Reklama

Upór Sabelli się opłacił. Rojo z gracją targa fortepian

redakcja

Autor:redakcja

13 lipca 2014, 13:29 • 4 min czytania 0 komentarzy

Bill Shankly, jeden z najlepszych menedżerów w historii Liverpoolu słynął z niekonwencjonalnych powiedzeń, które cytowane są po dziś dzień. Kiedyś złotousty boss „The Reds” powiedział: „Drużyna piłkarska jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu, żeby go nieśli, i trzech, którzy umieją na tym cholerstwie grać.” Sytuację tę można doskonale odnieść do zespołu Argentyny i lewego obrońcy, Marcosa Rojo. Kto gra na argentyńskim fortepianie, doskonale wiemy – to artyści pokroju Messiego, Di Marii czy Higuaina. Reszta dźwiga to „cholerstwo”, a wśród niosących to właśnie Rojo urósł niespodziewanie do rangi posiadacza jednych z najsilniejszych pleców. Przed mundialem krytykowano Sabellę za powołanie obrońcy Sportingu Lizbona, ale postawa piłkarza na mundialu wywróciła ten osąd do góry nogami. Rojo niespodziewanie stał się filarem defensywy Argentyny i jednym z odkryć tych mistrzostw.

Upór Sabelli się opłacił. Rojo z gracją targa fortepian

Przed wyjazdem do Brazylii wychwalano atak, martwiono się o tyły. Teraz mamy sytuację dokładnie odwrotną – to ofensywa zawodzi, za to linia obronna spisuje się bez zarzutu. Prasa zwracała uwagę na to, że Sabella postawił na Rojo, ponieważ ten dobrze gra w powietrzu i przyda się w obronie podczas stałych fragmentów gry. Marcos może także grać na stoperze, ale w kadrze powierzono mu rolę lewego obrońcy. Efekty? Piłkarz Sportingu zasuwa na całym boisku, dobrze gra w tyłach, strzelił nawet gola. Kiedy okazało się, że zabraknie go w ćwierćfinale z Belgią (pauzował za kartki), zaczęła się panika. Nieźle jak na gościa, którego jeszcze miesiąc temu nie chciano w kadrze i przepowiadano, że zostanie on czarną owcą w ekipie „Albicelestes”.

Image and video hosting by TinyPic

Alejandro Sabella prowadził piłkarza już wcześniej, w czasach Estudiantes, kiedy obaj panowie wygrali razem Copa Libertadores. Przed mundialem kibice próbowali nakłonić selekcjonera Argentyny, aby ten nie powoływał Marcosa do kadry. Sabella był nieugięty i szybko okazało się, że to on ma rację. Rojo rozgrywa świetny turniej, a Reuters wybrał go nawet do najlepszej jedenastki mistrzostw. Obrońca Sportingu jest bezkompromisowy, a jego styl gry media określają jako „direct football” – bieganie, moc, siła, nieustanny nacisk na przeciwnika, wreszcie efektywność. Żeby nie było jednak tak, że Marcos jest jedynie rzeźnikiem w krainie futbolowych wirtuozów, nieobce są mu także przebłyski geniuszu. Wyjaśnić sytuację we własnym polu karnym efektowną „raboną”? Nie ma problemu.

Reklama

Wiadomo nie od dziś, że najlepszym oknem wystawowym są wielkie imprezy takie jak mundial czy Euro, co potwierdziło się oczywiście w przypadku Rojo. Dobre występy Argentyńczyka nie umknęły oczom skautów i kibiców, a w ostatnich dniach osobę piłkarza Sportingu łączono chyba ze wszystkimi możliwymi zespołami. Mieliśmy zatem Chelsea, Atletico, Liverpool, Arsenal, Barcelonę i tak dalej. Ponoć sam zawodnik chciałby grać w „Blaugranie”, ale coś mi mówi, że telenowela „Gdzie zagra Rojo?” jeszcze chwilę potrwa. Chłopak ma swoje pięć minut sławy, ale absolutnie zasłużył na to swoją dobrą grą.

Jeśli dziś artysta Messi zagra brawurowo swój koncert na fortepianie, a Marcos utrzyma ciężar instrumentu do końca mundialu, cena za obrońcę pewnie jeszcze wzrośnie. W końcu jest różnica pomiędzy kupnem zwykłego piłkarza, a transferem zawodnika, który właśnie zdobył mistrzostwo świata. Abstrahując jednak od wyniku dzisiejszego finału, lewego obrońcę kadry Argentyny i tak czeka przeprowadzka do którejś z czołowych lig w Europie. Na miejscu Rojo postawiłbym Sabelli skrzynkę, a może i kontener piwa – gdyby nie twarda postawa selekcjonera, nie byłoby dzisiaj tematu Barcelony czy Liverpoolu, a Marcos zamiast szykować się do walki o tytuł mistrza świata, siedziałby w kapciach przed telewizorem. Oczywiście Rojo ma za sobą dobry sezon w Portugalii, ale to jednak nie to samo, co świetna gra na mundialu.

Image and video hosting by TinyPic

Z sukcesu piłkarza cieszy się zresztą sam Alejandro Sabella, który teraz dumnie może powiedzieć wszystkim, iż to on miał rację: „Gra naprawdę dobrze (…) Cieszę się, ponieważ traktowano go naprawdę fatalnie, a on na to nie zasługiwał…”. Trenerowi wtórował inny z niespodziewanych bohaterów Argentyny, mianowicie bramkarz Sergio Romero. Chwalił on niedawno Rojo za twardą grę, nieustępliwość oraz niespożyte siły w bieganiu od jednej „szesnastki” do drugiej. Bramkarz Monaco zwrócił także uwagę na to, że Marcos ma świetny charakter – nigdy nie rezygnuje i nie poddaje się, co udowodnił wszystkim w Brazylii. Na początku go nie chciano, teraz jest jednym z filarów reprezentacji Argentyny.

Piłkarzy Alejandro Sabelli czeka dzisiaj arcytrudne zadanie. Niemcy pokazali Brazylijczykom jak powinno grać się w piłkę, a teraz będą chcieli wybić z głów Argentyńczyków jakiekolwiek marzenia o wygraniu Mistrzostw Świata. Selekcjoner „Albicelestes” z niesmakiem komentował porażkę „Canarinhos”, nazywając ten mecz” nienormalnym”. Później dodał jednak: „To futbol. Najbardziej nielogiczny ze wszystkich sportów. Tutaj dzieją się rzeczy których nie da się przewidzieć”. Sabella trafił w sedno, a jego słowa mogą być prorocze w kontekście dzisiejszego finału. Niemcy są faworytami, ale nie takie rzeczy już przecież widzieliśmy. Marcos, szykuj plecy. Tym razem fortepian jest cięższy niż kiedykolwiek wcześniej.

Kuba Machowina

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...