Jednym z głównych ligowych tematów jest to, kto obleje się wodą, a kto oblepi się tortem, „jednym z problemów ligi” jest to, że młody piłkarz patrzy, widzi i reaguje, zamiast siedzieć cicho, Legia chce sięgnąć gwiazd, Korona nie chce sięgnąć bruku, Górnik gra bez pieniędzy, Ruch gra bez trawy, Zawisza gra bez drużyny, Cracovia jak zwykle chce grać o mistrzostwo i puchary, a pod otwartym jeszcze oknem transferowym stoją tabuny dziwnych ludzi z tobołkami, spragnionych gry w naszej lidze, która może i mało płaci, ale przede wszystkim mało wymaga. Ekstraklasa – jedyna i niepowtarzalna.
Zawisza Bydgoszcz – Lechia Gdańsk 0:2
Szczęśliwie się złożyło, że ten mecz oglądaliśmy jako pierwszy.
– Szczęśliwie? – jęknął Głos Wewnętrzny, płucząc obolałe oczy w rumianku – Tak zacząć kolejkę…
Dzięki temu od razu najgorsze mieliśmy z głowy i nie musieliśmy się martwić, że „Ech, tak fajnie się zaczęło, a teraz trzeba będzie oglądać drużynę trenera Paixao”
– To my, moim zdaniem powinniśmy prowadzić – oznajmił po meczu Grzegorz Sandomierski – Lechia kopała po prostu do przodu.
Fakt, że tyle wystarczyło, powinien dawać do myślenia.
Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 0:3
Wisła jak za dawnych czasów – klepka, klepka, zwodzik, klepka, gol. Oglądało się to przyjemnie, zwłaszcza gdy piłkę pykała między sobą para Stilić-Brożek…
– Ale w Pogoni nie grał Robak!
Szanse na to, że Robak przeszkodziłby Brożkowi i Stiliciowi w pykaniu piłki pod polem karnym Pogoni są raczej niewielkie. Jego obecność mogłaby natomiast dostarczyć wrażeń krakowskim obrońcom, bo Małecki miał niezły dzień i gdyby obok niego oraz Zwolińskiego zagrał także Robak – mogłoby być ciekawie. No, ciekawiej…
Mariusz Stępiński oglądał mecz i zastanawiał się, za kogo mógłby wskoczyć do składu. Im dłużej się zastanawiał, tym był smutniejszy.
Cracovia – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:3
– Chcemy grać w europejskich pucharach i widzę taką możliwość – powiedział we czwartek prezes Filipiak.
Trener Podoliński patrzył na swoich obrońców i płakał.
Publiczność patrzyła na obrońców trenera Podolińskiego i płakała.
Tusia patrzyła na obrońców trenera Podolińskiego i zadawała pytania natury zasadniczej.
Górnik Zabrze – Górnik Łęczna 2:0
Tym razem przeciwnicy nie „musieli robić wszystkiego, żeby ominąć głowę Szmatiuka”, bo przez większość meczu Szmatiuk grał bez głowy. Zresztą cały Górnik Łęczna grał „bez” – z czarnozielonej grupki wyróżniał się jedynie Grzegorz Bonin, który po pierwsze – czuł się w Zabrzu jak u siebie, a po drugie – na tle sobotniego Górnika Łęczna wyróżniałby się nawet… Kurczę, chyba nawet ja bym się wyróżniał.
– Mhm, brzuszkiem – zadrwił Głos Wewnętrzny.
No przecież, że nie opanowaniem piłki – tu mieściłbym się w średniej drużynowej.
A Górnik Zabrze swoje… To zaczyna być imponujące: pieniędzy nie ma, publiczności nie ma*, gwiazd nie ma, trenerów dwóch… Ale są kolejne solidne mecze i co najważniejsze – nie ma porażek.
* Tak, wiem, że tylko na stadionie. Tak, wiem, że z oczywistych względów.
Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:3
Jagiellonia strzelała, strzelała, strzelała, strzelała… aż tu nagle „Pyk!”, PLOP!”…
… I strzelać zaczął Śląsk. W tej całej katastrofie najbardziej żal mi Bartłomieja Drągowskiego: karnego dostał w spadku, szans nie miał najmniejszych, wyciągnął parę bardzo trudnych piłek, ale współpracować musiał z obroną, przy której nawet Gianluigi Buffon cisnąłby rękawicami i poszedł pracować na kolei.
A trener Probierz swoje: że za granicą, że inni po przegranym meczu kupują sześciu zawodników, że w Niemczech to miliony, a jak gdzieś znowu czyta…
Trenerze, to może niech pan już nie czyta?
– A co, nie ma racji? – zaperzyła się Opinia Publiczna, która trenera Probierza lubi.
Ma skład. Całkiem niezły. Innym to wystarcza.
Legia Warszawa – Korona Kielce 2:0
…czyli drobny, drobniutki, maciupci taki przyczynek do dyskusji pt. „Czemu polska piłka jest tu, gdzie jest, a nie tam, gdzie bardzo byśmy chcieli, żeby była i może kiedyś będzie, ale na pewno nie jutro”. Pierwszy skład Korony nie potrafił nawet zremisować z drugim składem Legii, piłkarze obu drużyn przez pół meczu kopali się w czółka, marnowali dwustuprocentowe sytuacje…
– Mogłem ten mecze wygrać… – powiedział smutno Jacek Kiełb, choć każdy widział, że nie mógł, bo nawet gdyby którąś okazję wykorzystał, to w drugiej połowie Legia i tak by Koronę rozjechała.
…a na koniec do sieci trafił filmik, na którym profesjonalizm siłował się z inteligencją, a pojedynek kończy się obustronnym walkowerem.
Ruch Chorzów – Lech Poznań 0:0
– Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny – zaśpiewał artysta syty, który bardzo nie lubi, gdy się go cytuje. Z piłkarzami bywa podobnie.
– Też nie lubią, gdy się ich cytuje? – zdziwił się Głos Wewnętrzny.
Nie, zdarza się, że lepiej grają w gorszych warunkach.
– Finansowych? – upewnił się Głos Wewnętrzny, pamiętając przypadki Polonii Warszawa i Górnika Zabrze.
Też. Tym razem w roli gorszych warunków wystąpiła mu… hmm.. a, niech będzie, że to naprawdę była murawa… tymczasem mecz przez pierwsze i ostatnie 30 minut wciskał w fotel, akcja gonił akcję, parada goniła paradę, piłkarze gonili piłkę, w finale Piotr Stawarczyk zagrał jak parowóz, Marcin Kamiński jak kisiel, a pretensje i tak wszyscy mieli do sędziego.
GKS Bełchatów – Piast Gliwice 0:0
– Obejrzyjmy najciekawsze wydarzenia pierwszej połowy – powiedział telewizor.
Proszę bardzo: sędzia Przybył zagwizdał, sędzia Przybył nie zagwizdał, sędzia Przybył zagwizdał.
W drugiej połowie było o wiele trochę ciekawiej.
Bramka kolejki
Najpierw prowadził Deleu, potem całe podium zajęły bramki z meczu Pogoń Szczecin – Wisła Kraków, aż wreszcie swoją setną bramkę w lidze strzelił Marek Saganowski i to jego gol dostaje wyróżnienie w tej kolejce. Bądź co bądź setna bramka w Ekstraklasie nie zdarza się codziennie – ostatni taki przypadek miał miejsce… Hmm, trzy i pół miesiąca temu.
Kiks kolejki
W konkurencji zespołowej para Stawarczyk-Kamiński przegrała z obroną Cracovii, w konkursie strzeleckim wyróżnienie otrzymał Paweł Golański, wśród bramkarzy rywalizowali Jakub Słowik i Silvio Rodić – choć skutki zagrania Słowika były o wiele bardziej spektakularne, Wysokie Jury uznało, że było to zagranie z gatunku „każdemu się może zdarzyć, a koledzy powinni umieć dowieźć wynik” i postanowiło wyróżnić bramkarza Górnika Łęczna. A klasyfikację generalną wygrywa trio ojciec, wuj i stryjo Bereszyński-Wieteska-Kiełb, przedstawiające sztukę ucieszną, w której wszyscy wszystko zrobili źle, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło.
Trener kolejki
Henning Berg. Korzysta z dobrodziejstw reformy i dzielenia punktów, kiedy może ogrywa rezerwowych, kiedy może wprowadza młodziaków i piwo przeciw śmietanie, iż wiosną nie tylko nie będzie labidził, że omajgudnes kontuzje, ale być może także klubowi uda się sprzedać ze dwóch wpuszczanych/ogrywanych za sporo dinero minus prowizja dla menadżera, a na wyniki nie wpłynie to w najmniejszym stopniu.
Do zapamiętania
„Klepki” Stilicia z Brożkiem. My przed telewizorami mamy fajnie – możemy sobie nagrać i odtwarzać, a piłkarze muszą nauczyć się na pamięć, by potem na boisku…
– Źle! Wstawaj! Jeszcze raz!
Do zapomnienia
Najszybciej chciałbym zapomnieć o Koronie Kielce, zwłaszcza Koronie z drugiej połowy meczu z Legią – i na razie Korona robi wszystko, żeby za rok rzeczywiście nikt o niej nie pamiętał. Drugim smutnym widokiem był trener Paixao, którego badylengłidż miota się między tęsknotą za zielonymi wzgórzami nad Soliną Douro a przekonaniem, że dopóki w Zawiszy płacą, to na luźne szelki.
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Musiał (ZB-LG) łatwo nie miał, po piłkarze kładli się stadami, rękami w polu karnym machali jak wiatraki i co chwilę trzeba było podejmować decyzję z gatunku: „Ja tu sobie gwizdnę, a na ‘Poligonie’ leci minus pięć… minus pięć…” Wybrnął pan sędzia dzielnie i dostaje tylko minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Marciniak (Sz-WK) uważnie, spokojnie, niemal bezbłędnie. Zero dioptrii.
Pan sędzia Frankowski (C-PBB) był uważny, ale łagodny – Covilo mógł zarobić żółtą kartkę za wymuszanie karnego, a Dąbrowski już w 17 minucie mógł wylecieć z boiska, bo w normalnych warunkach taki taktyczny faul wyceniany jest na żółtko (drugie w jego przypadku), ale żal się panu sędziemu zrobiło samochodu zaparkowanego przed stadionem zawodnika, który jeszcze meczu nie zaczął, a już musiałby kończyć. Minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Kwiatkowski (GZ-GŁ) odgwizdał 16 fauli, pokazał 4 żółte kartki, momentami przesadzając (Mierzejewski), ale kto wie, może dlatego tylko 16 fauli i tylko 4 żółte kartki? Minus dwie dioptrie za parę gwizdków „odwrotnych” itd.
Pan sędzia Jakubik (JB-ŚW) nie odgwizdując paru fauli, które odgwizdać powinien (ze dwa nawet z kartką), ryzykował, ze w nerwowej atmosferze piłkarze zaczną się ciąć po kostkach. Ponieważ wszystko skończyło się dobrze, a karny i czerwona słuszne – minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Stefański (LW-KK) – zagwizdany spalony przy „setce” Piecha (i tak by nie strzelił, ale…), niezagwizdany karny na Golańskim, niepokazane dwie żółte kartki… i tak by można wyliczać. Umawiamy się na minus dziesięć dioptrii czy idziemy do sądu?
Pan sędzia Raczkowski (RCh-LP) – gdyby Łukasz Surma poturlał się, chwytając za kolano i krzyknął – Jevtić wyleciałby jeszcze w pierwszej połowie i nikt nie miałby do sędziego pretensji o czerwoną kartkę. Surma nie krzyknął, nie poturlał się… i nikt nie ma do sędziego pretensji o żółtą kartkę. Za to o spalonego przy golu Ubiparipa – gigantyczne. Minus sześć dioptrii w sumie.
Pan sędzia Przybył (GKS_B-PG) karnego nie podyktował, choć za podobne wydarzenia w środku pola gwizdał wolne i dawał kartki, dla Grzegorza Barana łagodny był jak owieczka i w ogóle była jakiś taki pierwszoligowy. Minus siedem dioptrii.
Cytat kolejki
Grzegorz Sandomierski: „Nie możemy się klepać po plecach, tylko złapać za mordy”
A jeśli nie pomoże – spróbujemy odwrotnie.
Michał Probierz: „Żużel w Polsce jest bardzo dobry”
…zwłaszcza na pozycji stopera.
Leszek Ojrzyński: „Ja nie jestem zwolennikiem szybkiego reagowania w defensywie”
Mateusz Żytko zareagował na te słowa sympatią. W poniedziałek wieczorem.
Żelisław Żyżyński: „Skład Ruchu nie jest żadnym nihil novi”
Dzień, w którym skład Ruchu nie będzie nihil novi, będzie oznaczał, że trenerem nie jest już Jan Kocian albo że klub zrezygnował z sekcji piłki nożnej.
Leszek Melibruda: „Intelektualnie jest wyposażony w okiełznanie stresów i napięć”
Chyba przepaliło mi się wyposażenie w przyswajalność baroku.
Robert Podoliński: „Skoro piłkarz nie rozumie systemu, to nie jest piłkarzem kompletnym i może jego miejsce nie jest w Ekstraklasie”
Skoro trener nie rozumie, że piłkarz nie rozumie, to może niedługo nie już będzie trenerem piłkarza.
Patryk Rachwał: „Pierwsza połowa w ciekawe momenty nie obcowała”
Ja tam się czułem wystarczająco wyobcowany.
Franciszek Smuda (do Emannuela Sarkiego): „Masz zapierdalać”
Sarki posłusznie, co mógł, to zapierdolił.
Adam Marchliński: „Kaziu, ty masz taką małą koncepcję w głowie”
„Coś takiego w głowie mam… Doktor mówi, że mózg”
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
LZS Poligon przystępował do szóstej kolejki na miejscu 39. w klasyfikacji generalnej i 4. w lidze „poligonowej”. W sobotę rano prezes ze zdumieniem przecierał oczy – 17. pozycja w „generalce” i 2. w lidze „poligonowej”. (kod: 521124413) W niedzielę było już gorzej, w poniedziałek znowu lepiej…
– Żyj na huśtawce, żyj – nucił prezes, którego klub zakończył ostatecznie kolejkę na miejscu 46. , a w lidze „poligonowej” spadł na siódme, ale zawsze to przecież pierwsza dziesiątka spośród… zaraz, zaraz, ile to zespół gra w lidze „poligonowej”?
– 1303 – odpowiedział Głos Wewnętrzny na etacie sekretarki.
W czołówce ligi „poligonowej” (kod: 521124413) zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany: Suomi II spadło na miejsce dziesiąte, Majstry2.0 – na szóste, nowym liderem został Lateralus FC, którego prezesem jest Spiral CF, na drugim znalazła się Onomatopeja, którą dowodzi prezes Sosen, a na trzecim – Odpalone Koksy prezesa Mariano. Tabelę zamyka prezes Weakerz, którego Weakerz Gniezno ma na razie tylko 43 punkty, because of Dariusz Zjawiński (minus trzy punkty) i Dawid Kownacki, który za późno zatweetował, że nie zagra i nie było jak zrobić zmiany.
Liga „poligonowa” (kod: 521124413) awansowała o jedno oczko w klasyfikacji lig prywatnych – oby ten awans był zwiastunem marszu w górę. Może być długi, może być powolny – dzięki reformie mamy czas – byle w jedynie słusznym kierunku.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk