Weekend z I ligą, czyli 7 meldunków z frontów wojny o Ekstraklasę

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2014, 20:47 • 5 min czytania

Od razu sprecyzujemy – jaka liga, taka wojna. Czy mieliśmy prawo mieć jakieś oczekiwania? Po dzisiejszej hecy z Jerzym Janowiczem, podumaliśmy kilka minut nad tym pytaniem w kontekście naszych pierwszoligowców. Doszliśmy do wniosku, że – tak samo jak kibice poszczególnych drużyn – jednak jakieś mieć możemy. Oczywiście nie były one strasznie wydumane, jesteśmy realistami. Ale oczekiwaliśmy chociażby, że faworyci spiszą się na miarę drużyn, które bez poczucia zażenowania będziemy oglądać w Ekstraklasie. Tak już mamy, że nie śmieszą nas wyścigi żółwi. Jak się okazało, trochę się jednak przeliczyliśmy. Arka zremisowała w Brzesku, Górnik فęczna podzielił się punktami z GKS-em Katowice. Podołał tylko GKS Bełchatów.
1. Mecz kolejki

Weekend z I ligą, czyli 7 meldunków z frontów wojny o Ekstraklasę
Reklama

Zdecydowanie starcie dwóch drużyn z ambicjami sięgającymi gry w Ekstraklasie. Beznadziejny na wiosnę GKS Katowice kontra lider jesieni Górnik فęczna. W pierwszej połowie spokojnie można by zmienić szyld i puścić ten mecz w Canal+ jako spotkanie najwyższej klasy rozgrywkowej. Naprawdę dobrze to wyglądało. W szczególności akcję bramkową GieKSy. Wymiana piłki na 25. metrze, którą zainicjował Rafał Pietrzak, świetna asysta Pitrego i ponownie Pietrzak, który pokonał Prusaka. Wcześniej do bramki Zwoliński. Po pierwszej połowie było więc 1-1.

Jeśli pierwszą odsłonę powinien pokazywać Canal+, to druga nie powinna być puszczona w żadnej telewizji. Nawet internetowej z minimalnym zasięgiem. Spokojnie można by natomiast tym nagraniem zmuszać podejrzanych do przyznania się do winy na policyjnych przesłuchaniach. Efekt murowany. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Bukowej sami donosili, że jedyną warta odnotowania rzeczą, która wydarzyła się po 45. minucie, był występ cheerleaderek w przerwie. Szkoda słów. Górnik został na fotelu lidera, a sytuacja GieKSy nie należy do tych z kategorii komfortowych. Niby katowiczanie zajmują czwarte miejsce, ale do pozycji premiowanej awansem tracą 9 punktów.

Reklama

Dokładnie taką samą przewagę mają nad strefą spadkową.

2. Wydarzenie kolejki

Przełamanie dwóch drużyn z dolnych rejonów tabeli. GKS Tychy przejechał się po Puszczy Niepołomice. Skończyło się 5-1, choć obserwatorzy tego widowiska upierają się, że GKS spokojnie mógł ustrzelić dwucyfrowy wynik. Tym samym gospodarze wygrali pierwszy mecz od 10 listopada poprzedniego roku. Jeszcze większe święto odbywa się dziś na Pomorzu. Chojniczanka ostatni raz trzy punkty wywalczyła bowiem 28 września. Okres klęsk przeplatanych remisami zakończył się właśnie dziś w Olsztynie. Podopieczni Mariusza Pawlaka wygrali 2-0. Przypomniał o sobie chociażby Tomasz Mikołajczak. Pamiętacie jeszcze gościa? To ten, który w mistrzowskim sezonie strzelił dla Lecha 4 bramki w Ekstraklasie.

Na wzmiankę zasługuje również powrót do gry starego pierwszoligowego wygi Sebastiana Olszara. Wszedł na boisku w 83. minucie meczu z Dolcanem i po upływie zaledwie sześciu kolejnych, zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Jak twierdzi Bogusław Baniak, ta bramka była „darem od Boga”, który nagrodził odwagę trenera, a jak wszyscy dobrze wiemy – z trenerem Baniakiem na takie tematy się nie dyskutuje. Skoro twierdzi, że to dar, to rzeczywiście musi być to nie lada wydarzenie.

3. Piłkarz kolejki

Dość ciężki wybór. Po kilku godzinach obrad, tajnym głosowaniu i zamieszkach wewnątrz redakcji wytypowaliśmy finałową trójkę (kolejność przypadkowa):
– Krzysztof Janus, który zapewnił Wiśle Płock zwycięstwo w meczu z Kolejarzem Stróże i ogólnie jest najlepszym piłkarzem swojej drużyny w wiosennych meczach.
– Mateusz Mak – w naszej ocenie najlepszy piłkarz GKS Bełchatów w wygranym meczu z Miedzią Legnica.
– Pavol Ruskovsky – autor dwóch wrzutek na nos Damiana Szczęsnego (i kilku świetnych rajdów) w meczu GKS-u Tychy z Puszczą, po których skrzydłowemu nie pozostało nic innego, jak spytać bramkarza, w którym róg chce dostać piłkę.

Ostatecznie tytuł piłkarza kolejki przyznajemy Mateuszowi Makowi. Dlaczego? Nie pytajcie, różnice były tak minimalne, że zadecydował rzut monetą.

4. Młodzieżowiec kolejki

To nie była najlepsza kolejka dla młodych zawodników. Ciężko kogoś wyróżnić, bo każdy kandydat ma jakieś wady. Szwoch grał całkiem dobrze, ale spudłował w dobrej sytuacji. Leszczyński zaliczył dwie interwencje klasy światowej, ale też dwa razy minął się z piłką, co zapisujemy po stronie poważnych błędów. Ważną bramkę strzelił Zwoliński, ale po 24. minutach opuścił boisko z kontuzją. Nie będziemy nikogo wyróżniać na siłę, zostawiamy bez rozstrzygnięcia.

5. Gol kolejki

Podobała nam się akcja GKS-u Katowice sfinalizowana przez Pietrzaka, ale „przebijam” powiedział Denis Popović z GKS-u Tychy, który bramkarza Puszczy zaskoczył strzałem z…własnej połowy boiska. Pomocnik ze Słowenii kontrolował ustawienie goalkeepera gości i zrobił to z pełną premedytacją. Duży kunszt. Fenomenalny gol. Nie zdziwimy się, jeśli w ramach ciekawostki, zrobi niemałą karierę w internecie. Również poza granicami Polski.

6. Gamoń kolejki

A w zasadzie gamonie kolejki. Tytuł wędruje do piłkarzy Arki Gdynia. Wygrali zdecydowanie o dwie długości klubowego autokaru. Bezbramkowy remis z Okocimskim Brzesko nie przystoi drużynie, która na papierze mogłaby grać jak równy z równym walczyć o utrzymanie w Ekstraklasie. Doceniamy co prawda regularność (tydzień temu Arka zremisowała u siebie bezbramkowo z Sandecją), ale jak tak dalej pójdzie, to kibice w Gdyni zobaczą awans tak samo jak piłkarze Polonii pieniądze od Ireneusza Króla. W śmiałych wizjach i marzeniach. Gdynianie świetnie zaczęli rok – 3 zwycięstwa i awans do półfinału Pucharu Polski – lecz ostatnio mają poważne problemy, szczególnie ze skutecznością. Wczoraj nie błysnął w tym elemencie chociażby Ślusarski. Był po prostu sobą. Za punkt honoru przyjął sobie, że wykopie piłkę pod sąsiadującą ze stadionem w Brzesku remizę. Misja zakończona sukcesem.

7. Absurd kolejki

Zachowaniu Przemysława Cecherza, który prawie wywołał zamieszki na stadionie w Płocku, po tym jak został „skrzywdzony” przez sędziów, poświęciliśmy osobny artykuł. Jeśli nie znacie sprawy, to odsyłamy was do niego. Dlaczego to absurd? Po pierwsze dlatego, że pretensje Cecherza były zupełnie bezpodstawne. Po drugie, chyba sami przyznacie, że twierdzenie, jakoby sędzia miał wiedzieć o tym, że Wisła gra dobrze przy stałych fragmentach gry i wykorzystać to przeciwko Kolejarzowi, brzmi co najmniej absurdalnie. Spisek mający na celu spuszczeniu ulubieńców senatora Koguta z ligi? Średnio przepadamy za takimi bajeczkami.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama