Zbigniew Przesmycki, jak zwykle gotowy bronić dobrego imienia środowiska sędziowskiego, ciągle nie zauważył, że ludzie zazwyczaj widzą, kiedy ktoś próbuje zrobić z nich idiotów i na dłuższą metę wciskanie im tych głodnych kawałków prowadzi donikąd. Choćby i sto razy powtórzył, że karny, którego być oczywiście nie powinno, został podyktowany jak najbardziej słusznie, to faktów nie zmieni – znów wyłącznie się wygłupi.
Wygłupiał się już przynajmniej kilkakrotnie. Najbardziej chyba wtedy, kiedy przekonywał, że sędzia Rynkiewicz słusznie podyktował jedenastkę za „faul” na Nwaogu (mecz Arki z Zawiszą). Mimo że każdy w powtórkach widział, jak Nigeryjczyk padł na glebę, zanim Skrzyński w ogóle zdążył się do niego zbliżyć.
Szczególnie jaskrawy przykład.
Ale dziś to samo. Wszyscy już zdążyli orzec, że Paweł Gil w meczu Śląska z Legią się pomylił, a Przesmycki (cytowany przez przegladsportowy.pl) dokładnie na odwrót. On akurat nie ma cienia wątpliwości, że zachowanie Dossy Juniora to – uwaga – tak zwana parada obronna, w której rzekomo nie liczy się ani to z jakiej odległości oddano uderzenie, ani to, że Dossa „próbował przycisnąć łokieć do ciała”. Wolne żarty.
Mamy niestety obawy, że szef Kolegium Sędziów w sprawie oceny sytuacji boiskowych już nigdy nie będzie wiarygodny. I tak za każdym razem, kiedy go słuchamy, musimy się zastanawiać, czy on tym razem na serio, czy żartuje, czy może znów próbuje zrobić z ludzi głupków.