Reklama

Niech Mikita czasem spróbuje pomyśleć, a Rybicki – przestanie kiwać się sam ze sobą

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 sierpnia 2014, 21:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

Rybicki i Mikita. Łączy ich więcej niż mogłoby się wydawać. Obaj z tego samego rocznika (93’), obaj jeszcze młodzi, obaj utalentowani i z dużym potencjałem, na podobnej pozycji i… z podobnymi problemami. Problemami, które tkwią przede wszystkim w głowie. Potwierdził to dzisiejszy mecz Widzewa z Dolcanem.

Niech Mikita czasem spróbuje pomyśleć, a Rybicki – przestanie kiwać się sam ze sobą

Niespełna trzy tygodnie temu Marcin Sasal dostał pod swoje skrzydła Mikitę. Tydzień temu z Arką wchodził jedynie z ławki, dziś – debiutował już w pierwszym składzie. I na dzień dobry tłumaczyć się z jego głupoty musi trener. Mógłby go pochwalić za bramkę, mógłby opowiedzieć o dalszych oczekiwaniach, a musi się za niego tłumaczyć. Mikita nie był przecież sobą, gdyby zachował się normalnie: kiedy więc tylko strzelił gola, ruszył prowokować kibiców Widzewa i pokazywać im „eLkę”. – Patryk nie powinien się tak zachować. Krzyczałem do niego z ławki, ale trudno było w takiej sytuacji do niego dotrzeć. Będziemy z nim rozmawiali i pracowali nad jego zachowaniem – mówił Sasal. Sam zawodnik nie powiedział nic, bo zaczepiony przez dziennikarzy przeszedł bez słowa obok.

Mikita błysnął więc niebywale – do nowej drużyny wszedł, robiąc od razu problemy, a i tym, dla których dopiero co grał, „ładnie” się przypomniał. Wiedząc, jakie kłopoty wychowawcze w ostatnich miesiącach miała z nim i Legia, i Widzew, pewnie osiągnął właśnie jeden ze swoich celów: pokazać „eLkę” na stadionie w Łodzi. No ale może Sasal jeszcze go naprawi…

Z Rybickim problem jest natomiast taki, że piłkarsko – w przeciwieństwie do Mikity – nie ma już żadnych argumentów. Chłopak dopiero co skończył 21 lat, rozegrał w Ekstraklasie ponad 60 meczów, przed momentem opowiadał, że fajnie byłoby na tym poziomie zostać. Niestety, nie wiadomo, czy utrzyma plac w pierwszoligowym Widzewie. Po tym, jak zagrał przed tygodniem w Katowicach, nie utrzymał.

Widzew Tylaka mocno stawia na grę skrzydłami, pcha się bocznymi sektorami, gdzie mógłby wykazać się Rybicki. Dziś zamiast niego – Wrzesiński i Broź. Mariusz wszedł za tego drugiego tylko dlatego, że ten złapał kontuzję, no i pokazał, że wchodzić nie powinien. Co kontakt, to próba dryblingu, przeważnie w ten sam sposób. Jak Rybickiego nie zatrzyma rywal, to Rybicki zatrzyma się sam. Kopnie nie tak, jak powinien, poślizgnie się, przewróci. Tak czy owak – strata. Osiem na dziesięć (strzelamy, jakby co) jego kontaktów z piłką kończy się tak samo. I widzi to też Tylak, który przyznaje, że takie kiwanie się w każdej strefie boiska, również przy środkowej linii, nie ma prawa bytu. Dlatego już teraz próbował mu pokazać, że jego miejsce jest na ławce.

Reklama

PT

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...