Michał Probierz udzielił wczoraj wywiadu Przeglądowi Sportowemu. Jego wypowiedzi były na tyle charakterystyczne, że dziennikarz mógłby nawet nie przedstawić swojego rozmówcy – wszyscy i tak domyśliliby się, kto jest autorem tego typu przemyśleń. Przytoczmy dwa fragmenty:
W Polsce zachwycamy się trenerami z zagranicy, którzy wydają na budowę zespołu kilkaset milionów euro. Trzeba spytać czy to jeszcze trenerzy, czy kupcy? Powtarzam, polski szkoleniowiec takich możliwości nie ma i musi kroić z tego, co ma.
Z drugiej strony często zachwycamy się zachodnią myślą szkoleniową, deprecjonując naszych trenerów. A przecież my nie posiadamy takich środków, jakie oni mają.
Probierz od dawna toczy swoją małą wojenkę przeciwko zagranicznym trenerom, a delikatne szpilki wbija praktycznie przy każdej okazji. Powtarza się na tyle często, że mocno ociera się o nudę i, siłą rzeczy, o śmieszność. Chociaż można też mówić o żelaznej konsekwencji. Zajrzeliśmy do kilku wcześniejszych rozmów z Probierzem:
PS 30.04.2014: Każdy trener siedzi i ogląda. Polski również. U nas utarło się, że tylko trenerzy z zagranicy analizują mecze, a nasi nic nie robią. Nieprawda, każdy ogląda, analizuje grę, ale nie każdy o tym mówi.
PS 25.04.2014: Oczywiście, tylko, że pod tym zdaniem (obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy od Polaka) trzeba dopisać z gwiazdką: nie dotyczy Polski. My mamy jakieś kompleksy względem krajów zachodnich.
PS 24.08.2013: Jesteśmy zakompleksionym narodem. Wszystko co zachodnie, traktujemy jako lepsze. (…) Do Polski przyjeżdża zagraniczny trener i mówi banały, ale w innym języku i wszyscy są zachwyceni.
Fakt 03.07.2013: My niestety jesteśmy narodem zakompleksionym. Jeżeli do nas przyjeżdża ktoś na mecz zza granicy, to otwieramy mu wszystkie drzwi i chętnie zaprowadzimy go nawet do toalety. Swojego traktujemy zupełnie inaczej.
Weszło 11.09.2011: Bo u nas trenerzy nie są autorytetami, traktuje się ich jak piąte koło u wozu i wydaje się, że wszyscy zagraniczni zrobiliby to lepiej. To kompleks Zachodu, którym jesteśmy tak zafascynowani. Dam panu prosty przykład – przyjeżdża jakiś zagraniczny menedżer. Jak wszyscy skaczą obok niego! Tutaj, już kawka, herbatka, wszyscy nadskakują.
Ewidentnie mamy tu do czynienia z obsesją, a Probierz na myśl o zagranicznym trenerze musi budzić się z krzykiem. Z uporem godnym lepszej sprawy walczy o dobre imię polskich szkoleniowców, przy okazji deprecjonując specjalistów z zachodu. Robi to na tyle namiętnie, że spokojnie mógłby nająć się do pracy w kapitule konkursu „Teraz Polska”. Mamy nadzieję, że jako osoba wspierająca lokalny rynek, nosi zegarek polskiej produkcji, garnitur uszyty przez polską firmę, chodzi w polskich butach, jeździ na wakacje nad polskie morze i oczywiście jada tylko w polskich knajpach.
Probierz, czyli nasz największy lokalny obieżyświat, z pewnością troszczy się o swoją przyszłość. Im więcej zagranicznych specjalistów podejmuje pracę w naszych kraju, tym głośniej krzyczy o kompleksach i zaściankowym myśleniu. Zamiast skupić się na pracy i próbować bronić się wynikami – wychodzi ze swoimi oskarżeniami do mediów. Niestety fakty nie są dla Probierza zbyt korzystne. Kiedy wylatywał z Lechii i zaraz potem w Jagiellonii tracił szanse na grupę mistrzowską i Puchar Polski, zagraniczni trenerzy prowadzili Legię i Ruch na ligowe podium. Lechię zostawił na dziesiątym miejscu w tabeli, a zagraniczny szkoleniowiec wyciągnął ją na pozycję numer cztery. Czasami lepiej patrzeć w lustro, niż w paszporty.
Fot.FotoPyK