Kolejne derby Krakowa przebiegły we względnie dobrej atmosferze. Oczywiście, nie obyło się bez próby uświadomienia wszystkich obecnych na stadionie, kim jest Wisła (służymy odpowiednią grafiką) albo co z kolei sympatycy Białej Gwiazdy sądzą o Cracovii (niezmiennie, od lat to samo). Jednak oglądając takie mecze wczoraj, pół roku czy rok temu i przypominając sobie te, które odbywały się lat temu dziesięć, paradoksalnie trzeba uznać, że trybuny się cywilizują. Poziom zbydlęcenia wyrażanego werbalnie ciągle jest wysoki, ale jeśli ktokolwiek nas zapyta – czy można na taki mecz pójść bez obaw o własne bezpieczeństwo i wrócić do domu nie tracąc włosa z głowy, odpowiemy wyłącznie twierdząco. Tak, można.
To już nie te czasy, kiedy na płotach płoną setki szalików, po sektorach fruwają powyrywane krzesełka, a stado troglodytów próbuje ganiać się po stadionie (choćby chcieli, to nie bardzo mają jak… ). A mimo to Wisła za moment za zachowanie swoich sympatyków zapłaci wysoką karę. Czemu?
Oczywiście przez race. Ulubiony atrybut każdego „kibola”.
Nie będziemy znów stawiać retorycznych pytań: „po co?” i „czy warto?”, bo do tych, do których powinny, rozsądne argumenty i tak nie trafiają. Wojewoda małopolski przed derbami przy Reymonta postawił sprawę jasno: jeśli będzie musiał, to zareaguje równie stanowczo, jak jesienią, kiedy właśnie za race zamknął stadion Cracovii na dwa mecze. I nie pomogły wtedy gadki Filipiaka, że „pirotechnika ubarwiła derby”.
Wiśle dostanie się podwójnie. Niewykluczone, że równie mocno albo jeszcze mocniej jak Cracovii i tym razem ciężko będzie z wojewodą wchodzić w polemikę. Można to było robić, kiedy zamykał sektor gości przed kibicami Widzewa, wymierzając tym sposobem karę za zachowanie… fanów Legii. Ale dzisiaj? Kilkanaście rac zostało nie tylko odpalonych, ale nie wiedzieć w jakim celu wyrzuconych na murawę. Tu już nie ma miejsca na dyskusje pt. „czy pirotechnika jest bezpieczna?”. Tym razem ktoś wyraźnie przegiął i zostanie za to ukarany. Wojewoda Miller nie zwykł z takiego przywileju nie korzystać.
Będąc na stadionie, wśród 29 tysięcy ludzi, można było odnieść wrażenie, że zdecydowanej większości zaistniała sytuacja się nie podoba, ale po dupie i tak dostaną wszyscy. Małopolska policja zamierza złożyć wniosek o zamknięcie obiektu, a żeby tego było mało – swoje postępowanie równolegle przeprowadzi Komisja Ligi. Stracą NORMALNI kibice, klub też straci finansowo. Czyli po staremu.
U „najwierniejszych” też po staremu. Z pewnością opuścili stadion z przeczuciem dobrze wykonanej roboty. Piłkarze podziękowali za doping, poklaskali. No, czyli było dobrze. Wisła Pany!