Michał Probierz poprowadzi Jagiellonię Białystok w półfinale Pucharu Polski. Ma szansę zdobyć to trofeum jako pierwszy w historii trener, który wcześniej… odpadł w ćwierćfinale, prowadząc Lechię Gdańsk. Ma też szansę w ekstraklasie wprowadzić zespół zarówno do grupy spadkowej, jak i grupy mistrzowskiej. Zmieniane przez Probierza klubów jak rękawiczek każe znowu się zastanowić, czy czasem nie potrzeba odgórnych przepisów, które cywilizowałyby zatrudnianie i zwalnianie trenerów w ekstraklasie. Aktualnie mamy do czynienia z jawną kpiną z etyki i zdrowego rozsądku.
Można sobie wyobrazić taki dialog dziennikarza z trenerem Probierzem.
– Gratuluję zdobycia Pucharu Polski. Jaki był najtrudniejszy moment w drodze po to trofeum?
– Odpadnięcie w ćwierćfinale.
Można nawet pójść dalej. Przecież niedawno prasa donosiła, że Probierz miałby zastąpić Oresta Lenczyka w Zagłębiu Lubin – czyli w klubie, który ma duże szanse na awans do finału PP, z drugiej strony drabinki. Kto wie, może życie napisze jeszcze bardziej absurdalny scenariusz…
– Gratuluję zdobycia Pucharu Polski. Jaki był najtrudniejszy moment w drodze po to trofeum?
– Kiedy jako trener Lechii odpadłem w ćwierćfinale, byłem podłamany. Natomiast gdy jako trener Jagiellonii przegrałem półfinał z Zawiszą, stwierdziłem, że już po wszystkim. A jednak udało się dotrzeć do finału, przejmując w ostatniej chwili Zagłębie.
Niemożliwe? A niby dlaczego nie? Tak samo niemożliwe wydawało się, że Probierz, który przegrał z Jagiellonią rywalizację o awans do półfinału, poprowadzi „Jagę” w tymże półfinale.
W Lidze Mistrzów są jasne zasady: jeśli piłkarz grał w danym sezonie w jednym klubie występującym w rozgrywkach, to już nie może zagrać w drugim. U nas pełna szopka: bo nawet nie o piłkarza chodzi, ale o trenera, czyli pracownika wyższego szczebla. Kiedyś Andrzej Strejlau zaproponował przepis, który nie był respektowany, a który jednak miał sens: w jednym sezonie trener może poprowadzić jeden klub. Zdrowe i logiczne. Nie powinno się wykorzystywać wiedzy nabytej wewnątrz jednej drużyny przeciw niej.
Probierz lubi mówić o etyce trenerskiej, ale jednak chyba za rzadko jej sam przestrzega. Powiedziałby prezesowi Jagiellonii: – Umówiłem się z Lechią, że wypłaci mi cały kontrakt do końca w dwóch ratach. Wasz klub i ten gdański rywalizują o awans do górnej ósemki, niezręcznie byłoby mi przejmować „Jagę” jeszcze w tym sezonie. Od nowych rozgrywek – w porządku. Poza tym Piotrek Stokowiec wywalczył awans do półfinału, po drodze pokonał mnie. I byłoby nieetyczne, gdybym miał go teraz zastąpić. Rozgrywki kończą się wkrótce, wytrzymacie jeszcze chwilę beze mnie.
Ale nie, on nagrzany na robotę, nie przepuszcza żadnej okazji. I kasa z dwóch stron – od Lechii i od Jagiellonii – to też przyjemny bonus. W tym wszystkim jednak Probierz zapomina o najważniejszym: można pracować w osiemdziesięciu czterech klubach, ale twarz ma się tylko jedną.