Nie pomogą ładne uśmiechy, nie pomogą wierszyki, ani obietnice, że „to już ostatni raz”. Rok 2014 dobiega końca, a święty Mikołaj wręcza rózgi. Wręczył je już rok temu, m.in. Fornalikowi, Nawałce, Bońkowi, Borucowi czy Lewandowskiemu (TUTAJ), a teraz wskazuje jeszcze kilku tych, którzy zasłużyli, by pod choinką znaleźć przyjemności. Oddajemy głos świętemu Mikołajowi, w rolę którego wciela się Jan Tomaszewski…
Aż strach składać dziś życzenia Adamowi Nawałce i Zbyszkowi Bońkowi. Zwykło się przecież życzyć, by ten rok nie był gorszy od poprzedniego, a to już życzenia na pograniczu możliwości. Jeśli z mistrzami świata przegramy tylko jedną bramką, to i tak w dwumeczu jesteśmy od nich lepsi. Jeśli zajmiemy drugie miejsce, to wszyscy – od Adama, przez piłkarzy, po PZPN – będą wspaniali, ale… my już przecież dziś jesteśmy na pierwszym. Rok 2014 na pewno był wspaniały i dlatego zaczynam od rzeczy przyjemnych.
Kto znajdzie prezenty pod choinką?
Polska federacja futbolu. Za finał Pucharu Polski i mecze reprezentacji. Ten finał na Stadionie Narodowym to w końcu było wielkie święto futbolu dla prawie 40 tysięcy ludzi. Bez ogromnych zawirowań, rac i zbędnych idiotyzmów. Zobaczyliśmy na trybunach ludzi, którzy zachowywali się jak zwyczajni kibice w cywilizowanym kraju. Jednej rzeczy mi tylko zabrakło – uczestnictwa prezydenta Komorowskiego. Jak w Hiszpanii pojawia się król, jak w innych krajach przyjeżdżają najważniejsze głowy w państwie, tak powinno być też tutaj. Żeby ten puchar jeszcze dowartościować. Druga sprawa warta pochwały to mecze kadry, które stały się wielkim widowiskiem z fenomenalnym kibicowaniem. Chylę czoła przed Zbyszkiem Bońkiem, Koźmińskim, Koseckim i Sawickim. Oni doprowadzili tutaj do normalności.
Drużyna narodowa. Za wyniki. Przez ostatnie cztery lata graliśmy fatalnie i doprowadziliśmy polską piłkę do upadku. Byłbym już bardzo zadowolony z siedmiu punktów na tym etapie, a Adam z chłopcami ugrał ich dziesięć! Przed meczem z Niemcami powiedziałem, że chciałbym zobaczyć grę na zero z tyłu, ale to było takie chciejstwo. A w to, że dwie bramki strzeliliśmy mistrzom świata, nie mogę uwierzyć do dziś… To było spotkanie z niesamowitym kopem psychicznym dla całej polskiej piłki, a zwłaszcza dla reprezentantów kraju. Oni nieprawdopodobnie grali i bronili, od Glika do Milika, o Szczęsnym nie wspominając. Ich żony pewnie nie miały z nich pożytku przez co najmniej kilka dni. Pokazaliśmy, my Polacy, jak się walczy. No, i w końcu naprawdę możemy stwierdzić: to byli prawdziwi Polacy. Trzy dni później ze Szkotami byliśmy na kolanach. Dotychczas było tak, że jak już zaczynaliśmy przegrywać, to przegrywaliśmy do końca. A tutaj był zryw, szansa na wygraną, nikt po remisie nie wychodził ze stadionu niezadowolony. 4:0 z Gruzją na ich terenie? Ha, ciekaw jestem, czy ktoś ten wynik teraz powtórzy. Już dziś mówią o nas, że to są prawdziwe orły, że ich się trzeba bać. Słusznie. Chłopaki, zrobiliście więcej niż my na Wembley – z tą różnicą, że Wembley to był nasz ostatni mecz, on nam dał awans. Dlatego czujcie się do tego awansu teraz zobligowani!
Polska federacja futbolu. Raz jeszcze, za szkołę trenerów i wzorowe orliki. Nowe władze PZPN otworzyły w Białej Podlaskiej szkołę trenerów, z kilkoma trenerskimi stopniami. Jestem przekonany, że wyjdą stamtąd prawdziwi profesjonalni szkoleniowcy. Ciekawy przykład to Legia, którą najpierw prowadził trener z Hiszpanii, czyli Jan Urban, który z polską szkołą nie miał nic wspólnego, a teraz prowadzi ją Norweg. Jak to dotychczas wyglądało, najlepiej jakby wypowiedzieli się panowie Engel i Piechniczek. Ja wolę ugryźć się w język… Poza tym, mamy wzorowe orliki, których od września powstało szesnaście, we wszystkich województwach. Wspaniała sprawa. Do tej pory wyglądało to tak, że Tusk, Schetyna, Drzewiecki czy paru prominentów kopało piłkę na boisku dla dzieci i na tym się kończyło. Wcześniejszy związek w tę sprawę się w ogóle nie angażował. Natomiast na tych wzorowych orlikach prowadzony jest obecnie wzorowy trening, jaki Niemcy wprowadzili u siebie dwanaście lat temu. Ja w ogóle uważam, że my mamy dzieci z większym talentem niż Niemcy. Są cwańsi, takie łobuziaki, trochę niegrzeczni. Wystarczy ich szkolić. Aha, przy okazji, brakuje mi jednej rzeczy – żeby Boniek użył swoich wpływów, zaangażował szefa sędziów w UEFA, Collinę do przyjazdów na konsultacje z polskimi arbitrami.
