Poradnik ligowca. Jak poradzić sobie z sędzią?

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2014, 15:31 • 11 min czytania

Jako że liga już za pasem, a inauguracja wiosny przypadnie w tym roku w Walentynki, przygotowaliśmy dla naszych piłkarzy coś słodkiego. Ł»adne lizaki czy czekoladki (bo do szatni będziecie wchodzili krokiem dostawnym), za to prawdziwy, a przede wszystkim niezwykle przydatny poradnik. Radzimy wydrukować, zbindować i zaglądać do niego przed każdym weekendem. Otóż przygotowując poniższe zestawienie, zawstydziliśmy legendarne International Board. Ich interpretacje przepisów schowaliśmy na strychu, natomiast poddaliśmy dogłębnej analizie trzynastu panów, którzy prowadzili jesienią mecze Ekstraklasy. Kto to jest, ten gościu z gwizdkiem? Jaki ma styl sędziowania? Co zrobić, żeby w zależności od potrzeby chwili albo go oszukać, albo sobie zjednać?
Piłkarze będą się kłaść tak samo jak kasjerki pytać, czy może być bez grosika. Proste, nie ma się co oszukiwać. Nie oskarżajcie nas o podżeganie do boiskowych oszustw, lecz – podobnie jak my – kierujcie się pragmatyzmem. Rozszyfrowanie sędziego jest przecież tak samo ważne, jak rozszyfrowanie przeciwnika. A teraz garść ogłoszeń parafialnych: umyślnie zrezygnowaliśmy z przyznawania numerków i klasyfikowania od najlepszego do najgorszego, na rzecz kolejności alfabetycznej. Pierwsza ósemka to sędziowie zawodowi, żyjący z gwizdania. Druga – najprościej rzecz ujmując – chciałaby być na miejscu tej pierwszej, lecz w praktyce najpierw musi sobie na to zasłużyć. Za chwilę zaprezentujemy wam legendę, którą – niechcący rymując – damy na początek, żeby zachować porządek.

Poradnik ligowca. Jak poradzić sobie z sędzią?
Reklama


UWAGA! To bardzo istotne, byście zwrócili uwagę, że ocena „3” przy stylu gry wcale nie jest gorsza niż „5”. Chodzi raczej o scharakteryzowanie tego, na co piłkarz może sobie pozwolić i wskazuje na liberalne (bądź nieliberalne) podejście sędziego do wykładni przepisów.

Reklama

Jedyny Polak w gronie sędziów na nasze domowe Euro 2012. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy jednak, że chodziło o rolę sędziego technicznego. Borski i tak co nieco popracował na wizerunkiem, najwidoczniej nie chcąc już dłużej uchodzić za opryskliwego buca, gwiżdżącego wszystko, co się da. Czemu tak późno? No nic, w końcu nie nasz problem. Jeżeli natomiast mielibyśmy wskazać u niego największą zaletę, zdecydowanie stawiamy na konsekwencję, która u młodszych kolegów po fachu często kuleje. Wraz z pierwszym faulem stawia sprawę jasno: od teraz, panowie, za takie coś będę przerywał grę. I możecie się zżymać, płakać czy narzekać, ale cieszcie się – jeszcze niedawno wlepiłbym wam za to po żółtej.

Jak oszukać?
Ciężko, naprawdę. Spróbuj być grzeczny, mów „proszę pana, rozumiem pańską decyzję”, a może będzie ci wynagrodzone w spornej sytuacji.

Jak zjednać?
W tym przypadku lepsze oczy kota ze „Szreka” niż wymachiwanie rękoma i soczyste kurwy. Borski pod presją się nie ugnie, za dużo już widział.

Najmłodszy wśród sędziów gwiżdżących Ekstraklasie. Kiedy pięć i pół roku temu zaczynał w Młodej Ekstraklasie, impreza z okazji 22. urodzin była dopiero przed nim. Tak, Frankowski wiekiem ustępował zawodnikom, mimo że prowadził mecze w ramach rozgrywek, które przecież miały być przedsionkiem między piłką juniorską a tą seniorską z prawdziwego zdarzenia. Na najwyższym poziomie zadebiutował w maju 2012 roku i od tamtej pory cały czas pnie się w hierarchii, choć jednak rozwojowo mocno przystopował. UEFA wytypowała go do grona najzdolniejszych sędziów młodego pokolenia, zapraszając na specjalne szkolenie w siedzibie federacji, połączone z prowadzeniem meczów francuskiej trzeciej ligi. Wcześniej tę samą drogę przeszli Marciniak oraz Raczkowski.

Jak oszukać?
Po dwóch z rzędu wpadkach, a więc październikowych meczach Widzew – Cracovia oraz Pogoń – Piast powiedzielibyśmy, że najprościej dać się wybić przeciwnikowi z rytmu biegu, po czym przebiegłym trójskokiem, momentalnie znaleźć się w polu karnym. Frankowski tak bardzo chciał błyszczeć, że dałby karnego nawet za rzucenie się na sofę.

Jak zjednać?
Zjednać piłkarzy to próbował właśnie on, sędzia. Przekombinował z tą budową autorytetu, zwłaszcza że takiemu Mili czy Sobolewskiemu to na ulicy wciąż powinien mówić dzień dobry i ładnie się ukłonić. Ma Frankowski papiery na duże sędziowanie, jak to się mówi w żargonie piłkarskim, tylko musi go być widać trochę mniej.

Wydawał się niezły, to znaczy taki, który wszedł na swój poziom i powoli idzie do przodu w myśl zasady, że kto stoi, to się cofa. No właśnie, wydawał się. Może to słabsza runda, ale nie prezentował wyższego poziomu od sędziów z grupy amatorskiej. Mało tego, często było zupełnie odwrotnie, gdy to jego błędy były na świeczniku. Czepiacie się – ktoś powie. Tyle że to nasz obowiązek, skoro sędzia międzynarodowy, który jesienią gwizdał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, na krajowym podwórku najzwyczajniej w świecie nie dojeżdża z dyspozycją. Będziemy mu się wiosną przypatrywać bardzo uważnie.

Jak oszukać?
Jesienią nie trzeba było być najlepszym aktorem, żeby się udało.

Jak zjednać?
Nie przewracać się, lecz próbować ustać na nogach. Gil umiejętnie stosuje motto pana Sławka, słynne „wait and see”- dotyczy to zwłaszcza zastosowania prawa korzyści (sytuacji ze spalonym już niekoniecznie).

Pan Szymon, bezdyskusyjnie obecnie najlepszy polski arbiter, w rundzie jesiennej sędziował inaczej niż dotąd. Momentami był bardziej europejski niż Fundusz Rozwoju Regionalnego. Próbował gwizdać w stylu, hmm… kontynentalnym, czyli częściej niż raz na jakiś czas pokazać: „akuku, tutaj jestem!”. I bęc, rzut karny. W sumie na jedenasty metr wskazywał dziesięciokrotnie, a tylko jeden raz nie wpłynął na końcowe rozstrzygnięcie! Kilka tygodni temu sporo pisaliśmy o sylwetkach młodych piłkarzy i mamy dla nich kolejną radę. Zobaczcie na przykładzie Marciniaka, ile znaczy mądra praca na siłowni. Nie dość, że jest lepiej zbudowany od większości ligowców, to jeszcze zdarzało się, że pędząc za kontratakiem, musiał ostro dawać po hamulcach, bo wyprzedzał i zawodników, i piłkę…

Jak oszukać?
Najłatwiej pewnie położyć się w szesnastce, skoro Marciniak jako jedyny sędzia wcielił w życie zasadę, że to, co jest przewinieniem na przykład w kole środkowym, wykonane w polu karnym również kwalifikuje się do sięgnięcia po gwizdek.

Jak zjednać?
Być jak Daniel فukasik. Najpierw chwycić Marciniaka za szyję, a później w „Weszło z butami” zaprosić pana sędziego na zimne piwko, bo głupio wyszło.

„Musiał gwizdnąć, a nie zobaczył nawet faulu” – chytrze korzystając z przezabawnej przecież gry słów (ha, ha), pieklili się internauci po meczu Jagiellonia – Legia. Wtedy, gdy Jakubowi Tosikowi przedwcześnie udzieliła się świąteczna gorączka, wsiadł na sanie i złożył seniora Saganowskiego, co sympatyczny sędzia z Krakowa skwitował beznamiętnym „gramy dalej”. Z drugiej strony wiemy przecież, że Musiała wpadki trzymają się równie chętnie jak poczucie humoru. W ekstraklasowym debiucie przeszkodzili pielgrzymi, z towarzyskiego meczu wyeliminowała go nadwaga, natomiast chcąc usunąć się w cień i doprowadzić do boiskowej walki dorosłych mężczyzn, niechcący zamienił się w sędziego ringowego.

Jak oszukać?
– najprościej rzecz ujmując, bądź szybszy od Musiała, który nie jest ani demonem prędkości, ani wytrawnym maratończykiem;
– jeżeli jesteś piłkarzem Legii, po prostu się połóż, Musiał tyle popsuł mistrzom Polski jesienią, że w rundzie rewanżowej piętnaście razy się zastanowi, zanim gwizdnie przeciw nim coś kontrowersyjnego.

Jak zjednać?
Być równym gościem, jakim jest Musiał. Ewentualnie pochwal zdolności lingwistyczne, bo z angielskim był lekko do tyłu, a międzynarodowemu nie wypada…I niech ktoś go w końcu zaprosi na to piwo, bo gdyby słowa dotrzymali wszyscy ci, którzy obiecali, to w głowie kręciłoby mu się przynajmniej do letnich wakacji.

