Reklama

Narodowa panika. Wszyscy najchętniej zwolniliby Berga przed meczem

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 lipca 2014, 10:56 • 14 min czytania 0 komentarzy

Berg, Berg, wszędzie Berg. Każdą gazetę, jaką dziś otwieramy, to drżenie o rewanż Legii i pytanie, co dalej z Norwegiem. Zresztą, katowicki “Sport” zadzwonił do kilku ludzi i zapytał ich: co dalej z Norwegiem, jeśli odpadną już teraz? Jeśli nie chcecie spekulacji albo typowego marudzenia, to poczytajcie o Bergu w “Przeglądzie Sportowym”. Tam przy okazji dobre przedstawienie sytuacji: Przed rewanżem z Saint Patricks Athletic jest w parszywej sytuacji. Przegra – zostanie spalony na stosie. Wygra – każdy przejdzie nad tym do porządku dziennego, bo to obowiązek.

Narodowa panika. Wszyscy najchętniej zwolniliby Berga przed meczem

FAKT

Standardowo zaczynamy od Faktu i już pierwsza niespodzianka – o piłce tylko dwie strony, a przeważnie są trzy-cztery.

Image and video hosting by TinyPic

Legia gra o głowę Berga. Tutaj cytujemy tylko fragment, bo o mistrzach Polski zdążymy się jeszcze naczytać.

Reklama

– Zasłużyliśmy na słowa krytyki, ale teraz musimy o wszystkim zapomnieć i wygrać. Nieważne, ile strzelimy goli. Ważny jest awans – mówi kapitan Legii Ivica Vrdoljak (31 l.). Sam Berg stara się zachować spokój, choć również doskonale wie, o jaką stawkę toczy się gra. – Mam już pełen komfort przy ustalaniu składu, ponieważ do zdrowia wrócili Vrdoljak, Dossa i Duda. Chcemy uszczęśliwić naszych kibiców – zapewnił Norweg za pośrednictwem strony internetowej klubu. Jeśli Legia wygra, to Bergowi z pewnością spadnie z serca olbrzymi kamień.

Francuzi blokują transfer Grzegorza Krychowiaka do Sevilli. Poszło o… zrzeknięcie się 150 tysięcy euro przez piłkarza. Jak widać, takie rzeczy nie tylko w Polsce.

Polak od poniedziałku przebywał w Sevilli. Przeszedł pomyślnie testy medyczne, porozumiał się co do swojego kontraktu, kluby również ustaliły kwotę odstępnego. Sevilla na konto Reims miała przelać sześć milionów euro. Wszystko było przygotowane do prezentacji Krychowiaka. Reflektory ustawione, mikrofony podłączone, nawet dziennikarze przygotowali już kajeciki, aby notować słowa wypowiedziane przez “Krychę”. Musieli jednak obejść się smakiem. Przebywający na urlopie prezes Reims Jean-Pierre Caillot (53 l.) uznał, że pomimo wcześniejszych uzgodnień spróbuje jeszcze coś dla siebie ugrać. Najpierw pracownicy klubu przekonywali, że nie mogą wysłać dokumentu potwierdzającego transakcję, ponieważ w siedzibie Reims nie działa internet. Potem z zawodnikiem skontaktował się prezes i zażądał, aby Polak zrzekł się należnych mu pieniędzy. Chodzi o 150 tysięcy euro. Sumę śmieszną, jeśli wziąć pod uwagę kwotę, jaką Sevilla ma za pomocnika zapłacić. Wciąż trwają negocjacje trójstronne między Caillotem, menedżerem Krychowiaka Cezarym Kucharskim i władzami Sevilli. Niezależnie od rozstrzygnięcia, jedno jest pewne – Reims się kompletnie ośmieszyło.

Poza tym:
– Ruch chce jeszcze 4 piłkarzy, pierwszym będzie Kuś
– Janczyk podpisał kontrakt z Piastem
– Kownacki i Linetty są obserwowani przez Borussię, ale ponieważ to młodzi i zdolni Polacy, to trudno, aby było inaczej

RZECZPOSPOLITA

„Wojna wygrywa ze sportem”. Czyli co słychać na Ukrainie?

Reklama

Zagraniczni sportowcy się boją, oligarcha Rinat Achmetow żąda powrotu piłkarzy, duże imprezy mogą zostać przeniesione. Oficjalnie Ukraina nie pogodziła się z utratą Krymu, ale sportowo ten fakt już się dokonał. W kwietniu miały się tam odbyć mistrzostwa Europy w sumo, zostały jednak rozegrane w Warszawie. Krymskie kluby piłkarskie (FK Sewastopol i Tawrija Symferopol) dokończyły wprawdzie sezon w ukraińskiej ekstraklasie, ale po ostatniej kolejce zostały z niej usunięte. Oficjalnie są rozwiązane, a powołane w ich miejsce nowe twory przystąpią do rozgrywek rosyjskich. W ten sposób kluby chcą obejść ewentualne sankcje UEFA. Nowy sezon ligowy rusza w najbliższy weekend, a najwyższa klasa rozgrywkowa została zredukowana do 14 drużyn. Cztery z nich – Szachtar, Olimpik i Metalurg Donieck oraz Zoria Ługańsk – ze względu na starcia w macierzystych miastach nie będą mogły grać na własnych stadionach. Największy kłopot mają z tego powodu Szachtar i Zoria, które zagrają w rozgrywkach o europejskie puchary.

Tomasz Łapiński przekonuje w rozmowie z Piotrem Żelaznym, że Legia nie wie, jak grać.

Remis z St. Patrick’s, porażka z Bełchatowem na inaugurację ligi i przegrana w meczu o Superpuchar. Legia źle weszła w sezon, ale chyba za wcześnie na radykalne rozwiązania?
– W stosunku do Legii są niesamowite oczekiwania i nie ma się czemu dziwić. Dwa – trzy gorsze mecze zawsze powodują histeryczne reakcje. Niedawno tematem numer jeden w mediach był raport finansowy, który pokazywał, jak warszawski klub zdominował ligę, jaka to jest potęga, także finansowa. Tymczasem na boisku zespół remisuje z półamatorami z Irlandii i przegrywa u siebie z beniaminkiem ligi.

Niemniej głosy domagające się zwolnienia Berga są histerią w czystej postaci.
– Tak, ale problem jest.

Jaki?
– Przede wszystkim fizyczny. Piłkarze wolno biegają. To widać nawet w telewizji czy z wysokości trybun. Ale od klasowego zespołu wymagałoby się, że nawet jeśli jest w gorszej formie fizycznej, to samą dojrzałością, mądrością i umiejętnościami piłkarskimi z takim rywalem jak St. Patrick’s powinien sobie poradzić.

GAZETA WYBORCZA

Przemysław Zych, drżąc o postawę Legii, pochyla się nad stanem polskiego futbolu.

Gdy miałem 12 lat, stworzyłem złożony z około trzydziestu punktów program naprawy polskiej piłki. W tamtym czasie, były to lata 90., nasz futbol toczyła już ciężka choroba. Jako 12-latek stanowczo żądałem m.in. zainstalowania plastikowych krzesełek na stadionach i powiększenia ligi do 18 drużyn. Większość punktów weszła w życie – zmieniła się liga, bo zmieniła się Polska. Tymczasem w futbolu żadnego przełomu nie ma, jest wręcz gorzej. Dziś niektórzy zarządzający w ekstraklasie myślą jak naiwny 12-latek: wystarczy dorzucić krzesełek, zmniejszyć, zwiększyć albo podzielić ligę, wręczyć ładniejszy puchar, zagrać piękniejszą piłką, aby wyniki same już przyszły. M.in. dlatego dziś wieczorem będziemy drżeć, czy mistrz Polski Legia Warszawa wygra w Dublinie z pół-amatorskim Saint Patrick’s Athletic. Czyli wprawdzie klubem dwadzieścia razy biedniejszym, który jednak mimo to tydzień temu przy Łazienkowskiej wyszarpał remis 1:1. To ledwie pierwszy z trzech przeciwników, których trzeba pokonać, by dotrzeć do Ligi Mistrzów. Tam nie było nas już od 1996 roku. Winni są wszyscy, ale największe pretensje mam do ligi, nie PZPN. Najlepsze kluby, które od 2005 roku same zarządzają swoimi rozgrywkami (jako Ekstraklasa SA), nie są w stanie narzucić sobie żadnych rewolucyjnych rozwiązań. Od 2000 roku wydały na swoje funkcjonowanie około miliarda złotych tylko z jednego źródła: z telewizji Canal+, która opakowuje w złotko brzydką ligę. Może i od tego czasu rosną różne wymagania licencyjne, a od roku surowiej działa komisja, która decyduje, kogo dopuszcza się do rozgrywek. Może też pojawił się cień szansy, że za kilka lat polskie kluby będą w pucharach walczyć tylko z zagranicznymi rywalami, a nie z nimi i jednocześnie z długami, których mimo zastrzyku gotówki i tak narobiły.

