Reklama

Nazywam się Kramarić, Andrej Kramarić. Zapamiętajcie moje nazwisko

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2014, 11:31 • 7 min czytania 0 komentarzy

Mówią o nim hitman, czyli zabójca. Prasa uwielbia doceniać jego strzeleckie zdolności, prześcigając się w wymyślnych porównaniach: „Już jest jak Inzaghi, co za łatwość w wykańczaniu akcji” lub „to następny Suker”. Inni idą jeszcze krok dalej: „To piłkarz? Nie, to chirurg. Precyzja, z jaką strzela do siatki, jest iście laserowa”. Nie wiemy, jak z koordynacją pracy rąk u Andreja, ale patrząc na to jak posługuje się stopami śmiało możemy przypuszczać, że z powodzeniem mógłby zamienić murawę piłkarską na stół operacyjny.

Nazywam się Kramarić, Andrej Kramarić. Zapamiętajcie moje nazwisko

Podczas meczu Chorwatów przeciwko Włochom w ramach eliminacji do ME, gdy Kramarić wchodził na boisko z ławki rezerwowych, Mateusz Borek z wielkim podnieceniem recytował wykute na blachę statystyki piłkarza z obecnego sezonu. Nic dziwnego, bo te – biorąc całą sprawę całkowicie na chłodno – zwyczajnie powalają z nóg: 21 goli w 14 meczach w lidze chorwackiej, do tego sześć w pięciu meczach Ligi Europy. Mało?

Andrej dostarcza goli także w kadrze Chorwacji – zadebiutował w niej we wrześniu tego roku w towarzyskim meczu przeciwko Cyprowi, a jego dotychczasowy bilans to dwie bramki w czterech spotkaniach. Średnia dobra, ale robi wrażenie dopiero wtedy, gdy przyjrzymy się liczbom napastnika w eliminacjach do ME: Kramarić strzelił dwa gole w trzech spotkaniach, do tego w zaledwie 120 minut gry. Jak łatwo policzyć, daje to kapitalną średnią – bramka co 60 minut. Dalej jest podobnie – w lidze Andrej trafia do siatki co 57 minut, w Lidze Europy co 101. Imponujące.

Czy to nowy Gerd Muller?

***

Reklama

Tak jak chorwackie media typują Kramaricia jako nowego Sukera lub Inzaghiego, tak angielskojęzyczni dziennikarze porównują snajpera do zupełnie kogoś innego. Do kogo? Do naszego Roberta Lewandowskiego. Analogii jest kilka.

Image and video hosting by TinyPic

Gdy podczas wywiadu dla chorwackiego RTL jeden z dziennikarzy spytał Andreja o ulubionych graczy, ten bez ogródek odpowiedział: „Lewandowski i Goetze”. W wywiadzie dla Sata 24 (chorwacki dziennik) dodał z kolei: Uwielbiam grę Borussii Dortmund i system, jaki Jurgen Klopp zainstalował w swoim zespole.

Wyraźnie zresztą widać, że Chorwat stara się kopiować grę Lewandowskiego. Podobnie jak „Lewy”, Kramarić potrafi grać nie tylko jako typowa „dziewiątka”. Chorwat uwielbia cofnąć się po piłkę, zejść na skrzydło, zrobić miejsce dla partnerów z drugiej linii. Dobrze odnajduje się w grze kombinacyjnej, nie czeka jedynie na piłkę, człapiąc w polu karnym przeciwnika. Jego bilans bramkowy jest imponujący, a zauważmy dodatkowo, że dużą ilość tych bramek strzelił jako zawodnik grający za wysuniętym napastnikiem. Kramarić doskonale pasuje do systemu 4-2-3-1 lub 4-4-1-1, gdzie biega za plecami „dziewiątki”, ma dużo swobody i może zaatakować z drugiej linii.

Z Lewandowskim łączy go jeszcze jedna rzecz, mianowicie odrzucenie. Tak jak na talencie Roberta nie poznali się ludzie w Legii, tak Kramaricia wycięto w jego ukochanym klubie, czyli Dinamie Zagrzeb. Jak wielka była – a może nadal jest, kto wie – miłość piłkarza do drużyny „Niebieskich”? Ogromna.

Pierwszą szkołą, do której zapisał się w życiu Andrej to… szkółka piłkarska Dinama. W drugiej kolejności małego Kramaricia zapisano dopiero do normalnej szkoły, gdzie rozpoczął edukację wraz z innymi dziećmi z Zagrzebia.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Dlaczego Dinamo? Był to oczywisty wybór, ponieważ Kramarić w dzieciństwie mieszkał ledwie kilka przystanków tramwajowych od legendarnego stadionu Maksimir w Zagrzebiu. Od małego kochał ten klub, ale oprócz miłości Andrej dawał mu coś równie ważnego – swój talent.

Kramarić przeszedł przez wszystkie szczeble drużyn juniorskich klubu, a także reprezentacji młodzieżowych Chorwacji. Nie zawodził – w młodzieżówkach strzelał aż miło, a w Dinamie jego bilans bramkowy dla młodzików całościowo wyniósł… 450 goli. Dlaczego zatem jego start do wielkiej piłki jest stosunkowo późny? Ludziom z Dinama zwyczajnie zabrakło cierpliwości, a może i fantazji. Andrej zadebiutował w seniorskim zespole już w wieku 17 lat, ale przez cztery sezony zdołał strzelić ledwie 10 bramek w 42 ligowych występach i wysłano go na wypożyczenie. W barwach Lokomotivy Zagrzeb w sezonie 2012/13 piłkarz ustrzelił już 20 goli, ale po powrocie na stadion Maksimir dowiedział się, że w hierarchii napastników jest dopiero na trzecim miejscu i na regularną grę nie ma za bardzo co liczyć.

Zdenerwowany Kramarić w jednym z wywiadów poskarżył się mediom, a reakcja klubu była natychmiastowa – wystawiono go na listę transferową. Piłkarz znalazł się w kropce, ale w ostatnim dniu okienka transferowego przyszła dość zaskakująca oferta z Rijeki. Andrej zaryzykował, a opuszczenie ukochanego klubu okazało się strzałem w dziesiątkę. Kwota transferu wyniosła milion dwieście tysięcy euro.

Image and video hosting by TinyPic

Ludzie z Dinama mogą sobie teraz jedynie pluć w brodę, ponieważ nazwisko Kramarić jest dzisiaj jednym z najgorętszych w całej piłkarskiej Europie. A to oznacza mniej więcej tyle, że ogromne pieniądze zamiast w kasie Dinama, zostaną u księgowych z Rijeki. Ale o tym później.

***

Wydaje się, że Andrej jest w stanie złamać wszelkie rekordy strzeleckie ligi chorwackiej. Do 34 goli Eduardo da Silvy z sezonu 2006/07 brakuje mu już jedynie 13 trafień, co nie powinno być problemem zważywszy na to, że swoje 21 goli Kramarić zdobył zaledwie w 14 grach, a za sobą mamy dopiero 15 kolejek (w jednym meczu napastnik nie zagrał). To jednak nie jedyny rekord, który piłkarz Rijeki ściga. 14 lat temu Marijo Dodik zdobył sześć bramek w jednym meczu pierwszej ligi. 9 listopada Kramarić strzelił pięć goli w meczu przeciwko swojej byłej drużynie Lokomotivie (6:0) i to pomimo faktu, że nawet nie dograł do końca meczu (zmieniono go w końcówce).

Czy był rozczarowany? Oceńmy sami. Oto, co Andrej powiedział po meczu: – Oczywiście jestem szczęśliwy i dumny z tych pięciu goli, ale nie udałoby się to bez pomocy moich kolegów, którzy zagrywali mi takie piłki, że grzechem byłoby spudłować. To były gole wystawione niemalże na talerzu. Nie chcę, byście mnie wzięli za aroganta, ale smutno mi, że nie strzeliłem sześciu… Tak, wiem, że Dodik trafił wtedy sześć razy. Chodziło mi to cały czas po głowie…

Jeśli myślicie, że pięć bramek to rekord Kramaricia, jesteście w grubym błędzie.

Rok temu, 9 października 2013 roku w pierwszej rundzie Pucharu Chorwacji Rijeka zmiażdżyła trzecioligowy Zmaj Blato 11:0, a nasz bohater zdobył aż… osiem bramek. To absolutny rekord wszech czasów – żaden inny piłkarz nigdy nie strzelił tylu goli w jednym meczu w ramach jakichkolwiek rozgrywek w Chorwacji. Prasa oszalała, ale chyba najbardziej celna była uwaga jednego z dziennikarzy: „Ktoś w Dinamie powinien chyba za to beknąć”. Touché.

***

Andrej Kramarić ma swoje pięć minut i nic dziwnego, że interesuje się nim wiele klubów, przede wszystkim z Serie A, Bundesligi i Premier League. Mówiło się o zainteresowaniu AC Milan, Interu, Tottenhamu, Stoke, Schalke czy Fiorentiny, ale wydaje się, że wiele w całej sprawie wyjaśnili przedstawiciele… Atalanty. Nie, bynajmniej Chorwat nie zagra w klubie z Bergamo, ale to właśnie skauci tej drużyny najdłużej obserwowali rozkwit jego talentu.

Słowa te potwierdza dyrektor sportowy Atalanty Pierpaolo Marino, który przyznał: – Uważam, że podpisze kontrakt z Chelsea. Obserwowaliśmy go bardzo długo. Ale uwaga – to wszystko działo się 48 godzin temu, a dzisiaj pojawiły się już nowe doniesienia. Według innych źródeł piłkarz jest blisko podpisania umowy z Juventusem, przedstawiciele „Starej Damy” mieli nawet pojechać do ojca piłkarza. Problemem podobno jest jednak kwota transferu – Chorwaci żądają 10 milionów euro, Włosi chcą zapłacić jedynie sześć.

Jest to dość ryzykowna gra ze strony przedstawicieli Rijeki, ponieważ kontrakt Andreja wygasa 30 czerwca 2015 roku co oznacza oczywiście, że 1 stycznia może on podpisać umowę z kim chce i latem odejść za darmo. Jeśli ludzie z Rijeki chcą zarobić coś na Kramariciu, muszą się śpieszyć. Wydaje się jednak, że także innym klubom zależy na szybkim rozwiązaniu całej sprawy i zakontraktowaniu chorwackiego bombardiera.

Oczami wyobraźni widzimy już radość prezesa Rijeki Damira Miskovicia, kiedy wymarzone 10 baniek trafi w końcu do jego skarbca. No, chyba że rację ma Marino i Kramarić w nowy rok podpisze wstępną umowę z Chelsea. Wcale by nas to nie zdziwiło – Jose i Roman to w końcu dwa stare, szczwane lisy. Po co płacić 10 milionów za piłkarza, którego przy odrobinie sprytu można mieć za darmo? Ciekawe, jak zakończą się te przepychanki o miliony.

***

Kramarić rozpalił serca nie tylko kibiców Rijeki, ale wszystkich ludzi związanych z tym malowniczo położonym miastem nad Zatoką Rijecką Morza Adriatyckiego. Gdy w Lidze Europy drużyna Andreja pokonała Feyenoord 3:1 – oczywiście po trzech golach naszego bohatera – ten nie krył emocji: „Jestem gdzieś nad księżycem”. Piękna bajka Kramaricia trwa, a chłopak ma wszelkie papiery na to, żeby zrobić wielką karierę w którejś z najsilniejszych lig.

Można powiedzieć w końcu, ponieważ jeszcze dwa lata temu wydawało się, że z poważnego grania nie wyjdzie jednak nic. Gdy szedł na wypożyczenie do Lokomotivy wydawało się, że młodziutki Andrej pozostanie jednym z wielu niespełnionych talentów, które owszem, kariery zrobiły, ale w Football Managerze. To, że napastnik trafi do wielkiej piłki dość późno, dopiero w wieku 24 lat, nie musi wcale stanowić problemu.

Dzięki temu, że Andrej musiał walczyć o swoje i pokazać, że ludzie z Dinama się pomylili, wydaje się nie być zblazowany i wie, czego chce. Kramarić dopiero rusza na podbój piłkarskiego świata, ale emocje są z pewnością równie wielkie jak w lecie 1997 roku, kiedy jako sześciolatek jechał z wypiekami na twarzy na pierwszy trening do szkółki Dinama Zagrzeb.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

0 komentarzy

Loading...