Reklama

Piłkarze do węgla, zastrzyk z palca, łupież i kalafior

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 sierpnia 2014, 12:29 • 10 min czytania 0 komentarzy

„Jak w każdym zespole – 5-6 piłkarzy do węgla, a reszta do gry” – podsumował ligową rzeczywistość trener Tarasiewicz, co w sumie całkiem nieźle oddaje ideę podziału ligi na dwie ósemki, z których jedna ma grać o tytuły i puchary, a druga powinna zasadniczo postarać się o kwit na ten węgiel, bo z „papierami na grę” ma spore problemy, o licencjach nie wspominając. Piąta kolejka Ekstraklasy należał do tych z gatunku „do gry” – działo się sporo, bramkarze fruwali, Grzegorz Bonin strzelił dwie bramki, a kibice dostawali momentami piany, czym różnili się od arbitrów, bo tym piany nie zabrakło.

Piłkarze do węgla, zastrzyk z palca, łupież i kalafior

Korona Kielce – Górnik Zabrze 0:3

Komisja Licencyjna ograniczyła Górnikowi wysokość kontraktów, Górnik ograniczył piłkarzom częstotliwość wypłat, a tymczasem zabrzanie grają swobodnie i meczu jeszcze nie przegrali. Od razu przypomniała mi się Polonia Warszawa trenera Stokowca, która im mniej miała pieniędzy, tym lepiej grała. „Tylko piłkarzy głodny jest wiarygodny”? Enyłej, wyniki Górnika są mocnym głosem w dyskusji nad wysokością ekstraklasowych kontraktów.
A Korona?… Obecna Korona boli w oczy. „Banda świrów” rozleciała się z hukiem, jej resztki grają, jakby bardzo chciały odejść do Podbeskidzia, nowy zaciąg zagraniczny budzi mieszane uczucia – bo co z tego, że Petrow potrafi mocno i celnie strzelić z dystansu, skoro potrafi chyba tylko to i co z tego, że Ouattarę ciężko ruszyć z miejsca, skoro z trudem przychodzi to także jemu samemu? Trener Tarasiewicz twierdzi, że ma pomysł na ten zespół i potrzebuje czasu – pytanie, czy władze klubu będą cierpliwe, czy…
To jest trener Tarasiewicz. Trenera Tarasiewicz ma kontrakt – powiedział Wrocław – A jeśli trener Tarasiewicz ma kontrakt, to Kielc nie stać na niecierpliwość.

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa 0:3

Jest wkurw – zapowiadał Jakub Rzeźniczak. Obejrzyjmy wkurw Legii oczami Jagiellonii.

Reklama

A potem jeszcze przyszedł facet z ZAiKS-u I zażądał tantiemów za użycie hymnu Ligi Mistrzów.

Górnik Łęczna – Zawisza Bydgoszcz 5:2

Kiedy w czwartej kolejce Legia wdeptała Górnika Łęczna w murawę wydawało mi się, że „oto skończyło się babci granie”, były pierwszoligowiec został odarty z beniaminkowości, pokazano mu jego miejsce i od tej pory na boisko piłkarze Szatałowa będą wychodzili na miękkich nogach i ze strachem w oczach. Tymczasem trenerowi Górnika udało się przekonać piłkarzy, żeby zastosować manewr „na Legię” i odreagować klęskę na boisku. Dobra, po boisku biegał Zawisza, a to oznaczało, że każdy piłkarz biega w inną stronę i niekoniecznie wiedząc, po co biega…
– Gracze Zawiszy muszą zrobić wszystko, żeby ominąć głowę Szmatiuka – wyjaśnił komentator
…ale i tak wygrana gospodarzy była efektowna, piłkarska sobota zaczęła się bardzo przyjemnie, a marynarka redaktora Wodzińskiego była bardziej niebieska niż oczy Heleny.

Piast Gliwice – Ruch Chorzów 0:1

Niewykorzystane sytuacje się nie mszczą – gdyby się mściły, Piast przegrałby 0:12. Piast strzelał, Ruch się bronił…
Bronił? – zdziwił się Głos Wewnętrzny – Jedenaście strzałów, w tym dziewięć celnych, ładna mi obrona!
…najbardziej zapracowanym człowiekiem na boisku był Krzysztof Kamiński, Michał Efir po obejrzeniu „Karino” sprawdzał, czy na czterech kończynach biegnie się szybciej niż na dwóch, a trener Perez Garcia przerobił w ciągu 90 minut cały „Podręcznik mima” i pół pracy habilitacyjnej „Skurcze spastyczne twarzy”.

Reklama

Lech Poznań – Pogoń Szczecin 1:1

Pierwsza połowa dla Pogoni, druga połowa dla Lecha, „Trzecia połowa” tradycyjnie w niedzielę o ok.21:40, zaś bohaterem meczu został Rafał Murawski, który najpierw „strzelił” gola Pogoni, a potem uratował ją przed stratą drugiego. Wydarzeniem bez precedensu był niecelny strzał Teodorczyka…
To niech pan idzie do lekarza od oczu! – poradził Stanisław Paluch.
…po którym piłkarz Lecha nie powiedział, że mać.
A że on to… no, to drugie? – zaciekawiła się Opinia Publiczna.
Tego też nie powiedział. W ogóle nic nie powiedział. Niektórzy zaczęli się niepokoić, czy może podmieniono Teodorczyka na jakiegoś aliena, ale po chwili piłkarz zasunął swoim klasycznym „skoro przegrałem pojedynek o piłkę, to chociaż se kopne przeciwnika możliwie wsiowo” i wszyscy odetchnęli z ulgą. Znaczy, wszyscy z wyjątkiem przeciwnika, który akurat jęczał.

Śląsk Wrocław – Cracovia 0:0

Widzisz, synku? – szeptał Maciej Rayzacher w teatrze – Tak wygląda baleron.
Widzisz, synku? – szepnął Głos Wewnętrzny, wskazując na mecz – Tak wygląda kalafior.
Na tablicy świetlnej aluzyjnie migotały dwa zera.

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 3:1

Kiedy Vranješ strzelił gola z karnego, pomyślałem: „O, klasyka – Wisła traci bramkę i teraz przez godzinę będzie się czołgać do remisu”. A tu jeden gol, drugi, trzeci, słupek, a nie, to słupek po strzale Lechii. Działo się więcej niż we Wrocławiu…
Więcej niż Wrocławiu to się działo nawet w zupie pomidorowej – wzruszył ramionami Głos Wewnętrzny.
…a na trybunach obecny był trener Nawałka, ale nie wyciągałbym z tego zbyt daleko idących wniosków, bo Semir Stilić nie ma polskiego obywatelstwa .

Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Bełchatów 1:1

Miał być mecz lidera z ósmą drużyną Ekstraklasy, a tymczasem przez godzinę było to tylko spotkanie Podbeskidzia z Bełchatowem. W którym lepsze było Podbeskidzie, co dziwnym nie jest, biorąc pod uwagę, że grało u siebie. Symbolem boiskowej kaszanki była sytuacja z 32 minuty, gdy rzut wolny na własnej połowie wykonywał Maciej Iwański. Stał, rozglądał się, ręką machał, miny robił… i wciąż nikt nie pokazywał mu się do gry.
Kurwa mać! – warknął po kilkudziesięciu sekundach i podał piłkę do obrońcy do bramkarza do tyłu.
Kto wytrwał przed ekranem, został nagrodzony emocjonującą końcówką, kontrami strzałami (Bełchatów pierwszy celny strzał zaliczył w 83 minucie), bramkami, paradami Arkadiusza Malarza. Nie wiem, czy warto było czekać, ale miło było zobaczyć.

Bramka kolejki

Mógł się podobać taniec pingwina na szkle Grzegorza Kuświka w polu karnym Piasta, Semir Stilić przypomniał, że jeśli chce, to potrafi, Grzegorz Bonin przy pierwszej bramce zachował się jak 0,37 Cantony ale wygrywa Roman Gergel i nie dlatego, że mocno – dlatego, że łączy siłę, precyzję i co najważniejsze – powtarzalność. Kurczę, czyżby wreszcie trafił nam się ktoś, kto nie tylko umie tak uderzyć, ale przede wszystkim robi to w każdym meczu i w każdy co najmniej groźnie?

Kiks kolejki

Tłok jak za Messnera w mięsnym… Patryk Tuszyński pod rękę z Mateuszem Piątkowskim, marnujący wspaniałe okazje (choć słowo „okazje” jest chyba nie na miejscu – okazja to coś w granicach 80-90% szans, a tu było od 115 w górę), Filip Modelski czyli dwunożna teoria chaosu, Marek Wasiluk czyli dwumetrowa teoria strun (przeciągniętych) Ruben Jurado wyręczający Krzysztofa Kamińskiego i Rołand Gigołajew, prowadzący w konkursie na najgłupszą kartę sezonu.