Image and video hosting by TinyPic

Mamy też przemyślenia na temat Jamesa Rodrigueza. A właściwie pytanie, które nurtuje wszystkich: czy jest tak świetny, jak go malują?

Real po królewsku odpowiedział na transfer Luisa Suáreza do Barcelony. Ale czy James Rodriguez nie okaże się zmorą klubu? Carlo Ancelotti już w poprzednim sezonie miał problem z upchnięciem na boisku wszystkich gwiazd. (…) Rodriguez rozegrał w Brazylii piękny turniej, ale wciąż brakuje mu ogrania, np. w Lidze Mistrzów. 14 meczów to niewiele. Do tej pory 23-latek występował bowiem w klubach solidnych, ale nie ze szczytu (w Europie FC Porto i AS Monaco). Madryt nie potrzebuje kolejnej gwiazdy, lecz jedynie boiskowych ochroniarzy skupionych na dyscyplinie taktycznej, odbiorze piłki czy ścisłym kryciu, takich, którzy zapewnią Ronaldo czy Bale’owi komfort w ofensywie. Dzieło wieńczą artyści, a te role zostały już w Realu rozdane. Być może więc James zakłóci madrycki ład, o który po burzliwym rozstaniu z José Mourinho tak usilnie zabiegano. Przy porównaniu osiągnięć z ostatniego sezonu (gole i asysty) James wypada słabiej od każdego z podstawowych napastników Realu. Okazuje się jednak, że Kolumbijczyk stworzył aż 85 strzeleckich okazji, tylko dwie mniej aniżeli Ronaldo i Bale wspólnie. Może więc “Królewscy” faktycznie potrzebują Jamesa? “AS” napisał, że w środowisku Realu transfer Jamesa porównuje się do pozyskania Zinedine’a Zidane’a. Tak, Florentino Pérez chciałby wskrzesić ideę “Galacticos”. Prezydent Realu na pewno jednak pamięta, że ostatecznie Figo, Zidane, Ronaldo i Beckham żegnali się z Santiago Bernabeu po trzech latach bez choćby jednego trofeum.

A w wydaniu stołecznym wiadomy temat.

Image and video hosting by TinyPic

To dopiero czwarty mecz sezonu, a Legia już gra o jego uratowanie. Jeśli w środę w Dublinie nie wyeliminuje St. Patrick’s, odpadnie z pucharów. (…) Norweg tej presji się nie boi. – Ona będzie zawsze, szczególnie w klubach z najwyższej półki, a takim w Polsce jest Legia. Zawsze pod naszym adresem pojawi się dużo krytyki, jeśli będziemy przegrywać, i nie ma znaczenia, czy będą to porażki po dobrych, czy złych meczach. Ale podoba nam się to. Im więcej jest ludzi na trybunach, im więcej mówi się o nas w mediach, tym lepiej, tym większe są możliwości rozwoju dla Legii – odważnie mówi Berg w rozmowie z Legia.com. Jeśli Legia nie wyeliminuje St. Patrick’s, zamiast rozwoju będzie poważny regres i jedna z największych wpadek w europejskich pucharach w historii klubu. Warszawianie muszą zagrać zupełnie inaczej niż tydzień temu – wówczas zawiedli całkowicie. Zagrali wolno, bez pomysłu i polotu. Jak Berg tłumaczy wpadkę? – Zagraliśmy za wolno. Nie myśleliśmy na boisku wystarczająco szybko, co odbiło się na poziomie podań. Brakowało nam dobrego timingu, rytmu i ruchu, a także odpowiedniej jakości w okolicach pola karnego przeciwnika, którą mieliśmy w poprzednim sezonie – mówi Norweg.

SUPER EXPRESS

Łukasz Podolski na łamach SE stwierdza, że przyniósł w poniedziałek Górnikowi szczęście. W treści okazuje się, że to jednak nie on tak stwierdził…

Można powiedzieć, że przyniosłeś szczęście Górnikowi.
– Powiedziano mi, że to było pierwsze zwycięstwo Górnika u siebie na inaugurację Ekstraklasy od 27 lat. Fajnie, że mogłem zobaczyć to na żywo.

A to prawda, że zamierzasz kupić lożę na nowym obiekcie?
– Tak, mam takie i na stadionie Arsenalu, i FC Koeln. Do każdej z nich mogę zaprosić do 10 osób. A fajnie obejrzeć mecz w towarzystwie rodziny i przyjaciół.

Image and video hosting by TinyPic

„Legio, nie idź tą drogą” – apeluje tabloid. Innymi słowy: nie odpadaj tak szybko.

Niespodziewanie Legia gra dziś jeden z najważniejszych meczów w ostatnich latach. Nikt nie przypuszczał, że rewanż z irlandzkim St Patrick’s w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów będzie walką o być albo nie być. Jeśli mistrz Polski odpadnie, można się spodziewać dymisji trenera Henninga Berga. A niestety, kompromitacji polskich zespołów w Europie w ostatnich latach nie brakowało…. (…) Trener Berg nie dopuszcza jednak myśli o odpadnięciu. – W piłce nożnej i w ogóle w życiu nie ma prostej drogi do nieba, każdy ma wzloty i upadki – mówi Norweg w wywiadzie dla oficjalnej strony klubowej. – Piłkarze wiedzą, że mają wszystko, aby zwyciężyć w Irlandii, rozumieją naszą strategię i sposób myślenia, wiedzą, o co chodziło z rotacją w składzie… Mogłem pójść na łatwiznę, wystawiając w każdym meczu tych samych piłkarzy, wygrać z Zawiszą i z Bełchatowem. Wtedy uniknęlibyśmy tej krytyki, jaka na nas spada. Cały czas wierzę jednak, że nasz plan działania jest dobry i przyniesie zamierzony efekt. Jedziemy do Irlandii z pozytywnym nastawieniem – przekonuje Berg, który odrzuca sugestie, że źle przygotował zespół pod względem fizycznym. – Przeprowadziliśmy masę testów, które wykazały, że wszystko jest OK. Analizując ostatnie spotkania pod względem ataku pozycyjnego, gry pod polem karnym rywala, strzelania goli czy gry obronnej, doszliśmy do wniosku, że problem nie był natury fizycznej, ale taktycznej. Pod względem fizycznym prezentujemy się lepiej niż wszyscy przeciwnicy, z którymi graliśmy od stycznia – zapewnia Norweg, który na szczęście nie próbuje trudnej sytuacji zrzucać na presję.

Image and video hosting by TinyPic

Bogusław Leśnodorski chce wprowadzenia „salary cap”.

Kompromitujący start sezonu piłkarzy Legii Warszawa może odbić im się czkawką. Prezes Bogusław Leśnodorski (39 l.) proponuje wprowadzenie w Ekstraklasie tzw. salary cap, czyli odgórnie narzuconego limitu na pensje zawodników. “Salary cap” jest stosowane głównie w amerykańskich ligach zawodowych (NBA, NFL, NHL), aby wyrównać szanse zespołów oraz ograniczyć ryzyko przepłacania zawodników i bankructw klubów. – To, co wydawaliśmy na pensje, trzeba zacząć przeznaczać na szkolenie. Przyszedł do nas latem Arek Piech, który w Legii, mistrzu Polski, będzie zarabiał tyle, ile dostawał w Zagłębiu Lubin – klubie, który spadł z ligi. To pokazuje skalę problemu – powiedział Leśnodorski na antenie Radia TOK FM. Sprawę mogłyby załatwić specjalne przepisy, ustalające górną granicę zarobków w ligowych klubach. Kluby, które przekroczyłyby ustalony limit, musiałyby płacić podatek na szkolenie młodzieży. Leśnodorski twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem byłoby porozumienie pomiędzy klubami i wspólne obniżenie pensji.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Nie macie jeszcze dość czytania o Bergu? No, może nie ma go na okładce, ale jest kawałeczek dalej…

Image and video hosting by TinyPic

Dobry tatuś – surowy dla wszystkich wokół, ale rozpieszczający swoje dzieci. Rozkłada nad nimi parasol ochronny, bo to one są dla niego najważniejsze, bez nich nie istnieje. Dba o nie: zamiast kija używa marchewki. Jeśli komuś spoza rodziny coś się nie podoba, on przystępuje do ataku. Właśnie taki swój obraz namalował nam w czasie siedmiomiesięcznej pracy przy Łazienkowskiej Henning Berg. Przed rewanżem z Saint Patricks Athletic jest w parszywej sytuacji. Przegra – zostanie spalony na stosie. Wygra – każdy przejdzie nad tym do porządku dziennego, bo to obowiązek. Wraz z nastaniem jego rządów w Legii dostaliśmy sygnał, że od tej chwili do siedziby mistrzów Polski wkracza profesjonalizm totalny. I tak to wygląda. Analitycy, wyszukane badania, raporty dostępne już w przerwie każdego meczu, nawet tego sparingowego. Każdy z zawodników został rozebrany na czynniki pierwsze. Dowiedział się, czy dobrze biega, czy przypadkiem nie obciąża bardziej którejś z nóg, dostawał do ręki wydruk z systemu Amisco ze swoimi wynikami. Rozbudowany sztab szkoleniowy Norwega skupia się na indywidualizacji treningu. Zaprasza grupę obrońców bądź napastników i ćwiczy. Efekty przyszły w lidze, Legia poza jednym czy dwoma potknięciami niezagrożona pędziła po kolejny tytuł mistrzowski. Odprawy były przygotowane perfekcyjnie, role każdego z piłkarzy drobiazgowo rozpisane. Założenia taktyczne tłumaczone prosto, po angielsku. Jak ktoś nie rozumiał, podnosił rękę. Byli tacy, którzy się nie wstydzili i zgłaszali. Wtedy po polsku zadania wyjaśniał im Kazimierz Sokołowski. Wszyscy piłkarze wiedzieli, co mają robić, czego wymaga od nich trener. Berg zapraszał każdego na indywidualne rozmowy i nakreślał, jaki ma wobec niego plan. Jeśli akurat ktoś miał nie wystąpić w meczu, słyszał dlaczego. Norweg dbał o to, bo wiedział, że każdy musi czuć się potrzebny. Zarówno ten, od którego zaczyna skład, jak i ten ostatni. Drużynie to pasowało. Mało kto narzekał na trenera, a nawet jeśli to robił, nie miał merytorycznych argumentów.

Najlepszy tekst o trenerze z Legii spośród tych, które są dziś w prasie. Polecamy.

Duży artykuł mamy też o Krychowiaku, ale to, co przedstawiliśmy z Faktu, wystarczy. Obraniak może trafić do Guingamp – w porządku. Szukamy dalej tematów…

Image and video hosting by TinyPic

Przyzwoity wywiad z Piotrem Celebanem z ciekawą końcówką. Spójrzmy.

Z tego, co słyszeliśmy, jest pan jednym z piłkarzy, którzy przed meczami siedzą w szatni najciszej.
– Taki już jestem. Nie lubię też rozgłosu w gazetach i skupiam się wyłącznie na tym, by na boisku zaprezentować się jak najlepiej.

Dlaczego nie lubi pan być w mediach?
– Mam swoje zdanie na temat niektórych dziennikarzy oraz publikowanych komentarzy. Dwa lata praktycznie nie zaglądałem do internetu i żyło mi się świetnie. Teraz też nie czytam gazet, bo Polska to kraj malkontentów i hejterów. Każdy zna się na wszystkim. Po co mam sobie zatruwać tym umysł? Wiem, na czym się skupić i co chcę osiągnąć, a to co jakiś dureń napisze, mnie nie interesuje.

I o tym, co w Widzewie kombinuje Patryk Wolański.

Patryk Wolański ma jeszcze ważny rok kontrakt, ale nie chce grać w Łodzi. Patryk Wolański postawił wszystko na jedną kartę. Albo jego menedżer Mateusz Ożóg znajdzie mu nowy klub, albo rundę jesienną spędzi na indywidualnych treningach. W Widzewie grać na pewno nie będzie, mimo obowiązującego go jeszcze przez rok kontraktu. (…) Wolański zaryzykował i może sporo stracić. Jeśli nie znajdzie nowego klubu pozostaną mu tylko treningi. – Na pewno nikt nie zabroni mu korzystania z obiektu. Będzie mógł ćwiczyć indywidualnie. Za trenera nie zamierzam się wypowiadać, ale raczej nie będzie korzystał z piłkarza, który nie przygotowywał się do sezonu wraz z zespołem – mówi PS” rzecznik Widzewa Michał Kulesza. Wszystko wskazuje, że lepiej byłoby, aby Wolański odszedł. Inaczej straci piłkarz, ale również klub.

SPORT

Zajrzyjmy na koniec jeszcze do Sportu. Na okładce – cóż za niespodzianka! – Berg.

Image and video hosting by TinyPic

Na początek czytamy felieton jakiegoś gościa, który przypomina, że kiedyś napisał tekst, byśmy nie wystawiali polskich drużyn w europejskich pucharach. – Widać niewielu przeczytało, bo temat wraca co roku o tej porze jak bumerang – pisze. Dobra, nie chce nam się tego czytać…

Sport przeprowadził natomiast sondę, czy należałoby zwolnić Berga, jeśli Legia dziś odpadnie.
– Białas: „To byłoby nierozsądne”
– Kosowski: „Za wcześnie”
– Murawski: „Zaczekajmy z tą dymisją”

Image and video hosting by TinyPic

Do Vaduz leci już Ruch, a na pokład zabiera ze sobą Marcina Malinowskiego i Daniela Dziwniela. Tutaj też czytamy, że kontrakt ma podpisać Marcin Kuś.

A co dobrego w Zabrzu? No, dobrego to niewiele.

Niech się mury pną do góry… – a raczej niech nam powstaje dach nad głową – 22 lipca zanucili fani przy Roosevelta. Jest już wykonawca zadaszenia i umowa w sprawie finansowania tych prac. Ale to wciąż tylko jeden krok w kierunku nowego stadionu. Potem będzie jeszcze kilka innych. Miasto podpisało w poniedziałek umowę z jednym z banków w sprawie kredytu na sfinansowanie dokończenia budowy obiektu przy Roosevelta. Oznacza to, że prace budowlane zostaną wznowione zostaną w ciągu kilku najbliższych dni – napisaliśmy w późny poniedziałkowy wieczór. Przy okazji spotkania z Cracovią oficjalnie nikt tej wieści potwierdzić nie chciał. We wtorek jednak machina informacyjna ruszyła pełną parą. “Budowlańcy wracają do pracy. Wznowienie robót na budowie Nowego Stadionu przy Roosevelta w Zabrzu nastąpi w ciągu kilku dni” – zakomunikowała w specjalnym oświadczeniu spółka Stadion w Zabrzu. – W jednym czasie zbiegło nam się podpisanie umowy z wykonawcą dachu, jak i z bankiem, dzięki czemu zapewnione zostanie sfinansowanie inwestycji – mówi nam z radością prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik. – Już wkrótce prace przy montażu zadaszenia zostaną przy Roosevelta wznowione. Coraz bliższy jest więc moment, w którym kibice będą mogli w naprawdę komfortowych oglądać mecze Górnika.

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...