Jest za co chwalić. Za utrzymanie kręgosłupa i pielęgnowanie harmonii. Za skrupulatne przykrywanie wad. W końcu za grę ja do ciebie, ty do mnie, jak przy golu Remy’ego, kiedy piłka odbijała się jak od ścianek, a Valbuena zagrał tak, jakby pomylił drużyny. Del Bosque miał rację: role się odwróciły. Francja w pierwszym sparingu po mundialu pokonała Hiszpanię 1:0.
Stade France znowu szalał. Znowu odśpiewał hymn tak głośno jak w słynnym meczu z Ukrainą. Może nie była to ekspozycja magazynku jak w sparingu z Jamajką, ale kto wie: być może właśnie ten mecz za kilka lat będzie wspominany jako początek czegoś wielkiego. Francuzi rozpoczynają dwuletni okres przygotowań od mistrzostw Europy ` grubej rury i z przeświadczeniem, że to, co zbudowali na mundialu w Brazylii, przetrwało i będzie udoskonalane.
Świetnie chodziły dziś skrzydła, kapitanie dryblował Pogba, Valbuena znowu dawał turbodoładowanie, a Benzema jak to Benzema: strzelił prawidłowego gola, ale oczywiście sędzia uznał, że był spalony. Sprawę ustawiła dopiero bramka rezerwowego Loica Remy’ego, choć gdyby i tu sędzia spróbował maczać palce, to wydźwięk spotkania byłby podobny.
Deschamps powołał na mecz z Hiszpanią aż 21 tych zawodników, których miał w Brazylii. Wyjściowa jedenastka praktycznie się nie zmieniła, a do ogólnego obrazu gry naprawdę trudno się doczepić. Dziś nikt już nie tęskni za Riberym, temat Nasriego nie istnieje. Atmosfera u Francuzów wygląda dokładnie tak, jak wtedy, gdy w ośrodku Ribeirao Preto Mavuba turlał się po trawie z Mamadou Sakho. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Les tiki-takes – tak dziś grali Francuzi.
Na 645 dni do mistrzostw Europy wszystko zdaje się iść w odpowiednim kierunku. Wszyscy wiedzą, że to stosunkowo nowa grupa ludzi, że pokolenie irokeza jak nazwał ich “Liberation” musi się jeszcze dotrzeć. Cabella, Mangala, Schneiderlin – rezerwowi mocno naciskają na podstawowych, a że najlepsze dni jeszcze przed nimi, nie trzeba nawet dodawać.
Oczywiście grali dziś Francuzi z ubogą wersją Hiszpanii. Drużyną, w której del Bosque jest ten sam, ale wszystko dookoła zupełnie inne. Karierę zakończył Xavi, nie ma Xabiego Alonso, a Andres Iniesta akurat wypadł z powodu kontuzji. Podobno wszystko ma ewoluować, tu nie będzie rewolucji, choć momenty albo większe fragmenty dzisiejszego meczu pokazały, że bez wielkiego przewrotu raczej się nie obędzie. Hiszpania oddała dziś 0 celnych strzałów na bramkę Francji. Lloris nie obronił żadnego strzału. Diego Costa nie istniał. W ogóle napastnik Chelsea od 360 minut nie zdobył gola dla reprezentacji. Jeśli do tego dodamy słabego Fabregasa i mało dynamicznego Cazorlę, obraz reprezentacji wyjdzie dość niemrawy.
Po nieudanym mundialu pisano: ta katastrofa będzie impulsem, przecież w kolejce czeka kolejne grono utalentowanych piłkarzy. No i faktycznie. Czekają, niektórzy już grają. Tylko co z tego? Minie trochę czasu, zanim Paco Alcacer albo Itturaspe przekonają niedowiarków, że potrafią. 0 celnych strzałów to najgorszy wynik od 30 lat.
Wtedy też rywalem była Francja. Wielka Francja.