Szymon Drewniak wraca do Lecha Poznań. Co prawda zabrzanie w przerwie zimowej wypożyczyli go na dłużej, jednak oba kluby jakoś się dogadały. Jakoś, bo dzięki temu biedny jak mysz kościelna Górnik ma na wirtualnej liście płac jednego mniej, z kolei Kolejorz pozyskuje zawodnika na pozycje numer sześć łamane na osiem. Tyle teoria. A praktyka, niestety, dla kibiców z Poznania będzie smutna. Dlatego, że wzięli akurat Drewniaka, który tym drewniakiem rzeczywiście jest.
Wraca więc do stolicy Wielkopolski ananas, który lat ma 21 i dobre pięć sezonów temu zapowiadał się naprawdę porządnie. Tyle tylko, że dotychczas jego najgłośniejszy występ z pierwszej fazy pobytu w Lechu to pamiętne show, kiedy na Youtube tańczył jak dzik i pokazał dupę. Tak, to trochę przygnębiający fakt, może nawet – przyznajemy – odrobinę krępujący, że widzieliśmy dupę Drewniaka i to właśnie ona nam się z nim kojarzy, zamiast jakiegoś bardziej piłkarskiego wspomnienia.
Mowa przecież o profesjonalnym piłkarzu, a nie chippendalesie (tak to się pisze?).
Dobra, teraz nasze dygresje na bok. Czas przyjrzeć się temu, co takiego od lutego do sierpnia zrobił Szymon, że zasłużył na sportowy – bo tak to trzeba odebrać – awans.
– czy był wiodącą postacią zabrzan? Ani razu.
– czy mieścił się w podstawowej jedenastce? Względnie tak, choć głównie w wyniku szpitala, jaki zrobił się w szatni Górnika.
– czy strzelił gola lub zanotował asystę? Bramek brak, ostatnie podanie jedno.
– czy sprawiał swoją grą pozytywne wrażenie? Ni chuja.
Jeżeli mamy zatem wskazać powód, dla którego Drewniak wrócił do Poznania, musimy zerknąć w kadrę Lecha. Wąską – dodajmy od razu. Nie było pomysłem szczególnie rozsądnym wojowanie trzech frontów – Ekstraklasy, Pucharu Polski oraz Ligi Europy – dwoma środkowymi pomocnikami. Istniała bowiem dość duże – musicie się zgodzić, czy chcecie, czy nie – prawdopodobieństwo, że albo Linetty, albo Trałka po drodze się wysypią. Kartki, kontuzje, przemęczenie długim sezonem – oczywista oczywistość. Rozumie to każdy i wiedzcie, że nie jesteśmy naiwni – Rutkowski junior doskonale zdawał sobie sprawę, że kogoś trzeba będzie na tę pozycję sprowadzić.
Rano czytaliśmy nawet rozmowę z nim, autorstwa Radosława Nawrota z Gazety Wyborczej. I wspomniał tam pan Piotr, że sprzedawać już nie muszą, ale gdyby zaistniała potrzeba, to mają gotową listę zastępców. Jako że kilka godzin później idzie w świat wiadomość: „Drewniak znów w Lechu, zastąpi kontuzjowanego Linetty’ego”, czujemy się skołowani. Ktoś po prostu pomylił listy, naprawdę chcemy w to wierzyć…
Sięgnięcie po gracza, który wypadł ze składu Górnika i rytm meczowy podtrzymywał w trzecioligowych (de facto czwarto ligowych) rezerwach jest skrajnym minimalizmem. Okazało się, że Jevtić lepiej wygląda, kiedy gra wyżej, okazało się, że za bardzo nie ma ciu ciu na transfery, no i padło na Drewniaka. Bo wychowanek i nie trzeba płacić.
Jednocześnie żywimy nadzieję, że wspomniana już lista Rutkowskiego ułożona jest alfabetycznie – w takim razie po Drewniaku do środka pola następny byłby Kamil Drygas, też wychowanek.
Fot.FotoPyK