Zaciągnięty ręczny Ruchu vs Michał „killer pass” Janota: poniedziałek w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2014, 10:35 • 3 min czytania

Doceniliśmy w ten weekend reformę Ekstraklasy jak jeszcze nigdy wcześniej. Kapitalnie walcząca o grupę mistrzowską Lechia, jeżdżąca na tyłkach dla osiągnięcia tego samego celu Cracovia, a teraz ciekawie zapowiadające się starcie po cichu marzącej pewnie jeszcze o górnej połówce tabeli Korony z człapiącym w kierunku podium Ruchem. W Chorzowie grają już tylko o jak najlepszą pozycję wyjściową przed siedmiorundowym finiszem ligi, natomiast w Kielcach napinka na całego, bo po gorszym okresie trzy punkty znów podłączą tlen. I to pewnie nie tyle w kontekście awansu do elity, co raczej w bitwie o spokojne utrzymanie.
Zanim jednak rozsiądziemy się przed telewizorem – rzut oka na grafikę z przewidywanymi składami i trzy aspekty, które mogą zdecydować o wyniku tego meczu.

Zaciągnięty ręczny Ruchu vs Michał „killer pass” Janota: poniedziałek w Ekstraklasie
Reklama

Po pierwsze: czy Ruch wyłączy hamulec ręczny?
Wyścig człapaków o ligowe podium wskoczył w fazę wybitnego rozleniwienia. Pamiętacie jeszcze jak Ruch zdobywał twierdzę w Krakowie i przeganiał Wisłę z drugiego miejsca w tabeli? Było to dokładnie w 25 kolejce.

Reklama

Mało kto wspomina jeszcze w Chorzowie ten dzień, bowiem od czasu wyprawy „Niebieskich” na R22 piłkarze Jana Kociana zaliczyli twarde lądowanie za sprawą klasycznego hat-tricka:

Z Piastem w łeb (0:2)
W Szczecinie w łeb (1:3)
Z Podbeskidziem w łeb (0:1)

W każdej poważnej lidze tak „piorunujący” finisz rozgrywek w wykonaniu czołowego zespołu zaowocowałby pewnie spektakularnym zjazdem gdzieś w okolice środka tabeli. Oczywiście nie u tu. U nas jest wesołe granie o puchary. Ruchowi wystarczy zwycięstwo z Koroną, by wrócić na ligowe podium mimo straty aż dziewięciu punktów w trzech ostatnich meczach:

Nie wiemy czy w Chorzowie przestraszyli się już widma lipcowo/sierpniowych wycieczek do Kazachstanu, ale czas najwyższy popuścić ręczny i mocno docisnąć pedał gazu. Choćby po to, żeby udowodnić wszystkim, że wcześniejsza świetna gra i nadspodziewanie dobre wyniki nie były tylko wypadkiem przy pracy. Pod nieobecność w drugiej linii Korony Vlastimira Jovanovicia powinno być o to zdecydowanie łatwiej.

Po drugie: czy Jankowski zostanie dziś najlepszym napastnikiem ligi?

Po drugie: czy Koronie wystarczy wreszcie pary na 90 minut?
W sumie to głupie, że w przypadku klubu z Ekstraklasy po ledwie 28 meczach musimy zastanawiać się nad dyspozycją fizyczną większości zawodników, ale co poradzić? Taką mamy rzeczywistość. Pacheta mówi wprost: – W drugiej linii mam kilku zawodników, którzy wytrzymują po 60-70 minut. Nie będę mówił nazwisk, ale gdybym od razu wszystkich wystawił, to miałbym problem ze zmianami.

Kilku zawodników z drugiej linii… wytrzymują po 60-70 minut… Ehh, a później się dziwić, że w Bydgoszczy remis, w Białymstoku remis i z Pogonią też remis, a wszystko po golach straconych w ostatnich 30 minutach. I zamiast realnej szansy na grupę mistrzowską – żebranie o jeszcze jeden haust powietrza przed ostatnią serią spotkań.

Po trzecie: Michale Janoto, zagraj to jeszcze raz!
Tak wypieszczonych podań, jak to z 19 minuty meczu z Pogonią do Chiżniczenki, chcielibyśmy oglądać jak najwięcej. „Killer pass” na miarę Radovicia, a nie kieleckiego Mateusza Cetnarskiego, za którego zaczyna uchodzić Janota. Napisaliśmy „zaczyna”, bo mimo wszystko dajemy mu jeszcze szansę na powtórkę. Michale, zagraj to jeszcze raz i pozwól nam choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich bezpłciowych meczach na marne „3”. Pokazałeś, że potrafisz, a skoro opinia o wielkim talencie bezpowrotnie uciekła w niebyt, to po prostu tego nie zmarnuj.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama