Reklama

Legenda głosi, że piłkarze Górnika dostaną dziś wypłaty

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 sierpnia 2014, 12:08 • 16 min czytania 0 komentarzy

Zgodnie z umową, we wtorek na konta piłkarzy ma trafić pierwsza od wielu miesięcy pensja. Takie zapewniania usłyszeli kilkanaście dni temu podczas spotkania z prezydent Zabrza, Małgorzatą Mańką-Szulik. Dziś te informacje potwierdza Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent miasta, które jest właścicielem większościowego pakietu spółki. – Z moich informacji wynika, że pieniądze dostaną. Tyle mogę w tej chwili powiedzieć. W kolejnych miesiącach? Teraz wypłaty mają być już regularne – mówi pytany o pieniądze dla piłkarzy Krzysztof Lewandowski – czytamy dziś w katowickim Sporcie. I z łatwością wyczuwamy, że te dzisiejsze wypłaty to nie lada wydarzenie dla futbolu w Zabrzu.

Legenda głosi, że piłkarze Górnika dostaną dziś wypłaty

FAKT

Miroslav Radović zaciera ręce na samą myśl, że mecz z Celtikiem mógłby w niedalekiej przyszłości dojść do skutku.

Miroslav Radović (30 l.) to w ostatnich latach najlepszy piłkarz ekstraklasy. Jego marzeniem była gra z Legią Warszawa w Lidze Mistrzów, ale przez błąd działaczy klubu i występ w Glasgow nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego (22 l.) będzie musiał jeszcze na to poczekać przynajmniej rok. – To, co ostatnio przeżyliśmy, w piłce zdarza się chyba raz na sto lat. Na boisku sytuacja była czysta i jasna, a potem wszystko się na nas zwaliło. Błąd jednostki zadecydował o tym, że straciliśmy marzenia. Wszystko już zostało powiedziane w tej kwestii, ale zapomnieć się nie da – mówi nam Radović. Legia już w czwartek rozegra pierwszy mecz w kolejnej rundzie Ligi Europy, a rywalem będzie Aktobe z Kazachstanu. – Traktujemy ten mecz i rywala śmiertelnie poważnie. To dla nas żadna kara, mamy coś do udowodnienia w Europie, bo rok temu niczego w grupie nie pokazaliśmy. Przegraliśmy pięć meczów, teraz chcemy pokazać, że zasługiwaliśmy na Ligę Mistrzów. A ja mam podwójną motywację, bo jesienią ubiegłego roku leczyłem kontuzję i nie mogłem pomóc drużynie na boisku – deklaruje „Rado”. W razie przejścia Kazachów Legia zagra w fazie grupowej Ligi Europy, a tam teoretycznie może wpaść na Celtic, jeśli ten odpadłby ze słoweńskim Mariborem. – Bardzo bym tego chciał. W konfrontacji Szkotów z Mariborem z całego serca kibicuję Słoweńcom. Tyle się mówi o fair play, ale ze strony Szkotów nie widziałem przyzwoitego zachowania. Nie postąpili z klasą. Nie ma jednak co się dziwić, w grę wchodzi ogromna kasa – tłumaczy Radović, który deklaruje, że być może zakończy karierę sportową w Legii.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Sytuacja Tomka Kuszczaka jest dość niewesoła.

Bezrobotny obecnie Tomasz Kuszczak (32 l.) trenuje w drużynie Oldham Athletic – piętnastej drużynie poprzedniego sezonu League One (trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii). Naszemu bramkarzowi pomógł po znajomości były kolega z Manchesteru United, Paul Scholes (40 l.). – Scholes zapytał, czy mogę wyświadczyć mu przysługę. Nie miałem z tym żadnego problemu, dlatego Tomasz bez problemów może z nami trenować – tłumaczy menedżer Oldham Lee Johnson. – Kuszczak ma fantastyczną osobowość. Ma fantastyczny charakter i duże umiejętności. Widać, że wychował się na starej bramkarskiej szkole – dodał Johnson. (…) Polak pozostaje bez klubu od połowy maja. Dość niespodziewanie prezesi Brighton nie przedłużyli z nim umowy, mimo że golkiper był jednym z najlepszych bramkarzy Championship poprzedniego sezonu. Rozegrał 43 spotkania, w których wpuścił 42 gole i zachował 17 czystych kont. Kuszczak liczył na nową umowę. – Dostałem szansę regularnej gry w Brighton i byłoby miło, gdybyśmy porozmawiali o przedłużeniu kontraktu. Chcę zostać w klubie, resztę pozostawiam swojemu agentowi i kierownictwu klubu. Ja swoją pracę wykonuję na boisku – mówił nasz bramkarz.

Kilka tematów:
– Ruch chce Stępińskiego
– Podbeskidzie nie dało rady Malarzowi
– Koniec marzeń Legii o Lidze Mistrzów
– Werder chce Wolskiego
– Cristiano Ronaldo umie grać przeciwko Atletico

Image and video hosting by TinyPic

Cytujemy jeszcze felieton Tomasza Hajty.

Reklama

Między Bawarczykami, a pozostałymi drużynami jest przepaść, zarówno finansowa, jak i pod względem sportowym. Nie ma szans, żeby ktoś im zagroził. Może przez kilka kolejek jakaś drużyna będzie dotrzymywała im kroku, ale w bezpośrednich konfrontacjach będą mieli ciężko osiągnąć korzystny wynik. O drugie miejsce powalczą zapewne Schalke, Bayer Leverkusen, może Wolfsburg. Na pewno Borussia Dortmund. Jestem ciekawy, jak będzie wyglądała drużyna Dortmundu bez Roberta. Z pewnością powinni zaliczać się do czołówki Bundesligi. Dysponują przecież znakomitym składem, z kapitanem Matsem Hummelsem na czele. Na pewno zmieni się ich styl. Do tej pory grali z jednym napastnikiem – Lewandowskim, a teraz Klopp preferuje dwójkę w ataku – Immobile i pozyskanego z Herthy Berlin Adriana Ramosa. Jest jeszcze Pierre-Emerick Aubameyang. Ciekawe jak w Bayernie radzić sobie będzie w przekroju całego sezonu Robert Lewandowski. Początek ma niezły, z pewnością na plus. Ludzie się nim zachwycają i potwierdza swoje umiejętności. O miejsce w składzie Borussii Łukasza Piszczaka i Kuby Błaszczykowskiego także nie powinniśmy się martwić. Ciekawi mnie natomiast sytuacja w 1. FC Köln, gdzie mamy trzech rodaków: Peszko, Olkowski i Matuszczyk. Zastanawia mnie czy dla Olkowskiego przeskok z ekstraklasy do Bundesligi nie będzie zbyt duży. Przyszedł za darmo i ma walczyć o miejsce w składzie. Na pewno tego, nie otrzyma za darmo. Uważam, że będzie miał ciężko, by grać regularnie. Podobnie jak Mateusz Klich w Wolfsburgu.

Szczerze? Rozumiemy, że to taka mini-zapowiedź Bundesligi, ale wyszło niesamowicie sztampowo.

GAZETA WYBORCZA

W Rzeczpospolitej są tylko jakieś notki piłkarskie, których nie ma sensu cytować. Stąd przechodzimy od razu do Wyborczej.

„Madryt jeszcze silniejszy” – pisze Dariusz Wołowski przed dzisiejszym starciem w Hiszpanii.

Superpuchar Hiszpanii jest co prawda kopią ostatniego finału Ligi Mistrzów, ale tym razem madryckie derby zapowiadają się pasjonująco głównie ze względu na zmiany w Realu i Atlético. Trener Atlético Diego Simeone nie ma wątpliwości, że rywale są mocniejsi niż w poprzednim sezonie, gdy wygrali Ligę Mistrzów i Puchar Hiszpanii. Wyróżnia Toniego Kroosa jako tego, który do Realu wniesie najwięcej. Tani (25 mln euro), jak na standardy klubu, Niemiec zapowiada się sensacyjnie. Debiutując w grze o Superpuchar Europy z Sevillą (2:0), olśnił talentem przywódczym i pewnością siebie godną gwiazdy brazylijskiego mundialu. – Nie da się uwierzyć, że jest w klubie zaledwie sześć dni – dziwił się dyrektor Realu Emilio Butragueno. Kroos ma sprawić, że “Królewscy” przestaną nadużywać swojej firmowej broni – gry z kontry. Niemca nie peszy obecność Cristiano Ronaldo, Garetha Bale’a czy Jamesa Rodrigueza, za których klub zapłacił 270 mln euro. Ten ostatni, choć jest królem strzelców brazylijskich mistrzostw, nie może być pewny miejsca w podstawowej jedenastce. Carlo Ancelotti wyżej ceni Ángela Di Marię i dopóki Argentyńczyk nie zostanie sprzedany do Manchesteru United, dopóty będzie grał. Choćby prezes Florentino Pérez nie był z tego powodu szczęśliwy. Tak przynajmniej twierdzi prasa w Hiszpanii. Po zdobyciu dziesiątego Pucharu Europy Real się zmienia. Iker Casillas ma nowego konkurenta w bramce – Keylor Navas zadebiutował w sobotę w Warszawie w przegranym 1:2 sparingu z Fiorentiną. We wtorek na Santiago Bernabéu do bramki wróci Iker, ale w razie jakiegokolwiek potknięcia jego miejsce zajmie młodszy Kostarykanin.

Image and video hosting by TinyPic

Mamy też tekst o negatywnej dla Legii decyzji, ale podoba nam się fragment, który bardziej przybliża realia Kazachstanu.

Teoretycznie Legia nie ma się czego bać, w klubowym rankingu UEFA Aktobe jest na 175. miejscu, tuż nad Śląskiem Wrocław (Celtic jest 52.). Gdyby najlepsza drużyna Kazachstanu pokonała mistrzów Polski (104. miejsce) i awansowała do fazy grupowej LE, osiągnęłaby największy sukces w historii. Ale to teoria. Aktobe rok temu przeszło trzy rundy kwalifikacji LE (w decydującej przegrało 3:8 z Dynamem Kijów), niedawno odpadło z eliminacji LM po wyrównanym dwumeczu ze Steauą Bukareszt (2:2, 1:2) i prowadzi w lidze (gra się systemem wiosna-jesień), która pnie się w rankingu UEFA. Na początku jednak było dno. W 2002 r. Kazachstan, którego tylko 12 proc. powierzchni leży w Europie, opuścił federację azjatycką i przystąpił do UEFA, bo liczył, że dzięki temu futbol będzie się szybciej rozwijał. – Dziesięć lat od odzyskania niepodległości do wystąpienia z azjatyckiej federacji to był czas stracony. W Europie poziom jest zdecydowanie wyższy – mówi Seilda Baiszakow, były reprezentant ZSRR, dziś wiceprezes kazachskiego związku. Tak naprawdę do UEFA Kazachowie jednak nie pasowali. I nie chodzi tylko o to, że na pierwszy awans do drugiej rundy europejskiego pucharu czekali sześć lat. Czasami z trudem stawali na starcie, zdarzało się, że UEFA odmawiała tamtejszym klubom licencji na grę w kontynentalnych rozgrywkach. W tym czasie kraj dynamicznie się rozwijał (rząd prognozuje w tym roku sześcioprocentowy wzrost PKB), stał się jednym z największych eksporterów ropy naftowej na świecie. Idealne miejsce, by stworzyć zespół regularnie grający w pucharach. Z pieniędzy w większym stopniu korzysta jednak federacja niż kluby. Reprezentacja rozgrywa mecze na wybudowanym za 185 mln dolarów stadionie w Astanie, w 2012 r. zainaugurowano dziesięcioletni plan szkolenia młodzieży, wzorowany na tym, z którego korzystają Niemcy.

SUPER EXPRESS

Na początek Robert Lewandowski stwierdza, że świetnie (w treści wywiadu – dobrze) rozumie się z Franckiem Riberym. Jak dla nas, to drobny problem polega na tym, że Francuz powinien odgrywać już raczej coraz mniejszą rolę w Bayernie. A sama rozmowa nie powala.

Z kim z drużyny już się zaprzyjaźniłeś?
– Chyba z każdym po trochu. Tak naprawdę od samego początku mam dobry kontakt z Franckiem Riberym. Dobrze rozumiemy się na boisku, mam nadzieję, że tak samo będzie przez cały sezon.

(…)

Szkoda, że pechowo nie wykorzystałeś karnego w meczu Pucharu Niemiec…
– Jakoś czułem, że w tym meczu nic mi nie wpadnie. Dobrze mi się grało, no ale miałem od początku wrażenie, że o gola będzie ciężko. Karnego oczywiście źle uderzyłem. Mam nadzieję, że limit niestrzelonych jedenastek już na ten sezon wypełniłem (śmiech).

Zmieniając temat: jak oceniasz wykluczenie Legii Warszawa z Ligi Mistrzów?
– To zdecydowanie zbyt surowa kara. Sytuacja tragiczna, bo Legia wygrała 6:1, a nie 3:2 po jakichś mękach. Szkoda Legii, tym bardziej że ta Liga Mistrzów była blisko. Mam jednak nadzieję, że teraz pokażą charakter. Nie mogą się teraz poddać, muszą wierzyć, że za rok się uda.

Image and video hosting by TinyPic

Superak dotarł do niejakiego Roberta Cechowskiego, znanego od paru dni bardziej jako… Ronaldo.

Film, na którym uwieczniono wyczyn Roberta Cechowskiego, obejrzało na YouTube kilkadziesiąt tysięcy internautów. Nawet osoby niezainteresowane sportem wiedzą, że w sobotę w czasie towarzyskiego meczu Realu Madryt z Fiorentiną w Warszawie jeden z kibiców wbiegł na murawę ubrany w kompletny strój Ronaldo. – Gdy zobaczyłem, że mój ukochany Real przegrywa, emocje wzięły górę i postanowiłem pomóc – opowiada “Super Expressowi” pan Robert. Początkowo ochroniarze go nie zauważyli. Strój hiszpańskiej drużyny i napis “Ronaldo” na plecach mocno zmyliły organizatorów. – Zdążyłem chwilę pobiegać i uciąć sobie pogawędkę z Karimem Benzemą. To było niesamowite! – dzieli się wrażeniami kibic. Chwilę później elbląski Cristiano został zatrzymany. W poniedziałek wciąż odziany w strój Realu stanął przed sądem, który ukarał go dwuletnim zakazem stadionowym i grzywną w wysokości 2 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym, co czeka go w domu. – Napędziłem żonie niezłego stracha. Syn wrócił z meczu do Elbląga beze mnie, a ona nie wiedziała, co się ze mną dzieje przez prawie dwie doby. Mam nadzieję, że wyda na mnie łagodny wyrok – mówi przestraszony. Niestety, jego wybryk na stadionie nie pomógł Realowi Madryt. Włosi wygrali 2:1.

Swoją drogą, stwierdzenie „Gdy zobaczyłem, że mój ukochany Real przegrywa, emocje wzięły górę i postanowiłem pomóc” to zajebista linia obrony. Gratulujemy pomysłowości!

A dalej pisze Michał Listkiewicz– i to w miarę sensownie, konkretnie.

“Było cicho tak, spokojnie, aż tu naraz jak p…olnie. Zahuczało, zaryczało, p…olnęło i przestało” – taki wierszyk, podszywając się pod poetykę Leopolda Staffa, ułożył kiedyś mój szkolny kolega na temat burzy. Finezyjne to nie jest, ale bardzo przypomina operę mydlaną zatytułowaną “Wredna UEFA wyklucza Legię”. Trzeci akt jeszcze przed nami, ale już po drugim można sobie wyrobić zdanie na temat niektórych aktorów. Posłowie na Sejm RP, rzygając (to nieparlamentarny cytat parlamentarzysty) na UEFA, na pewno nikogo nie przekonają do swoich racji. Sejmowe sale duszne, a byli piłkarze całe życie pracowali na powietrzu i może to jest problem? Skala idiotyzmów wygłaszanych o sprawie Legii przez celebrytę Wojewódzkiego predestynuje go do miana gminnego, gdyż powiatowy to za wysokie progi. Oprócz zwycięstw na boisku Legia dokopała Szkotom medialnie. Popularny co lato potwór z Loch Ness zaszył się w głębinie, z Polakami i tak by nie wygrał. Pałających żądzą zemsty na jesiennym meczu Polska – Szkocja uświadamiam, że za ich reprezentacją jeździ “tartan army”, najlepsi kibice na świecie. Nie ma wśród nich fanów Celticu, są spokojni ludzie ze wsi i miasteczek. No i lubią nasze piwo. Mecze o LE z Kazachami będą trudniejsze niż z Celtikiem, z którego ostał się jeno szyld. Legia – nie bez racji – wkurzona to Legia walcząca na maksa. Czuję, że egzotyczny rywal zapłaci za chciwość Szkotów, całkiem jak ostatnio ligowi rywale Legii.

SPORT

Mała gierka słowna na okładce Sportu.

Image and video hosting by TinyPic

Dobre wieści dla kibiców Ruchu.

W środę chorzowski klub ma poinformować o podpisaniu umowy z nowym sponsorem. Logo firmy trafi na przód koszulek obok nazwy “Węglokoks”. Rozmowy z nowym partnerem, który ma wspomóc finansowo klub, trwały od wielu tygodni. Na Cichej nie chcą zdradzać nazwy sponsora. – Dopóki dokumenty nie zostaną podpisane… Mogę jedynie powiedzieć, że jest to spółka skarbu państwa – mówi Donata Chruściel, rzecznik Ruchu. Dzień później “Niebieskich” czeka pierwszy mecz w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. Wiadomo już, że z powodu kary nałożonej przez UEFA czwartkowe spotkanie w Gliwicach będzie mogło zobaczyć 6900 kibiców. Ukraiński fani otrzymali do dyspozycji 500 wejściówek, lecz raczej nie zdołają wykorzystać pełnej puli. Bilety sprzedają się bardzo dobrze, a wczoraj chętni na ich zakup musieli stać w długiej kolejce na stadionie. Nabywcy wejściówek będą jedynymi osobami, które zobaczą w akcji piłkarzy Ruchu i Metalista. Jest bowiem przesądzone, że nie będzie transmisji meczu w telewizji. – Firma, która reprezentuje nas szukała chętnego do pokazywania meczu, lecz nikt się nie znalazł. Co do rewanżu, na razie niewiele wiemy, gdyż sygnał telewizyjny wyprodukuje strona ukraińska i od nich trzeba będzie zakupić prawa do pokazywania spotkania – dodaje Donata Chruściel.

Poza tym, dziś kończą się testy Visnakovsa i ma zostać sfinalizowana umowa. Trochę komplikuje się jednak droga Mariusza Stępińskiego do Chorzowa. A co na to wszystko Grzegorz Kuświk – dowiadujemy się z rozmowy obok.

Coraz lepiej gra Michał Efir, dodatkowo klub czyni starania, by zakontraktować nowego napastnika. To pana jeszcze bardziej mobilizuje?
– Co do ewentualnych transferów, to nie mam na nie wpływu i nie mnie takie informacje komentować. Jeśli chodzi o Michała Efira, to widać, że z każdym tygodniem robi coraz większe postępy. Kontuzje mocno wstrzymały jego rozwój, ale teraz wygląda naprawdę bardzo dobrze. Na chwilę obecną jest nas do gry w ataku dwóch i rywalizacja wychodzi nam na dobre.

Image and video hosting by TinyPic

W Zabrzu też zaczyna się pojawiać światełko w tunelu.

Zgodnie z umową, we wtorek na konta piłkarzy ma trafić pierwsza od wielu miesięcy pensja. Takie zapewniania usłyszeli kilkanaście dni temu podczas spotkania z prezydent Zabrza, Małgorzatą Mańką-Szulik. Dziś te informacje potwierdza Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent miasta, które jest właścicielem większościowego pakietu spółki. – Z moich informacji wynika, że pieniądze dostaną. Tyle mogę w tej chwili powiedzieć. W kolejnych miesiącach? Teraz wypłaty mają być już regularne – mówi pytany o pieniądze dla piłkarzy Krzysztof Lewandowski. Okazuje się jednak, że wrócił temat sprzedaży przez gminę pakietu większościowego spółki, co oznaczałoby zmianę właściciela Górnika. – To nie jest rzecz nowa, bo w ostatnich latach rozmowy były prowadzone z kilkoma podmiotami. Potwierdzam jednak, że obecnie rozmawiamy z klientem, który jest bardzo poważnie zainteresowany przejęciem klubu – to jeszcze raz Krzysztof Lewandowski. Żadne nazwy i sumy w tym momencie nie padają. Podobnie jak termin zawarcia ewentualnej transakcji, ale… – Nie padną, bo jest to wciąż etap rozmów. Poza tym, sama sprzedaż to nie wszystko. Finalizując takie rozmowy, jako gmina Zabrze musimy mieć perspektywę i gwarancję wizji rozwoju Górnika pod kierunkiem nowego właściciela na kolejne lata. Inaczej nie miałoby to sensu. Skoro gmina miałaby oddać kontrolę nad klubem komuś innemu, to tylko z odpowiednim zabezpieczeniem – tłumaczy przedstawiciel właściciela Górnika.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce sprawa Kurka.

Image and video hosting by TinyPic

Tutaj zamiast tekstu z wypowiedziami – wywiad z Radoviciem. Dobra robota Roberta Błońskiego.

Oglądał pan komedię Chłopaki nie płaczą?
– Nie, skąd to pytanie?

Bo słyszałem, że chłopaki jednak płaczą. W samolocie z Edynburga, kiedy dowiedzieliście się o możliwości walkowera dla Celticu, oczy się panu zaszkliły.
– Ktoś napisał, że płakałem, ale to nieprawda. Faktycznie, bolało jak diabli. Najbardziej tych, którzy w Legii są najdłużej. Nie mamy pewności, że dostaniemy kolejną szansę. To, co przeżyliśmy, zdarza się w piłce raz na sto lat. Albo rzadziej. Na boisku sytuacja była czysta i jasna, pokonaliśmy Celtic. Potem wszystko się zwaliło jak grom z jasnego nieba. Błąd administracyjny zdeptał nasze marzenia. W kwestii walkowera zostało powiedziane wszystko, ale zapomnieć tego się nie da. Zostało jedno: meczami musimy odpowiadać, jak wpłynęła na nas decyzja UEFA. W czwartek gramy w Kazachstanie pierwszy mecz o awans do grupy Ligi Europy. Nie wyobrażam sobie, że do niej nie awansujemy.

(…)

Przed tym sezonem nie odszedł żaden piłkarz z podstawowego składu. Sądzi pan, że za rok Legia będzie w podobnym gronie?
– Boję się, że nie, że na pewno ktoś odejdzie. Jeśli nie już teraz, to zimą albo najpóźniej za rok. Młodzi zawodnicy mają ogromny potencjał i za chwilę pojawią się oferty nie do odrzucenia za Ondreja Dudę, Michała Żyrę czy Kubę Koseckiego. Po czerwcowym zgrupowaniu w Gniewinie powiedziałem, że największym wzmocnieniem jest utrzymanie składu. Dwa lata gramy w tym samym zestawieniu i widać postęp. Lepiej gra drużyna, bo lepiej grają jednostki.

Sprawę z rękami w polu karnym prostuje Zbigniew Boniek.

Jest reakcja władz PZPN: sędziowie mają już nie gwizdać wydumanych jedenastek za zagranie ręką w polu karnym. Koniec udręki. Wystarczyła reprymenda Zbigniewa Bońka, żeby w Kolegium Sędziów pojawiły się klarowne wytyczne sprowadzające się do prostego komunikatu: dosyć z absurdalnymi rzutami karnymi dyktowanymi za przypadkowe zagrania ręką. Z naszych informacji wynika, że prezes PZPN w ubiegłym tygodniu pojawił się na kursokonferencji sędziów w Pruszkowie i dał do zrozumienia szefowi arbitrów Zbigniewowi Przesmyckiemu, żeby skończył z dziwacznymi interpretacjami. Pozytywny efekt sugestii Bońka widzieliśmy w meczu Śląsk – Cracovia (0:0), podczas którego sędzia Szymon Marciniak zignorował już zagranie ręką Bartosza Rymaniaka, choć jeszcze tydzień temu za coś takiego należałby się rzut karny. – Przed tygodniem również nie gwizdnąłbym karnego w takiej sytuacji i jestem przekonany, że też miałbym rację. Ale cieszę się, że już nie ma rozdźwięku między interpretowaniem przepisów na boiskach polskich i europejskich. Bardzo potrzebne było jednolite stanowisko – mówi PS płocki arbiter.

Image and video hosting by TinyPic

A Radosław Osuch powoli traci cierpliwość.

– Tak dalej być nie może! Nasza gra pozostawia wiele do życzenia. Pocieszam się, że latem oprócz trenera dołączyło sporo nowych piłkarzy. Potrzeba czasu, żeby to wszystko się zazębiło – przekonuje właściciel klubu Radosław Osuch, który miał postawić Portugalczykowi ultimatum. Testem prawdy dla trenera i niektórych zawodników ma być piątkowy mecz z Lechią. – Oczekuję zdecydowanej poprawy w grze. Co prawda zespół ostatnio dużo i mocno trenował, jednak Paixao cały czas podkreśla, że ma kontrolę nad drużyną. Mam nadzieję, że ma rację – dodaje Osuch. Szczególnie słabo grają stoperze. W defensywie widoczny jest brak Łukasza Nawotczyńskiego. Trener Paixao ma też kłopoty z bramkarzami. Doszło do tego, że z powodu kontuzji Wojciecha Kaczmarka i Grzegorza Sandomierskiego między słupkami broni nieakceptowany przez kibiców Andrzej Witan. – Z uwagi na krótką przerwę i start z Lidze Europy nie mieliśmy czasu na normalne treningi. Dopiero po spotkaniach z Zulte Waregem zaczęliśmy właściwie przygotowania. Jestem przekonany, że wkrótce musi to zaprocentować i zaczniemy wygrywać – zapewnia Paixao. Pytanie, na ile Osuchowi starczy cierpliwości?

I na koniec Dariusz Dziekanowski dzieli się spostrzeżeniami dotyczącymi Lecha Poznań.

Obserwuję ostatnie zmiany w Lechu Poznań i dostrzegam przede wszystkim niedojrzałość działaczy. Widać było od dawna, że Mariusz Rumak potrzebuje pomocy. Otoczył się ludźmi z jeszcze mniejszym doświadczeniem. To katastrofalny błąd. Dziwię się, że ktoś mu na to pozwolił. A skoro szefowie nie chcieli mu pomóc i planowali zmianę na kluczowym stanowisku, to dlaczego nie mieli przygotowanego planu B? Chyba trudno nazwać takowym powierzenie drużyny Krzysztofowi Chrobakowi. Na często ostatnio zadawane pytanie, jak oceniam trenera Rumaka, odpowiem więc: jest taki sam jak jego byli już szefowie. Niedojrzały. W Lechu od dawna za łatwo pozbywano się wartościowych osób. Nie potrafiono skorzystać z doświadczenia choćby Andrzeja Juskowiaka czy Bartosza Bosackiego. Miarą wielkości klubu jest umiejętność skorzystania z wiedzy liderów i osobowości. Wiadomo jednak, że jeśli ktoś ma cechy przywódcze, często nie boi się też mówić, co myśli. A takimi osobami trudno się zarządza. Tyle że klub nie może być towarzystwem wzajemnej adoracji, bo wtedy trudno o wyniki. Jeśli już jesteśmy przy osobowościach – odnosiłem wrażenie, że od dłuższego czasu Kolejorz to drużyna prowadzona po harcersku. Trudno było wskazać prawdziwego lidera. Piłkarza, który w trakcie meczu potrafi wpłynąć na charakter zespołu. Rafał Murawski czy Bartosz Ślusarski, którzy zostali z Lecha wyrzuceni, nie są może wielkimi zawodnikami, ale mają cechy liderów. Za łatwo im podziękowano.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...