Na zamknięcie 10. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia ograła Podbeskidzie 4:2. Mimo że gospodarze do przerwy prowadzili aż 3:0, niewiele brakowało, a ostatecznie zakończyłoby się remisem. W samej końcówce Podbeskidzie postawiło wszystko na jedną kartkę, Jagiellonia rozpaczliwie broniła się bez defensywnego pomocnika, lecz akurat wtedy rewelacyjnym no-look passem wprost do rywala popisał się beznadziejny dziś Zajac, czym sprawił obchodzącemu imieniny Michałowi Probierzowi. Wiadomo, w końcu wszystkie Ryśki to fajne chłopaki…
Wygrana białostoczan po naprawdę bardzo fajnym do oglądania meczu sprawiła, że za nami kolejka bez ani jednego zwycięstwa gości. Mało tego: przyjezdni zgromadzili ledwie śmieszne trzy punkty z 24 możliwych. No dobra, ale dość statystyk, na boisku przecież działo się wystarczająco ciekawego.
W tym spotkaniu – żeby było sprawiedliwie – wyróżniamy ósemkami trzech zawodników, między którymi stawiamy znak równości. Piątkowski dopchnął kolejne dwa gole i w sumie zgromadził ich już osiem, dzięki czemu przewodzi klasyfikacji strzelców. Równie skuteczny był Demjan, aczkolwiek Słowak, w przeciwieństwie do napastnika Jagiellonii, zaliczył dopiero dwa pierwsze trafienia po powrocie z nieudanego wyjazdu do Belgii. Obie bramki z przytupem, a ta druga – stadiony świata. A propos stadionów świata – pierwsza asysta młodego Mystkowskiego całkiem niezła, z kolei druga jak najbardziej zasługuje na to miano. 16-letni młodzieżowy reprezentant Polski debiutował w pierwszym składzie, a nie minął jeszcze pierwszy kwadrans, jak ten wypracował kolegom oba gole…
Właśnie, Mystkowski. Kiedy Probierz zgłosił go do Ekstraklasy w lutym, klub potrzebował pisemnej zgody od rodziców, ponieważ Przemek dopiero w końcówce kwietnia ukończył 16. „regulaminowy” rok życia, a odstępstwo od przepisów było możliwe wyłącznie dzięki grze w kadrze trenera Roberta Wójcika, z którą niedawno sięgnął po Puchar Syrenki. Przeciw Podbeskidziu mógł pokazać skalę swojego talentu, co wynikało z dwóch nakładających się faktów. Po pierwsze – Probierz ustawił bardzo ruchliwy przód: wysunięty sęp Piątkowski, za nim trzech nominalnych napastników i na wskroś ofensywny Gajos. Po drugie – Ojrzyński odpowiedział w środku obrony duetem stojaków, czyli Pietrasiakiem oraz Stano.
Jako że Mystkowski dziś bez dwóch zdań błysnął, to odpowiedni moment, aby wskazać tego, który świetnie pracuje, tyle że w cieniu. Tomasz Kulhawik, kto wie – może pójdzie śladami legendarnego białostockiego trenera młodzieży, Karalusa? Tylko jeden rocznik:
Mystkowski – kadra U-17
Ostaszewski – kadra U-17, Borussia Dortmund
Żynel – kadra U-17, Salzburg (za 100 tys. euro!)
Kaczmarczyk – kadra U-17
Raptem rok starszy od Mystkowskiego jest Drągowski. Razem są o cztery lata młodsi niż Stano… Bramkarz Jagi przez trzy poprzednie spotkania zachował czyste konto. Dziś furory nie zrobił, natomiast za interwencje po uderzeniach Chmiela (główka) oraz Iwańskiego (z dystansu) – brawa.
Siłą rzeczy mniej miejsca poświęcamy przegranym. Bielszczanie zagrali dwie diametralnie różne połówki w diametralnie różnych ustawieniach, dlatego musimy odnieść się do tego, co przed przerwą i po niej osobno. Wniosek? Ojrzyński kompletnie nie wstrzelił się ze składem. W ogóle jego zawodnicy od kiedy odnieśli spektakularne zwycięstwo nad Legią, zawodzą w trzecim meczu z rzędu, który kończą z opuszczonymi głowami.
Przed chwilą grali o lidera, a nawet się nie obejrzeliśmy – rzeczywiście nimi są. Szkoda tylko, że przewodzą jedynie grupie spadkowej…
A solenizant? Probierz zaryzykował młodymi, a zwykło się mówić, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Także dziś, panie Michale, niechaj pęknie cała butelka. Gdyby wypadało co nieco odpalić Mystkowskiemu – proponujemy Piccolo…
Fot.FotoPyK