Reklama

Weltschmerz, susy Neuera i Hannawald z Deluxe Ski Jump (20)

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2014, 05:25 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdybym był w Brazylii i miał nadawać codziennie relacje z mundialu, nie dałbym rady. Noc w noc siedzę w fotelu i podskakuję jak dziesięciolatek. Zrywam się w kierunku telewizora po golu Pogby, wydaję dziwne dźwięki przy pudle Wondolowskiego. Sam już nie wiem, o chodzi z tym turniejem. Każdy wieczór wygląda jak zakończenie rodziny Soprano, gdzie na ekranie pojawia się czarny kwadrat, a w głowie – totalna konsternacja. Myślisz sobie: to już, koniec? Nic dalej nie będzie? Piechniczek? Mecze 1/8 finału były tak genialne, że chyba naprawdę za trzy tygodnie czeka nas zbiorowy Weltschmerz. Smutek oraz tęsknota. Pustka. Nikt nam przecież nie wmówi, że polska liga i mundial to ten sam sport.

Weltschmerz, susy Neuera i Hannawald z Deluxe Ski Jump (20)

Pisałem ostatnio: chłońmy, bo nim się obejrzymy, Szpakowski powita nas z finału na Maracanie. Nie mogę uwierzyć, że zostało już tylko osiem meczów. Gdyby funkcjonował „lucky loser”, nie miałbym pojęcia, kogo wskazać. Amerykanie zagrali tak, że nawet Klinsmann powiedział, że osiągnęli limit. Algieria miała serce do gry wielkości telewizora na Copacabanie. Chile wspomina poprzeczkę Pinilli w 119 minucie, a Szwajcarzy – słupek Dżemailiego, też w samej końcówce. A gdzie miejsce na Meksyk? Na Greków, którzy pierwszy raz od wieków ruszyli do ataku?

Mieliśmy w tej 1/8 finału wszystko: najlepiej rozegrany rzut wolny turnieju (USA) i ten najgorzej z kabareciarzem Muellerem padającym na murawę. Mieliśmy bombę Jamesa Rodrigueza i rajdy Valbueny. Wielki powrót Holandii albo błysk Marca Wilmotsa, który w odpowiednim momencie wprowadził Lukaku, a potem po golu dla Belgów wybiegł na boisko z prędkością Rumaka z meczu z Podbeskidziem.

Przebieram w tym mundialu do woli. Każdy mecz napisał jakąś historię. Najlepsza Kolumbia, a największym zawodem – jak dla mnie – znowu Argentyna. Messi wystawi skład, Messi strzeli w ostatniej minucie z Iranem, a jak nie idzie ze Szwajcarią to w końcu da asystę Di Marii – patrzę na tego ich selekcjonera Sabellę i widzę marionetkę, która nie wie, w jakim kierunku zmierza drużyna dopóki nie powie mu tego Leo. Szkoda mi Helwetów. A najbardziej Hitzfelda, który jednego dnia stracił brata, odpadł z mundialu i zakończył karierę trenera.

***

Reklama

Ten mundial jest też genialny z jednego powodu: nigdy wcześniej nie byliśmy świadkami tak dużej interakcji w Internecie. Oglądam mecz i czytam setki tweetów. Wspólnie komentujemy i wspólnie to wszystko przeżywamy. Rano dzięki Twitterowi widzę, że Pinilla wytatuował sobie poprzeczkę z meczu z Brazylią. Po południu, tuż przed meczem z Argentyną ktoś wrzuca śmiesznego mema, na którym Messi przebrany za robotnika kopie dół, a reszta bumelantów tylko się przygląda. Dzięki temu przeżywamy te mistrzostwa dwa razy mocniej. Wczoraj jeszcze nie skończył się mecz, a już widzę dziwny obrazek pokreślonego boiska – pierwsza myśl Gmoch, a to tylko zaznaczenie 39 strzałów Belgów z adnotacją, że od 1966 roku na mundialu takiego bombardowania jeszcze nie było.

Bawię się więc meczami i bawię się tym, co przynoszą nowe technologia. Jasne, czasem zabierają nam pierwotną radochę z meczu, kradną grę, ale próbowałem ostatnio bez tego i… nie da się. Zwyczajnie już się nie da. Przekraczasz pewną granicę i potem nie ma odwrotu. Beka z Piechniczka, wieczna szydera z Jerzego Władysława… To już jest stały element gry. A na koniec kilka tweetów o MacGyverze, czyli – jak to ładnie ujął Marcin Grzywacz z Orange Sport – poradniku dla Nawałki.

Zabawne, że serial, który w dzieciństwie traktowaliśmy z powagą, po latach okazuje się zwykłym komediowym kitem. Bo kto normalny nie parsknie śmiechem, kiedy facet buduje helikopter z zapałek? Wczoraj akurat z części po satelicie zrobił lotnię, co idealnie uzupełniło się ze Studiem Plaża i opowieściami niejakiej Margaret.

***

Przeglądam jeszcze, co po meczu z Belgią piszą Amerykanie i widzę, jak mocno zbudowani są własną drużyną. Czuć, że równo 20 lat po mistrzostwach u siebie pokochali soccer. Te ich gigantyczne stadiony NFL wypełnione czerwonymi koszulkami albo usprawiedliwienia dla kibiców pisane przez Klinsmanna – coś wspaniałego. Przegrali – trudno, ale mają w sobie jakiś pozytywny pierwiastek – taki, że będzie się ich pamiętać. Prawie pięćset przebiegniętych kilometrów, ponad 15 strzałów na bramkę Belgów, no i ten genialny Howard… Facet z zespołem Tourreta, który nagle znalazł się na Mount Rushmore obok głów Lincolna i Washingtona.

W Wikipedii ktoś ustanowił go Sekretarzem Obrony Kraju. Memy schodzą w takich liczbach, że chyba ani Ochoa, ani Keylor Navas nie doczekali się tak zaawansowanej produkcji. W ogóle to kolejny dowód na wybitność tych mistrzostw – najpierw rozkochały nas liczbą goli, a teraz zmiana warty, bo do gry wchodzą bramkarze. W jakim innym miejscu na świecie jednego dnia gość w bramce przebiega 5 kilometrów i wychodzi 21 razy za pole karne (Neuer), a drugiego inny wybrania 15 strzałów? (Howard)

Reklama

Widzę, że dyskusja już trwa. Neuer czy Ochoa? Julio Cesar, który popłakał się po rzutach karnych z Chile, czy wspomniany już bohater Kostaryki Navas? Bravo był świetny, Enyama robił cuda dopóki nie zbłaźnił się przy dośrodkowaniu, no i ten najmniej znany M’Bolhi z Algierii. Kto normalny postawiłby pieniądze, że graczem wieczoru zostanie gość z ligi bułgarskiej? A M’Bolhi został, chociaż w moim rankingu nie mieści się nawet w piątce.

Niedawno robiłem dla Canal+ materiał o rzutach karnych. Pytałem, który bramkarz na mistrzostwach daje największą pewność. Piotrek Żelazny z Wydawnictwa Kopalnia wskazał Neuera. Niemcy podobno nigdy nie polegli na mundialu w jedenastkach. Dzisiaj mam przed oczami spotkanie z Algierią i odnoszę wrażenie, że z tym gościem faktycznie przegrać się nie da.

Ten niedawny mecz przejdzie do historii. Widzieliśmy już różne odchyły bramkarzy – był hipster Campos i skaczący Higuita – ale to Neuer w poniedziałek pokazał, w jakim kierunku zmierza rola golkipera. To już nie jest piłkarz do gry na linii albo do skakania przy wrzutkach. On musi żyć, podpowiadać, cały czas reagować i przejmować rolę libero. Kilka tygodni temu czytałem, że Andreas Koepke wkurza się czasem, że Neuer za często gra w dziadka z piłkarzami z pola, a teraz – ironia losu. Facet wybiega kilka metrów przed pole karne, idzie na piłkę jak po swoje. I wygrywa. Mundial przeżył wielu wybitnych bramkarzy. Świat widział już interwencje Banksa, na Youtubie kilka sekund i mamy Lwa Jaszyna. Ale takich susów, jakie robił Neuer jeszcze nie widziałem. Krzysiek Stanowski powiedział, że w reprezentacji Polski grałby w środku pomocy, a ja zastanawiam się, jak na jego tle wypadłby Krychowiak. Uff, jak dobrze, że nas tam nie ma.

***

Teraz dwa dni przerwy i znowu pytanie: co robić? Pisałem już kilka dni temu o zagubieniu, jakie ten mundial wywołuje i zdanie podtrzymuję. Po Algieria – Niemcy mógłbym tej samej nocy łyknąć kolejne dwa mecze, a po USA – Belgia to już sam nie wiem, pewnie jeszcze więcej. Każdy dzień na tym mundialu przynosi coś nowego. Każdy jest lepszy niż poprzedni.

A teraz przerwa…

Z nudów odgrzebałem nagranie ze Svenem Hannawaldem. Razem z Filipem Kapicą lubimy chodzić na wywiady i potem przez pół roku trzymać je na dyktafonach. Tak było z Marcinem Grzywaczem, Wojtkiem Jagielskim, w zakamarkach dalej mamy niespisane rozmowy z Kozą i Jaokiem z Pyta.pl i… sympatycznym Dawidem Banaczkiem, który chyba już się pogodził, że na łamach Weszło raczej nie zagości, bo spotkanie odbyło się… rok temu.

No, ale Hannawald…

Widzieliśmy się w zimie, chyba był luty. Nie gadaliśmy o piłce, tylko wyjęliśmy komputer i zaproponowaliśmy partyjkę w Deleuxe Ski Jump. Kto nie kojarzy – to ta archaiczna gra na komputery z procesorem Pentium 90, gdzie skocznia w Anglii ma 50 metrów, a w… Australii dla jaj 240. Najlepiej stosować metodę Ahonena, czyli „drink and jump”, ale Sven poradził sobie bez tego. Nagranie wrzucimy dzisiaj, co w zestawieniu z mundialem i pogodą za oknem, może mieć swój urok.

Poza tym Hannawald – klasa. Napisał świetną książkę (damy niedługo recenzję), wygrzebał się z depresji, pozostał wielkim sportowcem. Sama przyjemność z kimś takim porozmawiać. Od razu widać, że kumpel Neuera.

PAWEŁ GRABOWSKI 

Najnowsze

Hiszpania

Dani Alves po wyjściu na wolność wychodzi grać w piłkę, co zdaniem wielu jest niesmaczne

Radosław Laudański
0
Dani Alves po wyjściu na wolność wychodzi grać w piłkę, co zdaniem wielu jest niesmaczne

Felietony i blogi

Felietony i blogi

Trela: Indywidualności ważniejsze od stylu, czyli Polska jako typowy zespół reprezentacyjny

Michał Trela
31
Trela: Indywidualności ważniejsze od stylu, czyli Polska jako typowy zespół reprezentacyjny
1 liga

Mały Red Bull Marcina Brosza. Czy potrzebujemy sukcesu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza?

Szymon Janczyk
45
Mały Red Bull Marcina Brosza. Czy potrzebujemy sukcesu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...