Reklama

Celtic pokazał, jak bardzo Berg różni się od Urbana i Skorży

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2014, 14:40 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, najłatwiej chwali się zwycięzców, zwłaszcza takich jak Legia z wczorajszego meczu. Po zwycięstwie nad Celtikiem momentalnie ucichli wszyscy krytycy Berga i budowanej przez niego drużyny. Norweg zamknął usta swoim przeciwnikom w najlepszy możliwy sposób – poprzez wyniki swojej drużyny. Nie pajacował, nie przemawiał do dziennikarzy po norwesku i nie kończył konferencji po 30 sekundach. Odpowiedział tak, jak odpowiadać powinien każdy człowiek piłki – zwyciężył na boisku.

Celtic pokazał, jak bardzo Berg różni się od Urbana i Skorży

Berg kupił sobie jakieś pół roku spokoju, bo po prawdopodobnym przejściu Celticu Legia będzie grać w pucharach minimum do grudnia. Krytycy Norwega, którzy dziwnym trafem mieli wczoraj kłopoty z dostępem do Twittera, wycofają się do okopów. Przez kilka miesięcy raczej nie będziemy czytać o zwolnieniu Berga i o złotych czasach Urbana. W ogóle cała ta teoria, że za poprzedniego szkoleniowca było lepiej, wydaje się dziś zupełnie absurdalna. Rzecz jasna na ostateczne porównania z Urbanem jest jeszcze zbyt wcześnie, ale ciężko dziś znaleźć jakiekolwiek argumenty przeciwko Norwegowi.

Znamienne, że Berg wczorajszy sukces osiągnął z piłkarzami, którymi – za wyjątkiem Dudy – przed rokiem dysponował też Urban. Kuciak, Rzeźniczak, Astiz, Żyro, Vrdoljak, Kucharczyk i Radović, czyli siedmiu z jedenastu, regularnie grali też u Skorży. Nie można powiedzieć, że Norweg dostał lepszych zawodników lub miał lepsze warunki do pracy. On po prostu poukładał po swojemu te same klocki, z którymi nie do końca mogli się uporać jego poprzednicy. W efekcie powstała drużyna, która potrafiła pogonić mistrza Szkocji niczym bandę pastuchów.

O kunszcie Berga najlepiej świadczy przykład Miro Radovicia, który w Warszawie gra już osiem lat, czyli mniej więcej odkąd Legia ma mniejszy lub większy problem z napastnikami. Skorża dostał Ljuboję z gwiazdorskim kontraktem, a Urban głośno krzyczał, że potrzebuje rasowego snajpera. Żaden z poprzedników Norwega nawet nie pomyślał, że można oprzeć atak drużyny na Radoviciu (i to z fantastycznym skutkiem). Świetny napastnik był w klubie od lat, ale dla Skorży i Urbana najciemniej było pod latarnią.

Nie jest też tak, że to sytuacja kadrowa zmusiła Berga do zmiany pozycji Radoviciowi. Przeciwnie, zakupiono Orlando Sa za 500 tysięcy euro, który miał rywalizować z Dwaliszwilim i wracającym do zdrowia Saganowskim. Chłodna analiza Norwega pozwoliła jednak wybrać wariant optymalny dla drużyny, z Radoviciem na szpicy i całą resztą napastników na ławce. Zabawne, że to genialne posunięcie wciąż spotyka się z dużym niezrozumieniem i krytyką. Siedzący w przedmeczowym studiu TVP Paweł Janas publicznie dziwił się takiemu ustawieniu drużyny. Gdyby to on decydował, pewnie posadziłby na ławce Dudę i cofnął Radovicia, lub w ogóle wyrzucił Serba na skrzydło, gdzie od lat nie czuje się najlepiej.

Reklama

Berg również przykuł Żyrę do prawej strony boiska, gdzie ten zalicza najlepsze występy w swojej karierze. Z kolei o Jodłowcu nawet przez moment nie myślał jak o środkowym obrońcy, zawsze widział w nim defensywnego pomocnika z dużym ciągiem na bramkę. Na dziś większość piłkarzy Legii wygląda lepiej niż za czasów Urbana – Vrdoljak przestał człapać, Astiz zrobił się jakby bardziej ruchliwy i wreszcie przypomina samego siebie sprzed lat, a Kucharczyk w końcu uwierzył w siebie. To żadna sztuka zrobić drużynę z piłkarzy sprowadzonych za miliony euro. Sztuką jest poukładać zespół, który zastało się w klubie i wiele wskazuje, że to się Bergowi udało. Na dziś pracę Norwega spokojnie można porównać do porządków, jakie w Ruchu zrobił Jan Kocian.

Z pewnością to jeszcze ocena na wyrost, ale dzisiejsza Legia trochę przypomina tę z sezonu 2011/12, która tak dobrze radziła sobie w Europie. Kiedy jednak spojrzymy na personalia, drużyna Berga wygląda dosyć mizernie. Skorża miał do dyspozycji reprezentacyjną defensywę: Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak, a filary obrony z wczorajszego meczu – Rzeźniczak i Astiz – grzały wtedy ławę. Legia Skorży grała bardziej defensywnie, z zaryglowanym środkiem pola oraz z nieobliczalnym ofensywnym trio. Ljuboja, Radović i Rybus tworzyli formację, w której każdy był w stanie w pojedynkę odwrócić losy meczu. Dzisiejsza Legia, przynajmniej pozornie, takiego potencjału nie ma. Skorża przed pucharową kampanią dostał trzy kluczowe wzmocnienia trzech kluczowych formacji – Kuciaka, Żewłakowa i Ljuboję. Analogiczne pozycje w drużynie Berga przed sezonem „wzmocnili” Budziłek, Lewczuk i Piech. Różnicę w sytuacji wyjściowej widać gołym okiem i z pewnością świadczy ona na korzyść norweskiego szkoleniowca.

MICHAŁ SADOMSKI 

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...