Maciej Korzym przechodzi z Korony Kielce do Podbeskidzia Bielsko – Biała. Będzie zarabiał 40 tysięcy złotych miesięcznie – podają zupełnie bez emocji kolejne gazety i portale. Ot tak, Korzym, Bielsko, 40 tysięcy, finał. No, przecież najnormalniejsza informacja w świecie.
Rany, jeśli Maciej Korzym, 26-letni napastnik, rok po poważnej kontuzji złamania nogi, którym cała Polska zachwycała się, gdy strzelił w ciągu roku 9 goli, może w tym biednym jak mysz kościelna Bielsku zarabiać CZTERDZIEŚCI KAWAŁKÓW MIESIĘCZNIE, to znaczy, że ta liga stoi na głowie i tańczy breakdance.
Nie mamy nic do samego Korzyma, był symbolem Korony Ojrzyńskiego i skoro istnieją działacze, którzy 40 tysięcy są w stanie mu zapłacić to on miał pełne prawo tyle żądać. Ale pomyślcie tylko… Albo nie – będąc kiedyś w Bielsku Białej zajrzycie, chociaż tak ukradkiem, w okolice klubu. Rzućcie okiem na ten odrapany budynek klubowy, na tę całą prowizorkę. No, bieda straszna. Trzy tysiące ludzi na trybunach, bo stadion ciągle się buduje. Boiska treningowego nie ma, tylko cyrk obwoźny, ale pół miliona złotych rocznie na jednego Korzyma Murapol oczywiście wysupła z wielką chęcią.
Na napastnika, który może być liderem szatni, którego lubi trener, spoko, ale który w całym poprzednim sezonie strzelił cztery gole! Teraz w Bielsku będą mieć już Korzyma, Demjana, Bartlewskiego, Cisse, Chrapka, a przed chwilą byli jeszcze Nwaogu, Pawela, Lebedyński oraz Blazek. Jezu, cały autobus “goleadorów”, którym ktoś musiał zapłacić. Ilu z nich nie było wartych złamanego grosza?
Dawno temu, już nawet trudno powiedzieć kiedy to się stało, daliśmy sobie wmówić, że te pół miliona rocznie to jest… tak naprawdę norma. Zwykły kontrakt na poziomie naszej badziewiackiej Ekstraklasy. Wszyscy przechodzą z tym do porządku dziennego, bo bardzo łatwo wydaje się nie swoje pieniądze. Tylko później jest płacz i zgrzytanie zębów, kiedy te miliony bardzo by się przydały, a ich nie ma.
Prezes Borecki lubi szczycić się tym, że wszystkie kontrakty w Podbeskidziu są dokładnie skrojone pod możliwości klubu, ale czasem wypadałoby się zastanowić w jaki sposób te możliwości wykorzystać. Z pomocy zewnętrznego inwestora też można korzystać mądrze albo głupio.