Reklama

Weszło z Rio: Scolari próbuje się tłumaczyć, a media szukają dalszych rozwiązań

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2014, 01:32 • 5 min czytania 0 komentarzy

Teresópolis, zgrupowanie reprezentacji Brazylii. Wszyscy mają już dość tego miejsca. Reporterki płaczą przed kamerami, piłkarze wyglądają na podłamanych. Czas na kolejną konferencję prasową. Na niej cały sztab. Od Felipao, przez Parreirę, trenerów od bramkarzy, przygotowania fizycznego i szefa delegacji aż po głównego lekarza. Czas na konferencję, po której pół kraju znów zatrzęsie się ze śmiechu. Konferencję, po której dziennikarze Lance napiszą, że selekcjoner zrobił komedię z fiaska, a w Granja Comary wszędzie czuć kaca. Scolari zalicza kolejną kompromitację. Tym razem poza boiskiem.

Weszło z Rio: Scolari próbuje się tłumaczyć, a media szukają dalszych rozwiązań

Felipao wyciąga kartkę i próbuje odwrócić uwagę od ostatniej klęski. – Po Pucharze Konfederacji zaliczyliśmy jedną porażkę w dziesięciu meczach. Nasza drużyna była przygotowana, miała swój wypracowany styl. Po raz pierwszy awansowaliśmy do półfinału od 2002 roku. Przegraliśmy, ale katastrofa odbyła się w ciągu sześciu minut. Gdybym potrafił odpowiedzieć, co się wtedy wydarzyło, to bym odpowiedział, ale nie wiem. Polegliśmy tak, jak nigdy wcześniej – tłumaczy selekcjoner, po czym zaczyna się odnosić do masowej krytyki treningów reprezentacji.

Prasa ten argument wyciągała jeszcze podczas mistrzostw. Dziennikarzom nie odpowiadało, że reprezentacja trenuje na luzie, często dostaje wolne i rzadko skupia się na wypracowaniu konkretnych schematów. Piłkarze, zdaniem Scolariego, przyjechali na mundial tak wykończeni, że trzeba było zrezygnować z aż 25% zajęć. – Wiele reprezentacji, które według prasy pretendowały do tytułu odpadło szybciej. Nie można mówić, że nie trenowaliśmy. Wszystko było zaplanowane. Dzień po meczu organizowaliśmy trening regeneracyjny, a kolejnego dnia siłowy. Dopiero na 72 godziny przed kolejnym spotkaniem robiliśmy zajęcia piłkarskie. Dzięki temu nie mieliśmy problemu z kontuzjami. Kiedy trzeba było przebiec 120 minut, przebiegaliśmy i awansowaliśmy. Strzeliliśmy też sześć goli ze stałych fragmentów, a to oznacza, że mieliśmy je wypracowane – opowiada selekcjoner podczas blisko 50-minutowego wywodu, a kolejni dziennikarze tylko myślą jak mu dopiec. Tym bardziej po słowach Parreiry, według którego – cytat – „wszystko było perfekcyjne, nie licząc wyniku z Niemcami.

Wszystkie kioski w Brazylii wyglądają dziś tak samo. Z każdego miejsca patrzy na człowieka mina podłamanego Scolariego i tylko jeden dziennik, „Meia Hora” wyłamuje się z tradycji. Tam na okładce znajdziemy Davida Luiza i wielki napis: „znaleziono kolejnego gola Niemców w jego włosach”. Pozostali albo chwalą Argentynę, albo apelują, by kibicować Niemcom, albo natrząsają się z uradowanego Scolariego. Wszyscy oczekiwali przeprosin, przyznania się do błędu, posypania głowy popiołem i dymisji, tymczasem okazuje się, że nic złego się nie stało, Brazylia wykonała identyczną pracę jak podczas zeszłorocznego Pucharu Konfederacji i tak naprawdę osiągnęła sukces. Hańba? To tylko sześć minut – tak brzmi przekaz selekcjonera.

Reklama

A może on tak naprawdę ma rację?

Ci sami dziennikarze, którzy oczekiwali od reprezentacji triumfu, teraz przygotowują wielkie artykuły pt. Projekt 2018. Co trzeba zmienić w brazylijskiej piłce? Po przebrnięciu przez kilkadziesiąt tekstów okazuje się, że tezy są w sumie identyczne, a Scolari de facto odpowiada tylko za drobne na dłuższą metę problemy – wspomniane treningi i trudny do przetrawienia styl. O zmianę tego ostatniego apeluje wiele byłych gwiazd, jak Tostao czy Carlos Alberto Torres: – Nie rozumiem, dlaczego Brazylia nie ma kreatywnego zawodnika w środku pola. Zawodnika inteligentnego, który kreowałby kolegom sytuacje podbramkowe. Dlaczego sztab szkoleniowy wybrał się do Fluminense, by dać wsparcie Fredowi, który niczego do tej pory nie zrobił, a Ganso, wielki piłkarz z Sao Paulo i nasz jedyny pomocnik nie znalazł się w kadrze? Nie rozumiem tej „rodziny Scolariego”, która jednym drzwi otwiera, drugim zamyka – tłumaczy mistrz świata 1970, którego popiera menedżer Neymara, Wagner Ribeiro. Ten nazwał Scolariego na Twitterze starym, aroganckim, zarozumiałym, śmiesznym i wstrętnym głupcem.

Co jednak poza samym stylem?

Okazuje się, że od lat wali się cały system brazylijskiej piłki i wszyscy dopiero teraz zaczynają budzić się z ręką w nocniku. Portal UOL wskazuje następujące problemy:

1. Brak umiejętności wykorzystania boomu ekonomicznego i przepłacanie zblazowanych gwiazd.

2. Brak systemu szkolenia, jak w przypadku Niemców.

Reklama

3. Brak szkolenia trenerów.

4. Uzależnienie od „koszulki”, która przestała wygrywać mecze sama.

5. Brak umiejętności zareagowania na presję i histeria przy kiepskim wyniku.

6. Wymiana wierzchołka piramidy, czyli rewolucja w federacji.

– Zmiana struktur nie jest możliwością, tylko obowiązkiem. Bez tego Brazylia będzie dostawać w łeb na kolejnych turniejach. Do tej pory bazowaliśmy na talencie, ale futbol się zmienił, poszedł do przodu, a my niestety zostaliśmy z tyłu. Brazylijczyków nie stać już na rywalizowanie z najlepszymi – twierdzi Cacau, a „Lance” przypomina wypowiedź Pepa Guardioli, który przed rokiem miał stwierdzić, że jedyna drużyna, którą mógłby przejąć z dnia na dzień, to reprezentacja Brazylii i na dodatek zdobyłby z nią mistrzostwo świata. Takiej kandydatury nikt jednak nie traktuje poważnie. Media – choć prezes federacji jeszcze tego nie potwierdził – zakładają, że Scolari już wkrótce poleci, a zastąpić go może jeden z dwóch kandydatów. Gallo, koordynator szkolenia federacji odpowiedzialny też za analizę przeciwników, oraz Tite, który od ubiegłego roku pozostaje bez pracy i odrzuca kolejne oferty, czekając na telefon z CBF. Obcokrajowiec? Nie wchodzi w grę. Prezes federacji wykluczył taką opcję już przed kilkoma miesiącami. I wpływ zagranicznych trenerów na USA, Algierię, Chile, Grecję, Kostarykę czy Kolumbię raczej nie będzie tu miał znaczenia.

Całą dyskusję najlepiej puentuje Helio dos Anjos z Globo: – Mam nadzieję, że za nami ostatnie mistrzostwa, w których oczekiwano zwycięstwa za wszelką cenę. Chciałbym na następnym turnieju czuć dumę z gry Brazylii, bo sądzę, że to pozwoliłoby naszej piłce się rozwinąć. Potrzebujemy piłkarskiej filozofii, według której hańbą jest brak różnych wariantów taktycznych. A zatrudnianie Guardioli nie ma sensu, skoro federacja, piłkarze i prasa wymagają zwycięstw za wszelką cenę.

Image and video hosting by TinyPic


Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

0 komentarzy

Loading...