99, 100, 101… Klaas-Jan Huntelaar w cztery i pół sezonu ukłuł dla Schalke ponad setkę goli na wszystkich frontach, doganiając już prawie Ebbe Sanda, słynnego Duńczyka (102) z czasów Hajty i Wałdocha. Z tejże okazji klub zamierza sprawić niespodziankę 31-latkowi: kontrakt do końca kariery.
– Jest z pewnością kilka klubów, które chciałyby załatwić tutaj jakiś deal. Co najmniej jeden, może nawet więcej zespołów z Niemiec podejmowały z nim próby kontaktu – mówi Horst Heldt, menedżer S04. A mówi o tym, bo kontrakt Huntelaara z obecnym pracodawcą wygasa już niedługo, z końcem obecnego sezonu.
„Hunt3r”. Takie nagłówki, zresztą nie po raz pierwszy, widnieją w Niemczech – akurat po tym weekendzie, w którym ustrzelił hat-tricka i wylądował bodaj w każdej jedenastce kolejki. Otóż plan jest taki, by tego „Huntera” w klubie zatrzymać, przynajmniej na kolejne dwa lata przy rocznych zarobkach na poziomie 7 mln euro. A może – jeśli się uda – to na dłużej. Do końca kariery.
Jakby ktoś się zastanawiał, czy dalsza współpraca z Holendrem to najlepszy pomysł, „Bild” przedstawia listę argumentów, by nową umowę parafować. Po pierwsze, Liga Mistrzów – facet na tym polu umie wykorzystywać swoje doświadczenie, w trzech pierwszych meczach tych rozgrywek strzelił trzy gole. Czyli najwięcej ze wszystkich z tego zespołu. Po drugie, to naprawdę istotna postać – nie dość, że ma zagwarantowane miejsce w składzie, to na kilka spotkań tego sezonu przejął opaskę kapitana. Po trzecie, u kibiców ma naprawdę wysokie notowania. Po czwarte, poziom życia – Hutelaarowi w Gelsenkirchen się podoba, w samym klubie również, no i ma bardzo blisko do Holandii. No i po piąte – to może być fajna, długotrwała historia.
Schalke proponuje dwuletnią umowę, a to oznacza, że Huntelaar – o ile nic niespodziewanego by się nie wydarzyło – kończyłby z siedmioletnim stażem w zespole. A potem to już z górki: dogranie do końca kariery i zatrudnienie w klubie. Taki, jak się mówi w kuluarach, jest plan. Poza tym, Holender ma też coś do zrobienia. 101 goli w 157 meczach daje mu trzecie miejsce na liście najlepszych strzelców w historii klubu. Ebbe Sanda wyprzedzi za moment, Klausa Fischera nie ma nawet co gonić, ale i tak bajka zostanie zapisana co najmniej srebrnymi literami.