Trener kolejki

Trener Michał Probierz czyli człowiek o stu twarzach. Z jednej strony chodzący plakat filmu „Jak wkurzać ludzi”, z drugiej – trener, który za barykadą tupetu chowa jakieś dziwne kompleksy, a za kompleksami – ciekawy warsztat. W piątek najpierw odstawił przy linii bocznej show, instruując trenera Berga, żeby nie ośmieszał się w oczach sędziów i dał im prowadzić spotkanie (obecnych przy tej rozmowie solidnie zamurowało), a po meczu pogratulował i przyznał, że „Z Legią, jeśli się nie wykorzystuje takich sytuacji, nie ma się prawa wygrać. Generalnie byliśmy po prostu bez szans”. I kiedy wszyscy pokiwali głowami z uznaniem, że o, proszę, klasa i realizm – trener Probierz wrócił na stare tory i nie chcąc się wypowiadać, bo przecież nie widział tej sytuacji dokładnie, a zresztą wcale nie omawia pracy sędziów, ale gdyby Jakub Kosecki dostał drugą żółtą kartkę, to byłaby to kluczowa decyzja meczu i gdyby jeszcze… No, jak tu nie lubić trenera Probierza?

Do zapamiętania

Dwie bramki Grzegorza Bonina – bo dwie i bo Bonina, z którego jeszcze dwa sezony temu sam drwiłem. I obym nie musiał znowu, bo przecież już kiedyś Bonin miał „rundę konia” (była to bodaj jesień 2010 w Górniku Zabrze), a potem było, jak było.

Do zapomnienia

Wiocha z sędziowskimi piankami. Z opowieści przewodniczącego Przesmyckiego wynika, że znowu dostaliśmy jakieś zrzuty z Anglii i znowu są niewystarczające, kontrahenci się nie wywiązują, bo ich szef jest na urlopie, kupimy nowe puszki od Szkotów (pewnie w puszkach będzie jeszcze mniej pianki niż w angielskich) i nie bardzo umiemy mocować te puszki do sędziowskich gaci, bo nie mamy odpowiednich koszyków. Uprzedzając ogólnopolskie „Czy pan się dobrze czuje, panie przewodniczący?”, pan Przesmycki dodał, że to wszystko przez pogodę, która nie dopisuje do psikania. Witamy w krainie różowych obłoczków.

Ranking sędziowsko okulistyczny

Pan sędzia Przybył (KK-GZ) miał zaspanych liniowych, sam też nie grzeszył refleksem i konsekwencją, ale jedyna poważniejszą kontrowersją była sytuacja przy golu na 0:1 – czy zawodnik Górnika „palił”/absorbował/przeszkadzał/? Moim zdaniem tak, więc minus pięć dioptrii. A gdyby ktoś miał przeciwne zdanie, niech weźmie pod uwagę, że pan sędzia przed meczem mówi do kapitanów „Powodzonka” i już choćby za to ze dwie dioptrie się należą.

Pan sędzia Frankowski (JB-LW) początkowo prowadził spotkanie spokojnie, ale potem gdzieś/jakoś mu się mecz wyślizgnął i żeby uspokoić piłkarzy, musiał strzelać żółtymi kartkami. Nie pomogło, a poza tym i tak dał ich za mało (Kuciak i Grzyb zasłużyli). Karnych na Saganowskim i Radovicu, moim zdaniem, nie było, a faul na Michale Żyro w 31 minucie… Do tej pory nie wiem. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Kwiatkowski (GZ-ZB) był spokojny, uważny i nie dawał się nabierać, ale w sytuacji, w której Kaźmierczak trzymał Anestisa zrobił poważny błąd. Zawiszy ten karny pewnie i tak by nie pomógł, ale jak mówi UEFA: „przepis jest przepis”. Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Borski (PG-RCh) radził sobie znakomicie mimo słabego „górnego” liniowego , a w sytuacji z żółtą kartką dla Jurado (niepotrzebną, moim zdaniem) nasycił swoją potrzebę bycia zauważalnym i odtąd trzymał się w cieniu gry. Minus jedna dioptria.

Pan sędzia Musiał (LP-PSz) nierówno i niekonsekwentnie – z jednej strony puszczał faule na żółtą (Henriquez, Teodorczyk), z drugiej potrafił gwizdać zwykły kontakt. No i tradycyjnie był ponad takie drobiazgi jak odległości przy rzutach wolnych czy wrzutach z autu. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Marciniak (ŚW-C) bardzo dobrze, z wyjątkiem tego, że źle, bo za rękę Rymaniaka karny się należał. Minus pięć dioptrii, choć w takich przypadkach, gdy jedna bramka najprawdopodobniej ustawiłaby wynik, korci, żeby dać więcej.

Pan sędzia Gil (WK-LG) wygwizdał zwykły zestaw obowiązkowy, ale doliczam brak czerwonej kartki dla Głowackiego za uderzenie przeciwnika i razem wychodzi minus sześć dioptrii.

Pan sędzia Raczkowski (PBB-GKS_B) – auty się czasem panu sędziemu myliły, z rzutami rożnymi też miewał problemy, na ostrą grę pozwalał, konsekwencją nie grzeszył, ale wszystko w granicach sędziowskiej przyzwoitości czyli na minus dwie dioptrie.

Cytat kolejki

Wojciech Jagoda: „Chwalenie się posiadaniem piłki w takim meczu to jak chwalenie się dużą ilością łupieżu”
„Pressing” – jedyny szampon skutecznie zwalczający posiadanie piłki!

Ryszard Tarasiewicz: „Jak w każdym zespole: 5-6 do węgla, a reszta do gry”
Tylko w tych najlepszych – odwrotnie.

Wojciech Jagoda: „Nie mamy problemy z odszukaniem uśmiechu na naszych twarzach”
Wystarczy znaleźć nos, a potem tylko troszkę w dół i to takie w poprzek to właśnie uśmiech

Grzegorz Bonin: „Analizowaliśmy grę Zawiszy i wiemy, że obrońcy zostają z tyłu”
Na następnych zajęciach dowiemy się, jak się nazywa gracz między słupkami i dlaczego ma inny strój.

Adam Marchliński: „Tutaj często padały wyniki ośmiocyfrowe”
„Karkulowsiał zwartusiał, ratuwsianku, Bożywsio”

Wojciech Jagoda: „Mamy zwycięzcę plebiscytu na grata meczu”
Konkurencja była zajadła – walczyło 28 piłkarzy, obaj trenerzy i „gniazdowy”.

Remigiusz Jezierski: „Świetnie ją sobie przyjął, układając bez dotyku”
Przyjął myślą, ułożył oddechem. Lub odwrotnie.

Wojciech Jagoda: „Tomasz Nowak schodzi przed upływem pełnego czasu”
„O trzy na drugą (w rzeczywistości był to kwadrans po jedenastej)” czyli w 93 minucie.

Mateusz Bąk: Zastrzyk w pośladek i jedziemy. Wybiłem sobie palec”
Ja bym użył strzykawki z igłą, ale ja to truskawki cukrem…

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

Idziemy po was – mruknął prezes LZS Poligon, którego drużyna zajmowała po piątej kolejce 39. (słownie: trzydzieste dziewiąte) miejsce w klasyfikacji generalnej i miejsce czwarte w lidze „poligonowej” (kod: 521124413).
Pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem – zacytował Głos Wewnętrzny – W poniedziałek rano byliśmy na miejscu 26.
Liga „poligonowa” (kod: 521124413) wciąż na ósmym miejscu w klasyfikacji lig prywatnych, ale wszystko jest pod kontrolą – dystans nad konkurencją zwiększamy, kontakt wzrokowy z czołówką utrzymujemy, rośniemy w siłę (1246 zespołów), więc po siedem lig, które na razie nas wyprzedzają też przyjdziemy.
W samej lidze „poligonowej” (kod: 521124413) – zmiany, ale niekoniecznie rewolucyjne. Co prawda małpy15 spadły na miejsce szesnaste, a jelonki na dwudzieste ósme, ale Suomi II prezesa Mateusza Dębskiego utrzymało prowadzenie i miejsce w pierwszej dziesiątce „generalki”. Drugie miejsce ex-aequo zajmują Majstry 2.0 prezesa Michała Perskiegorogóźnia team, którym kieruje prezes Fronky, na trzecim, nie chwaląc się… W drugiej dziesiątce ligi „poligonowej” widzimy drużyny, których nazwy moglibyśmy wymalować na ligowym transparencie: „Magia Błędów” – jako podsumowanie dotychczasowych działań ligowych i  „nie do tyłu” jako plan minimum na przyszłość.

Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk, AJK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...