Ogłoszono nominacje do Złotej Piłki i jak zwykle wśród wyróżnionych piłkarzy jest Andres Iniesta – ulubieniec wszelkich jury, piłkarz, który w ostatnim czasie wygrywać potrafi jedynie plebiscyty. Trzeba naprawdę oglądać mecze na telegazecie, by jednego z głównych odpowiedzialnych za to, że Hiszpania i Barcelona nic w 2014 roku nie wygrały, nominować do tak prestiżowej nagrody. Hiszpan obecny rok ma tak słaby, że wychodzić z domu powinien tylko w czapce i w ciemnych okularach.
Oto dorobek Iniesty w 2014 roku:
Primera Division: 25 meczów / 2 gole / 6 asyst
Liga Mistrzów: 8 meczów / 0 goli / 2 asysty
Reprezentacja Hiszpanii (o punkty): 5 meczów / 0 goli / 1 asysta
Reprezentacja Hiszpanii (towarzyskie): 3 mecze / 1 gol / 0 asyst
Razem: 41 meczów / 3 gole / 9 asyst.
Osiągnięcia: brak.
Mamy więc ofensywnego pomocnika, który jest całkowicie nieefektywny. Ani nie strzela, ani w zasadzie nie podaje, bo średnio notuje mniej niż jedną asystę miesięcznie, i to licząc wszystkie możliwe rozgrywki. Reprezentacja, której był ważnym ogniwem, nie wyszła z grupa w finałach MŚ, a Iniesta na mundialu asystę zaliczył dopiero w meczu o nic: z Australią (później jeszcze zagrał w przegranym meczu eliminacji ME 2016 ze Słowacją). O jego występach w klubie w zasadzie nie ma co pisać, bo 90 procent z nich było całkowicie bezbarwnych. Aktualnie ten właśnie zawodnik jest jednym z odpowiedzialnych za to, że druga linia Barcelony funkcjonuje dopiero wówczas, gdy… cofnie się do niej Lionel Messi i poczęstuje kogoś prostopadłym podaniem.
Ale Iniesta jest na liście, ponownie. Jak w 2013 roku, który też był dla niego bardzo, bardzo słaby. Ma coś w sobie ten zawodnik, że wzbudza sympatię, wygląda na sympatycznego, fajnego kolesia, ale niestety to aktualnie jego największy atut. Już umieszczenie go w gronie TOP100 za 2014 rok byłoby problematyczne, a co dopiero w gronie TOP23.
KRZYSZTOF STANOWSKI