Reklama

Przygody z wodą. Czy mistrz świata może być mumią? (15)

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2014, 14:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

Internet jest pełen idiotów, ale dla równowagi co jakiś czas okazuje się, że jest też w nim miejsce dla ludzi kreatywnych, którzy z pasji (bo przecież nie dla pieniędzy) publikują tysiące śmiesznych memów i tweetów na dowolny temat. Przykład z wczoraj: jeszcze nie skończył się mecz Argentyny z Nigerią, a pod nosem już mam komiksowego Alejandro Sabellę w pieluchach i Ezequiela Lavezziego, który wylewa na niego butelkę z mlekiem. Zastanawiam się, który inny trener przeszedłby obok tego obojętnie. Hitzfeld? Zabiłby piłkarza wzrokiem. Herrara z Meksyku? Patrząc na jego żywiołowość pewnie ruszyłby z pięściami. A Sabella nic – stał i udawał, że deszcz pada…

Przygody z wodą. Czy mistrz świata może być mumią? (15)

Krzysiek Stanowski powiedział wczoraj przed meczem, że trener Argentyny wygląda trochę jak herszt mafii. Nie musi dużo mówić, ważne żeby twarz miał kamienną. Nawet się z tym zgodziłem, ale po sytuacji z Lavezzim zastanawiam się, co to za herszt, który na oczach milionów zostaje oblany przez własnego piłkarza, a potem zamyka się w sobie i wraca grzecznie na ławkę. Dobry szef to taki, który się nie wpieprza, ale ciągle ma autorytet. Czy Sabella ma w Argentynie autorytet? Nie wiem. Na razie widzę drużynę, która wygrała trzy mecze, tylko dlatego, że miała Messiego.

Na tym mundialu mam kilku ulubionych trenerów. Cenię Deschampsa za luz i budowanie atmosfery. Hitzfeld to skuteczny egzekutor i człowiek, który wygrał w piłce prawie wszystko, choć nigdy nie pchał się na piedestał. Podoba mi się też klasa Prandellego, choć jego akurat już na turnieju nie ma. Po dymisji nie ma go też w reprezentacji Włoch, a Sabella jest i wciąż prowadzi drużynę do mistrzostwa świata, choć w Internecie śmieją się z niego, że skład wystawia mu Messi, a z twarzy wygląda jak Iniesta w 2034.

Nie wiem, może w tej pasywności jest metoda. Lavezzi opowiada dziennikarzom, że trener się zagotował, więc go trochę ostudził. Argentyńscy dziennikarze przekonują, że to u niego normalne, o czym przekonał się nawet Zlatan Ibrahimović, gdy w PSG pierwszy raz publicznie został wytargany za nos. Ten typ tak ma – regułka powtarza się co chwilę, a o wczorajszej sytuacji praktycznie nikt już nie pamięta. Lavezzi tradycyjnie porobił sobie jaja, Sabella przyjął wszystko na klatę. Argentyna wygrała i awansowała do 1/8 finału.

Ale pytania zostały…

Reklama

Zostały, bo Argentyna nie zachwyca na mundialu. Na razie przez fazę grupową na plecach pociągnął ją Messi. Cesar Luis Menotti mówi: mamy najlepszych piłkarzy, ale nie mamy stylu. Ten styl często odnosi się do trenera. Niby w ciągu ostatnich trzech lat przegrał tylko cztery mecze, niby w końcu znalazł sposób na Messiego, ale jak patrzę jego zespół, to ciągle mam w głowie pytanie: czy on ma jakiś plan czy tylko jak na lekcjach WF-u rzuca piłkę i mówi: grajcie?

Piszę o trenerze specyficznym, facecie, który prawie całą trenerską karierę był asystentem, wlókł się jak cień za Daniellem Pasarellą, a ofertę z kadry dostał dopiero wtedy, gdy dwa miesiące wcześniej obwieścił, że kończy z piłką. Podobno żartował… Argentyńczycy mówili: będzie nudniej, ale bardziej przewidywalni. Trafili w sedno. Wystarczy obejrzeć Argentynę na tym mundialu, by w ciemno założyć, że w kolejnym meczu Aguero nie wyjdzie poza dziesięć kontaktów z piłką, a ostatecznie skórę i tak wszystkim uratuje Messi.

Przed pierwszym meczem z Bośnią usłyszałem w studio TVP zdanie, że Leo za wcześnie został kapitanem. Już nie pamiętam – Gmoch albo Engel wysnuł taką teorię. Padła nawet słynna teza, że Messi w Argentynie to zupełnie inny świat niż ten, który znamy z Barcelony. Chciałbym, by Sabella usłyszał kiedyś te dyskusje. Pośmiałby się i może przypomniał jakieś statystyki.

To on zrobił z Messiego “generatora gry”, jak to sam określa. Znalazł sposób, by grał lepiej i lepiej. Dla higieny drużyny odsunął z kadry Teveza, którego dotąd Argentyńczycy cenili najbardziej, bo był charakterny jak Diego i pochodzi ze slumsów. Dzisiaj o Tevezie nikt nie pamięta. To identyczna historia jak Cantona we Francji w 1998 albo Ballack w erze Joachima Loewa. Tylko, ile można wszystko podporządkowywać pod jednego zawodnika? Ile można liczyć na cuda Messiego? W ogóle jak dużo trzeba mieć cierpliwości, by nie reagować na takie zaczepki jak wczoraj z Lavezzim?

Hiszpanie w ostatnich zwycięskich latach mówili o Vicente del Bosque tak jak my przywykliśmy mówić o Pawle Janasie: trener, który się… nie wpierdala. Sabella to chyba ten sam kaliber. Nie reaguje na żarty. Nie odzywa się. Pozwala płynąć drużynie własnym rytmem. Rozliczyć da się wtedy, gdy faktycznie coś przegra. Na razie przypomina mumię. Nie wiem, czy ktoś taki może poprowadzić reprezentację do mistrzostwa świata, ale wiem, że jako jedyny ma w drużynie geniusza. Okrzyk o kiełbasach i ładowaniu frajerów może faktycznie jest tu niepotrzebny.

PAWEŁ GRABOWSKI

Reklama

Najnowsze

Anglia

Maguire pokusił się o porównanie szkoleniowców United. “Są całkowitymi przeciwieństwami”

Mikołaj Wawrzyniak
0
Maguire pokusił się o porównanie szkoleniowców United. “Są całkowitymi przeciwieństwami”
Polecane

Gościnność Leicester nie zna granic. Manchester City kończy rok zwycięstwem!

Kamil Warzocha
0
Gościnność Leicester nie zna granic. Manchester City kończy rok zwycięstwem!
Niemcy

Lahm wziął pod lupę Bayern Kompany’ego. “Wyjaśnił sytuację w drużynie. Stali się lepsi”

Mikołaj Wawrzyniak
0
Lahm wziął pod lupę Bayern Kompany’ego. “Wyjaśnił sytuację w drużynie. Stali się lepsi”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...