Reklama

Waldek Kiepski? Proszę się zgłosić do rodziców!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

18 listopada 2014, 10:07 • 17 min czytania 0 komentarzy

– Najlepiej czuję się nad Bałtykiem, w Koszalinie czy w Gdańsku i w polskich górach – podkreśla. – Zakopane to cudowne miejsce, moje ulubione miasto. Na zagraniczne wczasy będę jeździł, gdy już skończę z graniem. Obiecałem mojej Uli, że będziemy wtedy zwiedzać świat . Zimą jeżdżę w Alpy – zaznacza Mila (…) Piłkarz ma duży dystans do siebie. Nie obraża się, nawet gdy jest porównywany do filmowego Waldka Kiepskiego. – Nie mam z tym problemu, sprawia mi to radość – twierdzi. – Jak ktoś ma pretensje o to, jak wyglądam, to odpowiadam żartobliwie: proszę się zgłosić do moich rodziców. Niektórzy mówią, że jestem gadułą. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Przecież w szkole byłem taki spokojny i małomówny – opowiada dziś w rozmowie z Super Expressem Sebastian Mila. Zapraszamy na wtorkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w codziennej prasie.

Waldek Kiepski? Proszę się zgłosić do rodziców!

FAKT

Co o Polska – Szwajcaria przeczytamy dziś na łamach Faktu? Zbigniew Boniek wie jak nakręcić kadrę.

Polscy piłkarze po nieudanym meczu w rozmowie z prezesem PZPN raczej nie powinni używać argumentu w stylu: „Prezesie, temu rywalowi nie udało się strzelić gola, to było zbyt trudne”. No bo prezes strzelał! I to jak. Tak się niezwykle składa, że dotychczasowi przeciwnicy, z którymi grała drużyna Adama Nawałki (57 l.), w przeszłości odczuli strzelecką klasę obecnego szefa związku. Od razu zaznaczmy, że nie liczymy meczów „śmieciowych” rozgrywanych w styczniu nad Zatoką Perską oraz spotkań z reprezentacjami krajów powstałych po 1989 roku, czyli takich, przeciwko którym Zibi nie miał szansy zagrać. Otóż Boniek w reprezentacji strzelał gole Irlandii, RFN, Szkocji. Ale najwięcej – Szwajcarii. Helwetom wpakował trzy bramki w czterech meczach! I co ciekawe, strzelił także we Wrocławiu (2:0), gdzie – podobnie jak ze Szkocją – u jego boku grał właśnie Nawałka. – Oj, niedobrze. Widzę, że teraz już wiecie, jaki jest klucz doboru rywali Polaków w meczach towarzyskich – śmieje się Boniek. – A to dawne 2:0 ze Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu ze mną i Adamem w składzie to fajna wróżba przed wtorkowym meczem – przyznaje prezes PZPN. I dodaje, że akurat ten występ utkwił w jego pamięci.

Reklama

Karol Linetty ma być dziś rzekomo pod lupą skautów z Niemiec oraz Anglii. Interesują się nim, zdaniem Faktu, Arsenal, West Ham i Borussia Dortmund. Tabloid cytuje zawodnika, który przekonuje, jak bardzo podoba mu się Premier League i że chciałby w niej kiedyś zagrać. Borussia z kolei poszukuje następcy 34-letniego już Sebastiana Kehla. Odważnie sądzić, że miałby nim być akurat Linetty.

W ramkach:
– Szwajcarzy mają problem ze strzelaniem karnych
– Świetna atmosfera w kadrze, nie chce się wracać do domów
– Małecki przeszedł operację rekonstrukcji więzadeł.

Legenda szwajcarskiej piłki Stephane Chapuisat mówi: Macie mocną ekipę!

Obecnie reprezentacja Szwajcarii bardzo zmieniła się w porównaniu do czasów, gdy pan w niej występował. Jeszcze w latach 90. tworzyli ją głównie piłkarze o faktycznie szwajcarskich korzeniach, a dziś większość kadry stanowią zawodnicy pochodzący z innych państw.
– Ci zawodnicy są w większości urodzeni w Szwajcarii, w naszym kraju się wychowali i uczyli grać w piłkę. Nie ma kłopotów z ich integracją. Dlatego to nie jest dla nas problem, ale wręcz przeciwnie…

Był pan zaskoczony, że Polska wygrała z Niemcami?
 Jak wszyscy! Niemcy zdobyli przecież mistrzostwo świata. Ale na tym polega piękno futbolu, że słabszy może wygrać z lepszym. A Polska ma teraz mocną ekipę.

Reklama

Naszą gwiazdą jest Robert Lewandowski. Na początku roku odebrał panu rekord goli dla Borussii Dortmund w europejskich pucharach. Był pan trochę zły z tego powodu?
 Nie, wręcz przeciwnie. Cieszyłem się z tego, bo dobrze życzę Borussii, a gole Lewandowskiego przyczyniały się do jej zwycięstw. Poza tym bardzo cenię Lewandowskiego. W Dortmundzie na początku nie było mu łatwo, ale pokazał klasę. To naprawdę świetny piłkarz. Na pewno jest w czołówce europejskiej, choć numerem jeden wśród napastników pozostaje moim zdaniem Zlatan Ibrahimović.

Jerzy Brzęczek ma ugasić pożar w Lechii – zacytujemy ten tekst z Przeglądu Sportowego. Na koniec jeszcze kawałek o odwiedzinach premier Norwegii na stadionie Legii i spotkaniu z Bergiem.

Norweski szkoleniowiec oprowadził swoją rodaczkę po trybunach. – Stadion Legii jest bardzo efektowny. W moim kraju nie ma tak pięknych obiektów. Warszawa to duże miasto, które zasługuje na takie miejsce – zachwycała się pani premier. Głównym punktem spotkania była rozmowa na temat współpracy szefów stołecznego klubu z kibicami. Większościowy udziałowiec Legii Dariusz Mioduski (50 l.) i prezes Bogusław Leśnodorski (39 l.) przedstawili Ernie Solberg swoją filozofię. Zaprezentowano również zdjęcia z efektownymi oprawami przygotowanymi w ostatnim czasie przez fanów. – Postawiliśmy na dialog i współpracę. Słuchamy kibiców, często z nimi rozmawiamy. To w zasadzie niekończący się proces. 

GAZETA WYBORCZA

Wyborcza dziś zajmuje się istotnymi problemami w polskiej siatkówce. Mecz ze Szwajcarią niemal przemilczała. Mamy tylko nieduży tekst: Co Szwajcaria powie Nawałce.

– W reprezentacji musi istnieć czytelny ranking pozycji, aby na miejsce jednego piłkarza mógł natychmiast wejść drugi. W mojej drużynie każdy wiedział, jak wygląda hierarchia. I nie było od niej odstępstw – mawia były selekcjoner Jerzy Engel, który po pięciu-sześciu meczach swojej kadencji – zakończonej awansem na mundial w 2002 r. – wiedział, kto jest czyim zmiennikiem. – Wiemy już, na co stać piłkarzy podstawowej jedenastki. Warto byłoby teraz się przekonać, co potrafią zmiennicy. Sparing ze Szwajcarią trafił się w idealnym momencie. Z własnego doświadczenia wiem, że młodym piłkarzom łatwiej wejść do drużyny, która dobrze funkcjonuje. Teraz można ich świetnie wpasować – mówi były reprezentant Radosław Gilewicz. Równo rok temu Adam Nawałka we Wrocławiu debiutował jako selekcjoner, na listopadowe sparingi ze Słowacją i Irlandią zaprosił m.in. przeciętnych ligowców Rafała Kosznika, Adama Marciniaka i Michała Pazdana. Reprezentacja grała równie słabo jak w eliminacjach mundialu w Brazylii, ale selekcjoner z eksperymentów nie zrezygnował – wiosną sprawdził jeszcze Sławomira Peszkę i Tomasza Brzyskiego. To było chaotyczne pół roku, ale później na większości pozycji powstała hierarchia, dziś już wiemy, że pierwszym prawym obrońcą jest Łukasz Piszczek, a jego zmiennikiem – Paweł Olkowski z Köln, o miejsce na lewej stronie rywalizują Jakub Wawrzyniak i Artur Jędrzejczyk itd. Ze Szwajcarią w pierwszej jedenastce zagrają Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak, ale też kilku młodszych piłkarzy. Odpocznie bramkarz Wojciech Szczęsny, wystąpią Artur Boruc i Łukasz Fabiański. Kontuzji doznał Piszczek, więc jego miejsce zajmie Olkowski, który w kwalifikacjach grał już – choć słabo – z Gibraltarem. Nawałka może też dać szansę Thiago Cionkowi, trzeciemu w hierarchii środkowych obrońców. Brazylijczyka z polskim paszportem widzieliśmy dotąd raz.

