Orlando Sa w meczu z Pogonią? Nieskuteczny, niewidoczny, niewydolny

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2014, 23:32 • 3 min czytania

12 kwietnia Orlando Sa zagrał pełne 90 minut w zamykającym sezon zasadniczy spotkaniu z Zagłębiem w Lubinie. Wypadł całkiem nieźle – strzelił jedną z bramek i zapracował na notę „6” od Weszło. Na kolejny występ w podstawowym składzie – jeśli nie liczyć meczu trzeciej ligi z Ł»yrardowianką Ł»yrardów – czekał półtora miesiąca. Czy po dzisiejszym spotkaniu Portugalczyk jest bliżej miejsca w wyjściowej jedenastce?
Mamy wątpliwości, czy występ przeciwko Pogoni w ogóle zasługuje na miano prawdziwej szansy. Przede wszystkim Henning Berg wymienił dziś aż ośmiu zawodników w stosunku do ostatniego meczu z Ruchem. Legia zagrała drugim garniturem, co doskonale widać było na boisku i poniekąd tłumaczy obecność Sa w wyjściowym składzie. Warto zauważyć, że szansę od norweskiego szkoleniowca dostał też Raphael Augusto, który jest na wylocie z klubu. Tak naprawdę nie wiemy, czy dzisiejszy występ Orlando Sa to bardziej chęć sprawdzenia go, czy raczej grzecznościowy ukłon w stronę Portugalczyka.

Orlando Sa w meczu z Pogonią? Nieskuteczny, niewidoczny, niewydolny
Reklama

Sa dostał dziś od Henninga Berga godzinę gry. Wraz z Henrikiem Ojamaą został ściągnięty z boiska już po kwadransie drugiej połowy i była to decyzja jak najbardziej uzasadniona. Portugalczyk po zmianie stron prawie w ogóle nie dotykał piłki, był zupełnie niewidoczny. Wydawało się, że zwyczajnie nie miał sił na kontynuowanie gry, choć jego aktywność z pierwszej połowy wcale nie tłumaczy tak wielkiego zmęczenia. Orlando nie pokazywał się na pozycję, wykonywał mało sprintów, a przez godzinę piłkę zagrywał niecałe dwadzieścia razy, co daje porażającą średnią jednego kopnięcia na każde trzy minuty gry.

Napastników przede wszystkim rozlicza się z goli, a tych Sa dziś nie zdobył, mimo dwóch dogodnych okazji. W 21. minucie Portugalczyk zamykał dośrodkowanie z lewej strony boiska – był nieco spóźniony, ale gdyby dobrze trafił w piłkę, ta znalazłaby się w bramce. Jedenaście minut później dostał świetne podanie od Jakuba Koseckiego i był sam w polu karnym Pogoni. Napastnik Legii stał tyłem do bramki i uderzał z półobrotu, wprost w interweniującego Janukiewicza. Być może nie były to typowe „setki”, ale z pewnością od snajpera sprowadzonego za 500 tysięcy euro można było oczekiwać, że chociaż jedną z nich wykorzysta.

Reklama

Z pozytywów można wspomnieć o wysokiej skuteczności podań – na poziomie 92 procent. Perspektywa nieco się zmienia, kiedy zauważymy, że przez godzinę gry Sa zagrywał do partnerów tylko czternaście razy, z czego tylko trzy razy do przodu. Poza tym nieźle wyglądał w grze tyłem do bramki, z przeciwnikiem na plecach. Raczej nie tracił głupio piłek, ale też za wiele nie wnosił do gry ofensywnej. Był to typowy występ do zapomnienia, który ani o centymetr nie przybliżył go do gry w pierwszym składzie w najbliższym meczu z Lechem.

Strzały (celne/niecelne): 1/1
Strzały zablokowane: 0
Podania krótkie (celne/niecelne): 13/1
Podania długie (celne/niecelne): 0/1
Podania do przodu (celne/niecelne): 2/1
Podania do tyłu (celne/niecelne): 5/0
Podania w poprzek (celne/niecelne): 6/1
Pojedynki powietrzne (wygrane/przegrane): 3/2
Dryblingi (udane/nieudane): 2/2
Odbiory: 1
Straty: 4
Faulował: 1
Faulowany: 2
Spalone: 0
Minuty: 60

Niewątpliwie trudno błysnąć w meczu, w którym na boisko wychodzi tak wielu dublerów. Nie jest to jednak niemożliwe, co udowodnił między innymi Jakub Kosecki. Dziś Portugalczyk pokazał, że nie jest w najwyższej dyspozycji – piłkarskiej i fizycznej. Jeżeli Radović dojdzie do siebie, Sa najprawdopodobniej obejrzy prestiżowe spotkanie z Lechem w pozycji siedzącej. Dzisiejszy występ tylko potwierdza, że zakup Portugalczyka nie był najlepszym sposobem na spożytkowanie 500 tysięcy euro.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama