W 12. kolejce wszystko stało na głowie – więcej niż o pierwszej drużynie Legii pisało się o jej III-ligowych rezerwach, więcej niż o meczu Śląska z Piastem mówiło się o bramce Mili z Niemcami, fakt, że Marcelo Bielsa usiadł na kubku z kawą, zajął więcej czasu antenowego niż fakt, że na ławce Ruchu zasiadł Waldemar Fornalik, a przylapany na dopingu Dawid Nowak wyparł z łamów i eteru efektowną wygraną Wisły w Zabrzu i hattricka Pawła Brożka. Choć złośliwi podejrzewają, że to kolejny odcinek „świętej wojny”, mający obniżyć wiślacki Football Citation Index o koma sześć, a może nawet dziewięć.
CRACOVIA – RUCH CHORZÓW 1:0
– Na pewno bardzo dobrze się bronimy – powiedział Mateusz Żytko.
I wiecie, co? Tym razem to nie było śmieszne – Cracovia rzeczywiście dobrze się broniła. OK – broniła się przed Ruchem, który w piątek atakował w sposób nader umowny i tylko przez pół godziny, ale kiedy widziało się Mateusza Żytko, który nie gubił linii, Bartosza Rymaniaka, który „zdanżał”, zdążał i nie faulował przy odbiorze, to serce rosło i nadzieja się pojawiała, że skoro oni mogą, to kto wie, może trafi się kiedyś merytoryczny poseł, polski film z porządnym dźwiękiem „Poligon” bez literówek i błędów w imionach…
Cracovia ma, co wywalczyła, Ruch ma, na co zasłużył, a trener Fornalik ma, co chciał czyli brata w sztabie szkoleniowym.
LEGIA WARSZAWA – LECHIA GDAŃSK 1:0
Lechia ruszyła do ataku…
– Ja pierdolę!… – wrzasnęła gdańska ławka rezerwowych, gdy nie trafił Stojan Vranješ
– Ja pierdolę!.. . – wrzasnęła, gdy nie trafił Bruno Nazario.
– Ja pierdolę!… – to Nazario nie trafił po raz drugi.
– Ja pierdolę!…
– Ja pierdolę!…
– Ja pierdolę!…
– Ja pierdolę!…
– O, kurwa… – jęknęła, gdy trafił Orlando Sa.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – GÓRNIK ŁĘCZNA 1:0
Oko za oko, ząb za ząb…
– Strzał za strzał?
No, to może niekoniecznie, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy strzelał głownie Górnik, ale w drugiej trener Ojrzyński zrobił trzy zmiany i wszystkie trzy w punkt. Ba! W trzy punkty! Nie było to może widowisko najwyższej klasy, ale nawet w tej kolejce można było wskazać słabszy mecz, ale gdyby zapytać trenera Ojrzyńskiego czy na swój ekstraklasowy jubileusz wolałby piękny mecz i remis, czy przeciętną grę i trzy punkty, to odpowiedź byłaby chyba oczywista.
ŚLĄSK WROCŁAW – PIAST GLIWICE 3:0
Przyjemny mecz na sobotnie popołudnie – drużynę Tadeusza Pawłowskiego oglądało się z przyjemnością, Mateusza Machaja, który znowu zaczyna być piłkarzem, oglądało się z ciekawością, a w ostatnim kwadransie, gdy na boisku wreszcie pojawiła się drużyna gości, zaczęły się nawet niejakie emocje. Całość zwieńczył wywiad z Kornelem Osyrą, który sprawiał wrażenie, że nie wie, gdzie jest, nie wie, co mówi, nie wie, jak jest ubrany i nie wie, z czego się cieszy, ale najważniejsze, że cieszył się bardzo.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – POGOŃ SZCZECIN 5:0
– Ci, którzy mówią, że za mało wygrywamy to ludzie o chorych umysłach – odciął się trener Wdowczyk parę tygodni temu. Z szacunku Z litości nie będę ryzykował twierdzenia, że Pogoń przegrywa za wysoko – powiem raczej, że w Białymstoku Pogoń przegrała w sam raz. Zresztą, „Pogoń” to określenie na wyrost – na mecz z Jagiellonią wyszli Murawski, Murayama, pół Małeckiego, ćwierć Golli i taki zabawny facecik, który ma CV dłuższe niż nazwisko, a fantazję większą niż CV, bo żeby trafić do Szczecina z Południowej Afryki przez Cypr i Bułgarię, to trzeba naprawdę mieć w sobie coś z Latającego Holendra.
