Reklama

Miał być Mykland, ale… Jedenastka kumpli Henninga Berga

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2014, 16:48 • 2 min czytania 0 komentarzy

Valerenga Oslo, Lillestrom, Blackburn Rovers, Manchester United i Glasgow Rangers. W takich klubach swoją piłkarską karierę spędził Henning Berg. W reprezentacji Norwegii rozegrał z kolei równiutkie 100 meczów, zaliczając przy okazji dwa mundiale i mistrzostwa Europy. Pomyśleliśmy więc, że jeśli mamy wrócić do naszego stałego cyklu pt. „Jedenastka kumpli”, to trener Legii jest do tego idealnym kandydatem.

Miał być Mykland, ale… Jedenastka kumpli Henninga Berga

– Moi najlepsi koledzy pozycja po pozycji? To chyba specjalnie was nie zaskoczę. Musi być dominacja Manchesteru United, ale – jakby się tak zastanowić – chętnie dorzuciłbym kogoś spoza. Najchętniej byłby to Erik Mykland, mój kumpel z reprezentacji, ale jak, skoro w United grałem z Keanem i Scholesem? No, nie da rady. Zróbmy tak: niech to będzie team pod tytułem „Manchester United + Shearer”, bo akurat z Alana – choć grałem z wieloma świetnymi napastnikami – nie mógłbym zrezygnować. Facet był niewiarygodny. Nawet gdy gra nam się nie kleiła i wyglądaliśmy tak sobie, nie miało to na niego żadnego wpływu. On po prostu rozpoczynał swoje strzelanie i koło 15-20. minuty było już 1:0 dla nas, a potem byliśmy spokojniejsi. Kogo dorzucę mu do ataku? Niech będzie Dwight Yorke. Jeden z bohaterów potrójnej korony z 1999 roku.

Defensywa – podobnie jak skrzydła – jest w sumie dość klarowna. W bramce musi stanąć Peter Schmeichel – to oczywiste. Nie muszę uzasadniać. Na lewej obronie stawiam z kolei na Denisa Irwina. Wspaniały piłkarz. Wszystko mu wychodziło. Za każdy mecz zasługiwał przynajmniej na notę 7-8 w skali 1-10. Czasami grał fantastycznie, zazwyczaj bardzo dobrze, nigdy średnio albo źle. Świetnie wykonywał też stałe fragmenty, lepiej od Beckhama. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego zakazali mu je wykonywać, a oddali piłkę Davidowi. Tak, Irwin to chyba najbardziej niedoceniany piłkarz, z jakim grałem. Dla mnie jednak był gwiazdą.

Na prawej po dłuższym zastanowieniu Gary Neville, a w środku duet Stam – Johnsen. Ronny też był fantastycznym zawodnikiem, ale miał pecha do kontuzji. Pamiętam, jak graliśmy z Juventusem w fazie grupowej Ligi Mistrzów i odpowiadał za indywidualne krycie Zidane’a. Francuz nie mógł nic zrobić, strzelił jedynie z wolnego, a Ronny – gdyby nie te wszystkie urazy – do dziś uchodziłby za jednego z najlepszych stoperów tamtych czasów.

gMlU4V

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...