Valerenga Oslo, Lillestrom, Blackburn Rovers, Manchester United i Glasgow Rangers. W takich klubach swoją piłkarską karierę spędził Henning Berg. W reprezentacji Norwegii rozegrał z kolei równiutkie 100 meczów, zaliczając przy okazji dwa mundiale i mistrzostwa Europy. Pomyśleliśmy więc, że jeśli mamy wrócić do naszego stałego cyklu pt. „Jedenastka kumpli”, to trener Legii jest do tego idealnym kandydatem.
– Moi najlepsi koledzy pozycja po pozycji? To chyba specjalnie was nie zaskoczę. Musi być dominacja Manchesteru United, ale – jakby się tak zastanowić – chętnie dorzuciłbym kogoś spoza. Najchętniej byłby to Erik Mykland, mój kumpel z reprezentacji, ale jak, skoro w United grałem z Keanem i Scholesem? No, nie da rady. Zróbmy tak: niech to będzie team pod tytułem „Manchester United + Shearer”, bo akurat z Alana – choć grałem z wieloma świetnymi napastnikami – nie mógłbym zrezygnować. Facet był niewiarygodny. Nawet gdy gra nam się nie kleiła i wyglądaliśmy tak sobie, nie miało to na niego żadnego wpływu. On po prostu rozpoczynał swoje strzelanie i koło 15-20. minuty było już 1:0 dla nas, a potem byliśmy spokojniejsi. Kogo dorzucę mu do ataku? Niech będzie Dwight Yorke. Jeden z bohaterów potrójnej korony z 1999 roku.
Defensywa – podobnie jak skrzydła – jest w sumie dość klarowna. W bramce musi stanąć Peter Schmeichel – to oczywiste. Nie muszę uzasadniać. Na lewej obronie stawiam z kolei na Denisa Irwina. Wspaniały piłkarz. Wszystko mu wychodziło. Za każdy mecz zasługiwał przynajmniej na notę 7-8 w skali 1-10. Czasami grał fantastycznie, zazwyczaj bardzo dobrze, nigdy średnio albo źle. Świetnie wykonywał też stałe fragmenty, lepiej od Beckhama. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego zakazali mu je wykonywać, a oddali piłkę Davidowi. Tak, Irwin to chyba najbardziej niedoceniany piłkarz, z jakim grałem. Dla mnie jednak był gwiazdą.
Na prawej po dłuższym zastanowieniu Gary Neville, a w środku duet Stam – Johnsen. Ronny też był fantastycznym zawodnikiem, ale miał pecha do kontuzji. Pamiętam, jak graliśmy z Juventusem w fazie grupowej Ligi Mistrzów i odpowiadał za indywidualne krycie Zidane’a. Francuz nie mógł nic zrobić, strzelił jedynie z wolnego, a Ronny – gdyby nie te wszystkie urazy – do dziś uchodziłby za jednego z najlepszych stoperów tamtych czasów.