SPORT

Sport próbuje być kreatywny, ale zmierza w dziwnym kierunku.

Adam Nawałka rok temu we Wrocławiu debiutował z kadrą. Dziś na tym stadionie Polska ze Szwajcarią zakończą udany sezon. Mamy dwie strony zapowiedzi. Tym razem zacytujemy oba teksty:

Historia zatoczyła koło. To na tym stadionie przed rokiem obecny selekcjoner zaczynał swoją przygodę z kadrą. Zaczynał od falstartu. Marcin Kamiński na środku obrony, Rafał Kosznik na jej lewej stronie… Kadra przegrała po słabej grze 0:2, a kiedy schodziła z boiska żegnały ją gwizdy. Dziś piłkarze mogą być pewni gorącego, wręcz entuzjastycznego przyjęcia przez – to bardzo prawdopodobne – komplet, ponad 40 tysięcy kibiców. Tylko do wczoraj sprzedano 35 tysięcy biletów wychodząc naprzeciwko apelowi Zbigniewa Bońka, który po wygranej w Tbilisi napisał Podziękujmy kadrze za udaną jesień we Wrocławiu.
Nawałka będzie mógł dokonać aż sześciu zmian i raczej z tego przywileju skorzysta. Nie mam żadnych znaków zapytania co do składu, w jakim zagramy – mówi selekcjoner i jedną tajemnicę zdradza: – W pierwszej połowie będzie bronił Artur Boruc, w drugiej Łukasz Fabiański. Jeżeli chodzi o pozostałe pozycje, to zawodnicy dowiedzą się we wtorek na odprawie. Będziemy walczyć o zwycięstwo, bo chcemy godnie pożegnać się z kibicami – to jeszcze raz Nawałka. – W ekipie rywala są dobrzy zawodnicy i czeka nas bardzo wartościowe przetarcie. Niby wynik jest drugorzędny, bo to sparing, ale my zawsze gramy o zwycięstwo – przyznaje Boruc, dziś bramkarz numer dwa w kadrze. Obrona nie zagra więc w składzie z Tbilisi, a na boisku pojawi się wspomniany Olkowski. Jego przypadek pokazuje progres kadrowiczów powoływanych przez obecnego trenera. Olkowski w drużynie narodowej debiutował razem z Nawałką jeszcze jako gracz Górnika Zabrze. I wypadł – łagodnie mówiąc – przeciętnie. Dziś świetnie radzi sobie…

Zwycięskiego składu się nie zmienia – głosi stara piłkarska prawda. Czy jednak powinna obowiązywać również w kontekście meczów sparingowych? – zastanawiają się dziennikarze Sportu.

Poligon doświadczalny dla dublerów czy raczej kolejny etap zgrywania coraz lepiej funkcjonującego kolektywu? Na to pytanie odpowie oczywiście dziś wieczorem Adam Nawałka i jego sztab. Parę zmian w podstawowej jedenastce jest jednak nieuniknionych. Wyjechał przecież ze zgrupowania (kłopoty z bolącymi plecami) Łukasz Piszczek… – Tak, czekam z niecierpliwością na Pawła Olkowskiego! – przyznaje Andrzej Zamilski, były szkoleniowiec mistrzów Europy do lat 16 w 1993 roku. – Patrząc na jego dyspozycję w ostatnich tygodniach, ten występ należy mu się jak chłopu ziemia. Piłkarz kolońskich koziołków rzeczywiście błysnął w Bundeslidze w ostatni przedreprezentacyjny weekend, a wobec absencji Piszczka wydaje się pewniakiem na prawą obronę. Albo… na lewą, bo przecież nie mamy wśród powołanych na dwumecz z Gruzją i Szwajcarią żadnego klasycznego lewego obrońcy. – Artur Jędrzejczyk w Tbilisi spisał się na tej pozycji dobrze. Ale warto – choćby przez 25 minut – poszukać alternatywy – dodaje Zamilski, wskazując właśnie na Olkowskiego. Bo jakby co, na prawej zagrać może Łukasz Broź. Dla doświadczonego szkoleniowca hasło poligon doświadczalny jest jak najbardziej oczywiste. – Chętnie przyjrzałbym się na przykład dublerom naszych stoperów – przyznaje. – Kamil Glik z Łukaszem Szukałą spisują się solidnie, ale na tej pozycji o absencję nietrudno – przypomina. My z kolei przypomnijmy, że – po pierwsze – stoper Torino ma już na koncie dwie żółte kartki w eliminacjach (trzecia spowoduje przymus pauzy), po drugie – zmaga się z kontuzją i gra tylko dzięki blokadom.

Na kolejnej stronie typowy Jerzy Engel, przekonujący, że większość dzisiejszych zawodników wychowała się na sukcesach jego kadry. Obecne wyniki są efektem reformy, w której postawiono na szkolenie młodzieży, a do tego Adam Nawałka jest absolwentem szkoły trenerskiej przy PZPN, w której sam Engel na wykładach tłumaczył tajniki tego fachu. Cały nasz uroczy Jerzy Władysław.

Na koniec zajrzyjmy jeszcze na dwie strony tematów ligowych. Brzęczek trenerem Lechii – teksty o tym będziemy cytować dzisiaj z innych gazet. Na Górnym Śląsku wybory samorządowe wygrali prezydenci, którzy w istotnym stopniu wspierają sport – zauważa katowicki dziennik. Zacytujmy fragment:

W Zabrzu Małgorzata Mańka-Szulik zdecydowanie pokonała swoich konkurentów, zdobywając ponad 60 procent głosów. Wyborcy postawili na osobę, która rządzi Zabrzem od 2006 roku. Miasto ma większościowy pakiet akcji Górnika. Mańka-Szulik była orędownikiem wybudowania nowego stadionu (…) Również w Bytomiu najwięcej głosów uzyskał dotychczasowych prezydent Damian Bartyla. Buduje w mieście nowoczesny kompleks sportowy, składający się ze stadionu piłkarskiego, lodowiska, hali widowiskowo-sportowej i basenu. Piłkarska Polonia występuje na razie w zaledwie trzeciej lidze. 

Ciekawostka: w zimie w Turcji odbędzie się coś na kształt towarzyskiego miniturnieju o Puchar Śląska. Drużyny Ruchu, Górnika, Piasta i Podbeskidzia jednego dnia spotkają się w czasie swoich obozów i zagrają krótkie mecze każdy z każdym. Na koniec odnotujmy tylko, że w składzie Ruchu być może szykują się zmiany, Druga połowa z Jagiellonią miała udowodnić, że Efir może grać z Kuświkiem.

SUPER EXPRESS

Z dzisiejszego SE warto wyjąć trzy rzeczy. Na ostatniej stronie dostajemy zwięzłą zapowiedź spotkania ze Szwajcarią, pod tytułem: Robert, teraz ty sobie postrzelaj. Ostatnio grał dobrze, ale nie trafiał.

W meczu z Gruzją Lewandowski pokazał, że jest liderem drużyny z prawdziwego zdarzenia. Kapitanem, bez którego nie da się wyobrazić sobie drużyny. Kiedy trzeba było, cofał się po piłkę. Walczył jak lew z nieprzyjemnie grającymi Gruzinami, dyrygował mniej doświadczonymi kolegami. Absorbował uwagę rywali, dzięki czemu więcej miejsca miał drugi z napastników Arkadiusz Milik (20 l.). Jego obecność na boisku robiła różnicę. Kiedy jednak dochodził do sytuacji strzeleckich, wybitnie brakowało mu szczęścia. Lewandowski, co oczywiste, jako napastnik uwielbia strzelać gole. Dlatego możemy być pewni, że nie tylko zagra w meczu ze Szwajcarią (mimo że to tylko sparing, ale trener Nawałka chce docenić kibiców i wystawi silny skład), ale też będzie pracował na całej długości boiska, by wpisać się na listę strzelców. Oczywiście będzie jeszcze trudniej niż w piątek. Szwajcarzy, choć nieudanie rozpoczęli eliminacje do ME, na niedawnym mundialu byli o krok od sensacyjnego wyeliminowania Argentyny.

