Gil jak to Gil, a młody Duda jak to młody Duda

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2014, 21:22 • 4 min czytania

Legia Warszawa rozegrała najlepszy mecz wiosną, ale… po raz pierwszy straciła bramkę i po raz pierwszy straciła punkty – rzecz jasna nie liczymy spotkania, które w imieniu piłkarzy przegrali kibice. Tym razem zdecydował miks nieporadności Ondreja Dudy oraz sędziego Gila. O ile po tym arbitrze zawsze spodziewamy się wszystkiego najgorszego (bo to zwykła pierdoła jest, natomiast niestety ma bardzo silne plecy w PZPN), o tyle Duda mógł mieć debiut jak ze snów, a wyszło koszmarnie. Do dwóch banalnych sytuacji, które powinien wykorzystać z zamkniętymi oczami, będzie wracał jeszcze długo.
Mistrzowie Polski powinni we Wrocławiu z łatwością wygrać. W ciągu 90 minut stworzyli więcej sytuacji niż wcześniej w całym 2014 roku. Środkowi obrońcy Śląska w ogóle nie wiedzieli o co chodzi, gdy do świetnych sytuacji dochodzili Duda (dwukrotnie), Radović (dwukrotnie), Kucharczyk (dwukrotnie)… Gospodarze mogli zostać całkowicie podziurawieni, w zasadzie bankowo by do tego doszło, gdyby nie Marian Kelemen. To aż niebywałe, że ostatecznie legioniści… rzutem na taśmę tylko zremisowali. Zdecydowało genialne przyjęcie piłki przez Miroslava Radovicia i równie genialny strzał z powietrza.

Gil jak to Gil, a młody Duda jak to młody Duda
Reklama

Duda, ten nieszczęsny Duda, nawiązał dzisiaj do tradycji tego nazwiska, do słynnego „młodego Dudy” z Lechii. Niemniej pokazał, że w przyszłości chyba może być z niego pożytek – dobrze się poruszał po boisku, widział kolegów, zaliczył kilka ciekawych zagrań, np. odbiór piłki w polu karnym i ładne podanie do Radovicia. Na pewno zaprezentował się lepiej niż notorycznie ospały Władimir Dwaliszwili i chyba jest bliżej podstawowej jedenastki w kolejnym spotkaniu niż Gruzin. Bo Gruzin tak generalnie to chyba powinien się już zapoznać z topografią Sulejówka, gdzie mecze rozgrywają rezerwy.

Śląsk zaprezentował swojego nowego Paixao, który od starego Paixao różni się fryzurą, no i tym, że jeszcze nie strzela goli – ale chyba zacznie, bo wygląda na kumatego. Podobnie jak Pich, który wkrótce powinien zacząć punktować – ruchliwy, szybki, z pomysłem. Niewykluczone, że ci dwaj piłkarze dadzą wrocławianom nową jakość. Pich zresztą troszkę przypomina nam Piecha, stylem poruszania się, nie tylko nazwiskiem.

Reklama

Ale na dzisiaj to jeszcze było za mało. Śląsk nie przerżnął dotkliwie tylko na skutek indywidualnych błędów legionistów oraz na skutek idiotycznej decyzji sędziego Gila o przyznaniu rzutu karnego. Niestety, Gil jest mocno promowany w PZPN i boimy się, że to taki współczesny Małek – będzie nas wszystkich irytował przez kolejne kilkanaście lat. Oczywiście, w związku będą udawali, że jego wpadki są bardzo incydentalne (albo w ogóle ich nie ma), ale wystarczy oglądać mecze, by wiedzieć, jaka jest prawda. Gil z prawdziwego sędziego ma tylko strój.

Ktoś zaraz zakrzyknie: – Przecież ręka była, karny prawidłowy!

Dupa, a nie prawidłowy. Prawidłowa to była decyzja w Gliwicach, gdzie w podobnej sytuacji w meczu Piast – Podbeskidzie jedenastki nie przyznano. Jest jedna podstawowa zasada: karać można tylko za celowe zagrania ręką. A to, że piłka leciała w bramkę, lecz po drodze przypadkiem trafiła kogoś w rękę – to nie ma żadnego znaczenia. Trzeba strzelać tak, by nikogo w rękę nie trafić, bo tak ogólnie to – tu się chyba zgodzimy – ludzie mają ręce. I nie można ich karać za to, że ich sobie nie urżnęli.

A o rzekomej „korzyści” to niestety gadają tylko ci, którzy nigdy w życiu nie przeczytali przepisów.

Za jedno można Gilowi podziękować – przerwał niedzielną indolencję. W pierwszym meczu nikt nie potrafił trafić w bramkę, w drugim też nie, w trzecim też nie, dopiero musiał wkroczyć arbiter i ustawić piłkę na jedenastym metrze. Ciężki to był dzień dla koneserów futbolu. O meczu Pogoni Szczecin z Cracovią trudno napisać cokolwiek, poza tym, że się odbył i na szczęście zakończył. Oczywiście bliżej zwycięstwa byli gospodarze, oczywiście najlepszą sytuację stworzyli sobie po stracie piłki przez krakowian podczas słynnej jako-taki, ale oczywiście Patryk Małecki nie trafił w bramkę (bo rzadko trafia).

Przy okazji, jeszcze nam się skojarzyło po akcji tego piłkarza – takiej w drugiej połowie, gdy upadł tuż obok pola karnego. Pytanie do wszystkich piłkarzy i do Małeckiego jako ich przedstawiciela: jakim cudem chcecie zdobyć pięknego gola albo zaliczyć spektakularną asystę, jeśli upadacie kiedy tylko obrońca położy rękę na waszych plecach? Przecież sami sobie odbieracie szanse na zrobienie czegoś wielkiego, a co za tym idzie: odbieracie sobie szanse na lepsze kontrakty, na transfer… Naprawdę myślicie, że przyjedzie przedstawiciel silnego klubu i zaimponujecie mu upadkiem przy pierwszym kontakcie? A może liczycie, że przeprowadzicie cudowny rajd w sposób bezkontaktowy? Nie, to się nie stanie… Co pokażecie dzieciom za dziesięć lat? Puścicie im filmik z upadkami zamiast filmiku z golami?

Mecz Piasta z Podbeskidziem trochę żywszy niż ten Pogoni z Cracovią, ale słowo „trochę” jest bardzo istotne. Potwierdziło się, że aktualnie gliwiczanie są na etapie rozkładu (chociaż zagrali trochę lepiej niż poprzednio, co nie znaczy, że dobrze), natomiast Podbeskidzie niebywale zyskało na tym, że do zdrowia wrócił Richard Zajac, dzięki czemu Rybansky pozostał już tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Obie drużyny niewątpliwie spotkają się w tym sezonie raz jeszcze – w grupie spadkowej.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama