Tak to się musiało skończyć. Ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy i zauważył, że im dłużej stadion będzie świecił pustkami, tym Wisła Kraków dłużej będzie wychodziła z problemów finansowych. Wbrew woli Jacka Bednarza, w klubie zatrudniony został Tadeusz Czerwiński. Sytuacja przypomina bardzo tę z 2012 roku. Wtedy w klubie był jeszcze Stan Valckx, a Bednarz został zatrudniony w jasnym celu – zastąpić Holendra. Valckx wtedy, odchodząc z Wisły, zrzekł się kilku należnych mu pensji.
O tych pensjach nie piszemy przez przypadek. Misja Jacka Bednarza dobiegła końca. Może teraz zostać jeszcze przez rok na swoim stanowisku, ale jego pozycja z każdym dniem będzie słabła. Tak jak pisze Bartosz Karcz w dzisiejszym wydaniu Gazety Krakowskiej – trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie klubu, w którym najważniejsze decyzje są podejmowane za plecami prezesa. Bednarz ma jeszcze roczny kontrakt, dzięki któremu pobiera miesięcznie 40 tys. złotych. Według niektórych informacji Jacek Bednarz nie zamierza się podawać do dymisji. Czyli na tę chwilę wygrywa opcja: pieniądze > honor. W przypadku gdyby Bogusław Cupiał chciał zwolnić Jacka Bednarza musiałby wypłacić mu wszystkie pensje do końca trwania umowy, czyli ok. 440 tys. złotych. I tu pojawia się pytanie: zwolnić czy nie zwolnić? Bednarz i tak te pieniądze otrzyma, więc w tym momencie do gry wchodzi matematyka. Czy Wiśle nie bardziej opłaci się powrót kibiców na stadion i zwolnienie Bednarza? Zyski z dnia meczowego szybko pokryją tę wysoką kwotę, a przecież nie wiadomo czy podobnie będzie jak Bednarz zostanie na stanowisku – wszakże działania tego prezesa doprowadziły do tego, że prawie nikt już nie chce chodzić na mecze Wisły.
Idealna byłaby w tej chwili dymisja. Jacek Bednarz wie o problemach Wisły, wie, że jej nie pomógł, a tylko przeszkodził, więc zrzeknięcie się, należnej za przyszłe 12 miesięcy pensji, byłoby posunięciem honorowym. Pozostanie na stanowisku – mimo braku realnego wpływu na politykę klubu – zwykłym żerowaniem na pieniądzach, których i tak wiele nie ma. A przecież Jacek Bednarz wiele razy w negocjacjach wykorzystywał fakt, że w klubowej kasie pustka. Głowacki, Brożek i kilku innych piłkarzy zostało tutaj ponieważ zdawali sobie sprawę z sytuacji jaka jest. Z Gordanem Bunozą do ostatnich dni negocjował byle ten odpuścił jedną, miesięczną pensję – Bośniak nie zgodził się. Kew Jaliensa i grupkę pozostałych piłkarzy wysyłano w tym celu na Błonia. O ileż wyrozumiałości prosił piłkarzy, gdy pensje nie dochodziły do nich na czas. Czy teraz też okazałby tyle wyrozumienia? Rok temu zapowiadał kłopoty bogactwa. Rok minął, w Wiśle jest 10 piłkarzy z doświadczeniem w Ekstraklasie (niektórzy wątpliwym), do tego kilku juniorów, na których Franciszek Smuda boi się postawić.
Miały być kłopoty i były. Sponsorów pusty stadion odpychał, a czarny PR robiony przez prezesa w mediach wcale nie pomagał. Jak ktokolwiek poważny ma wspierać finansowo klub, którego prezes publicznie mówi, że może cały sezon zagrać tylko dla pracowników klubu na trybunach? O problemach finansowych, na każdym spotkaniu z prasą, opowiada z chęcią. A takimi akcjami, jak ta wczorajsza, kiedy postanowił zrobić sobie sesję zdjęciową z myjką ciśnieniową… Trzeba powiedzieć wprost: to jest kompromitacja. To nie jest prywatny photoblog, tylko oficjalna strona poważnego klubu. Klubu, który jest trzynastokrotnym mistrzem Polski! W prywatnych rozmowach usłyszeliśmy, że doszło do tego, że Wisła jest jedynym klubem, który nie informuje o zdrowiu piłkarzy, ale za to wrzuca zdjęcia jak jej prezes robi pokazówkę (bo chyba nikt nie wierzy, że całość została sprzątnięta przez Bednarza). Zgadzamy się z tym. Od momentu przyjścia Jacka Bednarza wizerunek klubu mocno ucierpiał – widać to też po sposobie prowadzenia strony oficjalnej. Gdy już udało się zarobić na Michale Chrapku (chociaż uważamy, że za mało) to okazało się, że Włosi spóźniają się z przelewem pieniędzy.
Pozostaje jeszcze kwestia Bogusława Cupiała – dla którego, według niektórych, Jacek Bednarz jest tylko tarczą. Chcielibyśmy być tarczą za 40 tys. złotych miesięcznie. Czy ktoś uważa, że takie wydarzanie jak ta wczorajsza, czy też pokazanie “wała” kibicom, znajdują aprobatę u właściciela Wisły? Czy to są działania, które zlecono wykonać Bednarzowi? Kłamstwa i niespełnione obietnice były tylko przekazywane z gabinetu Cupiała? Jacek Bednarz został zatrudniony by gasić pożar, a okazało się, że sam je wznieca. Jeszcze niedawno mówił: – Wisła Kraków to nie tylko tytuły, ale również wierni kibice, a może przede wszystkim wierni kibice. To było przed meczem z Legią Warszawa. Jesienią 2013 roku. Wiosną 2014 roku wierni kibice stali się kibolami. Ci sami kibice.
Pojawia się też argument, że to kibice decydują o tym, kto pracuje w klubie. Piotr Jawor poszedł o krok dalej i napisał, że właściciel Wisły ugina się pod szantażem kiboli (śmiech). Mamy wrażenie, że gdyby piłkarze mogli, to by się w tym temacie stanowczo wypowiedzieli. Ale mają klasę. Dariusz Dudka już przed zakończeniem sezonu mówił, że wolałby zagrać przy większej publiczności. Swój głos tydzień temu zabrał też Paweł Brożek. – Na tyle długo gram w piłkę, że nie będę czarował i powiem, że ten doping jest bardzo dla nas ważny. On cię podnosi na duchu, dodaje więcej energii i animuszu. Niech nikt mi nie mówi, że brak kibiców nie jest problemem – powiedział w wywiadzie dla Interii. Czy tu coś trzeba dodawać?
Kiedy kibice (zresztą, czym się od nich różnią dziennikarze?) popierają jest dobrze, kiedy krytykują są złem. – Nigdy w życiu nie przeżyłem czegoś takiego i nie wiem czy sobie na to zasłużyłem. Traktuję to jako poparcie dla całej drużyny i sztabu szkoleniowego. Dla mnie to bardzo mobilizujące do dalszej pracy, dla takich kibiców chce się pracować i dawać z siebie wszystko – mówił Maciej Skorża w grudniu 2008 roku.
Jeszcze w czerwcu Jacek Bednarz twierdził, że o bojkocie nie ma mowy. – Nie uważam, że protestujących kibiców jest pięć tysięcy. Kilkaset osób skutecznie natomiast manipuluje opinią publiczną, a część osób nie przychodziła, bo była rozczarowana wynikami – równy miesiąc temu powiedział dziennikarzom, na specjalnym spotkaniu. Mecz z Piastem będzie pierwszym sprawdzianem. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać, co dla Wisły będzie bardziej opłacalne: brak imprezy masowej (czyli 999 osób na trybunach) czy też trzy tysiące widzów, ale z ochronią i tak dalej. Śmieszne, a raczej smutne, ale do takiej sytuacji doszło. Jeżeli kibice czegoś chcą to rozwoju i sukcesu, na pewno nie balansowaniu co roku na krawędzi i słuchania kłamstw.
Kiedy inne kluby już w połowie zaczynały sprzedawać karnety, co rusz zachęcając do ich kupno różnymi promocjami, Wisła siedziało cicho. Zaczął się lipiec – w dalszym ciągu cisza. Wtedy pojawił się komunikat o pięknym, propagandowym tytule: rozwijamy się dla Was! Trzeciego lipca poinformowano, że wprowadzany jest nowy system biletowy, przez co sprzedaż karnetów rozpocznie się 21 lipca. A nawet gdy ktoś chciał kupić ten bilet, to się okazało, że system… nie działał! Zastanawialiśmy się ile osób zbojkotuje mecze Wisły, ale wygląda na to, że pierwszy zrobił to Jacek Bednarz. Można było wprowadzić ten system w czerwcu? Można było. Ale będzie fajna wymówka, jeśli padnie pytanie o liczbę karnetowiczów. “No wie pan, problemy z systemem, ale od przyszłego sezonu klub wyjdzie na prostą”. Na prostą wychodzi od dwóch lat – takie zapewnienia otrzymujemy.
TEKST PIOTA Z FORUMWISLA.PL
Fot.FotoPyK