Oto jak działają polskie kluby. Ruch Chorzów nie płacił Andrzejowi Niedzielanowi przez około rok. Oczywiście liczono, że nie będzie trzeba mu zapłacić – wystarczy zorganizować karne treningi, jak najwięcej, jak najczęściej, jak najmocniej. Na pewno w końcu nie wytrzyma, nie przyjdzie, po prostu – da się złamać. Przecież jest zarobiony, na sto procent machnie ręką, zaśpi, pęknie. A wtedy rozwiąże się kontrakt z winy zawodnika.
Ku zdziwieniu działaczy, nie zdołano go złamać. Trenował cały czas, o każdej porze, w święta czy dni powszednie. Niedawno by dostać licencje, trzeba było mu wypłacić wszystkie pensje za rok 2013. Spora suma. Teraz kontrakt Andrzeja został rozwiązany z winy klubu, co oznacza, że nie musi już trenować dalej, za to za moment będzie mu trzeba zapłacić jeszcze nie tylko za styczeń, luty, marzec, ale też za kwiecień, maj i czerwiec.
Niedzielan wielokrotnie składał Ruchowi propozycję: – Zapłaćcie mi jedynie zaległości, to odejdę.
Składał takie np. we wrześniu czy w październiku. To by oznaczało, że Ruch zaoszczędziłby pensje za listopad, grudzień, styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj i czerwiec. Minimum: osiem pensji. Każda wysoka. Ale nie, przecież na pewno da się go złamać! Dlatego – jeszcze więcej treningów. Najlepiej – jeszcze mocniejszych. Śmiesznie się jednak zrobiło wtedy, gdy wynagrodzenie przestał otrzymywać… trener mający za zadanie przeczołgać zawodnika. I jemu też przeszła ochota na te codzienne zajęcia.
Ruch miał możliwość zaoszczędzić kilkaset tysięcy złotych. To by było za proste. Jak wiadomo – długi nie biorą się znikąd, tylko z niegospodarności. Tu mamy jej piękny przykład. Na szczęście zaraz jakaś spółka skarbu państwa albo spółka miejska da trochę kasy na pokrycie tych idiotycznych ruchów.
Niedzielan wreszcie wolny. – Mogę od zaraz podjąć treningi z dowolnym klubem. Przez wiele miesięcy ostro trenowałem – jak to by powiedział Janowicz – w szopie. Jestem w bardzo dobrej formie fizycznej, natomiast trochę brakuje mi piłki. Jeśli ktoś będzie chciał, mogę podjechać i na miesiąc, żeby pokazać, jak się teraz prezentuję. Na pewno nie chcę kończyć kariery w takich okolicznościach. Mam jedną motywację: zagrać jeszcze trochę dobrych meczów, by zagrać na nosie niektórym osobom. Jeśli nie w ekstraklasie, to w pierwszej lidze – mówi Niedzielan.