Marko Jovanović nie rozegrał meczu w barwach Wisły od grudnia 2013 roku. Od miesięcy non stop tylko kręci się na karuzeli niepewności – balansując między kolejnymi klinikami, badaniami i niezwykle poważnymi diagnozami. Przez moment sugerowano mu nawet raka krtani. W lutym, gdy specjaliści wykluczyli białaczkę, miał pierwszy powód by świętować. – Jestem ogromnie szczęśliwy. Dowiedziałem się, że jestem na sto procent zdrowy. To bardzo ważne dla żony i moich córek – mówił wówczas, ale radość okazała się przedwczesna. Serb ciągle nie jest w stanie normalnie funkcjonować, a najnowsze diagnozy mówią o sarkoidozie, trudnej i złożonej chorobie układu odpornościowego.
Marko od kiedy tylko pojawił się w Krakowie, miał w nim jakieś przejścia. Nawet gdy był już z Wisłą dogadany w stu procentach, nawet kiedy miał za sobą dwa dni pozytywnie zaliczonych badań, okazało się, że jego transfer stoi pod znakiem zapytania, bo kara dyskwalifikacji, jaką nałożono na niego w Serbii, miała obowiązywać również w Polsce. – Poleciałem już na zgrupowanie do Holandii i tam nagle dowiedziałem się, że między Wisłą i Partizanem robi się jakiś problem. Myślałem, że nie wytrzymam nerwowo. Wydzwaniałem do menedżera, ludzi w Serbii. Nie mogłem w to uwierzyć – mówił Weszło.
Gdy odpokutował swoje, znowu wypadł – tym razem przez problemy z zębem, jednak kiedy już odpalił, pokazał, że może być trzonem wiślackiej defensywy. Zdecydowanie najlepiej radził sobie jesienią minionego roku, przestawiony z prawej obrony na stopera. Razem z Arkadiuszem Głowackim stworzyli wówczas najskuteczniejszy defensywny duet w lidze.
A potem się się zaczęło…
Lekarze podczas okresowych badań stwierdzili, że Serbowi zbiera się płyn w okolicach serca. Kiedy jego ilość zaczęła się sukcesywnie zmniejszać, przynosząc dobre rokowania, w kwietniu Jovanović dostał pozwolenie na powrót do treningów. Przynajmniej indywidualnych, żeby można było stwierdzić, jak reaguje na stopniowo dokładane obciążenia. Później, niestety, już nie było o tym mowy. Jacek Bednarz, mówiąc o sarkoidozie, kiedy była jeszcze ledwie rozważana, uderzał w najbardziej dramatyczne tony (za wislakrakow.com): – Boję się potwornie. Zdiagnozowana może oznaczać natychmiastową śmierć na boisku. Nie zaryzykuję jego zdrowia i życia dopóki autorytety absolutne nie zadecydują, że może grać. Profesorowie medycyny, kilku specjalizacji, będą się nad tym problemem pochylali.
Lekarz medycyny sportowej Maciej Tabiszewski, kiedy pytamy go o sarkoidozę, mówi: – Bez szczegółowych danych dotyczących konkretnego przypadku nie sposób cokolwiek wyrokować, bo są różne poziomy, różna jest tak zwana ekspresja choroby, natomiast w teorii – oczywiście, sarkoidoza jest jedną z tych, które mogą przekreślić karierę wyczynową. Może zaatakować praktycznie każdy organ ciała, najczęściej płuca oraz węzły chłonne, objawowo przypominając gruźlicę.
W przypadku Jovanovicia, który większość czasu spędza teraz w Serbii, wszyscy, jak tylko mogą, unikają tych kategorycznych sądów. Jego przypadek na bieżąco monitorują lekarze z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Serb przechodził też badania w Szwajcarii, a teraz – mimo że wstępna diagnoza została postawiona i nie jest dla niego łaskawa, brzmi: sarkoidoza – czeka na kolejne wyniki. Tym razem z kliniki w Kielcach, w której dysponują ponoć wystarczająco dobrym sprzętem.
W Wiśle deklarują, że zawodnik nieustannie ma pełne wsparcie klubu, a jednocześnie podchodzą do tematu z bardzo dużą ostrożnością. Sami lekarze twierdzą, że problem jest tak trudny i złożony, że wymaga dalszych konsultacji na szczeblu najlepszych specjalistów. Głównie odnośnie sposobu leczenia, bo powrót do treningów póki co jest absolutnie wykluczony.
Oby “póki co” nigdy nie zamieniło się w “definitywnie wykluczony”.