Prace na żywym organizmie – Widzew w okienku transferowym nie wie, czy… może dokonywać transferów

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2014, 14:05 • 6 min czytania

Biednemu zawsze wiatr w oczy. Kiedy tylko Widzew zaczął powoli wychodzić na prostą, kiedy Komisja ds. Licencji Klubowych zrobiła ukłon w stronę łodzian – zdejmując z nich zakaz dokonywania transferów i zwiększając możliwości płacowe – znów pojawiły się schody. Tym razem (choć przecież nie po raz pierwszy) wybudował je Krzysztof Malinowski, rzecznik ochrony prawa związkowego PZPN, który złożył odwołanie od ostatnich pozytywnych dla klubu rozstrzygnięć.
O tym, że Malinowski uważa, iż zmiana decyzji w sprawie Widzewa była bezprawna, poinformowaliśmy wczoraj jako pierwsi na Twitterze. Dziś na łamach Gazety Wyborczej mówi on tak: – Nie ma ona [Komisja ds. Licencji Klubowych – przyp.red.] możliwości modyfikowania sankcji, które sama wcześniej nałożyła. Taką możliwość wprowadziliśmy dopiero od nowego sezonu. Dopiero w sezonie 2014/2015 komisja, na skutek zmian okoliczności sprawy, może złagodzić lub zawiesić sankcje. W związku z powyższym uznałem, że konieczne jest zbadanie tej sprawy przez Komisję Odwoławczą. Chcę, by sprawdziła, czy nie przekroczono zapisów regulaminowych, zgadzając się na warunkowe transfery.

Prace na żywym organizmie – Widzew w okienku transferowym nie wie, czy… może dokonywać transferów
Reklama

Malinowski daje jednak jasno do zrozumienia, że – w jego opinii – zapisy regulaminowe przekroczono. Zupełnie innego zdania jest jednak Widzew i nieco innego Krzysztof Sachs (rozmowa z nim poniżej), przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych, która te przepisy miała właśnie złamać.

– Nie odwoływaliśmy się teraz od niekorzystnej dla nas decyzji o zakazie transferowym i ograniczeniach płacowych, które zapadły w maju. Złożyliśmy natomiast wniosek do Komisji Licencyjnej z prośbą o zmniejszenie obostrzeń opierając się na szeregu dokumentów, świadczących o tym, że klub wychodzi na prostą – tłumaczy Michał Kulesza, rzecznik prasowy i członek zarządu klubu. – Porozumieliśmy się z wierzycielami w postępowaniu układowym, a wydatki Widzewa nie przekraczają przychodów. Nasz plan od dłuższego czasu opiera się na realnych założeniach, które są realizowane. I na tej podstawie złożyliśmy wniosek, nie zaś odwołanie, do komisji. Uchwała z 15.05.2013 roku została utrzymana, jednak otrzymaliśmy warunkową zgodę na pewne działania w zimowym okienku transferowym.

Reklama

Cała ta sprawa wydaje się po prostu śmieszna, choć nikomu tutaj do śmiechu na pewno nie jest. Mamy przykład jasnych działań na żywym organizmie, którym jest Widzew. Klub od kilku miesięcy zapowiadał, że będzie starał się uzyskać zgodę na zimowe przeprowadzenie transferów i kiedy w końcu ją uzyskał, Krzysztof Malinowski po tygodniu uznał, że jest ona niezgodna z prawem. Chociaż tak naprawdę, co jest zgodne z prawem, to nie wie nikt, ponieważ… ten punkt w podręczniku licencyjnym nie jest regulowany.

Smaczku dodają też pewne fakty o panu Malinowskim. Po pierwsze, to on jako przewodniczący Związkowego Trybunału Piłkarskiego ubiegał się o degradację Widzewa z powodu korupcji. Po drugie, to on w sierpniu odwołał się od decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych, która zezwoliła na transfer Bartłomieja Pawłowskiego z Jagiellonii do Widzewa. I po trzecie, to on jest pełnomocnikiem Sebastiana Madery, któremu klub jest winien pieniądze, jednak zagłosował za przyjęciem układu. Kibice już utworzyli na Facebooku grupę „Malinowski nie zniszczysz Widzewa”.

Zadzwoniliśmy w tej sprawie jeszcze do Krzysztofa Sachsa, przewodniczącego Komisji ds. Licencji Klubowych.

Czytając wypowiedzi Krzysztofa Malinowskiego, zaczynamy się zastanawiać – czy wasza komisja zna w ogóle przepisy i wie, że nie może zmieniać własnych decyzji?
Mnie, jako szefowi jednego organu, ciężko komentować jest wypowiedzi pana Malinowskiego. Przy całym szacunku dla niego, będzie chyba lepiej, jeśli ugryzę się w język. Wiem natomiast, że on zna lepiej prawo związkowe, on jest prawnikiem, a ja tylko ekonomistą… Nowy podręcznik licencyjny na kolejny sezon mówi, że komisja może korygować swoje decyzje, zaś stary tej kwestii po prostu nie reguluje. Zaczynamy się więc zajmować interpretacją przepisów, nie zaś ich czytaniem. Jeden powie, że skoro nie została ta sprawa uregulowana, to decyzji nie wolno zmieniać, drugi powie – że wolno. Na pewno nie możemy więc powiedzieć o nieznajomości jakiegoś przepisu, o niekompetencji. Mnie znacznie bliżej jest do szkoły prawniczej, która mówi: ten, kto podejmuje decyzje, ma prawo je zmieniać, chyba że prawo stanowi inaczej.

Pozostają jeszcze dwa aspekty. Ograniczenie dla Widzewa było dwuskładnikowe: zakaz transferów i ograniczenie wysokości zarobków. Spór może dotyczyć jednak kary zakazu transferowego, nie zaś możliwości płacowych, ponieważ jest to – proszę to podkreślić – narzędzie nadzoru finansowego, które w każdej chwili możemy złagodzić lub zaostrzyć. Skonstruowaliśmy taki system, że jeśli ktoś w znacznym stopniu poprawił swoją sytuację, to my możemy mu pójść na rękę. I druga kwestia: rozróżnijmy literę prawa od ducha prawa. Jeśli interpretacja przepisu może pójść w lewo lub w prawo, należy zastanowić się, czy dana decyzja nie narusza czyichś interesów, czy idzie z „duchem sportu”, czy wychodzi naprzeciw klubowi, który podjął znaczące działania w celu poprawienia sytuacji. Moim zdaniem, odpowiedź na te pytania jest twierdząca. Dlatego istotą naszej decyzji było wyjście do klubu, który intensywnie nad sobą przez pół roku pracował, i odblokowanie komplikacji w walce sportowej. Myślę, że nikt z tego tytułu nie ponosi szkody, ani my nie naruszamy przepisów. Co najwyżej, rozchodzi się interpretacje.

Wydaje się pan zaskoczony tym całym zamieszaniem.
Przyznaję, jestem zaskoczony. Kto wie, być może jestem w błędzie – w końcu pan Malinowski od lat zajmuje się prawem związkowym, a ja od kilku miesięcy zajmuję się podręcznikiem licencyjnym. Rozumiem jednak, że pojawiła się wątpliwość prawna, czy było nam wolno tak postąpić. Zaskoczeniem było też jednak to, że wyszliśmy klubowi naprzeciw, czego prawo nam nie zabraniało, a ktoś od tej decyzji się odwołuje. Zastanawiam się, po co i w jakim celu. Tym bardziej, że treść decyzji jest pozytywna dla klubu i nie krzywdzi nikogo.

Widzew może spać spokojnie?
Ja tego na pewno nie powiedziałem. Pan Malinowski zna prawo lepiej ode mnie i jeśli w komisji odwoławczej pojawi się większe grono zwolenników tego podejścia, Widzew na pewno nie będzie mógł spać spokojnie. Jeśli natomiast okaże się, że nasza decyzja była wadliwa, to błyskawicznie podejmiemy kolejną, która poluzuje klubowi śrubę bez naruszania przepisów.

W Łodzi wszyscy zadają jeszcze jedno pytanie: dlaczego Malinowski odwołał się od decyzji Widzewa, a nie Górnika i Ruchu również? Jak z tymi dwoma klubami?
W przypadku Górnika i Ruchu nie mogło być mowy o żadnym odwołania. Nasza wcześniejsza decyzja dotycząca klubu z Zabrza wygasła w listopadzie i po prostu podjęliśmy nową. Natomiast w przypadku Ruchu zakaz transferowy pozostał niezmieniony, zaostrzono jedynie ograniczenia płacowe. A Komisja ds. Licencji Klubowych ma możliwość modyfikacji założeń nadzoru finansowego.

Kiedy więc wyjaśni się sprawa Widzewa?
Komisja odwoławcza chce się spotkać jak najszybciej. Być może nie będzie to nawet zebranie fizyczne. Niepokoi mnie natomiast to, że mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną, kiedy w trakcie okienka transferowego trwa dyskusja, czy klub może transferów dokonywać. Mamy świadomość, że trzeba to jak najszybciej rozwiązać. Jeśli odwołanie pana Malinowskiego zostanie pozytywnie rozpatrzone, poluzujemy ograniczenia Widzewa, aby doszło do sytuacji najbliższej ducha sportu, bez naruszania przez nas przepisów.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama