Reklama

Oklaskami przekomarzał się z kibicami Legii. Będzie nie tylko dobry piłkarz, ale też skurczybyk?

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2014, 16:01 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jednym z fleszy, który po wczorajszym hicie rundy na dłużej zapadnie nam w pamięci, jest schodzący z boiska Dawid Kownacki. Sama końcówka, Kolejorz prowadzi na stadionie największego rywala 2:1, a młody postanawia na moment skraść show tylko dla siebie. Złośliwi powiedzą, że właśnie wtedy błysnął najbardziej, ale to już inna para kaloszy i my zresztą nie do końca byśmy się z tą tezą zgodzili. Tak czy inaczej: od soboty Kownacki żegna się z łatką grzecznego chłopaka, pokazując jednocześnie, że charakterek akurat ma, a to przecież w obecnym Lechu „towar” deficytowy.

Oklaskami przekomarzał się z kibicami Legii. Będzie nie tylko dobry piłkarz, ale też skurczybyk?

Wielu piłkarzy przed nim prowokowało kibiców, kiedy opuszczali murawę. A to, żeby trochę się poprzekomarzać, a to, żeby skraść cenne sekundy, których upływ będzie irytował zarówno zawodników rywali, jak i ich fanów. Tyle tylko, że tutaj- w przypadku lechity, rzecz jasna – istotnym tłem są okoliczności. Jaki bowiem główny zarzut czynią swoim piłkarzom kibice z Poznania, względnie gdzie dokładnie upatrują przyczyn rozczarowujących wyników, zwłaszcza w Europie? Otóż mają pretensje o brak mentalności zwycięzców, przesadną płochliwość, a także o to, że w kluczowych momentach, gdy zespół potrzebuje lidera, chętnego do wzięcia na siebie odpowiedzialności nie odnotowano. Nagle – pach – wszyscy się chowają. Upraszczając: chcieliby zobaczyć prawdziwego kozaka, z którym mogliby się utożsamiać.

Kownacki, mimo wieku, dał im przy Łazienkowskiej tę możliwość, przynajmniej na parę sekund.

Oczywiście, tym kozakiem nie stanie się wyłącznie dlatego, że pozdrowił sympatyków Legii oklaskami, lekko się z nimi drocząc, jednak takim zachowaniem dał bardzo czytelny sygnał: nie boję się. Wcześniej paru ligowców opowiadało nam o zdziwieniu, w jakie wprawił ich 17-latek z Lecha. Nie przeprasza, że żyje i nie pieści się w tańcu. Potrafi zrugać nieraz dwa razy starszego od siebie przeciwnika w sposób na tyle dosadny, że aż dający do myślenia. Widzieliście jego reakcję po łokciu od Jodłowca, którego chucherkiem określić nie sposób?

Dodatkowo wyszkolony na miejscu, no i jeśli już buduje zdanie, to znajdziecie w nim orzeczenie. A więc pogadać umie i lubi. Pewny siebie, ale czy już butny? Raczej nie. Gdybyśmy mieli wskazać, który z lechitów posiada największe predyspozycje do bycia liderem, wyłonilibyśmy dwójkę: oprócz Kownackiego, jeszcze Kędziorę. Czy wyrosną na dobrych piłkarzy i takich pozytywnych „skurczybyków”? Dawid swoim zachowaniem przekonuje – bo tak to odbieramy – że ten moment nastąpi szybciej niż się wydaje…

Reklama

Popatrzcie na wybranych graczy związanych z regionem.
– uważany do niedawna za najlepszego wychowanka akademii Kolejorza Marcin Kamiński – z perspektywy kibica – cichutki chłopak, za grzeczny.
– Linetty – w zasadzie jak wyżej.
– Wołąkiewicz, biegający z opaską – no, sorry. Charyzmę ćwiczył co najwyżej w The Sims.

Wymowne przykłady, prawda? W ogóle jakoś ostatnimi czasy tęsknimy za tamtymi kozakami, za kozakami z minionych lat. Gdy wstydem było co kontakt ryć brodą o murawę, gdy znaczenie wyrazu „charakterny” daleko wykraczało poza dzisiejszą definicję, spłaszczoną wyjątkowo… Po prostu mamy dość Małeckich i Mikitów – skoro są generalnie nieskażeni myślą, a i w piłkę kopią mocno średnio. Sporo obiecujemy sobie po Kownackim, nie tylko piłkarsko.

Fot.FotoPyK 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...