Struś pędziwiatr polskich sędziów. Podobno przyspieszeniem niewiele ustępuje Jakubowi Koseckiemu czy Luisowi Carlosowi. I według części środowiska, mniej więcej w tym momencie enumeratywne wyliczanie jego zalet należałoby zakończyć. Nam jednak wydaje się, że najbardziej zaszkodził mu słynny mecz w Kielcach, kiedy żółtej kartki nie dostali chyba tylko kibice, zajmujący sektor rodzinny. Od tamtej chwili trochę się pogubił, czego najwdzięczniejszym przykładem sytuacja z końcówki pojedynku Jagiellonia – Górnik i cios karate Aleksisa Norambueny w Prezesa Nakoulmę. Tak czy inaczej od Pskita wymagamy lepszej dyspozycji i przede wszystkim ustabilizowania „tolerancji”. Kiedy najdzie go ochota, upomina za lekki faul, by w analogicznej sytuacji nawet nie użyć gwizdka…

Jak oszukać?
Najpierw sprawdzić, w jakim sędzia jest nastroju.

Jak zjednać?
Biegać równie szybko.

Bezsprzecznie ścisły top w Polsce, jeżeli mówimy o samym talencie do sędziowania. Bardzo ceniony przez UEFA, choć pewnie tego entuzjazmu nie podziela trener Jacek Zieliński, który pojechał z Raczkowskim w mediach, aż się kurzyło. Wszechstronny. Dobrze czytający grę, czym w naszej lidze z pewnością się wyróżnia. Szkoda, że ten korzystny wizerunek zbyt często zamazują jego sędziowie asystenci. Chyba nie ma bowiem w stawce drugiego głównego, któremu przyszłoby zaliczyć tyle goli strzelonych ze spalonego…

Jak oszukać?
Tak jak przed sekunda wspomnieliśmy: dać się wykazać panom z chorągiewkami.

Jak zjednać?
„Skoro ja ciebie szanuję, to czemu ty nie szanujesz mnie?” – tak oto Raczkowski zwraca się do piłkarzy, których właśnie poniosło i z nadwiślańskiego narzecza przerzucili się na mowę z rynsztoku. Przygotuj więc na tę okazję jakąś zabawną ripostę.

Całkiem niezła runda za nim, po słabszym okresie. Złośliwi mówią, że najważniejszy jest dla niego wygląd – że bardziej to pan z żurnala niż pan z gwizdkiem. Fryzura jak u Mikela Artety, ani drgnie, i tak już zresztą od kilku ładnych lat. Radykalnie złośliwi dodadzą pewnie, że goli nogi, co ma wzbudzić uśmiech politowania. Tyle że nas ta krążąca obiegowa opinia średnio kręci, dlatego że bazujemy nie na wrażeniach artystycznych, lecz na prozie życia. Na cotygodniowych meczach Ekstraklasy, gdzie piłka częściej jest w powietrzu lub na aucie niż na ziemi, a ogląda się je równie ciekawie jak „Śmierć w Wenecji”. Stefański pozwala grać, ale w normie. Gwiżdże wówczas, gdy powinien. Jest równy i przewidywalny, a to dla sędziego pozytywne cechy.

Jak oszukać?
Ciężko, on nie należy do naiwnych. Można trochę „podostrzyć” i prowokować przeciwnika.

Jak zjednać?
Ogolić nogi No, wystarczą włosy na żel!

Powinien być twarzą kampanii reklamowej Vision Express. Człowiek, który już zawsze będzie się kojarzył z tym, który jako sędzia bramkowy nie zobaczył, że zanim w meczu Wisła – Legia Artur Jędrzejczyk sięgnął piłkę wślizgiem i następnie ją dograł , ta była już dobre pół metra za linią końcową. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie Jarzębak, być może wciąż mówilibyśmy o szóstce sędziowskiej, nie zaś o czwórce. Patrząc na sposób, w jaki prowadzi zawody i jego wiek (już bliżej niż dalej), czas chyba spojrzeć prawdzie w oczy i podziękować za gwizdanie w Ekstraklasie. Zaniża poziom, na dodatek „rokował” już 40 razy.

Jak oszukać?
Złośliwość każe nam twierdzić, że pan Sebastian jest dalekowidzem. Jeżeli więc masz ochotę coś napsocić, najlepiej zrób to w promieniu kilku metrów od niego.

Jak zjednać?
Już chyba nie trzeba, szkoda zachodu…

Mimo niewielkiego doświadczenia, musimy przyznać, że sprawia pozytywne wrażenie. Najczęściej umie wcielić w życie zasadę, że sędzia jest jak powietrze, a jego nazwisko kibic przeczyta dopiero w pomeczowym tekście. Jeżeli czytają nas (a czytają, pozdrawiamy) piłkarze Ruchu i Zawiszy, właśnie mocniej wcisnęło ich w fotel. Bo sędzia Jakubik jeśli już odwala numer, to nie uznaje półśrodków. Pamiętacie mecz pierwszej ligi między Zawiszą i Arką, ten, który rzekomo miał być ustawiony? Specjalnie zmieniono obsadę i wysłali gościa z Ekstraklasy. I żeby było śmieszniej, ten głośne spotkanie spektakularnie popsuł do tego stopnia, że prezes Zbigniew Boniek skomentował: „W Bydgoszczy wszystko dobrze, szkoda że nie przyjechali sędziowie”. Jesienią Jakubik podpadł za to chorzowianom, najpierw uznawszy nieprawidłowego gola Arkadiusza Głowackiego, a później zapominając o ewidentnym karnym.

Jak oszukać?
Piłować dziób przez 90 minut, licząc na urok osobisty.

Jak zjednać?
Piłkarze z Chorzowa i Bydgoszczy wystarczy, że powiedzą: „Luz, co było a nie jest, nie pisze się w rejestr”.

Z jednej strony w wieku takim, że warto było już coś odłożyć w OFE. Z drugiej jednak dla przeciętnego kibica Ekstraklasy – zatem nie chodzi o Janusza w kapciach, oglądającego reprezentację, BVB i skoki narciarskie – Radkiewicz jest postacią kompletnie anonimową. Późno dostał szansę na najwyższym szczeblu, to prawda, w związku z czym konsekwentnie stara się, by kojarzyli go chociaż piłkarze. Dlatego w sześciu meczach rundy jesiennej, aż cztery razy poczęstował czerwoną kartką. Dzień konia przypadł na 22 listopada, gdy wyrzucił z boiska trzech zawodników, w tym dwóch Piasta, który mimo że kończył w dziewiątkę, i tak ograł Zagłębie. Dodajmy – rzecz działa się w polskim Detroit.

Jak oszukać?
Przed pierwszym gwizdkiem poczekać, by sędziowie udali się na rozgrzewkę, a wtedy zakraść się do ich szatni i podwędzić kolorowe kartoniki.

Jak zjednać?
Później dobrotliwie panu Tomkowi je odnieść.

Słyszeliśmy, że lubi biegać (półmaratony, może pełne też?). Słyszeliśmy również Rynkowskiego Ryśka, i to w radiu. Rynkowskiego Rynkiewicza Jarosława widzieliśmy jesienią ledwie pięć razy, wcześniej też raczej sporadycznie, a że nie rzucał się w oczy, to ciut za mało, byśmy głosili swe sądy i zdążyli go zaszufladkować. Póki co z cech dobrego sędziego rzuciły nam się w oczy dokładnie dwie – zapał do biegania, a także fryzura. Taka, jakby to ująć, nie wymagająca ingerencji grzebienia. Uczesanie na Howarda Webba albo legendarnego Pierluigiego Collinę. Cóż, od czegoś w końcu trzeba zacząć.

Jak oszukać?
Powiedzieć, że piłka musnęła grzywkę, a dopiero później wyszła.

Jak zjednać?
Przebiegając, zanucić niby przypadkowo „Dziewczyny lubią brąz”.

Często jest tak – mówiąc kolokwialnie – że jak ktoś nie jest spoko, to za wszelką cenę pragnie udowodnić całemu światu, że z niego przyjemniaczek – pierwsza klasa. Sędzia Tomasz Wajda gwizdał częściej niż poznańscy kibice na Bereszyńskiego. Gwizdał, oczywiście – do czasu. Kiedy bowiem zdał sobie sprawę, że mimo sprzyjającego nazwiska to nie jemu przypadła rola reżysera, przeszedł swoiste katharsis (tłumacząc z greckiego: zupełnie jakby miał okres). Z gościa rozdającego kartki na prawo i lewo, jeżeli chodzi o średnią kartek stał się drugim Musiałem, a gdyby spojrzeć na statystykę przyznawanych rzutów karnych, dopiero można złapać się za głowę. Poprzedni sezon – najwięcej. Runda jesienna – ani jednego. Proponujemy znaleźć złoty środek, panie Tomaszu. Ocenialiśmy na podstawie dotychczasowych osiągnięć, rundę jesienną traktując w kategoriach niezbyt sprytnej zmyłki. Nie z nami te numery!

Jak oszukać?
Nic prostszego. Możesz rąbać w swoim polu karnym jak drwal drzewo na zimę. I prędzej to drzewo zobaczy żółtą kartkę za próbę symulki, niż ty za przekroczenie przepisów.

Jak zjednać?
– Panie sędzio, pan to teraz fajnie gwiżdże!


Fot.FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama