Mattia De Sciglio mówi: możemy odrobić straty. Cristian Zapata dodaje: Milan pod wodzą Seedorfa może stać się wielki. A ja czytam te wszystkie wypowiedzi i momentalnie wrzucam je do szuflady pt. „bicie piany”. Milan przed rewanżem z Atletico może i nie ma najgorszej sytuacji (tylko 0:1 w pierwszym meczu), ale po ostatnim spotkaniu z Udinese w Serie A aż głupio naginać rzeczywistość.
To są zawsze dziwne obrazki, ale czas chyba się przyzwyczajać. Milan – na dziesiątym miejscu w Serie A, przed nim Torino i Verona, a tuż po piętach depczą mu Genoa i Atalanta. W składzie oczywiście znani wszystkim Robinho i Kaka, ten drugi nawet w niezłej formie, ale za chwilę mamy Keisuke Hondę (531 minut i wciąż bez gola), Valtera Birsę (2 gole) i Giampaolo Pazziniego (1 gol).
Tak, można teraz pisać, że przed rewanżem z Atletico wszystko jest możliwe. Ł»e Milan rok temu potrafił ograć Barcelonę, że w ogóle jest to zespół, który jak włączy odpowiedni przycisk na autopilocie, to potrafi zaskoczyć sam siebie. Podobno najbardziej utytułowany w tym ćwierćwieczu, podobno doskonale znający chemię pucharów. Szkoda tylko, że tej chemii nie znają sami piłkarze.
Dwa tygodnie temu pisano: „Niech zadrży San Siro”, a przecież dobrze wiadomo, że zadrżeć to tam nie ma od kogo. Tyle pięknych słów ostatnio padło w Mediolanie. Tyle banałów wciskał ostatnio Adriano Galliani („Nasz szpital jest pusty. Stawimy czoła Atletico”), a potem przychodzi mecz z Udinese i mediolańczyków na ziemię sprowadza 37-letni Antonio Di Natale.
Drużyna odrzutów.
Zapata, De Sciglio, Emanuelson, Honda albo Muntari, który w Interze Mourinho był tylko rezerwowym. A potem puste słowa o chemii pucharów, i DNA Ligi Mistrzów. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby Atletico na własnym stadionie wypuściło dzisiaj przewagę z pierwszego meczu. Piłkarze Simeone mieli w międzyczasie dołek, niespodziewanie polegli 0:3 w Osasunie, ale potem rzucili rękawicę Realowi (remis 2:2) i ograli Celtę (2:0).
Simeone mówi: kontrolujmy środek pola, wygramy mecz. Seedorf liczy na Balotellego, który wraca po kontuzji. To, że Milanem nie dzieje się ostatnio dobrze widać było w trakcie leczenia urazu reprezentanta Włoch. Balo wrzucił na Twittera fotkę, jak gra w ping-ponga, a cały tłum wrażliwców krzyknął: przecież to niepoważne!
Oj, jakby to większych problemów nie było…