– Paixao przeżywa najlepszy moment w karierze i szczerze mu gratuluję. Ale zakład kto więcej strzeli? Dla mnie to dziecinada. Marco jest w Polsce od pół roku, a ja od kilku tygodni. Dajcie mi tyle czasu, co jemu, i dopiero oceniajcie – mówi dziś na łamach Super Expressu Orlando Sa. Portugalczyk jutro naprzeciw swojego rodaka w meczu Śląska z Legią. Na miejscu kibiców Legii, raczej nie spodobałaby nam się jego śmiała deklaracja: „Paixao może nawet zostać królem strzelców, życzę mu jak najlepiej. Ja mogę do końca sezonu nie strzelić nawet jednej bramki. Byle Legia została mistrzem”. Zapraszamy na sobotni przegląd prasy, dziś wyjątkowo bez katowickiego Sportu. W poniedziałek znów wjedzie na stół.
FAKT
Na początek Fakt, w którym o piłce (i przyległościach) dziś trzy strony. Najpierw Śląsk Wrocław. „Nudy zamiast bojowego nastroju”. Zwiedzanie Panoramy Racławickiej, a następnie szturm na defensywę Legii. Taki plan obmyślił Tadeusz Pawłowski przed spotkaniem z mistrzem Polski – czytamy.
Tadeusz Pawłowski (61 l.) nie przestaje zaskakiwać. Po rodzinnym wypadzie na kręgle, trener kontynuuje misję oprowadzania piłkarzy po Wrocławiu. Przed meczem z Legią postanowił zabrać swój nowy zespół do Panoramy Racławickiej. – Chcę, by moja drużyna walczyła z Legią jak kosynierzy o Racławice! – mówi Faktowi szkoleniowiec Śląska, zafascynowany historią insurekcji kościuszkowskiej. Choć seans nie porwał zawodników aż tak jak zeszłotygodniowy wypad na kręgle, ale większość z nich uważa, że dzięki temu relacje w szatni zacieśniły się. – Myślę, że to pomoże naszej drużynie i już niedługo przyniesie efekty. Jesteśmy jeszcze bliższymi kolegami. Mi seans bardzo się podobał, tym bardziej że wszystko zrozumiałem, wybierając w słuchawce opcję języka czeskiego – mówi Lubos Adamec (20 l.). Jednak w drużynie Śląska nie znalazło się zbyt wielu entuzjastów historii. – Dla mnie to wyjście polegało między innymi na poprawie nastrojów zespołu. Chcę mieć drużynę, w której jeden za drugiego skoczy w ogień – dodaje Pawłowski. Jak dowiedział się Fakt, trener chce w niedzielnym meczu szturmować defensywę Legii już od pierwszej minuty. Śląsk ma zagrać odważnie i narzucić mistrzom Polski wysoki pressing. – Nie chcę układać gry mojego zespołu pod rywala. Moim planem jest narzucenie własnego stylu w każdym kolejnym meczu. Chcę, by Śląsk grał dobry i rozpoznawalny w Polsce futbol – kończy Pawłowski, przed którym debiut na Stadionie Miejskim.
Dalej Mateusz Borek. Tym razem zamiast felietonu, odpowiada na pytania czytelników.
Czy kierownictwo Legii za bardzo spoufaliło się z kibicami?
– Nie mam wiedzy tajemnej w jak zażyłych relacjach jest z kibicami Legii jej prezes Bogusław Leśnodorski. Uważam go za otwartego człowieka i dobrego menedżera. Tak naprawdę normalne traktowanie kibiców to serdeczność, otwartość, zburzenie muru. Bo przecież to kibic właśnie jest poważnym sponsorem klubu. W sprawie kibiców, mimo ostatnich historii, zdania nie zmieniam. 99 procent to są fajni, dobrze wychowani ludzie, dla których piłka nożna, ukochany klub i mecze są pasją, sensem, dodaną wartością życia. Patologiczne jednostki spotykamy wszędzie. Na ulicy, w dyskotece, w siłowni, w kinie. Wiec dlaczego inaczej miałoby to wyglądać na stadionie? Czy jeśli ktoś obleje w knajpie kogoś piwem albo rozbije komuś szklankę na głowie, to mamy wysnuć wniosek, ze wszyscy chodzący wieczorami do baru, którzy lubią się napić piwa to bandyci? Absurd. Karać jednostki. Surowo i bezwzględnie. Ale nie zabierać rozrywki pasjonatom.
Czy Adam Nawałka nie popełnił błędów kadrowych?
– Po przegranym meczu można spekulować, ze przydałby się Grosicki, który przebija się we Francji. O Kubie i Robercie nawet nie dyskutuję, bo wiemy, że bez nich jesteśmy naprawdę przeciętni. Po przegranym meczu można spekulować, że przebijający się w poważnej, francuskiej piłce Grosicki wypadłby lepiej niż słabiutki w tej chwili Sobota. Na następne mecze wrócą pewnie „Rosjanie” Jędrzejczyk i Rybus. Może pojawią się gracze młodzieżówki Dorny – Zieliński, Wszołek, Pawłowski czy Furman. Ale ważniejsza od poszczególnych nazwisk jest odpowiedz na pytania: Czy Nawałka ma idee? Czy potrafi nią natchnąć piłkarzy? Czy zaczniemy w końcu strzelać gole? Czy z kilkunastu solidnych i pięciu topowych graczy stworzy drużynę? Czy zdąży do jesieni?
Na dole stron dwie relacje ligowe, a wyżej parę zdjęć żony Roberta Lewandowskiego z dopasowaną do nich historią. Otóż „przy mężu żyje jej się jak w bajce” – donosi z wykrzyknikiem dzisiejszy Fakt.
Luksusowe samochody, ubrania kupowane w najlepszych, co za tym idzie, najdroższych sklepach, piękny dom na przedmieściach Dortmundu i zagraniczne wojaże z małżonkiem. Tak wygląda życie państwa Lewandowskich. Trzeba jednak przyznać, że oboje ciężko pracują na swoje pieniądze. Robert Lewandowski (26 l.) dzięki ciężkiej pracy na treningach, która wymagała od niego wielu wyrzeczeń, został jednym z najlepszych środkowych napastników na świecie i od następnego sezonu będzie piłkarzem Bayernu, czyli klubu przez wielu uważanego za obecnie najsilniejszy w Europie. Przeprowadzka do Monachium będzie się wiązała z podwyżką. W Dortmundzie Lewy zarabia około siedmiu milionów euro za rok gry, natomiast nowy pracodawca zapewni mu kontrakt w wysokości 10 milionów! Śmiało można więc stwierdzić, że Lewandowski zapewni swojej rodzinie godny byt na całe życie już po jednym sezonie.
Aha, na kolejnej stronie rozmówka z trenerem Dominika Furmana (szerzej zacytujemy ją z Przeglądu Sportowego), który mówi, że „Fumi” nie gra, bo jeszcze w pełni się nie zaaklimatyzował. Musi próbować wkomponować się w styl gry i spokojnie czekać na swoją szansę. Może w przyszłym sezonie?
GAZETA WYBORCZA
Na łamach Wyborczej leniwy weekend pełną gębą. W ogólnopolskim wydaniu – pustka. W Gazecie Stołecznej tylko jeden, dyżurny artykulik o Legii. Ponoć Berg musi postawić na Rzeźniczaka.
