Słup czy nie słup? W Górniku nagle niezwykle docenili trenera Dankowskiego

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2014, 19:06 • 2 min czytania

Zbigniew Waśkiewicz, choć w Górniku urzęduje bardzo krótko, wygląda nam na gościa z potencjałem na naszego ulubionego prezesa w Ekstraklasie. Takiego, przy którym absolutnie nie można się nudzić. Kilka dni temu pan dziekan Wydziale Zarządzania Sportem AWF w Katowicach zatrudnił trenera, który jak się okazało oficjalnie trenerem być nie może, a teraz robi wszystko, żeby sytuacja w Zabrzu – przynajmniej w społecznym odbiorze – nie wyglądała na zbyt mocno odbiegającą od szeroko pojętej normy.
– Nazywanie Józefa Dankowskiego „słupem” czy „figurantem” jest dla trenera krzywdzące. Bardzo sobie jego warsztat cenimy. Jest on szkoleniowcem niezwykle doświadczonym, który w naszym klubie pracuje od lat. Od czwartku jest on pełnoprawnym członkiem sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu – skontrował dziennikarza serwisu sportowefakty.pl, który po prostu chciał nazwać rzeczy po imieniu.

Słup czy nie słup? W Górniku nagle niezwykle docenili trenera Dankowskiego
Reklama

Może w takim razie, szukając sedna sprawy, postawmy kilka prostych pytań:

1. Dlaczego tak ceniony fachowiec jak Józef Dankowski dotąd marnował się w pracy z rezerwami?
2. Czemu, po zwolnieniu Wieczorka, po prostu nie zaproponowano mu posady pierwszego trenera?
3. Dlaczego nie zrobiono tego nigdy wcześniej?
4. Czy kiedykolwiek wcześniej Dankowski w podobny sposób współpracował z innym szkoleniowcem?
5. Czy gdyby nie licencyjne braki Warzychy, siedziałby dziś na ławce pierwszego zespołu?

Reklama

W zasadzie, wystarczy ostatnie pytanie, wszystkie inne można potraktować pomocniczo. Pan Dankowski może być najlepszym specjalistą pod słońcem, wcale nie zamierzamy podważać jego kompetencji, ale cokolwiek powie o tym prezes Waśkiewicz – gdyby nie przepisy licencyjne, dalej robiłby swoje i nikt by o nim nie usłyszał.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama