Kilka tygodni temu pominęliśmy go w dziesiątce polskich bramkarzy, ale w Szkocji zdobywa coraz lepszą markę. W listopadzie po dobrym meczu z Celtikiem pisano, że obserwują go kluby The Championship. Teraz, gdy właśnie obronił rzut karny z Inverness, eksperci znowu zaczynają go chwalić. – Pamiętam, jak się wahałem, czy przyjść do tego Dundee i Łukasz Załuska powiedział: „zobaczysz, nie będziesz żałował”. Ostatnio przypomniał mi te słowa. Gadaliśmy i mówi „widzisz, widzisz, co mówiłem?”. Miał rację. Fajnie się tu żyje – mówi Radosław Cierzniak, któremu zadaliśmy kilka pytań o Dundee, Szkocję, Ojamę, Ryana Gaulda i dziwaczne pomysły Jackiego McNamary.
Cicho o tobie w Polsce, ale po obronionym karnym z Inverness w szkockiej prasie nazwisko Cierzniak znowu zaczęło krążyć.
– Ostatnio mieliśmy trudny okres. Wcześniej wszystko wygrywaliśmy, co mecz strzelaliśmy cztery gole, potem przyszły kontuzje i trochę to stanęło. Fajnie, że w dość ważnym meczu udało mi się pomóc drużynie, bo Inverness jest za nami. W sumie wykonałem swoją robotę, koledzy przybili mi piątkę, ale trzeba grać dalej. Nasze humory są średnie, bo jeszcze miesiąc temu wszyscy liczyli, że będziemy za Celtikiem. Teraz to ucichło.
Mówisz o kontuzjach, ale też Ryan Gauld coś ucichł. A to przecież piłkarz, który już dawno trafił do notesów największych klubów.
– To prawda, mamy w zespole nieprzeciętnego piłkarza. Nigdy nie trenowałem z takim talentem. Nie przez przypadek ogląda go Juventus, Real i inni. W prasie po każdym meczu wymieniają kluby, które przyjeżdżają go obserwować, ale to skromny chłopak. W tej chwili trochę się zatrzymał. Może nie do końca wytrzymał tę presję i może przez to gramy trochę gorzej. Ale nie ma go, co obwiniać. Naprawdę będą z niego ludzie. Nie wiem, jak się rozwinie, nie chcę zapeszać, ale fajnie byłoby zobaczyć go kiedyś w wielkim klubie.
Ciebie też chwalą w prasie, w The Sun był nawet alfabet Cierzniaka. W Dundee można wyrobić sobie świetną markę, czy na takie kluby patrzy się z pobłażaniem, a liczy się tylko Celtic?
– Celtic to tak wielki klub, że my w Polsce nie potrafimy sobie tego wyobrazić. Ja też sobie nie wyobrażałem, dopóki tu nie przyjechałem. W tej chwili czekają na powrót Rangersów i wiadomo, że są trampoliną do wielkich klubów. A co do mnie, to robię swoje. Zagrałem praktycznie sto procent meczów, jestem doceniany, szanowany. To cieszy.
Bardziej doceniany niż w Polsce, gdzie tułałeś się po klubach, byłeś trzecim bramkarzem w Koronie itd.
– Tak było, ale z drugiej strony w Polsce nie dawałem trenerom pewności, że mogę być dłużej w bramce.
Chodzi o te różne wpadki, jak np. w meczu Cracovii z Górnikiem?
– Może bardziej o to, że nie wygrywałem meczów. Dobrze jest nie popełniać błędów, ale raz na jakiś czas trzeba dla drużyny zrobić punkty. Trenerzy tego oczekują, a u mnie tego zabrakło. Tutaj dostałem dużo zaufania. Gramy co trzy dni, więc czuję się pewniej. Nie myślę o jakichś pomyłkach. Pamiętam, jak się wahałem, czy przyjść do tego Dundee i Łukasz Załuska powiedział: „zobaczysz, nie będziesz żałował”. Ostatnio przypomniał mi te słowa. Gadaliśmy i mówi „widzisz, widzisz, co mówiłem?”. Miał rację. Fajnie się tu żyje.
Szamo i Załuska, którzy grali tu wcześniej, mocno podnieśli ci poprzeczkę?
– Nie miałem łatwo. Ta presja była. Oni ciągle ich wspominają. Szamo do dziś uznawany jest tam za jednego z większych bogów w klubie. W galerii wisi nawet duże zdjęcie, jak bronił karnego z Barceloną, bodajże po strzale Henry`ego. Ta sama sytuacja jest z Łukaszem. Gdyby tu został, dziś byłby kapitanem. Cały czas mam to w głowie i chcę osiągnąć taki sam poziom. Pomaga mi to, jestem bardziej zmotywowany.
Jak się spojrzy kilka lat wstecz, to te Wyspy cały czas chodziły ci po głowie. Pamiętasz pewnie tę szyderkę z nieudanych testów w Watford albo wyjazd do Larnaki, gdzie mówiłeś, że jedziesz nauczyć się angielskiego, żeby trafić stamtąd na Wyspy.
– Dałem żartobliwy wywiad, coś tam powiedziałem o szlifowaniu języka i że nawet na Cyprze też jest ruch lewostronny. Oczywiście dzisiaj żałuję tej całej decyzji. Miałem ofertę testów w Hibernianie, a wybrałem Cypr, bo akurat APOEL grał w Lidze Mistrzów i mówili, że przez Larnakę można tam trafić. Połasiłem się trochę. A potem nie płacili przez pół roku. Zrzekłem się części pieniędzy i wróciłem do Polski. Fajnie się stało z tym transferem do Dundee, bo faktycznie ja od zawsze o tych Wyspach marzyłem. Przez Szkocję jest dobra droga do Anglii, a tam futbol jest wszystkim. Ta atmosfera, te bramki blisko trybun. No niesamowite wrażenie.
Powiedziałeś rok temu: daję sobie dwa lata, żeby trafić do Championship. Został więc rok, ale z drugiej strony w Szkocji ostatnio dałeś wypowiedź, że mógłbyś w Dundee grać do końca kariery. Te dwie wypowiedzi jakoś do siebie nie pasują.
– Widziałem tę wypowiedź i od razu się zdziwiłem, bo strasznie ją przeinaczyli. Powiedziałem, że chciałbym zostać na Wyspach, a oni napisali, że w Dundee. Potem jeden portal za drugim to pociągnęły i tak zostało. Co miałem prostować? Taki jest mój plan. Premier League jest pewnie poza moim zasięgiem, ale dalej marzę o The Championship. Może mnie ktoś wypatrzy. Nie wiem, czy teraz latem, czy później. Mam półtora roku kontraktu. Każdego dnia ciężko pracuje.
Po listopadowym meczu z Celtikiem, który Dundee zremisowało, a ty zebrałeś świetne recenzje gdzieś pojawiły się nazwy Hull, QPR, Watford. Wszystko wzięte z czapki, czy dostajesz jakieś sygnały?
– U nas na każdym meczu jest sporo skautów, nie oglądają tylko mnie. Dostawałem sygnały, że ktoś tam wpisał mnie w swój kajet, ale czy to coś poważnego? Nie mam pojęcia. W listopadzie widziałem nazwy klubów, jakie do mnie dopasowywano, ale co mogę powiedzieć? Miło mi się zrobiło, ale jakoś w to nie wierzyłem. Przede mną w tym sezonie jeszcze pół roku fajnej gry. Nie ma co gdybać.
Obserwujesz, jak w Polsce radzą sobie piłkarze, którzy jakiś czas temu grali w Szkocji? Mówiłeś przed sezonem, że Ojamaa strzeli ponad dziesięć goli…
– Bardziej kibicuję Barrye`mu z Lecha, bo jednak z nim grałem. Ojamę chyba w Legii zjadła presja. W Motherwell miał pewne miejsce, czy strzelał, czy nie strzelał. W Warszawie zderzył się z dużą liczbą kibiców, z innym krajem i chyba go to zjadło. Na dobrą sprawę on mi się zresztą nie podoba jako piłkarz. Spuszczona głowa, biegnie przed siebie, nie szuka partnerów. Dziwne, bo w Szkocji taki nie był. Może otoczenie inne? Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak jest.
A Dusan Pernis w Pogoni?
– W Dundee miał markę, dobrze go wspominają. Mógł tu spokojnie zostać, ale chciał pójść do Anglii, tam coś nie wyszło, a potem łapał się wszystkiego, co miał. No i wybrał Pogoń. Tak to sobie tłumaczę. Zaskoczył mnie tym wyborem, a potem tym, że nie wywalczył sobie miejsca. Radek Janukiewicz musiał mu mocno zawiesić poprzeczkę.
Liga szkocka mocno zmieniła się po degradacji Rangersów? W Polsce często jest lekceważona.
– Zmieniła się dla Celtiku, bo są pewni mistrzostwa. Dla nas też, bo nie ma tych wielkich meczów. Zawsze, jak się jeździło na Rangersów to była fajna motywacja. Ja tego żałuję, ale Rangersi są na dobrej drodze, żeby za półtora roku wrócić. Wszystko jest tam poukładane. Ł»ałuję też, że w tym sezonie nie ma derbów Dundee. Bilety wyprzedane z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, na trybunach całe rodziny, wszyscy wymalowani. No i stadiony na tej samej ulicy oddalone chyba o sto metrów. Dla mnie to był szok, że my grając na wyjeździe przebieraliśmy się we własnej szatni i szliśmy na boisko rywala na piechotę. Dziwne doświadczenie. Ale widziałem, że Dundee FC na zapleczu znowu są pierwsi, więc za moment pewnie znowu się spotkamy.
Jackie McNamara dalej każe najgorszemu zawodnikowi przebierać się za zebrę?
– Nie, tego już nie ma. Na początku, jak McNamara przyszedł do klubu, to chciał wprowadzić trochę luzu i jakoś nas wszystkich zjednać. Wytypowany gość przebierał się za zebrę i jakoś to funkcjonowało, ale szybko się znudziło. Byli zawodnicy, którzy ubierali się w ten strój po kilka razy i zrobiło się to już niesmaczne.
Ile razy trafiło na ciebie?
Ja byłem raz. Myślę, że w drużynie nikogo to nie ominęło.
Rozmawiał PAWEŁ GRABOWSKI