Dwa tabloidy idealnie zgrały się dziś w czasie. Fakt bierze na tapetę zarobki piłkarzy Ekstraklasy, ze szczególnym uwzględnieniem zarabiającego absurdalnie dużo (do tego, co obecnie prezentuje) Manuela Arboledy. W Super Expressie mamy tymczasem wywiad z samym zawodnikiem Lecha, który odlatuje w swoim stylu. – Mam wrażenie, że niektórym przeszkadza to, że czarnoskóry tyle zarabia. To rasizm i dyskryminacja! Bogu dziękuję, że Polska to bezpieczny kraj, bo gdybym mieszkał na przykład w Afganistanie, to albo ja, albo moje dziecko zostalibyśmy porwani dla okupu – mówi Kolumbijczyk.
FAKT
Dzisiejsze wydanie zapowiada się całkiem dobrze. Na początek wywiad z Wojtkiem Szczęsnym, który – znając życie – będzie dziś do przeczytania też w Przeglądzie Sportowym i na jego stronie internetowej.
Do Londynu przyjechałeś jako 16-latek. W Arsenalu stałeś się mężczyzną.
– Fajną mam młodość w porównaniu z rówieśnikami z Polski. Wyjazd z Polski to była najtrudniejsza i najlepsza decyzja w moim życiu. Z prywatnego punktu widzenia powinienem zostać. Zdałbym do liceum, miałem kolegów, ale jednak pomyślałem, że to może być jedyna szansa od życia. Ważniejsze od kumpli i domówek było podążanie za największym marzeniem. Sam musiałem kupić bilet, więc wybrałem tanie linie, bo w Legii miałem stypendium, a nie kontrakt. Starczyło na wielką walizkę, a za nadbagaż dopłacił ojciec. Spakowałem prywatne ciuchy i kosmetyki, bo sprzęt sportowy dostałem z klubu. Na kartce miałem wydrukowany adres rodziców Irlandczyka Anthony`ego Stokesa, który teraz gra w Celticu. Przed przyjazdem nie wiedziałem, gdzie i z kim będę mieszkał, ale okazali się fantastycznymi ludźmi. Wszedłem do ich domu, powiedziałem „cześć, jestem Wojtek”. I tak to się zaczęło. Bałem się pierwszych tygodni, ale powoli układałem sobie życie w Anglii. Początek był słaby, nie miałem znajomych, samochodu, jeździłem metrem. Wszyscy piłkarze z akademii Arsenalu dostają takie samo kieszonkowe. Nie przekracza polskiej średniej krajowej. Starczało mi na metro, parę butów w miesiącu i na bilet lotniczy do kraju. Tęskniłem jak każdy 16-latek z dala od domu. Byłem nieszczęśliwie zakochany, bo bez wzajemności, ale nigdy nie chciałem się spakować i wracać. Nauczyłem się języka, podpisałem zawodowy kontrakt i z czasem było łatwiej.
Dziś twoja rola w drużynie jest niepodważalna.
Jestem w lepszej formie niż rok temu. Zastanawiałem się, skąd wziął się tamten kryzys. Uznałem, że zbyt serio podchodziłem do siebie. Nie umiałem się wyluzować, zrelaksować, nabrać dystansu. Uważałem, że ciągle coś jest nie tak, wiecznie chciałem coś poprawiać, byłem spięty. Kiedy bronił Łukasz, odpocząłem od presji, przestały mnie obchodzić tytuły „Koniec Szczęsnego w Arsenalu”. Złapałem luz i się poukładało.
Czytać Wojtka zawsze warto. Strona obok: ulubiony temat tabloidów. Ile zarabiają ligowcy? Wniosek jest oczywiście jeden: szokująco dużo. Na celownik, jak zapowiadaliśmy, wzięty głównie Arboleda.
Po ostatnim meczu z Widzewem bardzo prawdopodobne jest, że Arboleda już więcej w barwach „Kolejorza” nie zagra. Jeżeli rzeczywiście się tak stanie, to Kolumbijczyk do końca swojego kontraktu, właściwie za nic, skasuje 600 tysięcy złotych! Spore nadzieje w Warszawie wiązano z Helio Pinto (30 l.), na którym miała opierać się gra drugiej linii Legii. Niestety, Portugalczyk nie do końca spełnił oczekiwania. Do tej pory tylko 12 razy rozpoczynał mecz w podstawowym składzie Legii w ekstraklasie. Mało, jak na piłkarza, który zarabia sto tysięcy złotych miesięcznie. O ile Pinto i Arboleda jeszcze pojawiają się na boisku, to Juraj Dancik (32 l.) i Andrzej Niedzielan (35 l.) w tym sezonie nie grali nawet przez minutę, a obaj piłkarze mają najwyższe kontrakty w klubie! Pierwszy zarabia w Podbeskidziu około 18 tysięcy złotych, natomiast były reprezentant ma zapisaną w kontrakcie z Ruchem pensję w wysokości 40 tysięcy.
Dalej lista tych, którzy zgarniają również całkiem niezłe sumki:
Helio Pinto – 100 tysięcy, Marian Kelemen – 89 tysięcy, Michał Papadopoulos – 60 tysięcy, Marko Jovanović – 60 tysięcy, Patryk Małecki – 50 tysięcy, Maciej Makuszewski – 50 tysięcy. I tak dalej.
Ceni się też ponoć Waldemar Fornalik…
To już prawie pół roku, od kiedy trener Fornalik przestał pracować z kadrą. Jeszcze w zeszłym roku spekulowano, że wyjedzie do któregoś z krajów Zatoki Perskiej. Tak się jednak nie stało. Były selekcjoner w listopadzie i ledwie kilka dni temu był też jednym z głównych kandydatów do objęcia posady szkoleniowej w Górniku. Wiadomo, że rozmawiał z nim osobiście nowy prezes zabrzańskiego klubu Zbigniew Waśkiewicz (44 l.). Ostatecznie postawiono na Roberta Warzychę (51 l.). Nic dziwnego, że tak się stało. Zabrzan nie byłoby stać na Waldemara Fornalika. W piłkarskim środowisku mówi się, że ostatnio rozeznanie w sprawie zatrudnienia u siebie byłego selekcjonera robiła Cracovia. Prezesa Janusza Filipiaka (62 l.) nie satysfakcjonują bardzo słabe ostatnio wyniki „Pasów”. Kłopotem jest jednak kwota, jaka ma padać w przypadku zatrudnienia trenera Fornalika. Doświadczony szkoleniowiec chce zarabiać 100 tys. złotych miesięcznie. Na razie nie ma tematu, ale kto wie, co się wydarzy w najbliższych tygodniach? dyby ktoś zdecydował się na zatrudnienie byłego selekcjonera, musi się liczyć z wydatkiem.
Na kolejnej stronie znajdziemy jeszcze Henninga Berga, który mówi o tym, że Legia będzie bardziej polska, a także Franciszka Smudę o bezsensie zamykania stadionów. Zacytujemy to jednak później z Przeglądu.
RZECZPOSPOLITA
Dwa tematy w Rzeczpospolitej. Krótko o Hoenessie, który pójdzie do więzienia.
Hoeness przyznał się do winy, w styczniu 2013 roku sam zawiadomił władze o długach wobec fiskusa, ale okazało się to niewystarczające. Sąd nie znalazł okoliczności łagodzących. Przychylił się do stanowiska prokuratury, która wniosek legendy Bayernu uznała za niekompletny i złożony pod presją strachu. Podczas czterodniowego procesu, relacjonowanego przez wszystkie media w Niemczech, wyszło na jaw, że król kiełbasek (ma dobrze prosperujące przedsiębiorstwo) jest winien nie 3,5 mln euro, ale co najmniej 28,5 mln. Zaległości dotyczą lat 2003–2009, gdy Hoeness za pośrednictwem kont w szwajcarskim banku przeprowadzał transakcje na giełdzie, nie odprowadzając od zysków podatku. Oskarżyciel żądał 5,5 roku więzienia. Obrońca wnosił o uniewinnienie lub wyrok w zawieszeniu. Sąd orzekł 3,5 roku bez zawieszenia. Nie pomogła skrucha ani tłumaczenia Hoenessa, że nie jest pasożytem, bo przekazuje miliony na cele społeczne. – Będziemy się odwoływać – zapowiedział jego adwokat. Wiele wskazuje jednak, że Hoeness kolejne mistrzostwo Niemiec dla Bayernu będzie świętował za kratkami. Nic szczególnie godnego polecenia.
Nieco dłuższy artykuł proponuje Stefan Szczepłek. „Zacznijcie się bać”. Dlaczego?
Prezes Wisły mecenas Jacek Bednarz przyjął wobec chuliganów inną taktykę niż w Legii mecenas Bogusław Leśnodorski. Nie zamierzał się z nimi bratać, więc umieścili go na liście wrogów. W odwecie za niewpuszczenie na mecz Wisła – Ruch ostrzelali trybuny i boisko racami z położonego niedaleko ogródka piwnego. Bednarz skrytykował te działania i brak reakcji na nie przez SKWK. W rozmowie z „Rz” powiedział: „Policja zachowała się bardzo dobrze, bo szybko zatrzymała podejrzanych. Nie będę potrzebował zakazów stadionowych, aby nie wpuścić na mecz osób, którym udowodniona zostanie wina. Zrobię to w ramach działań prewencyjnych. Nie prowadzimy wojny z kibicami, ale normalnych kibiców musimy chronić przed chuliganami”. W Warszawie jest „Staruch”, który uderzył w twarz Jakuba Rzeźniczaka i szargał pamięć Jana Wejcherta. W Krakowie „Misiek”, który rzucił nożem w Dino Baggio, wyszedł z więzienia i znów jest postrachem miasta, w którym kibice załatwiają porachunki za pomocą noży i maczet. W Poznaniu jest „Litar”, który opluł rodzinę na trybunach. SKLW, SKWK, Wiara Lecha… Niemal każdy klub ligowy w Polsce ma podobne problemy. Jacek Bednarz uważa, że szum, jaki powstał w związku z wydarzeniami na Łazienkowskiej i przy okazji meczu Wisły z Ruchem, może doprowadzić do osłabienia siły chuliganów. Może wreszcie to oni zaczną się bać, przestaną się zaś bać prawdziwi kibice i szefowie klubów, terroryzowani przez zorganizowanych kiboli. Przykre, że przed jednym z przebojów sezonu więcej musimy pisać o chuligaństwie niż o piłce nożnej. Legia z Wisłą powinna grać przy pełnych trybunach. Karanie wszystkich kibiców…
Albo nieuważnie czytaliśmy, albo Szczepłek ciągle nie odpowiedział na pytanie tytułowe.
GAZETA WYBORCZA
Ani jednego tekstu o piłce w dzisiejszej Wyborczej? Na to wygląda.
SPORT
Tak prezentuje się okładka Sportu:
A w środku z pewnością jazda obowiązkowa. Zapowiedzi, zaproszenie na ligę. Zwłaszcza, że w ten weekend derby. Ruch będzie podejmował u siebie Piasta. Na Ekstraklasę zaprasza Mariusz Śrutwa.
– Gdyby Legia obawiała się Ruchu, byłoby to zaprzeczeniem wszystkiego, co ma w swoich planach. Tam celuje się w awans do Ligi Mistrzów albo przynajmniej w dobre występy w Lidze Europy, ekstraklasę przy tym traktując raczej łatwą i przyjemną. Myślę jednak, że w Warszawie powinni się zastanowić, dokąd to wszystko zmierza, skoro ich ostatni występ w europejskich pucharach był wielkim rozczarowaniem, a na ten moment zdobyli niewiele więcej punktów od klubu, który jest dziesięciokrotnie słabszy finansowo i organizacyjnie. Z drugiej strony – tak jak Ruch powinien wstydzić się tego, co poza murawą, tak jest najlepszym przykładem na to, jak wiele znaczą dobry trener, odpowiednia grupa w szatni i atmosfera.
Trudno Śrutwie odmówić racji. Czy podobnie Andrzejowi Iwanowi, który zapowiada mecz Legia – Wisła?
Dusan Kuciak twierdzi, że spotkają się dwie najlepsze drużyny w Polsce.
– Rzeczywiście tak to wygląda, że na finiszu o tytuł z Legią może walczyć już tylko Wisła. Tyle że dwie najlepsze nie znaczy dwie dobre. Bo żaden z tym zespołów nie gra obecnie na miarę swoich możliwości. Mimo wszystko uważam, że czeka nas spotkanie wysokiej rangi, oczywiście zachowując proporcje.
(…)
Berg przyjechał do Warszawy i na dzień dobry dostał 20 równorzędnych graczy, aspirujących do pierwszej jedenastki. Absolutnie nie widzę jednak czegoś takiego, co można nazwać „Legią Berga”. Warszawianie porwali mnie swoją grą tylko przez 30 minut wyjazdowego meczu ze Śląskiem. Cały czas widać w tym zespole rękę Jana Urbana i co do tego nie ma dyskusji. Tak na marginesie – miałem nadzieję, że Jasiu weźmie teraz Górnika. Ale nie wziął. Jestem trochę zawiedziony.
Wychodząc poza konwencję zapowiedziową, przymierzamy się do rozmowy z Grzegorzem Kuświkiem.
– Marcin Ł»ewłakow, z którym się zaprzyjaźniłem w Bełchatowie i często ze sobą rozmawiamy, zawsze podkreślał, że jestem takim typem piłkarza i napastnika, który potrzebuje wsparcia trenera i regularnej gry. A gdy tego jestem pozbawiony, nie wyglądam dobrze. Długo czekałem, aż taki właśnie scenariusz się spełni, więc robię wszystko, by to trwało jak najdłużej. Nie chcę zaprzepaścić swojej okazji.
Odskocznią od piłki jest dla pana syn. I gołębie…
– Z synem dzielę zamiłowanie i do piłki, i do gołębi. Lubimy spędzać wolne chwile na wsi. Dla mnie to najlepszy relaks. A czy zostanie piłkarzem? Nie wiem, na pewno nie będę mu niczego narzucał ani sugerował.
Wywiad nudny jak flaki z olejem. Zbliżony poziomem do całego wydania.
SUPER EXPRESS
Hit w dzisiejszym Super Expressie. Ludzie wypominają Arboledzie wysokie zarobki? Oczywiście. To po pierwsze zazdrość! A po drugie rasizm! „Dzięki Bogu Polska jest bezpiecznym krajem, bo gdybym mieszkał w Afganistanie, to albo ja, albo moje dziecko na pewno zostalibyśmy porwani dla okupu”.
Po twoim ostatnim występie mówiono o tobie „piąta kolumna Lecha” czy „jego gra to sabotaż”.
– To oznacza brak szacunku dla mnie. Ja gram w Polsce od ośmiu lat, wiele razy udowodniłem, że jestem bardzo dobrym piłkarzem. Zdobywałem mistrzostwo Polski, Puchar Polski. Moje gole torowały Lechowi drogę w pucharach, dzięki mnie możliwe były mecze z Juventusem czy Manchesterem City, po których chwalono nas w całej Europie. Zresztą w pucharach strzeliłem dla Lecha tyle goli co Robert Lewandowski. Ciekaw jestem, czy ten, który pisze o mnie „piąta kolumna”, ma podobne osiągnięcia na swoim polu? Czy robił wywiady z Messim albo Cristiano Ronaldo, coś, co go wyróżniło spośród innych? Pewnie nie.
Prawdą jest jednak, że druga połowa meczu z Widzewem ci nie wyszłaÂ….
– Najpierw zdobyłem gola, wygrywałem też wszystkie pojedynki z piłkarzami Widzewa. Potem przy próbie wybicia piłki rywal ją zablokował, poszła kontra i strzelili gola. Mój pech, ich szczęście. Przy drugim golu Visnakovs zdołał mnie wyprzedzić i padł gol. Ł»ałuję, bo graliśmy bardzo dobry mecz.
Jesteś pod obserwacją, bo grasz na wysokim kontrakcie. To ciągłe wypominanie cię męczy?
– Bardzo. Co mecz komentator telewizyjny podkreśla, ile Arboleda zarabia. A czy ja komuś te pieniądze ukradłem? Podpisując umowę prawie trzy lata temu, czułem, że będzie się o tym mówić. Ale myślałem, że przez kilka dni, a nie kilka lat! Mam wrażenie, że niektórym przeszkadza to, że czarnoskóry tyle zarabia. To rasizm i dyskryminacja! Bogu dziękuję, że Polska to bezpieczny kraj, bo gdybym mieszkał na przykład w Afganistanie, to albo ja, albo moje dziecko zostalibyśmy porwani dla okupu.
Niestety Arboleda zgłupiał do reszty.
Idąc dalej: mamy rozmówkę z Błażejem Podolakiem, prezesem Koszyc o Ondreju Dudzie.
Widział pan debiut Dudy?
– Nie widziałem, byłem służbowo w Hiszpanii. Ale zdziwiło mnie, że zagrał. Jest nieprzygotowany, ostatni mecz zagrał w listopadzie. 5-10 minut to jeszcze, ale w pierwszym składzie? Pamiętajmy też, że trafił do lepszej ligi, do klubu, z którym nie może się równać żaden słowacki. Był stremowany.
Pojawiły się jednak wątpliwości, czy to dobry transfer.
– Pozyskanie Dudy to dobry interes. Ale cierpliwości. Nie zdziwiłbym się, gdyby do końca sezonu nie pokazał nic wielkiego. Dopiero gdy przepracuje okres przygotowawczy, to tak. Jego pierwsze mecze w Koszycach też były przeciętne, a potem „odpalił”.
Ile ofert dostaliście za Dudę? Piłkarz mówił, że mógł iść do Włoch czy Niemiec.
– Poza Legią propozycję, i to lepszą finansowo, złożyła Dukla Praga, ale Duda nie był zainteresowany. Było też zapytanie z Francji, jednak dopiero na lato.
Prezes zdziwiony, że Duda już zagrał, bo jest ewidentnie nieprzygotowany.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Szczęsny na okładce PS. Na tym kończymy polską część przeglądu prasy.
I dwie strony rozmowy z Wojtkiem na sam start. „Oczekiwania wobec kadry są za duże”.
Nie stać was na lepszą grę?
– Stać na lepsze wyniki. Chciałbym grać gorzej od rywala, ale wygrać. Jak Szkoci z nami. Gdybyśmy Irlandii i Szkocji strzelili beznadziejnie brzydkiego gola i wygrali po grze jak ostatnio, gwizdów by nie było. Oczekiwania są za duże, a my od pięciu meczów nie zdobyliśmy bramki, cztery razy przegraliśmy. Gdybym był na trybunach, też bym gwizdał.
Kiedyś porównał pan reprezentację Polski do Arsenalu – łączy je brak sukcesów. Teraz klub wychodzi z kryzysu, a co z kadrą? Nie może wygrać meczu i strzelić gola.
– Ostatnio byliśmy lepsi od Szkotów, ale przegraliśmy 0:1. U nich grało ośmiu zawodników z Premier League, a u nas? Porównując składy, nie powinniśmy mieć szans. Darren Fletcher z MU, Charlie Adam, za którego Liverpool płacił 12 milionów funtów, Steven Fletcher, na którego w ostatnich czterech latach Sunderland i Wolverhampton wydały prawie 20 milionów, Naismith z Evertonu, Brown, kapitan Celticu. Na papierze wyglądali lepiej. A u nas? Koeln, Augsburg, Bruggia, Zwolle czy Reims – przy całym szacunku dla kolegów, nie widziałem meczu żadnej z tych drużyn. Szkoci grają w lepszych klubach i zarabiają kilka razy więcej, a na boisku – bez Kuby i Roberta – byliśmy lepsi. Przegraliśmy, ale nie widziałem chaosu w defensywie, rywale nie mieli wielu okazji do zdobycia bramki. Trener Adam Nawałka wprowadził nowe zasady, jest większa dyscyplina, zmienia się taktyka. Ale nie zaczniemy od razu wygrywać z Brazylią.
Później najwięcej ciekawostek mamy w piątkowym dodatku ligowym. Na początku Henning Berg. Dorabianie teorii do momentów słabości Legii. „Za dużo obcokrajowców, za mało Polaków. Jakby było więcej Polaków, na pewno byłoby lepiej”. Ale nie ma. Gdyby grali Polacy, zaraz mielibyśmy gadki, że trzeba więcej klasowych obcokrajowców. I tak w kółko. Tytuł też nie mówi prawdy, bo przecież Berg tylko trochę na odczepnego mówi, że będą szukać zawodników z Polski. Ł»adnych konkretów.
Młodym Polakom ciężej się przebić, bo w pierwszym składzie jest aż ośmiu obcokrajowców. Nie uważa pan, że to jednak za dużo?
– Chcemy mieć więcej Polaków w pierwszej jedenastce. Nasza drużyna w tej chwili jednak wygląda, jak wygląda. Nie zaglądam piłkarzom w paszporty. Na marginesie, Rado ma polskie obywatelstwo, a pan go nie policzył. Oczywiście będziemy szukać rodzimych zawodników, ale niektórzy z nich są drożsi…
Rok temu Legia w przerwie zimowej sprowadziła trzech Polaków: Tomasza Brzyskiego, Tomasza Jodłowca i Bartosza Bereszyńskiego oraz grającego wcześniej w Polsce Wladimera Dwaliszwilego. Teraz wzięliście trzech cudzoziemców: Guilherme, Orlando Sa i Ondreja Dudę.
– To prawda, jest inaczej. Rozmawiałem o tym z ludźmi od skautingu. Wytłumaczyli mi, że rok temu Legia mogła łatwiej kogoś ściągnąć, ze względu na to, co stało się z Polonią. Teraz w styczniu trudniej było sprowadzić dobrych zawodników. Także z powodu ceny. Ale obserwujemy graczy z polskiej ligi, mamy swoich kandydatów. Pragniemy, by najlepsi młodzi piłkarze trafiali do Legii, choć w idealnym świecie chcielibyśmy, by nasza drużyna opierała się na wychowankach.
Pamiętam, że gdy w ostatnich latach mocno zaburzono równowagę między Polakami i obcokrajowcami, jak w 2006 r. po zdobyciu mistrzostwa czy w 2010, gdy oddano do użytku nowy stadion, nie kończyło się to dobrze. Teraz idziecie tą samą drogą.
– Powtarzam, to była wyjątkowa sytuacja podczas tego okienka transferowego. W kolejnych będzie inaczej. Teraz trafiłem do klubu w grudniu, większość pracy skautingowej była wykonana wcześniej. Chcemy, by podstawą drużyny byli Polacy.
Obszernie zapowiadany jest mecz Legii z Wisłą. Jest historia Marka Kusty, który sam zgłosił się do armii, bo już nie chciał grać w Wiśle. My zacytujemy jednak rozmowę z Franciszkiem Smudą.
Mecz Legii z Wisłą odbędzie się bez kibiców.
– Aż chce się krzyknąć: „Kibice, nie idźcie tą drogą!” Zamiast meczu na szczycie ekstraklasy z kompletem widzów w Warszawie, rozegramy sparing. Sparing! Inaczej nie da się tego nazwać. Jak nie ma kibiców, to nie ma atmosfery, nasze granie traci sens. Jak człowiek zobaczył 30 tysięcy kibiców w Krakowie na meczu Wisły z Legią, serce się radowało, na derbach Krakowa też było super.
Ale na boisko poleciały race. Podobnie w meczu z Ruchem.
– Skoro są zakazane, to nie można ich odpalać i tyle. Ale ta gonitwa i bijatyka, która była na meczu Legii z Jagiellonią, to dopiero wstyd. Nie zmierzajmy w to miejsce, gdzie jest na przykład Cypr, gdzie klubami rządzą szaleni kibice. Gdy prowadziłem Omonię, przeżyłem tam prawdziwą wojnę. Kibice zaatakowali nasz autokar. Normalnie kule świstały! Najpierw poleciały kamienie, wyleciały szyby. Słychać było strzały. Wszyscy leżeliśmy na podłodze. Nie było sensu tam pracować. Rozwiązałem kontrakt, klub zapłacił odszkodowanie. Tą drogą chcą iść nasi kibice? Trzeba powstrzymać tę szaloną mniejszość.
Warto rzucić okiem także na wywiad z dwójką braci Paixao.
Słyszałem, że to panowie wiodą prym, jeśli chodzi o trzymanie diety w szatni Śląska. Marco zatrzymał nawet klubowy autobus, by punktualnie o godzinie 8:00 zjeść śniadanie.
MARCO: Dla każdego sportowca dieta powinna być podstawą. Pijemy po kilka litrów wody dziennie, a głównie jemy rybę, kurczaka i sałatki. Jasne, możesz pójść na obiad do McDonald`s, czy Burger Kinga, ale to wszystko wyjdzie w końcówce meczu, gdy trzeba dołożyć te resztki sił. Treningi mamy bardzo intensywne, a wypoconych mikroelementów nie będę zastępował fast foodem.
FLAVIO: Do obiadu i kolacji zawsze pijemy wodę.
MARCO: Od dłuższego czasu utrzymujemy także kontakt z dietetykiem. Ułożył nam specjalne menu, którego sumiennie przestrzegamy.
FLAVIO: Dzięki temu widzimy ogromną różnicę w naszej grze. Najlepszym przykładem jest Cristiano Ronaldo, profesjonalista w dwustu procentach! Gdyby miał ogromny talent, a nie prowadził zdrowego trybu życia, dziś nie byłby najlepszym piłkarzem świata. To nasz idol.

ANGLIA: RVP zostaje?
W Anglii wszyscy żyją dzisiaj wypowiedziami RVP, niezwykle przychylnymi Moyesowi („uczy mnie wielu nowych rzeczy”) jak i generalnie wskazujących na to, że Holender zostanie na Old Trafford. Mówi się nawet o dożywotnim kontrakcie! Poza tym echa wczorajszej Ligi Europy, a więc eurowpierdolu jaki zebrał Tottenham od Benficy. Końca kompromitacji angielskich drużyn w pucharach nie widać.
WŁOCHY: Juve – Fiore, w „Tuttosport” wywiad z Glikiem
Oczywiście tematem numer jeden we Włoszech wczorajszy pojedynek Juventusu z Fiorentiną. Conte jest zadowolony, a Montella przekonuje, że jeszcze daleko do końća. Dziwne te wypowiedzi, jedna razi, bo przecież Juventus nawalił, a Montella rzuca nam banał nie z tej ziemi. Z innych tematów warto wspomnieć o konflikcie Seedorfa z Balotellim, mieli się ponoć pokłócić o podejście Mario do swoich obowiązków. W „Tuttosport” wywiad z Glikiem: „Fani mogą pozostać spokojni. Nie poddamy się będziemy walczyć o puchary”.
HISZPANIA: Messi, Messi, Messi
Hiszpanie dzisiaj najwięcej poświęcają uwagi Messiemu, którego występ z City zrobił na wszystkich wielkie wrażenie. To on wita nas dzisiaj z okładek, taką dała choćby „Marca” , ale też „Sport” („Un Genio” – tytuł chyba nie wymaga tłumaczenia), jak i „Mundo Deportivo”. Wzmianki o meczach Ligi Europy znajdziemy tylko na marginesach, głównie przez pryzmat derbów Sevilii.
PORTUGALIA: Sukcesy w Europie
„Giganci” – takim tytułem na okładce wita nas „A Bola”, która skupia się na wychwalaniu pod niebiosa Benfiki. Owszem, w ostatnich tygodniach grali rewelacyjnie, ale żeby aż tak rozbić Tottenham na wyjeździe? Mimo wszystko zaskoczenie. Nie szczędzi się też dobrych słów Porto, które również przecież ograło poważnego rywala. Napoli to uczestnik Ligi Mistrzów, gdzie pokazał się z dobrej strony w grupie śmierci, w dodatku jedna z trzech najlepszych drużyn Włoch, a z Porto długimi okresami byli sparaliżowani. Na uwagę zwraca jednak niska frekwencja na „Estadio Dragao”.























