Reklama

Verni, ale nasrani. Nietypowy dokument z Pragi

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2014, 19:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dali światu Panenkę i Hrabala, wynaleźli kostkę cukru, teraz wypuszczają dokument. Znowu opowiadają najpiękniej. W Czechach właśnie wychodzi film o kibicach Bohemians 1905, którzy chcąc lepiej poznać historię własnego klubu przemierzają 34 tysiące kilometrów i lądują w… Australii.

Verni, ale nasrani. Nietypowy dokument z Pragi

Wszystko zaczyna się od kangura. Albo od praskich Vrsovic, gdzie na wciśniętym między bloki stadionie, ów zwierzak się pojawia. Tutejsi przywykli, ale dla przybysza z zewnątrz to wciąż takie nowe: chleb ze smalcem, drewniane ławy, za bramką piaskownica i zjeżdżalnia dla dzieci. Kangur jest tu symbolem. Ale tylko tutejsi wiedzą, że ma prawie 90 lat. I właśnie o tym ma być film.

2073113_fotbal-bohemians-australie-fanousciScenariusz jest prosty: grupa kibiców wyrusza do Australii, by podążyć śladami piłkarzy Bohemians, którzy w 1927 roku jako pierwszy zespół z Europy zagrali serię meczów towarzyskich na Antypodach. Niektóre wersje mówią, że pierwsi byli Irlandczycy, inni, że Anglicy. Tak czy siak: z kontynentalnej części Europy pionierami byli Czesi (tak twierdzą), a sam wyjazd (kilka tygodni łodziami) tak wpłynął na historię klubu, że zmiany widoczne są do dziś. Australia po pierwsze zmieniła klubowi nazwę – skoro Vrsovice były trudne do wymowy, to wpisano Bohemians (Czesi). Po drugi: kangur, którego przywieziono do Czech jako prezent dla prezydenta Masaryka stał się klubowym symbolem (Masaryk wolał konie, kangura odesłał)

– Chcę na urodziny polecieć do Australii. Chcę podążyć tą samą ścieżką, którą 90 lat temu przemierzali piłkarze Bohemians – przyznał rok temu jeden z kibiców Daniel Krajca, a gdy to samo powtórzył na Facebooku znalazł dziesiątkę kolejnych zapaleńców. W sumie cała ekipa spędziła tam trzy tygodnie. Lot z Pragi do Perth miał przesiadki we Frankfurcie i Singapurze, a cała podróż wyniosła 34 tysiące kilometrów. Na miejscu szukali ludzi, docierali do miejsc. Czasem łapali się za głowę, np. wtedy, gdy słynne Maitland (7 tysięcy na meczu w 1927 roku) okazało się pastwiskiem dla kóz.

Oczywiście ma w sobie ta historia coś dla piłkarskich hipsterów. Na co dzień nikt nie przejmuje się wynikami Bohemians, bo i po co? Przeciętnemu kibicowi wystarczy tyle, że grał tam Antonin Panenka i Stanislav Levy. Albo że jest to klub, któremu kibicowskie inicjatywy dają coś ekstra w porównaniu ze Spartą lub Slavią. Czechy z pogardą patrzą na wszystko, co stołeczne. Praskie kluby nie mają na prowincji najlepszej opinii. A tu mamy wyjątek: Bohemka jest zawsze Bohemką. Małym, niszowym zespołem, który dobry mecz rozegra raz na kwartał, ale ma najtańsze piwo, przeciekający dach i rodzinną atmosferę. „Verni, ale nasrani” (wierni, ale wściekli) – brzmi jeden z transparentów. Kiedyś byli mistrzami Czechosłowacji (1983 r.), dziś walczą o utrzymanie.

Reklama

Ale to i tak dużo. Ludzie wiedzą, ile przeszli. Kiedy w 2005 roku drużyna zbankrutowała, kibice zaczęli budować wszystko od początku. Parę lat walczyli o prawa do nazwy z dzielnicowym FC Strizkov. W stolicy, gdzie jest jeden Most Karola i jedna Złota Uliczka, nagle zrobiły się dwa Bohemians. Żeby było śmiesznej oba z kangurem. Dziś ten prawdziwy gra pod nazwą Bohemians 1905, jest dwie klasy rozgrywkowe wyżej niż przebierańcy zza miedzy i ma wsparcie Ivana Trojana, jednego z najpopularniejszych czeskich aktorów, bohatera filmów Zelenki (Opowieści o Zwyczajnym Szaleństwie, Samotni), gościa z reklamy T-Mobile, która ostatnio wzbudza kontrowersje, bo uderza w… Polaków.

Trojan jest lektorem w filmie „Z Ďolíčku na kraj světa”. W środowisku Bohemians ma na tyle dobrą opinię, że posiada legitymację członkowską z nr 0001. Kiedyś nawet zagrał w meczu drugiej ligi. Wszedł na boisko na siedem minut, a za każdą rozegraną wpłacił 5 tysięcy koron na ratowanie klubu. Na premierze, 11 grudnia w kinie „Lucerna” też będzie. Być może zjawi się również Stanislav Levy – choćby z tego względu, że przyjaźni się z Panenką i raz na jakiś czas zagląda do Vrsovic.

Film ma mieć 80 minut, a jego fragmenty zostaną wykorzystane w większym dokumencie o historii czeskiej piłki, który gdzieś tam w paru mądrych głowach dopiero powstaje. Cena wejściówki w Lucernie: 199 koron, czyli 30 złotych. Voucher na afterparty – pięć razy więcej. Wszystko idzie do budżetu klubu. Zakład, że kupią wszyscy?

PAWEŁ GRABOWSKI

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
51
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...