Z pompą sobotni wieczór w Ligue 1 zamyka Kamil Grosicki. Polak wrócił do podstawowego składu po zeszłotygodniowej posiadówce na ławce rezerwowych (tylko 25 minut na boisku) i dołożył bardzo ważną cegiełkę do dzisiejszego zremisowanego 2:2 spotkania z faworyzowanym Bordeaux. „Grosik” pomachał więc groźnie szabelką, wysyłając trenerowi jasny i czytelny sygnał – jestem tutaj i jestem ci potrzebny! A wszystko na oczach obecnego na trybunach Bogdana Zająca, asystenta Adama Nawałki.
Nie licząc strzelca bramki – najlepszy w zespole. Nie brakuje nawet głosów, że był to w ogóle jego najlepszy występ w barwach Rennes. Często dryblujący, dobrze dośrodkowujący, szarpiący prawym skrzydłem, a do tego z kapitalną asystą na koncie, która dała bardzo cenny punkt na trudnym terenie „Ł»yrondystów”. I to mimo już dwubramkowej straty po trafieniach Hoarau i Rolana. Nie ma co ukrywać – Grosicki był dziś po prostu w gazie i Bogdan Zając z całą pewnością postawił przy jego nazwisku duży i wyraźny plus. „Grosik” już rano przeczuwał, że zagra dobry mecz:
Za Polakiem zdecydowanie najlepszy okres we Francji. Najpierw niespodziewana wygrana w Marsylii (1:0), później premierowy gol i awans do półfinału Pucharu Francji po odprawieniu z kwitkiem ekipy Lille (2:0), następnie bardzo pewne 3:0 z Bastią – bezpośrednim sąsiadem w ligowej tabeli – i wreszcie dogranie na przybicie pieczątki do Alessandriniego, które dało remis w Bordeaux. Kamil mógł zresztą ten mecz zakończyć ze zdecydowanie lepszymi statystykami, ale w pierwszej połowie najpierw sam dał się przepchnąć w polu karnym i stracił dobrą okazję na strzelenie bramki, a później z jego świetnego dośrodkowania użytku nie zrobili Doucoure do spółki z Toivonenem.
(za WhoScored.com)
I jeszcze rzut oka na noty Polaka we wszystkich dotychczasowych spotkaniach w barwach Rennes (football.fr):
O ile Grosicki może wracać dziś do domu w naprawdę dobrym humorze (zszedł dopiero w 86. minucie), o tyle wśród pozostałych Polaków nastroje raczej grobowe. Niezbyt przyjemną wycieczkę do Paryża zanotował Grzegorz Krychowiak, który ze swoim Reims znów przyjął trójkę od bogaczy z Parc des Princes (jesienią dodatkowo nie strzelił jeszcze karnego), a Dominik Furman – mimo 15 minut w ostatniej kolejce – tym razem powąchał murawę tylko w czasie przedmeczowej rozgrzewki i porażkę 1:2 z ekipą Lille obejrzał przyspawany do ławki rezerwowych.