Kolejny fragment książki Janusza Wójcika, promowanej w każdym wydaniu Super Expressu, przynosi wieści, że Wójt chciał się zabić. Opowiada jak na złych inwestycjach stracił kilka milionów złotych.

“Zacząłem inwestować pieniądze w spółkę Interbrok. Na początku przynosiła zyski, byłem zadowolony, a jej właściciele zachęcali, bym inwestował jeszcze więcej. Po pewnym czasie wszystko zaczęło się psuć. Okazało się, że ta firma to jedna wielka mistyfikacja, a moje pieniądze, owszem, trafiały na jakieś konta, ale nie zarabiały na siebie i miałem ich już nigdy nie zobaczyć. W sumie straciłem ponad cztery miliony złotych. I właśnie wtedy, kiedy tak potwornie popłynąłem z kasą, chciałem się zajeb… Strzelić sobie w łeb i zakończyć całą tę farsę. Zostałem z niczym, oszukany, upokorzony, wypłukany do cna. Oszczędności mojego życia poszły psu w d…” – opowiada Wójcik. Człowiek, który na ławce trenerskiej był zawsze twardy i zdecydowany, w tym momencie stał się kompletnie bezradny. “Miotałem się po domu, w końcu wsiadłem w auto i koniecznie chciałem coś zrobić – choćby i rozbić się gdzieś na drzewie. Stwierdziłem jednak, że nie tak prędko: pojechałem do jednego z tych dyrektorów z bożej łaski, którzy zarządzali Interbrokiem. Spluwę oczywiście wziąłem. Przysięgam, chciałem go zapier… >Oddawaj, skur…

Trzeci z tekstów dotyczy mocno eksploatowanego ostatnio, również przez Superaka, Sebastiana Mili. Waldek Kiepski? Nie mam z tym problemu! Dziś sporo opowiada o swoich pasjach.

Jako nastolatek lider Śląska miał dwie pasje: zbierał znaczki i puszki. – Znaczków uzbierało się sześć klaserów – mówi. – Byłem z nich dumny, a gdy ktoś obejrzał moje albumy, to siadałem i przekładałem znaczki na nowe miejsce. Grupowałem je rozmiarami lub kategoriami, a potem ponownie prezentowałem kolegom. Puszek uzbierałem ponad 100, ale miały jedną wadę: zbierał się na nich kurz i ciągle trzeba było dbać, aby były czyste. Teraz kolekcjonuję koszulki. Mam ich ponad 150. Kilka z nich wisi już w restauracji w Koszalinie. Każda ma swoją historię, ale jedna ma dla mnie wartość sentymentalną. To koszulka Cosmosu Nowy Jork. Otrzymał ją tata Stefan, gdy grał w Melbourne. Będąc dzieckiem, przez rok mieszkałem w Australii. Zanim Mila postawił na piłkę, trenował karate. – To był mój pomysł, ale ćwiczyłem może z pięć razy – przypomina. – Zrezygnowałem, bo zajęcia pokrywały się z treningami piłkarskimi. Teraz bardzo lubię oglądać boks: szczególnie gdy walczą Polacy. Co ciekawe, nigdy nie widziałem na żywo żadnej walki. Uwielbiam również tenis. Mój faworyt to Roger Federer. Szwajcar to geniusz, jest mistrzem w tym, co robi. Nigdy się nie denerwuje, nie rozprasza na korcie. Chciałbym mieć ten jego spokój. Piłkę oglądam w każdym wydaniu. Zdarza mi się zobaczyć nawet mecz egzotycznej ligi, na przykład… irańskiej. Nie żartuję. Obejrzałem, bo ciekawiło mnie, jaki jest tam poziom – przekonuje piłkarz, który kibicuje Barcelonie, kadrze Hiszpanii i klubom z Primera Division.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Pokażcie klasę jeszcze raz.

Czas na manewry przed atakiem na Zieloną Wyspę.

Choć mecz o bezcenne punkty w el. EURO 2016 z Irlandią dopiero w marcu, to dzisiejszy sparing ze Szwajcarią będzie jedynym sprawdzianem przed tym kluczowym spotkaniem. Podkreśla to Adam Nawałka, dlatego nie ma mowy o beztroskich eksperymentach. Trener chce przejrzeć stany zapalne w kadrze, postraszyć gwiazdami, przetestować wariant B, a przy okazji dać wreszcie radość kibicom Stadionu Miejskiego we Wrocławiu. Tutaj w czterech dotychczasowych spotkaniach naszej kadrze udało się nie przegrać tylko raz – z Mołdawią (2:0). W spotkaniach z Włochami (0:2), Czechami (0:1) i Słowacją (0:2) biało-czerwoni nie strzelili ani jednego gola. Ostatnia porażka poszła już na konto Nawałki. Przed rokiem na trybunach pojawiło się ponad 40 tys.y ludzi, ale po zakończeniu meczu drużyna debiutującego selekcjonera została wygwizdana. Teraz nikt o gwizdach nawet nie myśli. Reprezentacja znowu jednoczy fanów, dając im radość, o jakiej zdążyli zapomnieć. Polska po czterech kwalifikacyjnych meczach jest liderem grupy D (z 10 punktami), ma na koncie efektowne wygrane z Gruzją i Niemcami. 

Tekścik o tym, że Zbigniew Boniek dał dobry przykład, strzelając w przeszłości Szwajcarom, cytowaliśmy już z Faktu. Adam Nawałka przekonuje z kolei, że przez najbliższe miesiące nie zamierza próżnować.

Dziś po raz ostatni w tym roku trener biało-czerwonych poprowadzi swój zespół. Będzie to okazją do przetestowania kilku wariantów i opcji awaryjnych (piszemy o tym na str. 2–3). Potem kadrę czeka bardzo długa przerwa, bo kolejny mecz rozegra dopiero 29 marca w Dublinie. To trudny okres dla selekcjonera, który ponad cztery miesiące nie będzie miał kontaktu z zawodnikami podczas zgrupowań. – Ale ten czas to nie wakacje. Pracujemy! Już taki jestem, że nie potrafię nie myśleć o naszym zadaniu, czyli awansie na EURO. Analizuję taktykę i kwestie personalne, zastanawiam się, co jest do poprawienia – mówi Nawałka. Na pewno nie będzie zimowego zgrupowania dla piłkarzy grających w ekstraklasie, które w ostatnich latach było stałą częścią kalendarza. Prezes PZPN Zbigniew Boniek jak zapowiedział, tak zrobił, i zrezygnował z organizacji egzotycznych sparingów, bo – jak mówi – niewiele mają one wspólnego z poważną piłką. I faktycznie, Nawałce w kontekście pracy z pierwszym garniturem kadry niewiele by to dało. Nawałka zaznacza, że selekcja nigdy nie jest zakończona, dlatego po rozstaniu z piłkarzami w środowy poranek we Wrocławiu, znów znajdzie się w rozjazdach po kraju i Europie. Najbliższy czas, dopóki gra ekstraklasa i ligi zagraniczne, zamierza poświęcić na obserwacje. Nawałka zamiast analizować przed telewizorem, woli pojechać do piłkarza, zorientować się w jego sytuacji…

Możemy zacytować jeszcze kawałek wywiadu z Chapuisat. Krótki, bo nie ma tu niczego ciekawego.

Lewandowski odszedł z Borussii, ale nadal grają tam Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski.
 To bardzo wartościowi zawodnicy. Szkoda, że Kuba jest kontuzjowany. To jeden z powodów słabszej postawy Borussii w tym sezonie. Ale oczywiście chodzi nie tylko o niego. Plaga urazów, która dotknęła tę drużynę, na pewno odbiła się na jej wynikach.

Ale czy tylko tym można tłumaczyć fatalną postawę dortmundczyków w Bundeslidze? W Lidze Mistrzów przecież wygrali wszystkie mecze, a kontuzje pojawiły się już w poprzednim sezonie…
– To świadczy o poziomie Bundesligi. Aż trudno wyjaśnić, dlaczego im idzie tak słabo. Przegrywają mecze, które powinni wygrać. Na pewno ich poprzednie lata były znakomite, może osiągali wyniki powyżej swojego potencjału?

No i na koniec jeszcze trochę tematów ligowych:

– Wizyta premier Norwegii na stadionie Legii
– Zbigniew Małkowski wraca po kontuzji do lekkich treningów
– Guerrier i Sarki grają w reprezentacji Haiti

Lechia ma tymczasem nowego trenera – Jerzego Brzęczka.

Przymierzano się do Czesława Michniewicza i Marcina Brosza, ale wybór klubu ostatecznie padł na Brzęczka. Srebrny medalista olimpijski z Barcelony na razie może się pochwalić zdecydowanie bogatszą karierą piłkarską niż trenerską, bo jako szkoleniowiec prowadził tylko jeden klub. Drugoligowy Raków Częstochowa przez cztery i pół roku. Z Lechią podpisał na razie kontrakt do 30 czerwca 2016 roku. W pracy pomagać mu będą Tomasz Mazurkiewicz, były kolega klubowy Brzęczka z poznańskiej Olimpii, a także Maciej Kalkowski, który od dawna jest w sztabie szkoleniowym Lechii, gdzie pracował u boku Bogusława Kaczmarka, Michała Probierza, a ostatnio prowadził zespół razem z Untonem. – Pozostałe stanowiska w sztabie pozostają na razie bez zmian. Będę chciał porozmawiać z trenerami od przygotowania fizycznego, bo z tych informacji, które mam, te kwestie nie są zorganizowane tak jak powinny – powiedział Brzęczek, który ma teraz kilka dni na przygotowanie zespołu do niedzielnego meczu z Jagiellonią Białystok. – Rozpoczynam nowy etap w mojej karierze trenerskiej, który traktuję jako ogromną szansę. Zdaję sobie sprawę z potencjału, presji i oczekiwań panujących w Gdańsku. Na dziś pozycja Lechii w tabeli na pewno nie jest zadowalająca, bo znajdujemy się blisko strefy spadkowej i musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej się z tego dołka wydostać. Ta drużyna nie ma jednak wielkiego doświadczenia i nie jest być może do końca przygotowana na presję, jaką ją obarczono. Ja na pewno jestem i zrobię wszystko, by zdjąć ją z zespołu, który musi jednak zostawiać serce na boisku –powiedział pochodzący spod Jasnej Góry Brzęczek. – Mam nadzieję, że część szczęścia z tego miejsca przeniosę na PGE Arenę i wreszcie uda się odczarować ten stadion – powiedział Brzęczek.

Michał Mak, co nie jest wielką nowością, chce zmienić klub. Latem wygasa mu umowa, więc najbliższe okienko transferowe jest ostatnią szansą na jakikolwiek zarobek. Sam zawodnik mówi, że chciałby spróbować czegoś nowego i powalczyć o wyższe cele. Latem braćmi interesowała się Lechia Gdańsk, ale nie zdecydowała się wyłożyć 500 tysięcy euro. Teraz w Polsce w grę mają wchodzić tylko Legia i Lech.

Dossa Junior natomiast nie zagra już w tym roku.

Usłyszał dwie wiadomości: dobrą i złą. Kontuzja łydki, której doznał, nie wymaga operacji. Ta gorsza – w tym roku nie wybiegnie już na boisko. Ma skupić się na wzmocnieniu mięśni, bo z tym ma największy problem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w styczniu normalnie rozpocznie z Legią przygotowania do rozgrywek i pojedzie na zgrupowania do Hiszpanii i Turcji (…) Chodzi przede wszystkim o łydkę, która jest zbyt chuda, podatna na urazy, stąd wspomniane na początku zalecenia od włoskich specjalistów. Wzmocnienie jej to warunek konieczny, aby problemy się nie powtarzały.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...