Reklama

Dziesięć kilo? Sebek, chłopie, jak do tego doszło?!

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2014, 12:43 • 2 min czytania 0 komentarzy

Docierały do nas głosy, że Sebastian Mila ostatnimi czasy – najdelikatniej mówiąc – nie może się pochwalić najbardziej smukłą sylwetką w szatni Śląska. Jednak kiedy przed którymś z marcowych meczów sam Tadeusz Pawłowski przyznał przed kamerą, że Sebek nieźle się zapuścił, że poziom tkanki tłuszczowej zbliża się u niego do 25 procent, w pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Jakie 25 procent? U piłkarza z ekstraklasy? Faceta, który trenuje przez pięć dni w tygodniu, a szóstego jeszcze grywa mecze? Co to – Klub Kwadransowych Grubasów? Co trzeba robić, żeby przy tym trybie życia tak spaść się jak świnia?

Dziesięć kilo? Sebek, chłopie, jak do tego doszło?!

Dalej nie wiemy co trzeba zrobić, ale wiemy, że się stało. – Zrzuciłem dziesięć kilogramów. Dobrze czuję się od początku sezonu. Wydaje mi się, że wróciłem na właściwe tory – oświadczył dziś sam Mila na łamach Przeglądu Sportowego. Opowiada jak to pracował z dietetykiem, jak zainteresował się mocniej tymi tematami, a jego narzeczona całe dnie spędzała w kuchni, żeby miał swoje sześć zdrowych posiłków.

Naprawdę fajnie, że wrócił na właściwe tory, że zawodowego piłkarza w wieku 32 lat (!) zainteresowała tematyka zdrowego odżywiania, lepiej późno niż wcale, ale cała ta historia jest jakimś bardzo słabym, nieśmiesznym żartem o całej polskiej piłce. O naszym hobby football, w którym jeden z najlepiej opłacanych graczy ligi, kapitan byłego mistrza Polski w trakcie sezonu przybiera na wadze 10 kilogramów. Kompletnie niepoważne.

Sebek, chłopie, jak do tego doszło? Jak doszło do tego, że jeden z inteligentniejszych zawodników w tym kraju tak podchodzi do zawodu. Czego oczekiwać od półdebili, których pełno wokół, jeśli Mila tak się utuczył?

Pozostaje też pytanie równie istotne: czy naprawdę przed przyjściem Pawłowskiego (niby trener jakiś taki śmieszkowaty, ale jak się okazało – w tej sytuacji jedyny poważny gość we Wrocławiu) nikt niczego nie widział? Prezes po prostu wypłacał pensję tłuściutkiemu piłkarzowi? Szkoleniowiec nie zwracał mu uwagi? Drugi trener udawał, że nie widzi? Lekarz nie interweniował? Czy w tym całym Śląsku nikt nie miał oczu? Najpierw spasł się im Cristian Omar Diaz, później Mila. Może oni tam wagi nie mają? Może trzeba im kupić chociaż taką łazienkową? Wiemy, że klub miał kłopoty finansowe, ale to mały wydatek. W razie czego: my kupimy.

Reklama

Chociaż aby dostrzec zbędne dziesięć kilogramów, to nie trzeba mieć wagi, tylko oczy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Girona walczy o Ligę Mistrzów w klubowych gabinetach

redakcja
0
Girona walczy o Ligę Mistrzów w klubowych gabinetach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...