Reklama

Garguła: największa ofiara… powrotu Stilicia?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 listopada 2014, 16:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Alan Uryga zapytany w ramach naszego cyklu „Weszło z butami” – którego z wiślaków wysłałby do Turbokozaka, bez wahania stwierdził, że Łukasza Gargułę. Nie Stilicia, nie Brożka, ale właśnie Gargułę. Był czas – i to w sumie niedawno – że „Guła” na tego kozaka, w lidze i zupełnie na serio, faktycznie wyrastał. Pierwszy raz od feralnej bełchatowskiej kontuzji był w formie więcej niż dobrej. Rządził chwilami bezczelnie. Dziś kiedy zaglądamy do ligowych statystyk, rzuca nam się w oczy pewien paradoks – Garguła jest prawdopodobnie jedynym wiślakiem, który stracił – i to nie odrobinę, ale naprawdę wyraźnie – na przyjściu do klubu Semira Stilicia.

Garguła: największa ofiara… powrotu Stilicia?

Przyszła nam do głowy ta myśl z dość nieoczywistego powodu. W Wiśle trwa ostatnio wyraźna ofensywa… nominalnie defensywnych piłkarzy. Smuda, przepytywany przed meczem z Piastem na konferencji prasowej, stwierdził właśnie, że Łukasz Burliga wraca do składu, ale po dwóch meczach przerwy nie ma już dla niego miejsca na prawej obronie. Dalej zgrywać ma się czwórka z Dudką, Głowackim, Guzmicsem oraz Sadlokiem, a Burliga zostanie już oficjalnie ustawiony na boku pomocy.

Do tej pory był takim trochę fałszywym skrzydłowym, za to z bardzo przyzwoitym efektem. Więcej – gdybyśmy stworzyli klasyfikację kanadyjską najskuteczniejszych i najlepiej asystujących piłkarzy Wisły w sezonie, za Stiliciem (7+6) i Brożkiem (8+4) mielibyśmy właśnie obu bocznych obrońców.

Sadlok i Burliga mają dokładnie tyle goli, co Łukasz Garguła (dwa), ale w asystach obaj nad nim górują – Burliga o trzy, Sadlok o dwie.

Garguła przed przyjściem Stilicia był absolutnym liderem środka pola. Dziesiątki razy widzieliśmy Wisłę bezradną, kiedy wydawało się, że jeśli on jej nie pociągnie do przodu, to nie zrobi tego nikt inny. I mieliśmy tego efekty, widoczne jak na dłoni. Dostał nową umowę, w ostatnim półroczu przed sprowadzeniem Bośniaka do klubu strzelił 6 goli i uzbierał 9 asyst, żeby później – już ze Stiliciem w jedenastce – zaliczyć jedną asystę w kolejnych 27 spotkaniach. Jest różnica? Jest przepaść.

Reklama

Akcenty w grze Wisły rozkładają się zupełnie, zupełnie inaczej, to widać. Ale żeby to dobrze zobrazować, pokuśmy się o jeszcze trochę zabawy na liczbach.

Garguła przed przyjściem Stilicia do klubu:

Jesień 2013: 21 meczów – 6 goli, 9 asyst
Licząc z sezonem 2012/13: 43 mecze – 10 goli, 12 asyst

Garguła po przyjściu Stilicia do klubu:

Wiosna 2014: 12 meczów – 3 gole, 0 asyst
Jesień 2014: 15 meczów – 2 gole, 1 asysta
Łącznie: 27 meczów – 5 goli, 1 asysta

Reklama

Można podejść do sprawy w sposób zupełnie bezrefleksyjny – osłabł, stracił błysk i formę, nie ustabilizował jej na wysokim poziomie, wszystko co dobre szybko się kończy… A może jednak to Stilić totalnie zawłaszczył i zmonopolizował wiślacki środek pola? Sam Garguła mówił o tym (np. w rozmowie z Gazetą Krakowską), że bywają spotkania, w których musi występować na boku pomocy, a tam nie ma przebacz – trzeba mieć końskie zdrowie i żadnych niedostatków nie da się ukryć. Zresztą, nawet kiedy Łukasz jest w tej strefie, którą lubi najbardziej, sama świadomość, że na boisku jest Stilić, sporo zmienia w grze Wisły. Jeszcze raz przypomnijmy to, co najbardziej jaskrawe: topowy kreator gry, który w ciągu półrocza zgromadził 9 asyst, do końca sezonu – po przyjściu Bośniaka – nie zaliczył już żadnej. Stilić zaś od tego momentu w 32 spotkaniach wbił 14 goli, przy 10 bezpośrednich podaniach.

Niezmiennie pozostaje też liderem naszej “klasyfikacji stworzonych sytuacji”. Tylko w bieżącym sezonie wypracował 10 klarownych okazji, które nie zakończyły się golem. Garguła – trzy.

Jeśli go o to zapytać, oczywiście odpowie jakąś wyświechtaną formułką: „coś tam coś tam, ale liczy się dobro drużyny”, „najważniejsze, że Wisła wygrywa”, ale sam z pewnością pamięta, że w czerwcu wygasa mu kontrakt. Zawsze lepiej walczyć o nowy z dziesięcioma asystami na koncie niż z jedną.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...