Różnie bywa z naszą regularnością, ale powiedzmy, że spróbujemy na nowo. Od dziś raz w tygodniu – umownie w czwartki – będziemy zaglądać do archiwalnej prasy, żeby powyciągać różne smaczki, śmieszne zdjęcia, ciekawe teksty, o których większość zdążyła już zapomnieć. Czasem będzie to „Przegląd Sportowy”, czasem „Piłka Nożna”, a innym razem nawet „Bravo Sport” z dużym plakatem Marka Citki i plastrem Marcina Mięciela. Klucza nie ma w tym żadnego. Co tydzień – kilka wycinków. Dziś, na chybił trafił, rok 2007 i opowieści m.in. o sprzedawcy garniturów grającym na Legii i Dawidzie Janczyku, którego podobno chciał Manchester City.
***
Luty, 2007
Czasy brazylijskiej Pogoni. Konflikt między prezesem Janem Miedziakiem, a trenerem Bogusławem Baniakiem i niektórymi piłkarzami. Nieporozumień tak wiele, że w meczu z Legią (1:3) w bramce Portowców stanąłâ€¦ sprzedawca garniturów.
„20-letni Gu nigdy nie bronił w profesjonalnym klubie, a w ojczyźnie jeszcze kilka miesięcy temu był ekspedientem w markecie. Dla niego występ na Legii był debiutem w dorosłym futbolu. O tym, że zagra przy Łazienkowskiej dowiedział się już w stolicy, gdy przed meczem oglądał w sklepie buty piłkarskie”
Wszyscy byli zgodni, że powinien zagrać Radosław Majdan. Najważniejsza osoba w zespole, trener Bogusław Baniak, również. Dlaczego zatem przeciwko Legii zagrał Gu? – Jestem trenerem z charyzmą i nie pozwolę sobie, żeby ktoś ingerował mi w skład. Przez cały tydzień zmagałem się z Miedziakiem, który przekonywał, żeby postawić na Gu. W telefonicznej rozmowie w nocy z soboty na niedzielę powiedziałem, że nie ma u mnie na to zgody. Prezes jednak nie ustępował.”
Sprzedawca garniturów ostatecznie puścił trzy gole, na jego bramkę oddano 18 strzałów. Osiem z nich było celnych…
***
Styczeń, 2007
Jeszcze przed świetnymi mistrzostwami U-20 w Kanadzie, a tym bardziej przed transferem do CSKA Moskwa. Dawid Janczyk – 19 lat, Legia Warszawa, świetne lipcowe mistrzostwa Europy do lat 19 (hat-trick z Belgią) i nagle – jak pisał wtedy „PS” – zainteresowanie ze strony Manchesteru City. Jasne – nie był to ten sam zespół, co wtedy (Dickov, Corradi, Vassell), ale Premier League zawsze brzmi ciekawie. Zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie, gdzie dziś jest Janczyk…
„Jak udało nam się ustalić MC jest gotowe zapłacić 750 tysięcy euro. To może być za mało by pozyskać jednego z najbardziej utalentowanych polskich napastników. Menedżer Stuart Pearce dostał na transfery 4,5 mln euro. Z tego trzy miliony zamierza wydać na Smolarka. To napastnik BVB jest priorytetem”
(…)
„Prawdopodobieństwo transferu zwiększa fakt, że w MC pracuje obecnie Gwyn Williams. Wcześniej był zatrudniony w Chelsea i to on sprowadził Janczyka na testy do klubu ze Stamford Bridge w 2005 roku”.
****
Styczeń, 2007
Polonia Bytom już zawsze będzie nam się kojarzyła z Pucharem Weszło i z tym, że swego czasu zatrudniła dwóch trenerów specjalizujących się w szkoleniu kobiet. Poza tym wiadomo – bieda. W pamięci mamy słynne śniadanie piłkarzy złożone z kromki chleba i dwóch plasterków wędliny. To był rok 2011, a jak wyglądała bytomska rzeczywistość cztery lata wcześniej? Zobaczmy.
„Za tygodniowe zgrupowanie w Paszkówce zapłacił sponsor Polonii. Gdyby działaczom przyszło pokryć koszty obozu, to musieliby wyłożyć 70 tysięcy złotych. Luksus i przepych mają jednak swoją cenę. – Ja się nie dziwię, że Paszkówka taka droga. Czujemy się tu jak książęta albo raczej ambasadorzy Chin – żartuje pomocnik Jacek Trzeciak”
(…)
„Zdaniem szefa klubu, powrót piłkarzy z pałacu do nędzy nie będzie żadnym szokiem, a wiosna może być równie udana jak jesień. Naszym zdaniem wiosna może oznaczać degrengoladę i powolny upadek na dno. – Straciliśmy trzy ważne ogniwa, ale ci, którzy odeszli, też byli kiedyś ludźmi znikąd, a w Bytomiu się wypromowali – nie traci humoru prezes. Niektórzy jak najlepszy strzelec Mariusz Mężyk idą dalej i deklarują, że grać będą dobrze, nawet jeśli nie będzie pieniędzy. – Bo to dla mnie nie jest najważniejsze – wyjaśnia Mężyk”.
***
Luty, 2007
Piotr Świerczewski po podpisaniu kontraktu z Koroną Kielce wyjaśnił na, czym polega różnica między nim a Diego Maradoną, gdy ten przechodził do włoskiego Napoli.
“Trzeba podzielić to przez polskie realia, czyli zamiast czterdziestometrowego jachtu, mój jest cztery razy krótszy. No i nie przyjechało, jak wtedy całe szefostwo klubu. Byłem sam, później dołączyło dwóch kolegów z Nowego Sącza, a podpisany kontrakt wysłałem do Kielc kurierem. Może to się wydać dziwne, ale przed rokiem, kiedy przechodziłem do Grodziska Wielkopolskiego, scenariusz był podobny – zadzwonił prezes Zbigniew Drzymała i zapytał, czy nie wzmocniłbym jego drużyny. A ja żeglowałem wtedy po mazurskich jeziorach”.
Cały Świr.
***
Luty, 2007
Zakończmy barwnym i niepodrabialnym Jackiem Wiśniewskim. Przed rundą wiosenną sezonu 06/07 mówiło się, że w Cracovii nie ma charakterów, że po odejściu Kazimierza Węgrzyna brakuje dyrygenta. Głos zabrał Wiśnia.
„Kaziu przede wszystkim ma prostą szczękę. No i jest lepszym komentatorem ode mnie. Ja to najwyżej mógłbym zająć się komediami – opowiada. – U Kazia duże znaczenie miał wiek. Od większości był starszy o 10 lat. Mimo że czasami się z nim nie zgadzaliśmy, siedzieliśmy cichutko – wyjaśnia”.



