Szwajcaria wczoraj odpadła z mundialu, ale na otarcie łez mamy dla Helwetów dobrą wiadomość. Jeśli ktoś kiedyś zorganizuje mistrzostwa świata w skutecznym trzymaniu się stołka, to wystarczy wystawić Blattera i złoto zaklepane. Ostatnio Sepp prowadził kampanię wyborczą skierowaną przede wszystkim do delegatów z Azji i Afryki, opowiadał bowiem, że te kontynenty zasługują na większą ilość drużyn w finałach. Azję mógłby podsumować tylko Zbigniew Lach, bo poza jednobramkową porażką Iranu z Albicelestes nie uświadczyliśmy zapadających w pamięć starć z udziałem tamtejszych ekip. No dobra, ale co z Afryką?
Co zapamiętamy na plus
Lisy Pustyni
Najlepsza promocja francuskiej afrykańskiej piłki. Każdy mecz udany, każdy pełen walki, poczynając od starcia z Belgią, która dopiero w końcówce wyszarpała zwycięstwo. Potem Algieria skazała Koreę na powrót do grania w Starcrafta, a na koniec lisy zagryzły rosyjskiego niedźwiedzia. Niemcy? Może nie byli na widelcu, ale kto wie jak to by się skończyło gdyby nie Manuel Beckenbauer? Różnie mogło być. A mecz taki, że człowiek nie może uwierzyć jak ciekawy potrafi być bezbramkowy remis. Po wszystkim wielki szacunek i żal, że już ich nie obejrzymy.
Najbardziej dał się zapamiętać Mr T w bramce, ale przecież i ofensywa grała jak należy. Taki Slimani czy Feghouli dla niektórych niedzielnych kibiców przestali być anonimowi.
Skrzydła Super Orłów
Ludzie we wsi mówią, że Emenike już dostał ofertę z Chelsea. Wcale nie zdziwimy się, jeśli faktycznie wyląduje na Stamford Bridge albo innym równie prestiżowym stadionie. Chwilami facet był nie do zatrzymania. Spahić do dziś nie wie co go trafiło, Lulić na dźwięk imienia „Emanuel” sygnalizuje chęć zmiany. A przecież i Argentynie oraz Francji dał się solidnie we znaki. Silny jak tur, diabelnie szybki, ogarnięty technicznie i taktycznie. Skarb. Do pary miał Musę, który z Albicelestes zagrał życiówkę. Ten z kolei to bardziej tradycyjny nigeryjski produkt piłkarski, czyli sporo biegania, maniany, ale i złych decyzji oraz chaosu. Mimo wszystko, jeśli będzie umiejętnie prowadzony, może być kawałem grajka.
Magia Fortalezy podczas meczu Ghana – Niemcy
To po tym starciu zaczęto mówić, że w Fortalezie powinno się rozegrać finał, bo tam każde spotkanie stanowiło spektakl z najwyższej półki. Ghana wspięła się na wyżyny swoich umiejętności, Niemcy grali po swojemu, czyli też bardzo dobrze. Dramaturgia, emocje, ofensywny, otwarty futbol… Dla takich meczów wymyślono dogrywki, niestety to była tylko faza grupowa.
Niezły cross, panie Aurier
Trochę na siłę, ale jednak wyróżniamy. Boczny obrońca WKS był bodaj najlepszym graczem tej drużyny na tych mistrzostwach, dwie asysty w pierwszym meczu mówią same za siebie. Ma wszystko, żeby zajść bardzo daleko w europejskiej piłce. Szybkość? Obecna. Drybling, siła, technika? Też nie na wagarach. Nie można mieć do niego pretensji za błyskawiczny powrót WKS do kraju.
Co mogło zostać w domu
Szarpaniny o kasę
Sytuacje rodem z Ekstraklasy na turnieju tej rangi. Szantaż, groźba nie przylecenia do Brazylii, protesty, strajkowanie przed treningiem. Tak co jakiś czas działo się w niektórych afrykańskich obozach. Kamerun znacznie więcej woli walki wykazał w grze o premię niż o awans do fazy pucharowej. Ogółem całe zamieszanie bardzo negatywnie wpłynęło na wizerunek afrykańskich ekip, ale powiedzmy sobie jasno: piłkarze, z których robi się czarne charaktery, nie są głównymi winowajcami. To zdezorganizowane federacje (Nigeria przykładowo od kilku miesięcy zalegała Keshiemu z płacami) i tamtejsze leśne dziadki powinny smażyć się w ogniu zasłużonej krytyki.
Po co przyjechał Kamerun?
Spodziewaliśmy się, że Honduras i Australia nie raz wyłapią bombę w łeb. Ale Kamerun? Przecież na papierze to był przyzwoity zespół, z gwiazdami Eto’o i Songiem. Piłkarsko jednak „Nieposkromione Lwy” zaprezentowały się tak, że przydomek ich kadry zaczyna brzmieć ironicznie. Zapamiętamy tylko chamski faul Songa, klęskę z Chorwacją oraz dwie nieuznane bramki dla Meksyku. Słaby bilans delikatnie mówiąc, a przecież poza boiskiem było jeszcze gorzej. Kłótnie między graczami, wspomniane zatargi o premie, a teraz jeszcze na dodatek podejrzenie sprzedaży meczu. Dramat.
Frajerstwo Ghany
Trener Kwesi przed turniejem odleciał i zapowiedział, że Ghana przyjechała wygrać mistrzostwo świata. To był oczywiście absurd, ale wyjście z grupy było jak najbardziej w zasięgu. Mecz z USA – mogli wygrać, mieli to w swoich rękach. Zaważyły głupie błędy. Z Niemcami pokazali na co ich stać, by znowu z Portugalią popełnić piłkarskie harakiri i praktycznie samodzielnie wbili sobie dwa gole. Turniej nic by nie stracił, gdyby grali dalej, ale takiego sukcesu nie da się osiągnąć, jeśli regularnie na pewne okresy czasu zaczynasz grać do własnej bramki.
Iran – Nigeria
Największa obelga turnieju? „Nudno jak podczas Iran – Nigeria”. Ten mecz stał się już legendą, niewielu go widziało, a ci którzy to zrobili żałują. Iran zrobił swoje, to hardkorowcy wierni ideałom parkowania autobusu w swoim polu karnym. Ale Super Orły, było nie było mistrz Afryki, nie potrafiący sobie stworzyć nawet kilku sytuacji? Jednak kryminał. Przyłożenie ręki do tak żenującego widowiska trudno zaliczyć na plus.
Zarżnięty Yaya Toure
Momentami wyraźnie widać było, wybaczcie, jak wkurwiony jest Toure. Cała gra WKS powinna się kręcić wokół Toure, każdą akcję powinien stemplować, a tymczasem często musiał brać piłkę i próbować indywidualnych akcji, często dość rozpaczliwych. Nie miał jednak wyboru – system zaproponowany przez Lamouchiego nie funkcjonował. Koledzy też woleli kiwać się piętnasty raz (pozdrowienia dla Gervinho), niż przeprowadzić bardziej przemyślaną akcję. Oj, brakło WKS trenera, który potrafiłby wcisnąć te gwiazdeczki w bardziej zdyscyplinowany system.
Algierscy kibice świecący Akinfiejewowi po oczach
Nieuczciwe i tyle w temacie. Głupota i chamstwo, nie z tego na szczęście zapamiętamy Algierię. Ale na takie rzeczy nie ma miejsca na trybunach.
Werdykt
Było tradycyjnie, jak co mistrzostwa: ktoś z Afryki był niespodzianką i zostawił po sobie świetne wrażenie. Ktoś bardzo rozczarował, a były też drużyny letnie, w których jednak udało się wypatrzeć paru fajnych graczy. Jednak jeśli to było pięć najlepszych afrykańskich drużyn, to mało mamy ochoty oglądać szóstą i siódmą na mundialu. Za brakiem Jordanu na turnieju też nie wylaliśmy morza łez. Dobrze jest jak jest.