Według Jerzego Dudka możemy powalczyć z Niemcami – przyjrzyjmy się argumentom

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2014, 12:08 • 3 min czytania

Mamy pewien problem z felietonami Jerzego Dudka na łamach Przeglądu Sportowego. Nigdy nie wiemy, czy zamieszczane tam opinie są na serio, czy były bramkarz reprezentacji Polski robi sobie z czytelników jaja. Dobrym przykładem jest transfer Lewandowskiego – Dudek przez rok mocno lobbował za kierunkiem madryckim, po czym oświadczył, że nie rozumie ludzi, którzy chcieli go umieścić w Realu. Po losowaniu grup eliminacyjnych do Mistrzostw Europy dostaliśmy kolejną porcję kontrowersyjnych przemyśleń.
Większość komentatorów już zaczyna powtarzać, że Polakom zostaje walka o drugie miejsce. Nie rozumiem, czemu wszyscy przekreślają nas w meczach z Niemcami. To jedna z najlepszych drużyn świata, lepsza w tej chwili od Anglii, ale w ostatnich meczach z nimi niewiele nam przecież brakowało. Na mistrzostwach świata w ich kraju do doliczonego czasu gry utrzymywał się bezbramkowy remis, na Euro 2008 do bramki Podolskiego na 2:0 graliśmy z nimi jak równy z równym, a później na stadionie w Gdańsku byliśmy o krok od wygrania z nimi po raz pierwszy w historii.

Według Jerzego Dudka możemy powalczyć z Niemcami – przyjrzyjmy się argumentom
Reklama

Ciekawe, że Dudek za punkt odniesienia bierze mecze sprzed sześciu i ośmiu lat. Kiedy przyjrzeć się wyjściowym jedenastkom Polaków w spotkaniach z Niemcami na MŚ â€™06 i ME â€™08, nie znajdziemy ani jednego gracza z pola, który byłby obecnie powoływany przez Adama Nawałkę. Jeśli takie mecze mają przemawiać za większymi szansami Polaków, to nie rozumiemy dlaczego Dudek nie przytoczył półfinału na wodzie z RFN z 1974 roku – tam nasi reprezentanci byli jeszcze bliżej korzystnego wyniku. Skoro wtedy prawie się udało, dlaczego teraz nie może być jeszcze lepiej?

Inna sprawa to argument, że do bramki Podolskiego graliśmy z Niemcami jak równy z równym. Ileż to w historii reprezentacji Polski mieliśmy meczów, w których do straty bramki graliśmy z rywalem jak równy z równym? Podobnie było w ostatnich spotkaniach eliminacji do Mistrzostw Świata w Brazylii – z Anglią i Ukrainą. Z naszą reprezentacją zazwyczaj tak jest, że do straty bramki drużyna wygląda nieźle, a potem wszystko zaczyna się sypać. Z Hiszpanią do 12. minuty Polacy też radzili sobie nie najgorzej, dopiero później dali sobie wbić sześć goli.

Reklama

Prawie byśmy zapomnieli – z Niemcami nie jesteśmy też bez szans, bo zremisowaliśmy z nimi 2:2 w sparingu. Nieważne, że nasi zachodni sąsiedzi cały mecz przedreptali, nieważne, że stworzyli sobie kilkanaście idealnych sytuacji strzeleckich. Przypomnijmy fragment naszej pomeczowej relacji: „Zdarzają się w futbolu mecze niewytłumaczalne. Przeciwnik wszystko pieprzy, pudłuje, psuje, a jedna drużyna – bach, cud, gol. Ale zdarzają się rzadko. Jeśli nawet wtedy się nie wygrywa, to kiedy? Powiedzcie, czy można mieć więcej szczęścia, niż Polacy dzisiaj? Graliśmy dzisiaj w czternastu – było jedenastu piłkarzy i Trójca Święta. Ciągle za mało?”

Jakby tego było mało, na zakończenie swojego felietonu Dudek dodał, że Gibraltar to poziom ostatniej drużyny polskiej trzeciej ligi i moglibyśmy wysłać na mecz z nimi chłopaków z Mechanika Radomsko. Dla przypomnienia – w swoim pierwszym i jak dotąd jedynym oficjalnym meczu Gibraltar zremisował bezbramkowo ze Słowacją, która kilkadziesiąt godzin wcześniej przejechała się po reprezentacji Polski. Oczywiście Jan Kozak wystawił mocno rezerwowy skład, ale kilku pogromców naszej kadry na boisko wybiegło na murawę. Wydaje się, że lekceważenie rywala to ostatnia rzecz, jaką powinni robić reprezentanci Polski – zwłaszcza po takich wyczynach, jak strata gola w meczu z San Marino. Warto zauważyć, że Gibraltar pozostaje jedyną reprezentacją zrzeszoną z UEFA, która w oficjalnym meczu nigdy nie przegrała i nie straciła bramki. Tę passę będzie mógł przerwać Robert Lewandowski – na przykład uderzeniem z rzutu karnego, po którym piłka po rękach bramkarza wpadnie do sieci.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama