Reklama

Mineirazo nie skończyło się na końcowym gwizdku

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2014, 12:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

Alfredo Ramos dos Santos to jedyny Brazylijczyk, który wczoraj mógł odetchnąć z ulgą. Jest ostatnim żyjącym członkiem drużyny, która “skazała” swój kraj na Maracanazo. Rozdrapywane, wypominane przez dekady Maracanazo, którego autorzy zostali wyklęci. To właśnie się skończyło. Swoją klątwę, do wczoraj noszoną już samotnie, Dos Santos przekazał Davidowi Luizowi, Fredowi, Scolariemu. Nastroje w Brazylii najlepiej oddaje okładka magazynu “Extra”, który na czołówce składa hołd wicemistrzom świata z 1950. Tak jest – hołd. Po latach postrzegania ich jako partaczy, dziś mówi się “chwała bohaterom”.

Mineirazo nie skończyło się na końcowym gwizdku

Image and video hosting by TinyPic

Tegoroczna Brazylia? Najbardziej pechowa drużyna mundialu. Pinilla mógłby śmiało dołożyć do swojego tatuażu napis “kilka centymetrów od zbawienia Canarinhos”. Grali słabo od początku turnieju, ale jak na złość akurat z Kolumbią wyszedł im mecz, choć ta miała wszystko, by uratować ich przed niemieckim walcem. Tak, to właśnie w takich kategoriach rozpatruję ich wyniki, bo umówmy się: odpadnięcie we wcześniejszych rundach zdarzało się Brazylii nie raz. Byłaby kompromitacja, owszem, ale nie byłoby hańby Mineirazo, nieporównywalnie czarniejszej wersji Maracanazo. Jej wymiary są złożone i wielowymiarowe.

Brazylia, najbardziej utytułowany piłkarsko kraj świata, Brazylia, najbardziej szalony na punkcie futbolu kraj. Brazylia, największy eksporter piłkarzy, do tego stopnia, że to zauważalny składnik rocznego PKB, a wylicza się, że średnio co pół godziny jeden Brazylijczyk wyjeżdża z kraju próbować szczęścia na obcych boiskach. I ta futbolowa potęga organizuje u siebie mundial. Tylko i wyłącznie z powyższych powodów presja na Canarinhos byłaby ogromna, a przecież trzeba jeszcze pamiętać o protestach, które przetaczały się przez kraj. Przez nie oczekiwania były jeszcze większe i tylko sukces mógł osłodzić ludziom astronomiczne wydatki na mistrzostwa, tylko on mógł uspokoić ludzi.

Tymczasem występ bandy Scolariego zamiast być plastrem, okazał się gwoździem w ranę. Canarinhos załatwili rodakom wstyd przed całym światem. Turniej w 1950 nie był transmitowany od Alaski przez Radom po Papuę Nową Gwineę. Wczorajszy mecz pobił choćby rekord na Twittezre, nigdy w historii żadne wydarzenie sportowe nie przykuło uwagi tak wielu osób (zanotowano 35.6 miliona okołomeczowych tweetów). Cały świat oglądał (i na bieżąco komentował), jak Niemcy degradują Brazylię do miana Haiti, Zairu czy też Arabii Saudyjskiej, czyli innych ekip, które dostały tak spektakularne lanie w finałach. A właściwie Canarinhos zebrali nawet większe bęcki, bo żadna z wyżej wymienionych drużyn nie była gospodarzem.

Reklama

Mineirazo to filmowa historia, Amerykanie mówią na takie zdarzenia “instant classic”. Z całym szacunkiem dla klasyki, ale nie przesadą jest powiedzieć, że pogrywają tutaj tony rodem z szekspirowskich tragedii. A przynajmniej w takim tonie mogą “czytać” wczorajszy wynik postronni fani, coś w rodzaju “jaka interesująca katastrofa”, bo dla Brazylijczyków to rezultat kafkowski. Piłkarze swoją drogą, trudno wyobrazić sobie jak są zdruzgotani. Ale kibice? Brazylijska prasa donosi, że w Rio i Sao Paulo podczas wczorajszych zamieszek płonęły flagi, autobusy, dokonywano kradzieży, a jedna osoba zginęła. Chyba nikt nie sądzi, że na tym się skończy.

Image and video hosting by TinyPic

I tu najważniejsza sprawa. Mineirazo jest wielkie i ważne, bo jego konsekwencje wybiegają daleko poza futbol. Zwolnienie Scolariego, wyklęty Fred? Błahostki. Liczy się to jak ten wynik może wpłynąć na masy, które tyle miesięcy wychodziły na ulicę i oprotestowywały imprezę. Nie powinno zdziwić, jeśli ludzie znowu się zaktywizują i zaczną jeszcze głośnie domagać się głów rządzących, którzy zafundowali im mundialową farsę. Nam trudno sobie wyobrazić, by porażka reprezentacji mogła prowadzić do czegokolwiek innego, niż w – najbardziej ekstremalnym wypadku – zmian w PZPN. To 1:7, w kraju tak opętanym piłką, ma jednak konsekwencje polityczne i społeczne. Dopiero okaże się jak wielkie, ale że Mineirazo będzie grane jeszcze przez wiele miesięcy, tym razem w gabinetach rządowych i na ulicach.

Image and video hosting by TinyPic

A pozostaje jeszcze pamięć. Będziemy o brazylijską katastrofę w Belo Horizonte pytani za dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat. Jak to możliwe, spyta mnie i was ktoś, że Brazylia dostała u siebie w półfinale 1:7? Jak to wyglądało? A my będziemy mogli ze szczegółami opowiedzieć. Sypniemy wiadomościami z pierwszej ręki, bo widzieliśmy jak Niemcy przeprowadzili najbardziej zabójcze sześć minut w futbolu. Wczoraj działa się piłkarska historia i odczuwam ulgę, że tego nie przegapiłem. Byłbym autentycznie wściekły, gdybym wybrał inne plany na wieczór, a o wyniku dowiedział się dopiero po wszystkim. Na szczęście do tego nie doszło i byłem świadkiem czegoś ważnego.

Mineirazo wywołało żałobę w Brazylii, a radują się inne nacje, co tylko stypę w kraju kawy pogłębia. Hiszpania, Anglia, Włochy mogą się cieszyć, że uwaga świata odwróciła się od ich wpadek. Najbardziej bolesne jednak dla Brazylijczyków, że dziś śmieje się najgłośniej Argentyna. A przecież może być jeszcze gorzej. Jeśli Albicelestes wygrają mistrzostwo świata albo pokona w meczu o trzecie miejsce rozbitą psychicznie Brazylię. Naprawdę, z której strony by nie patrzeć, ta porażka nabiera czarniejszych barw.

Reklama

Alfredo Ramos Dos Santos wczoraj nie świętował, to pewne. Ale musiał odczuć ulgę, że wreszcie jego srebrny medal został doceniony. Ma 94 lata, wszyscy koledzy z drużyny już umarli, ale doczekał się. Wreszcie powiedziano: – hej, wicemistrzostwo to nie wstyd! Może i w tamtych okolicznościach trzeba było wygrać, ale nie dajmy się zwariować. Szacunek chłopakom z 1950. Tego lata przecież też graliśmy w Brazylii i co? I Mineirazo.

Leszek Milewski

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
0
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
7
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...