– Portugalczyka!
Quod erat demonstrandum.
Fajny mecz, sporo bramek, wymarzone otwarcie nowego stadionu i śliczne widoczki z góry.
– …a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy helikopter na dziesięć godzin za pełną stawkę godzinową od instytucji. „Dziesięć godzin” – słownie.
– Ale to jest kilkaset tysięcy!
– Zapłacimy! Zapłacimy! Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy!
KORONA KIELCE – LECH POZNAŃ 2:2
– Z jajem!– zakomenderował trener Tarasiewicz, a ponieważ jest trenerem o sporym autorytecie, piłkarze posłusznie zaczęli robić sobie jaja. Najpierw jaja robiła sobie obrona Korony, potem jaja robiła sobie obrona Lecha, potem znowu obrona Korony… Hmm, „Obrona Korony” – całkiem niezła nazwa dla jakiegoś folk-samracko-metalowegozespołu… a całość zwieńczyło wielkie jajo w postaci bramki Sylwestrzaka, którą najbardziej zaskoczony był sam strzelec.
– Panie, po czemu te jaja? – zapytała zakutana w chustkę kobiecina z siatką w dłoni.
– Po dwa punkty – odpowiedział wściekły kibic z Poznania.
– Patrz pan, a u nas po jeden – ucieszył się kibic z Kielc.
GÓRNIK ZABRZE – WISŁA KRAKÓW 0:5
– It was legen… Wait for it…
Czekaliśmy trzydzieści minut I było to trzydzieści minut nudy, kichy I oglądania dziemniaga, ale to, co się działo potem wynagrodziło wszystkim…
– Ekhm!… – zgłosili votum separatum kibice z Zabrza.
…wynagrodziło prawie wszystkim męki i ziewanie. Silić, Brożek, Brożek, Stilić, Brożek – a przecież mogły paść jeszcze ze dwie bramki, bo tylko Mariusz Stępiński wie, jakim cudem nie trafił do siatki.
– I Aleksander Szeweluchin nie wie! – Opinia Publiczna przypomniała sytuację z 33 minuty.
Szeweluchin wie: nie trafił, bo na miejscu był Arkadiusz Głowacki. Ale skoro już jesteśmy przy tej sytuacji, to wciąż po głowie chodzi mi pytanie: czy gdyby Szeweluchin wtedy trafił i Wisła przegrywałaby 1:0, dałaby radę się podnieść i choćby wyrównać?
– …dary! Legendary! – zakończył Barney Stinson i przybił piątkę z kogutem.
ZAWISZA BYDGOSZCZ – GKS BEŁCHATÓW 2:1
Plan GKS-u był prosty: wejść w pole karne Zawiszy, przewrócić się i czekać na rzut karny. Skoro zadziałało w meczu Wisły z Zawiszą… I Lecha z Zawiszą… I Ruchu z Zawiszą… I Pogoni z Zawiszą…
– O, przepraszam, w meczu Pogoni Zwoliński nie trafił z karnego! – przypomniała Opinia Publiczna.
Ale miał z czego nie trafiać, prawda? Cztery kolejne spotkania i cztery rzuty karne.
Wczoraj jedenastkę – piątą z rzędu – odgwizdał sędzia Przybył – naciągana była trochę, ale Wroński zmieścił się w dopuszczalnym limicie czasu na myślenie czy lepiej biec, czy może jednak się wywalić, niestety od tego momentu GKS przestał grać i Zawisza „na strasznego ciula by wyszedł”, gdyby tego nie wykorzystał. Więc wykorzystał.
BRAMKA KOLEJKI
Semir Stilić to Semir Stilić i nawet babcia Pawlakowa przywykła, Paweł Brożek strzelił trzy najłatwiejsze bramki od czasu meczu przeciwko IVB, Szymon Pawłowski grał przeciwko obroni Korony Kielce, której gola strzeliłby nawet Jacek Kurski w trakcie robie sobie „samośki” iPadem… Na placu boju zostają więc wyrównujący gol Zawiszy i druga bramka Jagiellonii. Wygrywa Mateusz „Piętkowski” (copyright by Jakub Rezmer)
KIKS KOLEJKI
W kategorii „jak można było tego nie strzelić!?!” tłok, że niech się schowa Lidl z promocją: Nazario, Brożek, Malinowski, Stępiński, Starzyński Szmatiuk… W kategorii „Służę uprzejmie – pan sobie pyknie” podobnie – jednoosobowe jury długo zastanawiało się czy na wyróżnienie bardziej zasłużył Steinbors, podający piłkę Brożkowi czy Golański asystujący Hamalainenowi, czy może Dejmek za całokształt, ale w końcu zdecydowało się wyróżnić Huberta Wołąkiewicza, który ani nie podawał, ani nie asystował, a całokształt miał wybitnie nieobecny i to właśnie zadecydowało o wyniku. Drugie miejsce zajął Kornel Osyra w koszulce Śląska, uchachany (uhahany?) po porażce po pachy.
TRENER KOLEJKI
Franciszek Smuda – za to, że nie zmarnował dwóch tygodni przerwy i poukładał drużynę w sposób imponujący. Chociaż – nulla dies sine strzału w trenerskie podejście do młodych piłkarzy, kiedy się w 80 minucie prowadzi 4:0, to można by wpuścić Piotra Żemło zamiast Sarkiego. Tak „na zachętę”
DO ZAPAMIĘTANIA
Nie siadać na kubku z gorącą kawą. Nigdy!
DO ZAPOMNIENIA
Prasowe dyskusje między trenerami, prezesami, dyrektorami i kibicami.
RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Marciniak (C-RCh) był trochę rozkojarzony, ale kiedy się sędziuje mecz trzynastej i czternastej drużyny w tabeli, poziomem odpowiadający pozycji obu drużyn, to rzeczywiście można przysnąć. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Gil (LW-LG) jako główny w zasadzie spokojnie (choć czasem dawał się nabierać na dramatyczne) pady, ale jego liniowi tradycyjnie mieli problemy ze wzrokiem, z czego piłkarze korzystali jak i kiedy mogli, czego najlepszym przykładem akcja bramkowa – tłok, podsłona, zasłona, gol i trzy dni ze szkłem powiększającym. Formalnie – nie do wyłapania w czasie gry. Nieformalnie – nawet gdyby spalony był metrowy, liniowi sędziego Gila i tak by go nie zasygnalizowali. Ostatecznie – minus pięć dioptrii za calość.
Pan sędzia Złotek (PBB-GŁ) To jest spalony. To się gwiżdże. A to jest faul. To też się gwiżdże. A to są dwa kolejne faule, z czego jeden na żółtą kartkę… A to są minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Frankowski (ŚW-PG) tak pokochał psikanie kresek pianką, że nie gwizdał tylko spojrzeń i westchnień, wszystko pozostałe było dla niego okazją do rysowania wzorków. Minus trzy dioptrie za aptekakarzowanie.
Pan sędzia Raczkowski (JB-PSz) Był w ogóle jakiś sędzia na tym meczu? Zero dioptrii.
Pan sędzia Jakubik (KK-LP) nie pierwszy raz sędziuje dobrze przez godzinę, a potem sypie się jak piasek ciurkiem – minus trzy dioptrie za ostatnie 30 minut.
Pan sędzia Kwiatkowski (GZ-WK) niepewnie, nierówno i nieostrożne, bo walenie łokciem w twarz „może być przyczyną wielu groźnych chorób”, więc wypadałoby gwizdać, za to „korzyść” na środku boiska warto stosować, bo może przerodzić się w fajną akcję. Ortodoksi twierdzą również, że warto gwizdać faule w polu karnym, choć tu zdania są podzielone, bo pan Sławek i pan przewodniczący Przesmycki wciąż się nie lubią. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Przybył (ZB-GKS_B) przeciętnie, pierwszoligowo momentami, ale bez większych wpadek – ot, tu nie pokazał żółtej kartki, tam niepotrzebnie zatrzymał akcję, a pianką psikał z takim namaszczeniem, jakby rysował obrys zwłok ofiary Hannibala Lectera, a nie miejsce wybicia rzutu wolnego. Minus dwie dioptrie.
CYTAT KOLEJKI
Martin Konczkowski: „Gdybyśmy strzelili jedną dwie bramki, to nasza gra na pewno wyglądałaby inaczej”
Odwrotnie: gdyby wasza gra wyglądała inaczej, to na pewno strzelilibyście jedną-dwie bramki.
Jakub Wójcicki: „Przeciwnik nie stworzył sobie praktycznie żadnej sytuacji… My też.”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1507.
Wojciech Jagoda: „To jest facet, który potrafi ukryć się pod murawą!”
Tomasz Wieszczycki: „Teraz pressing?… Nie, wydawało mi się.”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1508.
Bartosz Ignacik: „Jak smakuje trawa na Łazienkowskiej?”
Bunkrów nie ma… ale też jest zajebiście.
Andrzej Zamilski: „Widać, że ta lewa nóżka to u niego rarytasik”
A skrzydełko – cymesik.
Kazimierz Węgrzyn: „Czasami myślę, że Messi mało takich piłek zagrywał w swojej karierze – a Bonin to zagrał!”
Myślę, że Messi nigdy nie wygrał w Brzesku, nie zremisował w Ząbkach i nie przegrał z Tłokami Gorzyce. A za to Bonin…
Krzysztof Przytuła: „Trener Tarasiewicz wychodzi z siebie, żeby podnieść Koronę”
Nasi reporterzy byli na miejscu i zarejestrowali proces wychodzenia z siebie.
Kazimierz Węgrzyn: „Im dalej w las… tym bardziej gasł”
Fajny, naprawdę fajny wiersz. Ma siłę.
Tomasz Unton: „Pewnie rzeczy zostały wyjęte z ust”
Bueee…
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
Wymiana Buchalika na Malarza przypominała face palm deską, wymiana Pawłowskiego na Jevticia okazała się strzałem w stopę, zrobienie Jevticia kapitanem LZS Poligon – okazało się strzałem w kolano, zostawienie w skaldzie Kosznika i Zachary okazało się strzałem w drugą stopę i drugie kolano… LZS Poligon doczołgał się do końca kolejki dzięki trójce Sadlok-Stilić-PIątkowski , przy czym nie ma co ukrywać, że Sadlok ostał się w składzie tylko dlatego, że alternatywą był Frączczak, a wiadomo było, iż Pogoń w Białymstoku dostanie baty.
Spadek z miejsca 54. na 85. w klasyfikacji generalnej i z 9. na 15. w lidze „poligonowej” – taki jest bilans LZS Poligonw kolejce 12. Trener rozważa oddanie się do dyspozycji prezesa, prezes rozważa oddanie się do dyspozycji zarządu, a zarząd pociesza, że innym też nie poszło – rogóźnia team stracił drugie miejsce w lidze „poligonowej” na rzecz Waldzio Team, a lider naszej ligi Lateralus CF utrzymał co prawda pierwszą pozycję, ale za to w klasyfikacji generalnej spadł z miejsca 6. na 9.
Niestety, nie sprawdziła się teoria Kopernika-Balcerka, mówiąca, że jeśli LZS Poligon spada, to lidze poligonowej wprost przeciwnie – nasza liga spadła w klasyfikacji lig prywatnych na miejsce dziesiąte i nie ma co się pocieszać, że lig jest 1121, tylko brać się ostro do roboty, bo podium klasyfikacji to nie komornik i samo do nas nie przyjdzie.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk