„Liga z zespołem Downa. Nasza, kochać trzeba…”

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2014, 08:17 • 8 min czytania

– Praktycznie od 15 lat uczestniczę we wszystkich grach typu „fantasy”. Zaczynałem w wieku 12 – 13 lat w „Wygraj Ligę”. To były jeszcze te czasy, kiedy zgłoszenia trzeba było wycinać z gazet i wysyłać pocztą. W czasie wakacji często spędzałem czas na wsi, głowiąc się jakich zawodników dobrać do składu i szukając kolejnych zgłoszeń, by móc stworzyć jak najwięcej zespołów. Później ta gra oczywiście ewaluowała. Były „Piłkarzyki”, pojawiła się „Fantasty Liga”. W każdym razie, mogę powiedzieć, że mam w tego typu konkursach spore doświadczenie – opowiada nam Marcel Zabielski, menedżer wirtualnej drużyny Bazzinga.
Jeden z najlepszych uczestników pierwszej edycji Ustaw Ligę. Zwycięzca klasyfikacji naszego sponsora, firmy Expekt. Jak grać, żeby wygrywaćać, co się opłaca i na co zwracać uwagę? Marcel ma sporo interesujących spostrzeżeń.

„Liga z zespołem Downa. Nasza, kochać trzeba…”
Reklama

Przy takim stażu i bagażu doświadczenia, wszystko wskazuje na to, że i Ustaw Ligę od początku potraktowałeś poważnie. Na tyle, na ile możemy mówić o poważnym podejściu do gry internetowej.
– Zgadza się. Już na starcie rozgrywek czułem między innymi, że dobry sezon czeka Podbeskidzie. Bardzo wierzę w pracę Leszka Ojrzyńskiego, dlatego od razu postawiłem na trójkę Telichowski – Sokołowski – Iwański. Z czasem z tego ostatniego musiałem zrezygnować, bo mimo niezłej gry nie notował ani goli, ani asyst. Ale i tak praktycznie od drugiej kolejki byłem w czołowej dziesiątce klasyfikacji i nie wypadłem z niej do samego końca.

W ostatniej, decydującej kolejce też postawiłeś na trójkę z Podbeskidzia i tym razem psikusa zrobił ci Sokołowski. Wcześniej strzelał sporo goli, a tym razem nie wykorzystał karnego i zebrał minusowe punkty.
– To nie miało większego znaczenia. Nie straciłem na tym zbyt wiele, bo na Sokołowskiego postawili praktycznie wszyscy gracze z czołówki. Mnie zmusiła do tego sytuacja, gdyż w dwóch poprzednich kolejkach Podbeskidzie grało u siebie, będąc zdecydowanym faworytem. Wtedy aż się prosiło, żeby postawić na Bielsko, co zresztą się opłaciło, bo zagrało dwa razy na zero z tyłu. Przed ostatnią kolejką nie chciałem już robić wielu transferów. A oczywistym było dla mnie to, że muszę dokupić Stilicia i Starzyńskiego. W związku z tym trzeba było zaryzykować z Podbeskidziem po raz trzeci.

Reklama

Transfery, niosące za sobą minusowe punkty, są tego warte, czy jednak lepiej przez cały sezon utrzymywać ten sam trzon zespołu? Jak to wygląda z twojego doświadczenia?
– Najważniejszy jest start. Jeśli na początku postawisz na odpowiednich graczy, później małym kosztem, niewielką liczbą minusowych punktów, jesteś w stanie dostosowywać skład do konkretnej kolejki. Dwa, trzy transfery co tydzień to nie są aż tak wielkie koszta, żeby nie można było ich ponieść.

Przyznaj się, kiedy gra się o te czołowe miejsca, podgląda się jak radzą sobie inni użytkownicy z topu tabeli? Sprawdza się kogo wybierali w poprzednich kolejkach, jakim grają ustawieniem?
– Zerkałem na składy innych z czołowej dziesiątki, ale absolutnie się nimi nie sugerowałem. Robiłem to z czystej ciekawości. Jestem osobą, która co kolejkę ogląda sześć do ośmiu meczów Ekstraklasy. Na bieżąco wyciągam wnioski, więc i siłą rzeczy podpatruję, kogo mógłbym kupić pod kątem Ustaw Ligę.

W ostatniej kolejce skompletowałeś zespół w ustawieniu 1-3-4-3. To twoim zdaniem najbardziej optymalna, uniwersalna, zrównoważona taktyka do tego typu gier? Czy nie ma tu żadnej reguły?
– Ofensywna strategia była opłacalna, bo generalnie mamy za sobą bardzo ofensywny sezon, w którym padało wiele goli. Choćby król strzelców, Robak – 22 bramki. Jeśli przypomnimy sobie Lewandowskiego, kiedy zdobywał koronę, to on miał niespełna 20. Oczywiście nie we wszystkich kolejkach dało się grać trójką napastników. Grywałem też dwoma. Chociaż to zależy od tego, jak potraktujemy Radovicia, który w Ustaw Ligę był nominalnie pomocnikiem. Albo Hamalainena, grającego w niektórych spotkaniach w ataku.

Wszystko masz przemyślane i przekalkulowane. Od samego startu gry atakowałeś najwyższe miejsca? Wygrałeś klasyfikację Expektu, w generalce zająłeś szóste miejsce. Jednak przed decydującą kolejką znajdowałeś się jeszcze wyżej, a różnice były bardzo nieduże.
– Zdecydowanie, moim celem było zwycięstwo. Szkoda, że się nie udało, chociaż wygrałem oficjalną klasyfikację Expektu i inne ligi – dziennikarzy Canal+ czy tę stworzoną przez Tomka Pasiecznego. Po cichu liczę, że oni też odezwą się w sprawie nagród. Generalnie, o mojej porażce, jeśli to można tak nazwać, zadecydowała 35. kolejka, kiedy przed meczem Jagiellonia – Śląsk zdecydowałem się sprzedać Dudu i Paixao. 75 punktów, które ta dwójka zdobyła w trzech ostatnich kolejkach zapewniłoby mi zwycięstwo. To był mój podstawowy błąd.

Zakończyliśmy dopiero pierwszą edycję Ustaw Ligę, co nie zmienia faktu, że wzięło w niej udział aż 20 tysięcy drużyn. Miejsce w czołowej dziesiątce jest więc już jakimś wyczynem.
– Oczywiście. Ustaw Ligę się dopiero rozwija, ale moim zdniem jest grą, która ma największą przyszłość i jest najbardziej podobna do pierwowzoru. Jeśli za taki uznamy Fantasy Premier League.

Co masz na myśli?
– Zwłaszcza bonusowe punkty czy głosowanie na graczy kolejki. Nie liczą się tylko te za gole czy asysty, ale oceniana jest też wartość danego zawodnika, której często nie widać w suchych liczbach.

Ustaliliśmy, że od wielu lat bierzesz udział w grach typu „fantasy”. Ale czy kiedykolwiek wcześniej udało ci się w nich coś wygrać?
– Do tej pory moim największym osiągnięciem były miejsca w czołowej setce. Choć, wracając do czasów, kiedy w Wygraj Ligę wysyłało się kupony pocztą, pamiętam taki mecz z 2001 roku: GKS Katowice – Wisła Kraków, w którym Ł»urawski strzelił pięć goli. Był to chyba rekord punktowy w historii gier fantasy w Polsce. Wówczas za każdą kolejną bramkę dostawało się dwukrotność punktową poprzedniej. Ł»urawski zdobył wtedy bodajże 64, a ja miałem go w składzie.

W ostatnim sezonie „UL” miałeś zawodników, poza wspomnianym Iwańskim, którzy wyraźnie cię rozczarowali i szybko trzeba było z ich rezygnować? Albo na odwrót – takich, po których nie spodziewano się wiele dobrego, a jednak punktowali solidnie?
– Z całą pewnością nie tylko dla mnie zaskoczeniem była negatywna postawa Zagłębia, które przed sezonem tradycyjnie było traktowane jako czarny koń rozgrywek. Tyle że ja oprócz Arkadiusza Piecha nie postawiłem na nikogo innego z Lubina. Z Iwańskiego szybko zrezygnowałem, więc jego też nie traktowałbym jako rozczarowania. Jeśli chodzi o pozytywne zaskoczenia, to chyba trzeba byłoby wskazać całe Podbeskidzie. Choć jak już wcześniej mówiłem, nie wyobrażałem sobie, że mogłoby ono w tym sezonie zaliczyć spadek. Początkowo moim zamysłem było stawianie na graczy tego klubu jedynie w meczach domowych, gdzie już w poprzedniej rundzie tracili bardzo mało bramek, ale z czasem okazało się, że potrafią też wygrywać na wyjazdach.

Wszystko, co mówisz brzmi jak bardzo poważna analiza, kolejka po kolejce. Ile to wszystko pochłaniało ci czasu? A może się mylę i po prostu przy okazji oglądania Ekstraklasy w parę minut kompletowałeś skład i na tym się to wszystko kończyło?
– Nie, nie było to czasochłonne. W moim przypadku w ogóle nie ma czegoś takiego, jak przygotowanie do konkretnej kolejki. Ł»yję Ekstraklasą na co dzień. Jestem od niej wręcz uzależniony…

Skąd się to bierze? Czyste hobby czy jednak też praca?
– I jedno, i drugie. Miałem swoje doświadczenia z Ekstraklasą, jako skaut. Obecnie jestem bardzo blisko sportu, gdyż pracuję jako analityk dla jednej z firm bukmacherskich.

To wiele wyjaśnia.
– Być może, co nie zmienia faktu, że po prosu bardzo lubię tę ligę. Z nią jest trochę jak z dzieckiem z zespołem Downa. Z całą pewnością nie jest to ani najmądrzejsze, ani najładniejsze dziecko na placu zabaw, ale jest nasze i trzeba je kochać.

Coś w tym jest. Zdecydowanie.
– Często dochodzi do sytuacji, kiedy o 13:30 w sobotę mamy do wyboru mecz ligi angielskiej Chelsea Londyn z Liverpoolem, a jednak na innym kanale gra Piast Gliwice z Widzewem فódź. Wtedy pojawiają się te trudne dylematy…

W takim razie na koniec, a propos trudnych dylematów – nasze statystyki wskazują, że średnio co trzeci, co czwarty gracz decyduje się w Ustaw Ligę na tę samą śmietankę ligowców – Robaka, Paixao, Teodorczyka, Quintanę. Jeden skład do drugiego podobny, o ile pozwalają na to fundusze. Ale przecież różnicę często robią ci tańsi, mniej znani. Którędy droga?
– Nie sprawdzałem, ale nie sądzę, by w czołowej dziesiątce była jakakolwiek osoba, która nie miałaby wykupionych wszystkich trzech sponsorów. To jest inwestycja rzędu siedmiu, ośmiu złotych na trzy SMS-y, którą warto ponieść, by mieć szansę na fajną zabawę. Z drugiej strony, ja jestem graczem, który non stop poszukuje. Jasne, musi być ta baza złożona z czołowych piłkarzy, ale w gruncie rzeczy chodzi o ciągłe eksperymentowanie. W ten sposób kombinowałem dość długo z Adamem Dźwigałą, choć Weszło często przyznawało mu ujemne punkty dla najsłabszych graczy. Próbowałem Stojana Vranjesa i on akurat w ostatnich kolejkach okazał się strzałem w dziesiątkę. Cztery gole w dwóch spotkaniach – wszystko jasne. Dość długo nikt z czołówki nie stawiał też na Michała Ł»yrę. Byłem jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym w topowej dziesiątce, który to zrobił.

Kto tworzył u ciebie ten niezmienny trzon zespołu?
– Miałem wyjściową trójkę: Kuciak – Brzyski – Radovic. Z czasem zacząłem ją zmieniać, kiedy Legia traciła bramki, grając bardziej ofensywną piłkę. Wtedy zamiast Brzyskiego, postawiłem właśnie na Ł»yrę.

Kończy się tym, że wygrywasz 500 zł za szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Koło nosa przechodzi ci znacznie okazalsza wygrana, ale na pocieszenie zostaje 1000 zł od firmy Expekt.
– I to oczywiście bardzo dobra wiadomość. Choć nie ukrywam, że od dłuższego czasu moją najsilniejszą motywacją są zakłady, które organizuję z kumplem – kto wyżej w klasyfikacji, o dobrą butelkę markowego „whiskacza”. Być może gdyby nie to, mój entuzjazm, po kilku nieudanych kolejkach, opadłby zdecydowanie szybciej.

Rozmawiał PMUZ

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama