Były piłkarz Cracovii miałby zastąpić Darko Jevticia, który zimą może wrócić do FC Basel. Nie jest to pierwsze podejście poznaniaków pod Klicha. Temat wypożyczenia pomocnika był już aktualny przed rokiem i pod koniec letniego okna transferowego. Wtedy jednak Maciej Skorża wolał ściągnąć Zaura Sadajewa, bo w drużynie był już środkowy pomocnik Jevtić. Teraz Klich byłby idealnym następcą Szwajcara. (…) Klich po powrocie do Wolfsburga grywa tylko w rezerwach – czytamy dziś w Fakcie. Zapraszamy na sobotni przegląd najciekawszych artykułów piłkarskich.
FAKT
Zaczynamy standardowo od Faktu i od jego sobotnich relacji z wczorajszych meczów Ekstraklasy. Albo nie – inaczej. Przewidywalne sprawozdanie pt. „Na Górniku goli bez liku” pomijamy i przechodzimy od razu do tekstu o tym jak rzekomo Leśnodorski dogadał się z kibicami.
W Legii doszło do nieformalnego spotkania prezesa Bogusława Leśnodorskiego (39 l.) z kibicami. Jak zapowiadał szef mistrza Polski, władze klubu będą kontynuowały politykę dialogu z fanami. Głównym przesłaniem tego spotkania było ustalenie, że na meczach Legii nie ma przyzwolenia na zachowania rasistowskie. O to mają zadbać sami kibice, we własnym gronie. Władz klubu nie obchodzi, jak to załatwią. Już przed haniebnymi wydarzeniami w Belgii, przy okazji spotkania Ligi Europy z Lokeren (0:1), przed każdym meczem komunikowano zgromadzonym osobom, iż nie mają prawa wznosić żadnych okrzyków czy wykonywać gestów, które mogą zostać uznane za rasistowskie. W Lokeren mała grupa nie zastosowała się do poleceń. Porozumienie nie oznacza, iż kibice Legii nagle staną się aniołkami. Jak napisali w oświadczeniu, „żadna inna instytucja nigdy nie będzie decydować o tym, jak będzie wyglądało życie trybun naszego stadionu”. Dlatego w dalszym ciągu należy spodziewać się opraw czy rac. Ciężko też będzie zidentyfikować osoby odpowiedzialne za rasistowskie zachowania w Belgii. Nie dość, że organizacja meczu była fatalna, że sprzedawano bilety osobom spoza listy przesłanej z Polski, to okazało się, że monitoring na Daknamstadion jest bardzo słabej jakości…
Klich w Lechu Poznań?
Szefowie Lecha prowadzą rozmowy na temat sprowadzenia z VFL Wolfsburg Mateusza Klicha. Były piłkarz Cracovii miałby zastąpić Darko Jevticia, który zimą może wrócić do FC Basel. Nie jest to pierwsze podejście poznaniaków pod Klicha. Temat wypożyczenia pomocnika był już aktualny przed rokiem i pod koniec letniego okna transferowego. Wtedy jednak Maciej Skorża wolał ściągnąć Zaura Sadajewa, bo w drużynie był już środkowy pomocnik Jevtić. Teraz Klich byłby idealnym następcą Szwajcara.
W ramce na dole strony: Przez Gliwice do kadry. Sasa Zivec rzekomo przeniósł się do Piasta, by zapracować na szansę w reprezentacji Słowenii. Latem odrzucił lukratywna ofertę z Chin. W Gliwicach jest uznawany za jednego z najlepiej wyszkolonych piłkarzy, choć goli na razie nie strzela.
Na ostatniej stronie tekst z wypowiedziami menedżera Bournemouth. W każdym meczu Artur ma jedną kluczową interwencję, która odmienia losy spotkania – chwali Boruca Eddie Howe.
Reprezentant Polski do tej pory rozegrał 11 spotkań w barwach Bournemouth i jeszcze ani razu nie schodził z boiska pokonany. Od września zabrakło go w składzie tylko raz z powodu kontuzji i akurat wówczas zespół przegrał (0:2 z Derby). To najlepiej pokazuje, jak Polak wiele znaczy dla ekipy The Cherries. – Ma fantastyczną osobowość. Jest zawsze głośny, dzięki czemu świetnie organizuje grę całej defensywy. Króluje w swoim polu karnym. Może nie jest tak, że w każdym spotkaniu ma mnóstwo interwencji, ale za to te najważniejsze, które są punktem zwrotnym i dają nam punkty – chwali Boruca menedżer, który nie spodziewał się, że namówi golkipera Southampton na przenosiny do klubu. – Jestem nieco zaskoczony, że zgodził się u nas grać, ponieważ myślałem, że Championship to zbyt niski poziom jak na gracza tej klasy. W przekonaniu go zapewne pomógł nam fakt, że Bournemouth leży niedaleko Southampton, więc Artur nie musiał się nigdzie przeprowadzać. Cieszę się…
Waldemar Kita przepowiada Grzegorzowi Krychowiakowi wielką karierę. Uważa, że jest 50 procent szans (czyli pójdzie albo nie pójdzie?), ze trafi do lepszego klubu niż Sevilla. Jest zdziwiony, że nie sięgnęły po niego czołowe francuskie kluby. Poza tym w jego wypowiedziach nic ciekawego.
Na koniec Mateusz Borek: Piszczek przereklamowany? To absurd!
Andrzej Iwan powiedział niedawno, że Łukasz Piszczek to przereklamowany piłkarz. Szanuję Andrzeja jako człowieka, ale te słowa to jakiś absurd. Komentuję Bundesligę od wielu lat, myślę, że obejrzałem około 80 procent występów Piszczka w całości. Gdy jeszcze był zawodnikiem Herthy i Lucien Favre właśnie tam przekwalifikował go na bocznego obrońcę, rzeczywiście, przede wszystkim w defensywie popełniał wiele błędów. Ale Piszczek uczył się tej pozycji w Borussii, grającej atrakcyjnie i nowocześnie, stał się jedną z wiodących postaci. W jego karierze można zauważyć prosta zależność.
Słabsze okresy ma wtedy, gdy wraca do gry po kontuzji…
GAZETA WYBORCZA
W niezwykle obszernej, sobotniej Wyborczej znajdziemy jeden materiał piłkarski. Ciekawy. Nie pomogły lobbing, fortele ze zmianą nazw. UEFA zakazała klubom z Krymu występów w lidze rosyjskiej. Dopnie swego, bo zawsze to robi: piłkarska Rosja na Krym nie wejdzie.
Po zaborze Krymu przez Rosję pojawił się problem z tamtejszymi drużynami. Dwie z nich – FK Sewastopol i Tawrija Symferopol – grały w ukraińskiej ekstraklasie, Tytan Armiańsk zaś w I lidze. Wszystkie dokończyły rozgrywki w ukraińskich ligach, choć z ogromnymi problemami. Część rywali, m.in. Dynamo Kijów, odmówiła wyjazdu na półwysep w obawie o bezpieczeństwo zawodników. Od krymskich drużyn odwrócili się też najwierniejsi kibice protestujący przeciwko rosyjskiej agresji. Wielu z nich za proukraińskie demonstracje trafiło do aresztów. Rosyjscy politycy o skrajnie nacjonalistycznych przekonaniach domagali się natychmiastowego włączenia krymskich drużyn do ich rozgrywek. Związek piłkarski działał jednak bardzo ostrożnie z obawy przed sankcjami UEFA i FIFA. W statutach międzynarodowych federacji są bowiem przepisy zabraniające uczestnictwa w rozgrywkach innego państwa bez zezwolenia macierzystej federacji. A Ukraina nie chciała słyszeć o zgodzie na przeniesienie krymskich zespołów do lig rosyjskich. W Rosji działacze piłkarscy długo tylko udawali, że próbują rozwiązać problem krymskich klubów. Grali na czas, obawiając się wykluczenia reprezentacji z mistrzostw świata w Brazylii. Decyzje zapadły dopiero po zakończeniu mundialu. Gdy Rosjanie zrozumieli, że Ukraina nie pójdzie na kompromis, wymyślili fortel: dotychczasowe kluby zostały zlikwidowane, a na ich miejsce założono nowe, rejestrując je w rosyjskim związku. TCK Symferopol, CKCzF Sewastopol i Żemczużyna Jałta rozpoczęły sezon w południowej grupie rosyjskiej II ligi.
SPORT
Pora zajrzeć do Sportu.
W Zabrzu bez sensacji. Bogaci pogonili ubogich.
Dla Legii to pierwsza w tym sezonie zdobycz na terenie województwa śląskiego. Z dwóch dotychczasowych wypraw w te strony wracała na tarczy, przegrywając najpierw w Bielsku-Białej, a potem w Gliwicach. Piątkowy termin spotkania jawił się jednak dla warszawian jako dobry omen. W ten dzień tygodnia do tej pory wygrywali z każdym do zera. Nie inaczej było i teraz. Górnik wyszedł na plac gry z respektem dla wyżej notowanego rywala – tym razem czwórką obrońców. Nieoczekiwanie na lewym skrzydle od pierwszej minuty wystąpił 21-letni Rafał Kurzawa, który w tym sezonie zaliczył w ekstraklasie ledwie pięć minut. A wcześniej w podstawowej jedenastce znalazł się tylko raz – w lutym tego roku, gdy zabrzanie przegrali w gościnie z Zagłębiem Lubin (0:3). Tym razem młodzian również nie okazał się dobrym talizmanem Górnika, który pierwszą bramkę stracił jeszcze przed upływem kwadransa. Wydawało się, że wynik spotkania otworzy Miroslav Radović, gdy w 11. minucie znalazł się w sytuacji sam na sam z Pavelsem Steinborsem. Przegrał jednak pojedynek, mimo że miał sporo czasu, by dokładnie przymierzyć.
Dla każdego, kto ten mecz oglądał, relacja jest nudna i przewidywalna – minuta po minucie. Na dwóch kolejnych stronach zapowiedzi pozostałych spotkań ekstraklasy i relacja z Zawiszy:
– Szatałow odetchnął po ostatniej wygranej
– Rafał Murawski wyautowany na mecz z Koroną
– Jagiellonia nie wygrała czterech meczów z rzędu
– Wisła zagra z Lechem bez Urygi
– Piast i Lechia potrzebują punktów.
Nie są to teksty, które mogą poruszyć.
Ruch recenzuje Jan Żurek.
– Ruchowi brakuje tego, co ma Podbeskidzie. Walki i zaangażowania. Dlatego w poniedziałek Niebiescy nie będą faworytem. Bielszczanie to zwariowany zespół. Nigdy nie wiadomo, co wywiną. Wszystkiego można się po nich spodziewać. Z drugiej jednak strony widać, że w Bielsku jest jasno określony cel i drużyna dąży do niego pod komendą Leszka Ojrzyńskiego. Powiedziano, że trzeba być w pierwszej ósemce i tak się dzieje. Walczą, jestem dla nich pełen podziwu.
Pozycja, a w szczególności pozycja w tabeli Ruchu, jest dla pana zaskoczeniem?
– To dziwne. Przecież w zeszłym sezonie Ruch był rewelacją tej ligi. Dostał się do pucharów. Rozstawiał po kątach wszystkich. A teraz dołuje. Zmiana trenera w zasadzie nic nie dała, bo po co było wysokie zwycięstwo nad Jagiellonią, czy wygrana ze Śląskiem, skoro później nastąpiła klęska w Łęcznej? Bracia Fornalikowie na pewno mają co robić w Chorzowie.
Na koniec może zrobi się odrobinę ciekawiej, bo mamy rozmowę z Tomaszem Hajtą.
Długo się pan zastanawiał nad propozycją pracy w GKS-ie Tychy?
– Wiadomo, że wcześniej miałem propozycje, z których zrezygnowałem, bo nie było perspektywy stabilnej i długotrwałej pracy. W Tychach jest inaczej. Widzę zaangażowanie władz miasta, praktycznie codziennie dzwonił do mnie prezydent Tychów. Ewidentnie widać, że im na mnie zależało. Zagwarantowano mi stabilność, stąd 3,5-letnia umowa.
Najważniejsze jednak będzie najbliższe pół roku i wygrzebanie drużyny ze strefy spadkowej.
– Na razie nie ma co myśleć o przyszłości, tylko trzeba się brać ostro do roboty. Przede mną i przed wszystkimi w tym klubie ogromne wyzwanie i ciężka praca, bo tylko tak możemy zwiększyć prawdopodobieństwo, że uda nam się utrzymać w pierwszej lidze. Powiem szczerze, że dla mnie to większe wyzwanie niż praca w Jagiellonii Białystok. Jestem jednak skoncentrowany aby się udało.
Czasu nie ma pan za wiele, a jest co robić…
– To prawda i dlatego proszę wszystkich krytyków o wyrozumiałość. Przez najbliższe pół roku z pewnością będziemy się jeszcze borykali z różnymi problemami. Wiosną cały czas będziemy grali na wyjazdach i potrzebujemy wsparcia. Może przegramy kilka bitew, ale wojnę musimy wygrać. Obecnie mam mnóstwo pracy, jeszcze zanim podpisałem dokumenty, to już pracowałem. Analizuję grę drużyny, przyglądam się poszczególnym zawodnikom, wraz z Marcinem Adamskim planujemy także zmiany w kadrze. Poza tym trzeba zorganizować zagraniczny obóz, ustalić plan zimowych przygotowań, miejsce treningów, badań itd.
SUPER EXPRESS
Na łamach Superaka dziś sporo sportu, bodajże pięć stron łącznie, ale o piłce tylko dwie. Na pierwszej relacje z wczorajszych meczów ligi. Przede wszystkim: Legia pokazała moc.
To było 115. starcie Górnika Zabrze z Legią Warszawa w historii. Piątkowe spotkanie zdecydowanie lepiej wspominać będą mistrzowie Polski, którzy wygrali przy Roosvelta aż 4:0 i umocnili się na prowadzeniu w ligowej tabeli. Legia od samego początku osiągnęła znaczną przewagę. Już w pierwszych minutach Miroslav Radović mógł otworzyć wynik, ale przegrał sytuację sam na sam z Pavelsem Steinborsem. Bramkarz Górnika w 11. minucie był już jednak bezradny, a wynik otworzył Inaki Astiz. Na 2:0 podwyższył w 33. minucie Michał Żyro, popisując się pięknym uderzeniem z dystansu. Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Gospodarze nie byli w stanie oddać celnego strzału na bramkę rywali, a Legia robiła swoje. Gole Radovicia i Orlando Sa były gwoździem do trumny zabrzan.
Nie ma sensu się nad tym szerzej rozwodzić. Możecie pooglądać za to, jak wygląda dwór Lewandowskich. Dla wścibskich i żądnych plotek. Jest trochę tekstu i dwa zdjęcia.
Robert i Anna Lewandowscy (oboje 26 l.) wreszcie będą mieli gdzie wypocząć przed kominkiem po ciężkim sezonie piłkarskim i karate. Czołowa para polskiego sportu wybudowała na Warmii przepiękny dwór. Lewandowscy kochają ten region Polski, w końcu właśnie tam jeszcze na studiach się poznali. Od tamtego czasu oboje zrobili wielkie kariery, zarabiają kolosalne pieniądze, ale ich uczucie nie osłabło. Ogromne jest także uczucie do Warmii i Mazur, dlatego właśnie tam Robert postanowił uwić swoje wakacyjne gniazdko. Dom, albo raczej pokaźny dwór, robi ogromne wrażenie, a został zbudowany błyskawicznie. Kiedy w lipcu pisaliśmy o początku prac, budowa była jeszcze w proszku. Teraz, zaledwie kilka miesięcy później, niemal wszystko jest już gotowe.
I na dzisiaj to wszystko.
PRZEGLĄD SPORTOWY
PS to ostatnia z dzisiejszych propozycji.
Najpierw relacje z wczorajszych meczów.
Górnik grał tragicznie. Kiedy Łukasz Madej kopnął piłkę w kierunku bramki, kibice skwitowali to śmiechem. DuŠan Kuciak zlitował się nad kolegą i złapał piłkę. Trudno się dziwić fanom, bo w drugiej części spotkania Górnik wcale nie grał lepiej i stracił kolejne gole. Świetne podanie Helio Pinto wykorzystał Miroslav Radović, którzy zanim posłał piłkę do bramki, zdołał przy okazji ośmieszyć Mariusza Magierę. Zawodnicy z Zabrza co prawda próbowali zachować resztki honoru i choć raz trafić do bramki. Z ich prób nie wyszło kompletnie nic, bo piłka najczęściej lądowała na trybunach modernizowanego stadionu w Zabrzu. Zamiast tego po raz czwarty z gola cieszyli się goście. Górnika dobił rezerwowy Orlando Sa. Poirytowani kibice zaczęli opuszczać trybuny.
Jeszcze raz o umowie Leśnodorskiego z kibicami Legii.
Porozumienie nie oznacza, iż kibice Legii nagle zrezygnują np. z pirotechniki. Jak napisali w oświadczeniu: Żadna inna instytucja nigdy nie będzie decydować o tym, jak będzie wyglądało życie trybun naszego stadionu”. Dlatego w dalszym ciągu należy spodziewać się odpalania rac. Ciężko też będzie zidentyfikować osoby odpowiedzialne za rasistowskie zachowania w Belgii. Nie dość, że organizacja meczu była fatalna, że sprzedawano bilety osobom spoza listy przysłanej z Polski, to okazało się, że monitoring na Daknamstadion jest bardzo słabej jakości, praktycznie uniemożliwiający rozpoznanie twarzy. Zapewne legioniści odwołają się od kary nałożonej przez UEFA (dwa mecze bez publiczności, 105 tys. euro i zakaz wyjazdowy dla kibiców do końca obecnego sezonu). Na razie przy Łazienkowskiej analizowane jest to, czy ma sens oficjalne odwołanie. Szczególnie, że nad legionistami wisi jeszcze bat w postaci kary z poprzedniego sezonu, czyli zamknięcia stadionu na jedno spotkanie w zawieszeniu na pięć lat. Ta sankcja wciąż obowiązuje, UEFA jej nie odwiesiła, przy ewentualnym odwołaniu….
Pokłady stadionowej głupoty nie są niewyczerpane – przecież nie jest tak, że każdego cymbała zastępuje inny cymbał i że liczba cymbałów jest stała – pisze dziś Krzysztof Stanowski.
W Polsce trwa ciągła dyskusja – co robić? Jak sobie poradzić? Jak zapobiec? Nijak. Otóż – proszę przez moment o uwagę – niczego nie trzeba robić, ponieważ wszystko zostało już zrobione. Jasno przewidziano w jaki sposób namierzyć osobę łamiącą przepisy (monitoring) i w jaki sposób ją ukarać (zakaz stadionowy). Niczego więcej nie potrzeba. Teraz należy tylko przetrzeć szybki w kamerach, włożyć płytę, sprawdzić czy nagrywanie działa… i czekać. Rasistowskie zachowania w Belgii były oczywiście haniebne, natomiast dzięki nim znowu kilkanaście osób zostało wykluczonych z grona kibiców. Tak jak zamieszki na meczu z Jagiellonią Białystok sprawiły, że sprawcy bijatyki dostali „wilcze bilety”, tak pohukiwania w Lokeren będą miały identyczne konsekwencje. Pokłady stadionowej głupoty nie są przecież niewyczerpane – przecież nie jest tak, że każdego cymbała zastępuje inny cymbał i że liczba cymbałów jest stała. Nie, każdy wydany zakaz oznacza, że obiekt robi się odrobinę bezpieczniejszy. Z koszyka należy tak szybko wybierać zgniłe jabłka, aż wybierze się całą zgniliznę, pozostawiając tylko zdrowe owoce.
W dalszej kolejności musimy pochylić się nad tematem Artura Boruca. W Polsce też jest tak uwielbiany, jak u nas – pytają Anglicy. Ale ciekawie mówi o nim zwłaszcza Eddie Howe.
Co prawda nawet kiedy byliśmy tak daleko, miałem przekonanie, że gramy dobrze i nie ustępujemy rywalom, ale Artur odegrał wielką rolę w poprawianiu wyników zespołu. Może nawet kluczową. W każdym spotkaniu prezentował najwyższy poziom. Dlatego myślę, że Boruc dał nam te kilkanaście procent, których wcześniej brakowało do wygrywania – uważa szkoleniowiec.
(…)
– Ma fantastyczną osobowość. Jest zawsze głośny, dzięki czemu świetnie organizuje grę całej defensywy. Króluje w swoim polu karnym. Może nie jest tak, że w każdym spotkaniu ma mnóstwo interwencji, ale za to te najważniejsze, które są punktem zwrotnym i dają nam punkty – chwali Boruca menedżer, który nie spodziewał się, że namówi golkipera Southampton na przenosiny do klubu. – Jestem nieco zaskoczony, że zgodził się u nas grać, ponieważ myślałem, że Championship to zbyt niski poziom jak na gracza tej klasy. W przekonaniu go zapewne pomógł nam fakt, że Bournemouth leży niedaleko Southampton, więc Artur nie musiał się nigdzie przeprowadzać. Cieszę się, bo takiego gracza chciałby mieć każdy trener – kończy Howe.
Korespondencję Jarosława Kolińskiego z Anglii zdecydowanie warto dzisiaj przeczytać.
Co jeszcze? Snajperem roku w Europie jest… Jonathan Soriano.
Grunt to znaleźć swoje miejsce na ziemi. 29-letni Hiszpan w Primera Division był tylko jednym z wielu. Za to w Austrii bije strzeleckie rekordy. W tym roku we wszystkich klubowych rozgrywkach zdobył dlah Red Bulla Salzburg 55 bramek. W całej Europie nie ma sobie równych. I chociaż nie brakuje ludzi uważających, że w tak przeciętnej lidze Soriano jest po prostu jednookim wśród ślepców, jemu nie psuje to humoru. – Wolę walczyć o zwycięstwo w słabszej lidze, niż po prostu być w silniejszej i tam cierpieć.
Możemy też zacytować Waldemara Kitę. Jest sporo o Krychowiaku (o czym wspominaliśmy przeglądając Fakt), trochę o Nantes, którego Polak jest właścicielem.
Nie lubi wydawać pan wielkich pieniędzy na transfery?
– Wydałem milion euro za reprezentanta Wenezueli Aristiguietę. no i za Bangourę 4,5 mln zapłaciłem. A co do młodzieży to widziałem takie zestawienie, z którego wynika, że jesteśmy na trzecim miejscu wśród akademii we Francji. Na pierwszym jest Lyon, na drugim Bordeaux, co mnie nieco dziwi, a na trzecim my.
Jaki jest pana cel na ten sezon?
– Najważniejsze to mieć 45 punktów, czyli zapewnić sobie utrzymanie. Przypomnę, że przed startem rozgrywek wszyscy widzieli nas na ostatnim miejscu, a teraz piszą, że możemy zdobyć mistrzostwo.
Nantes ma polskie tradycje, ale ostatnim polskim piłkarzem był tam mało znany Paweł Garyga. Po co w ogóle pan go wziął? Nawet w Polsce mało kto o nim słyszał.
– Wziąłem go, bo bardzo dobrze znam tego agenta. To dobrze wychowany młody człowiek, na pewno ma talent. Chcieliśmy dać mu szansę, niestety nie wyszło. Miał problem z językiem.