Trener Henning Berg nie zabrał do Wrocławia kontuzjowanego Inakiego Astiza. 31-letni Hiszpan doznał urazu podczas środowego treningu. – Astiz ma skręconą kostkę i nie wiemy, kiedy wróci dogry. Doznał kontuzji bez udziału innego zawodnika – mówił na wczorajszej konferencji prasowej norweski szkoleniowiec. Hiszpana ma zastąpić Jakub Rzeźniczak. – Astiz, Dossa Junior i Rzeźniczak tworzą trójkę bardzo dobrych stoperów. Inaki był kontuzjowany przez większość rundy jesiennej, urazy nie omijały Dossy, więc pojawiła się szansa dla Kuby, który świetnie ją wykorzystał. Mam nadzieję, że podobnie będzie we Wrocławiu. Mając tak wyrównany skład jesteśmy w komfortowej sytuacji. Rzeźniczak w spotkaniach z Koroną, Górnikiem i Jagiellonią siedział na ławce rezerwowych, choć w ostatnich miesiącach wydawało się, że w Legii jest niezbędny. – Takie jest życie piłkarza. Wypadłem ze składu po poprzedniej rundzie, ale nadal ciężko trenowałem i teraz dostanę szansę. Zrobię wszystko, żeby zagrać we Wrocławiu jak najlepiej – mówi 28-letni zawodnik. Jesienią Jan Urban przesunął Rzeźniczaka z prawej obrony do środka. Poprzedni trener Legii nie miał wyjścia, bo kontuzje leczyli Astiz i Marko Szuler. Klub sprzedał do rosyjskiego FK Krasnodar Artura Jędrzejczyka, kontrakty skończyły się Dicksonowi Choto i Michałowi Ł»ewłakowowi. Manewr zadziałał idealnie. Rzeźniczak, grając w parze z Juniorem, w defensywie mylił się bardzo rzadko. Skuteczny był też w polu karnym przeciwnika.
W Rzeczpospolitej, którą przejrzeliśmy, również nic godnego uwagi.
SUPER EXPRESS
Super Express lansuje starcie portugalskich snajperów. Marco Paixao kontra Orlando Sa. Napastnik Legii odpowiada rodakowi ze Śląska, który niedawno przekonywał, że jest od Sa dużo lepszy. Ten kwituje to w paru słowach: – Zakład, kto więcej goli strzeli? To dziecinada. Ok, zacytujmy fragment.
– Paixao przeżywa najlepszy moment w karierze i szczerze mu gratuluję. Ale zakład kto więcej strzeli? Dla mnie to dziecinada. Marco jest w Polsce od pół roku, a ja od kilku tygodni. Dajcie mi tyle czasu, co jemu, i dopiero oceniajcie. Teraz nie jestem w najwyższej formie, mam też drobną kontuzję. W tym tygodniu nie mogłem trenować na maksa. Nie wiem, jak będzie w niedzielę, ale mogę obiecać, że na decydującą część sezonu osiągnę wysoką formę. A co do Paixao – może nawet zostać królem strzelców, życzę mu jak najlepiej. Ja mogę do końca sezonu nie strzelić nawet jednej bramki. Byle Legia została mistrzem.
Jaki mecz w karierze uważasz za najlepszy?
– Trudno wybrać jedno spotkanie, aleÂ… W reprezentacji Portugalii U-21 grałem kiedyś przeciw Hiszpanii. Oni byli wtedy mistrzami Europy, a ja strzeliłem im trzy gole. Nie pamiętam, kto u nich bronił, ale na ławce siedział David de Gea. Skoro on był rezerwowym, to ten, kto stał między słupkami, musiał być mocny. Dobrze byłoby pokazać podobną formę tutaj.
Kibice Legii mają nadzieję, że będą mogli na ciebie mówić Orlando Magic, bo pokażesz trochę piłkarskiej magiiÂ….
– To miłe, ale grając w Porto, miałem inny pseudonim: „El Toro”, czyli „Byk”. Ze względu na to, że jestem duży i silny. Nadał mi go Falcao. Zresztą niedawno rozmawiałem z Radamelem, pogratulował mi nawet transferu do Legii. Mamy dobre kontakty.
Mają nadzieję mówić Orlando Magic? Jasne, jasne.
Podobnie jak Fakt, Super Express w relacji z wczorajszego meczu Zawiszy zastanawia się czy Sebastian Dudek zwolni trenera Górnika. Biedny Rychu Wieczorek, coś chłopu nie idzie. Ale ok, lećmy dalej. Miło nam poinformować, że dziś w SE także wywiad z Ludo Obraniakiem – odcinek 3576. Znów o nauce języka.
Na kadrę spadła fala zasłużonej krytyki…
– Wymagania wobec kadry zawsze są duże. Mecz ze Szkocją nie był rewelacyjny, ale jakieś plusy jednak były. W obronie trzymaliśmy się nieźle do momentu utraty gola. Szkoci mieli w całym meczu pół sytuacji i niestety strzelili. My stworzyliśmy 4-5 okazji, ale zabrakło precyzji. Graliśmy bez Kuby i „Lewego”. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, co to oznacza.
Jak podsumujesz swój powrót z punktu widzenia aklimatyzacji w zespole?
– Jestem bardzo zadowolony. Starałem się pokazać, również trenerowi i drużynie, że ostatnio dużo pracowałem nad nauką polskiego. Po treningach częściej niż wcześniej zostawałem z kolegami na kawie, żeby pogadać, zintegrować się, lepiej poznać. Nie chcę być świętą krową. W Warszawie w ostatnich dniach był też ze mną mój nauczyciel polskiego. Starałem się też rozmawiać z dziennikarzami po polsku, na tyle na ile umiem.
Trener umieścił cię w pokoju z Pazdanem właśnie po to, aby wymusić rozmawianie po polsku.Â…
– To bardzo dobry pomysł. Mówimy po polsku, prawda, Michał? (Obraniak zwraca się do Pazdana – red.). Dodatkowym plusem było to, że po latach spotkałem „brata” ze szkółki FC Metz, Rafała Szukałę. Kilka lat spędziliśmy tam razem i teraz odnaleźliśmy się po latach. Super, bo Łukasz to świetny gość.
Robi się to już męczące. Ludo pojawia się w Super Expressie częściej niż jego stali felietoniści i za każdym razem mówi o tym samym. W trochę innych słowach, ale z grubsza zawsze chodzi o to samo.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie potwierdzamy. Ale pewnie są tacy, co czekają.
Tematy piłkarskie dziś w Przeglądzie od 12. strony. Na początek felieton Krzysztofa Stanowskiego.
Podpowiadamy Nawałce. Oto najpoważniejsi kandydaci do gry w pierwszej reprezentacji Polski – taki tytuł znalazłem na internetowej stronie Przeglądu Sportowego. Skusiłem się i kliknąłem, by sprawdzić, cóż za piłkarze zapewnią nam sukces w eliminacjach Euro 2016. Okazało się, że lista jest zabójcza: Pawłowski, Dziwniel, Furman, Przybyłko, Linetty, Wszołek, Parzyszek i Wolski. Mieszanka zawodników wiecznie grzejących ławę lub nawet trybuny w innych ligach z tymi, którzy niczego nadzwyczajnego nie pokazują w naszej Ekstraklasie. Oczywiście, gdyby przeciwko Szkocji wystąpili Pawłowski, Dziwniel, Furman, Przybyłko, Linetty, Wszołek, Parzyszek i Wolski, to wspomniany artykuł też by powstał. Z tą różnicą, że Nawałce polecono by Peszkę, Sobotę, Brzyskiego, Masłowskiego, Robaka, Teodorczyka i Szukałę, z jednoczesną adnotacją, że tylko zidiociały selekcjoner mógł wygrać tych pierwszych. Zawsze da się znaleźć kogoś, kto akurat nie zagrał i stworzyć teorię, że gdyby wystąpił, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Dobra robota dla naiwniaków, niestety dla nikogo więcej. Ale tak to już jest: w polskiej piłce zawsze najlepsi okazują się ci, którzy akurat nie grali.
Co się dzieje dalej? Arboleda odchodzi z Lecha.
Manuel Arboleda kończy swoją ponad ośmioletnią przygodę z polską piłką. Wiadomo już, że obrońca Lecha nie przedłuży, upływającego 30 czerwca kontraktu z Lechem. – Poszukujemy nowego miejsca pracy dla Mańka, ale nie jest to takie proste. Od dłuższego czasu nieaktualna jest już oferta z Wisły i wszystko wskazuje, że swoją karierę dokończy w jednym z klubów Ameryki Południowej. Na konkrety trzeba będzie poczekać około miesiąca – przekonuje menedżer Eugeniusz Kamiński. Wisła w ubiegłym roku krótko była zainteresowana pozyskaniem piłkarza, jednak teraz Franciszek Smuda z powodów finansowych nie jest w stanie ściągnąć do swojego zespołu Arboledy. Franz nadal przyjaźni się z Kolumbijczykiem. Podczas niedawnego zgrupowania Wisły w Grodzisku Wielkopolskim Arboleda odwiedził swojego starego, znajomego trenera. – Na dziś nie ma możliwości przedłużenia kontraktu z Lechem. Maniek wyjedzie z Polski.
W międzyczasie dwie relacje z meczów piątkowych i zapowiedź Śląska z Legią, gdzie na mistrzów Polski czekają obaj bracia Paixao. Cytujemy: – Flavio jest fizycznie i taktycznie przygotowany do gry – zapewnia drugi trener Śląska Paweł Barylski. Nie chce jednak ujawniać na jakiej pozycji zagra drugi z Portugalczyków. Może występować zarówno na obu skrzydłach, jak i w roli ofensywnego pomocnika. Nowy szkoleniowiec zdążył napomknąć, ze jeżeli FIFA w końcu udzieli zgody na występy Flavio, rozważy przejście na system 1-4-4-1. Z braćmi w roli najbardziej wysuniętych piłkarzy (…) Po irańskich stronach od paru miesięcy krąży wywiad, w którym Flavio opowiada, że Irańczycy nie mają żadnego pojęcia o piłce nożnej, że własna matka prosiła go, żeby już do nich nie wracał, że lokalne gwiazdy potrafiły go w szatni uderzyć.
Poza tym, bo PS dziś mniej efektowny, można rzucić okiem na jeszcze dwa inne materiały. Pierwszy z nich to zwięzła rozmówka z trenerem Tuluzy, Alainem Casanovą. Już o niej wyżej wspominaliśmy.
Pana zdaniem Furman wciąż nie jest gotowy do gry w lidze francuskiej?
– To nie tak, że nie jest gotowy. Bardzo cenię polską ligę. Uważam, że jej poziom się podnosi, występuje tam wielu ciekawych zawodników, jest jednak spora różnica między waszą ekstraklasą, a Ligue 1. Dominik potrzebuje jeszcze czasu, żeby zniwelować różnice.
Naprawdę środkowi pomocnicy Oscar Trejo, Abel Aguilar, Clement Chantome i Etienne Didot są od niego lepsi? Wygląda na to, że oni wszyscy mają u pana wyższe notowania.
– Nie chodzi o to, czy są lepsi. Wymienieni przez pana zawodnicy od jakiegoś czasu grają w mojej drużynie, już wcześniej się zaaklimatyzowali, rozumieją nasz styl gry. Dlatego stawiałem na nich.
Rozmowa z cyklu: „słaby jest, ale jakby tu tego nie powiedzieć…”.
Zaś ostatni z tekstów, o którym chcemy wspomnieć to historia Damiana Radowicza, piłkarza niezłomnego.
Obóz w Cetniewie przed sezonem 2011/2012 był dla niego katorgą. Pierwszy z seniorami Widzewa, a treningi trzy, czasem cztery razy dziennie. Najpierw wczesnym rankiem bieganie po plaży, na czczo. Po śniadaniu zajęcia na sztucznej płycie, potem hala, a na zakończenie dla chętnych siatkonoga. – Chciałem się pokazać, bo w klubie pojawił się nowy trener Czesław Michniewicz. Robiłem wszytko na pełnych obrotach, ale piątego dnia poczułem nagle ból w okolicach pięty. Zacząłem kuleć, jeszcze dokończyłem trening strzelecki, ale potem poszedłem do rehabilitanta i usłyszałem: zapalenie ścięgna Achillesa, dwa tygodnie przerwy – mówi nam Damian Radowicz. Wtedy nie przypuszczał, że te dwa tygodnie zamienią się w 704 dni pełnej poświęceń walki o powrót do profesjonalnego sportu.

ANGLIA: Przeprosiny Moyesa
– Nie przypuszczałem, że będzie tak ciężko – przekonuje między innymi w swoich przeprosinach Moyes. Szkot postanowił zwrócić się bezpośrednio do fanów z prośbą o zaufanie. Ruch interesujący, raczej niespotykany, za kreatywność plus. Przeprosić gdy się nawaliło nigdy nie zaszkodzi. O szansach na skuteczność tego ruchu nie będziemy rozmawiać, ale lepsze to niż nic. Z innych tematów wciąż rozstrząsa się kontuzję, której nabawił się Jack Wilshere. Pomocnik Arsenalu spokojnie powinien wrócić na mistrzostwa świata, nie ma zagrożenia.
WŁOCHY: Zanetti zostaje na San Siro
„La Gazetta dello Sport” dziś przygląda się pieniądzom we włoskiej piłce. Z tej analizy wynika, że marketingowo Milan wciąż jest marką o wielkim zasięgu, nadzieja na powrót do świetności więc jest. W „Corriere dello Sport” poczytamy sporo o Interze. Rozmówka z Hernanesem dość sztampowa („Czuję się ważny w Interze. Jestem tu szczęśliwy”), poza tym nieco o relacjach Thohira z Zanettim. Argentyńczyk ma pozostać w klubie, ucina się więc spekulacje o jego przejściu do Chelsea. Nie wiadomo jeszcze w jakiej roli jednak Zanetti ma pracować na San Siro. W „Tuttosport” dosyć plażowo, bo jednak wywiad z Baggio, którego zajawką jest to jak bardzo podoba mu się gra Teveza, nie powinien poruszyć dzisiaj całych Włoch.
HISZPANIA: Frazesy wielkich
„As” porozmawiał dzisiaj z Zizou. Nie ma tutaj bomb, raczej przewidywalne hasła. Real musi stawiać sobie jak największe cele, mierzymy w potrójną koronę i inne tego typu banalne frazesy. Nie błysnął też kreatywnością Ancelotti, który opowiada, że każdy punkt w lidze od teraz będzie na wagę złota. Dzięki Carlo, to odświeżająca myśl. „Sport” wciąż zastanawia się nad przyszłością Martino („Nic jest na ten moment pewne” – przekonuje sam zainteresowany) a także daje wymowny tytuł na temat ligowych planów Barcy – „Cel: dwanaście zwycięstw”. W „Mundo Deportivo” dość nudno, bo zapowiedź meczu Barcelony z Valladolid na jedynce wrażenia nie robi.
PORTUGALIA: Marginalizowane Porto
Trwa medialna wojenka pomiędzy gigantami portugalskiej piłki. – Przyszłość naszego futbolu należy do Benficy i Sportingu – przekonuje Vieira na okladce „Recordu”. Także Jorge Jesus, trener Benfiki, wbija szpilkę „Smokom” nie widząc w nich tak wielkiego zagrożenia jak w rywalu zza miedzy. „O Jogo” prezentuje nam dzisiaj duży wywiad z Qunteiro, znajdziemy tu także rozmówkę z Mourinho, który uważa, że Porto i Benfica są faworytami Ligi Europy. Hitem dla nas jest jednak okładka „A Boli”, która dobrze pokazuje jaką renomę ma dzisiaj Jorge Jesus w Portugalii. W rozmówce z gazetą wyraża się skromnie, bez buty („Wciąż możemy przegrać tytuł”).




