Robert Lewandowski. Za rolę pierwszoplanową. Został kapitanem reprezentacji i wywiązuje się z tej funkcji fenomenalnie. Robert – mimo że uważam go za jednego z najlepszych napastników świata – oceniany w kadrze był różnie, choć dziś widać, że daje jej sygnał. Jako kapitan potrafi wpłynąć na całą resztę. Jak Błaszczykowski to nasz najlepszy piłkarz ostatniej dekady, tak brak mu tych przywódczych cech, które posiada Robert. Ten pierwszy powinien szybko wrócić do kadry, dorzucić jej 10-15 proc. wartości, a drugiego widzę kiedyś w roli trenera. I jeszcze jedno: dziś po grze i wynikach Borussii Dortmund widać, ile Lewy dla niej znaczył piłkarsko.
Legia Warszawa. Za bycie pierwszym profesjonalnym klubem w Polsce. I mówię to z pełną odpowiedzialnością. Już Janek Urban, hiszpański trener, narzucił pewną politykę szkoleniową i zdał sobie sprawę, że jeden zespół trzeba utylizować na europejskie puchary, inny – na ligę. Że czasem trzeba odpuścić mecz krajowy, bo po prostu tak gra się dziś w Europie. Jasiu to zapoczątkował, a Berg kontynuował. Ostatnio podczas dzielenia się opłatkiem szefom Legii złożyłem jednocześnie gratulacje i kondolencje, bo choć o tych drugich za chwilę, to widać, że ten zespół zaczyna się w pucharach liczyć. Brawo, tak trzymać! Nie mówię, że skończy się finałem w Warszawie, aczkolwiek…
Ci, co odbierają prezenty, na swoje miejsca niech jeszcze nie wracają. Dla niektórych to jeszcze nie koniec niespodzianek. Oto lista tych, którym wręczam rózgi:
Właściciele i kierownictwo Legii. Za szkocki wielbłąd i wojnę z UEFA. Przykro jest mi niezmiernie. Po pierwsze, bo Legia z Celtikiem popełniła wielbłąd i straciła dużą szansę na Ligę Mistrzów. Ludzie zostali już ukarani, wnioski wyciągnięte, ale bez rózgi się nie obejdzie. Dla całego kierownictwa klubu, bo odpowiedzialność – mniejszą bądź większą – ponoszą wszyscy. I po drugie, bo w Legii nie potrafili upilnować swojego dwunastego zawodnika, za co posypały się ogromne kary. Dlaczego kieruję te słowa do klubu, a nie do tych nieodpowiedzialnych, którzy zamiast pomagać to szkodzą? Ano dlatego, że jak ja widzę na stadionie świński ryj UEFA, to widzi też cały świat. Czy kibice wnieśli elementy oprawy w kieszonkach i potem je zszyli, czy zrobili to za przyzwoleniem szefów Legii? Wywoływanie wojny przeciwko FIFA czy UEFA zawsze kończy się klęską. Legia straciła już kilkanaście milionów złotych i, jeśli nic z tym problemem nie zrobi, straci jeszcze więcej. Dwunasty zawodnik musi grać ze swoją drużyną, nie przeciwko niej.
Zawisza Bydgoszcz. Za zbliżający się spadek. Nie potrafię zrozumieć, jak od Pucharu Polski we wspaniałym stylu, przy wielkim aplauzie na Stadionie Narodowym i od Superpucharu można aż tak spaść. Zawiszę niszczą wojny. W tym przypadku wojna dwunastego zawodnika z panem Osuchem, który za swoje pieniądze wprowadził Bydgoszcz do Ekstraklasy, ale paru przygłupom i terrorystom stadionowym się to nie spodobało. No i ci za moment wykończą klub. Ludzie, zastanówcie się: wy chcecie oglądać piłkę czy terroryzować i robić za stadionowych bandytów?
Zbigniew Boniek i Ekstraklasa. Za reformę ligi. Nie zgadzam się na spółkowanie i rozgrywanie dodatkowych siedmiu meczów. Co to ma wspólnego ze sportową rywalizacją? Dlaczego jeden ma rozegrać cztery mecze u siebie, a drugi trzy? Dlaczego punkty po 30 meczach mają być dzielone? Potrzeba normalnej formuły: zróbmy 44 spotkania w sezonie, bez podziału punktów. Drużyna, która odpada od razu z Pucharu Polski, rozgrywa w sezonie 37 spotkań. To za mało. Zwiększmy tę liczbę o kolejne siedem. Trenerzy zaraz powiedzą, że to zbyt wiele, że nie mają tylu zawodników. No tak, to ich wymyślone alibi. Przy takiej liczbie meczów wypłynie więcej młodzieży, a tym, którzy mają układy z menedżerami i biorą szrot zagraniczny, jest to nie na rękę. To jeden z punktów, które dołują nasz futbol.
Adam Nawałka. Za Obraniaka i Polanskiego. Adam zrobił w tym roku dla piłki wiele, ale popełnił dwa ciężkie do wybaczenia błędy. Pojechał do Obraniaka, wziął go do kadry i z niego zrezygnował. To podważenie autorytetu i prestiżu selekcjonera. A ile Obraniak może dać tej drużynie, widzieli przecież wszyscy dużo wcześniej. Drugi błąd to sprawa z Polanskim, kiedy Adam wybrał się z przeprosinami i w odpowiedzi usłyszał, że tamten musi pomyśleć, a na końcu i tak odmówił. Od takich zadań jest pierwszy lub drugi asystent. Prezydenci i premierzy też mają swoich ludzi i wkraczają do akcji, kiedy sprawa jest przesądzona. Tej chłodnej głowy zabrakło tutaj Nawałce.
Zadłużone kluby. Za to, jak się prowadzą. Ten problem mnie przeraża. Na jakiej zasadzie kluby w Polsce otrzymują licencje? Jeśli puchary Górnika Zabrze zostały zajęte przez komornika, to czy ktoś może mi powiedzieć, o co tutaj chodzi? To chyba wystarczający sygnał, by z tym w końcu skończyć. Proponuję, i Zbyszek Boniek też jest za tym, aby kluby wyszły na drogę sądową, rozłożyły wielomilionowe zadłużenie na kilka lat i stopniowo to zadłużenie spłacały. Środki z Canal Plus wcale nie są małe, jest więc co „zabezpieczyć”. Trzeba tutaj jak najszybciej podjąć odpowiednie kroki, bo za moment ktoś skończy jak Glasgow Rangers. Nie godzę się na życie jak za poprzednich władz PZPN, że kluby obiecują, ile chcą, z tych obietnic się nie wywiązują, a licencję i tak mają.
***
Dziś zwracam uwagę nie tylko na piłkę, ale na cały polski sport. Patrząc na te niesamowite sukcesy – złotej czwórki czy Kwiatka, który zdobył najcenniejszą tęczową koszulkę – mam problem kogo nagrodzić. Prezent chyba dałbym siatkarzom, bo w stylu fenomenalnym zdobyli mistrzostwo świata i wysoce spopularyzowali tę dyscyplinę. Patrząc, jak ci chłopcy grali, radowało się serce. A Mariusz Wlazły jest po prostu wielki! Duże gratulacje również – to już w kontekście politycznym – dla prezydenta Komorowskiego i dla Zygmunta Solorza, który „odtajnił” siatkarski finał, dzięki czemu cała Polska mogła świętować nieprawdopodobny triumf.
I jeszcze dwie rózgi. Dla Janusza Piechocińskiego, który na stanowisku wiceministra sportu i turystyki zdymisjonował Katarzynę Sobierajską, a powołał Dorotę Idzi. Moim zdaniem, zanim się wdroży – a pytanie też, jak się sprawdzi – polski sport straci ogromne pieniądze. Dzięki ostatnim imprezom, Euro czy mistrzostwa świata w siatkówce, polska turystyka nieprawdopodobnie wzrosła. Złotówka wydana w turystyce dawała w pewnym momencie pięć-sześć złotych dochodu. Tymczasem wicepremier tę zmianą strzelił sobie nie tyle w nogę, co w głowę. A najbardziej ucierpi polski sport. Druga nominacja wędruje do Jacka Kapicy, wiceministra finansów. Za dziwne, by nie powiedzieć podejrzane, zachowanie w uregulowaniu zakładów bukmacherskich i pokera sportowego. Rok temu oceniono, że co roku z Polski wypływa około czterech miliardów złotych, z których nie jest odprowadzany podatek. Słychać co chwila o milionach wygranych przez Polaka na wszelkach turniejach, a w tym kraju pan z panią nie może w pokera sportowego zagrać pod pierzyną. W Polsce grać nie można, ale Polacy grają i tak – tylko w innych miejscach. Pan Kapica obiecał mi rok temu, że w ciągu sześciu miesięcy zakończy ten idiotyzm i doprowadzi do normalności. Niestety, wciąż tego nie zrobił.
Wysłuchał PIOTR TOMASIK